Kolejna porcja ciekawostek z
komiksowego świata DC pojawiła się na blogu. Poniżej znajdziecie mniej lub
bardziej prawdziwe zagadnienia dotyczące Norma Breyfogle'a, Darwyna Cooke'a, "literowej"
wpadki przy tworzeniu zabawy dla czytelników, czy też kwestii morderczych
zapędów Anarky'ego. A zaczynamy od mało znanej historii mówiącej o tym, kto w
rzeczywistości nosi miano pierwszego Zielonego Latarnika. Zapraszam :)
Hal Jordan jednak nie był pierwszym ziemskim Green Lanternem należącym
do GLC.
Brzmi intrygująco. Powszechnie
uznaje się, że to Jordan ze Srebrnej Ery został wybrany przez umierającego Abina Sura na
pierwszego członka Korpusu Zielonych Latarni, który pochodzi z Ziemi. Sytuacja
została pierwotnie opisana na łamach SHOWCASE #22 z roku 1959. W kolejnych
latach jednak różni twórcy pokazywali, że przed Jordanem byli jeszcze inni ziemscy
Latarnicy z sektora 2814.
W GREEN LANTERN #149 (1982) umieszczony
został back-up zatytułowany "Earth's First Green Lantern", w którym
cofamy się do roku 1873 i widzimy dochodzącego do pełni sił Abina Sura. Powierza
on na chwilę swój pierścień Danielowi Youngowi - szeryfowi z Wyoming, który
wykorzystuje go w szlachetnym celu.
W GREEN LANTERN CORPS QUATERLY
#2 (1992) pojawia się Waverly Sayre, który stracił żonę oraz nienarodzone
dziecko. Akcja rozgrywa się na początku XIX wieku. Mężczyzna nie może pogodzić
się z tą tragedią i wydaje mu się, że zmarła żona przywołuje go, aby dołączył
do rodziny w zaświatach. W rzeczywistości słyszy głos wdowy po Zielonym Latarniku
z obcej planety, która chce, aby zajął miejsce poległego obrońcy planety. Sayre
przybywa na nieznaną planetę, gdzie staje się Zielonym Latarnikiem i walczy z
agresorem. Nie wiadomo, jak dalej potoczyły się jego losy, gdyż pod koniec
historii nadal nosi strój GL.
W 2001 roku powstał komiks
GREEN LANTERN: DRAGON LORD, który wyglądał jak elseworld, ale nim nie był. W
roku 640 mężczyzna o imieniu Jong Li zostaje obdarowany przez kosmitów wczesną
wersją pierścienia mocy, który był znacznie potężniejszy, niż te aktualnie
noszone przez Green Lanternów.
Pozostaje zatem uznać, że na
tę chwilę to właśnie Jong Li jest pierwszym Ziemianinem wybranym do Korpusu
Zielonych Latarni. Oczywiście do czasu, gdy jakiś twórca znów nie nawiąże do
tego tematu i przykładowo nie ukaże jakiegoś jaskiniowca, który otrzymał od
Strażników pierścień mocy ;)
Pomysł Darwyna Cooke'a na BATMAN: EGO został początkowo odrzucony, a
dopiero po kilku latach zaakceptowany.
Sytuacja jest prawdziwa, co
potwierdził swego czasu sam Cooke. Zaproponowany przez niego komiks ukazuje
niezwykłą walkę, jaką Bruce Wayne/Batman stacza z samym sobą, a konkretnie ze
swoją mroczną połową. Pech chciał, że Cooke pojawił się ze swoim nowym pomysłem
w bardzo niefortunnym okresie, czyli w połowie lat 90-tych. Okresie, gdzie
promowano i stawiano na artystów dysponujących kompletnie różnym stylem od tego,
jaki prezentuje Kanadyjczyk. Nawet Archie Goodwin, czy Denny O'Neil nie
widzieli możliwości, aby wpasować gdzieś nowy projekt Cooke'a, który sam twórca
uznał za martwy i stracony.
Darwyn Cooke wrócił do
tworzenia animacji, kiedy po kilku latach nagle zadzwonił do niego jeden z
edytorów DC - Mark Chiarello. Odnalazł on podczas robienia porządków zakurzony skrypt
przeznaczony do BATMAN: EGO i uznał go za godny uwagi. I tak oto maszyna poszła
w ruch, a kolejna świetna historia z Batmanem w roli głównej ujrzała ostatecznie
światło dzienne w roku 2000.
Norm Breyfogle sprzedał Marvelowi historię z Batmanem.
To prawda. Na początku swojej
kariery w DC Comics, Breyfogle napisał oraz narysował krótką historię z
udziałem Mrocznego Rycerza. W opowieści tej Człowiek Nietoperz powstrzymuje
kryminalistę, który wcześniej porwał dwóch chłopaków jako zakładników. Co
ważne, obrońca Gotham pokonuje przeciwnika wykorzystując głównie swoją
pomysłowość oraz zwinność, co później staje się inspiracją dla uratowanych
dzieciaków.
Kiedy DC odrzuciło ten
projekt, artysta zaprezentował go Alowi Milgramowi, który postanowił
opublikować ją na łamach MARVEL FANFARE. Norm zastąpił postać Batmana Kapitanem
Ameryką, a część paneli zmuszony był narysować od nowa, aby pasowały do historii
z Steve'em Rogersem w roli głównej. Powyżej jedna z zachowanych, oryginalnych
plansz jeszcze przed korektą.
DC ogłosiło zabawę dla czytelników, a w wyniku niedopatrzenia ilość
odpowiedzi przerosła oczekiwania wydawnictwa.
W roku 1964 ukazał się
SUPERMAN #169 autorstwa Jerry'ego Siegela oraz Ala Plastino, na łamach którego
dochodzi do inwazji armii Bizarro na Metropolis. przy okazji tego komiksu DC
zdecydowało się przygotować dla fanów małe wyzwanie. Polegało ono na wyłapaniu
z treści liter D oraz C, które w przeciągu całej historii pojawiają się tylko
jeden raz. Czytelnicy mieli za zadanie podać, na jakiej stronie oraz na jakim
konkretnym panelu litery te się pojawiły.
Założenie było takie, że
szukane litery bardzo sprytnie wkomponowane zostały w znane ze starszych
zeszytów sformułowanie "Continued on next page following".
Niestety przez gapiostwo, na tej samej stronie dodatkowo pojawiły się
niespodziewanie dwa nadprogramowe, nieplanowane "D" w słowach
"and" oraz "Goodbye". DC zmuszone zostało zaakceptować
również takie odpowiedzi, stąd redakcja została zasypane nieoczekiwaną lawiną
listów z poprawnymi odpowiedziami.
Żeby było ciekawiej, gdy
historia ta została ponownie wydrukowana na łamach SUPERMAN #202, nieuważny
korektor dodał kolejne "D", tym razem tworząc "Daily
Planet" zamiast umieszczonej w oryginale "Planet.
W roku 1977 pojawił się projekt nowego kostiumu Robina autorstwa Norma
Breyfogle'a.
Nie jest to do końca prawda.
Na łamach BATMAN FAMILY #13 Breyfogle zaliczył swój oficjalny debiut w roli
rysownika, prezentując między innymi własne propozycje nowego kostiumu
Cudownego Chłopca:
13 lat później artysta był
jedną z osób, które DC poprosiło o zaprojektowanie stroju dla Tima Drake'a.
Jego propozycja nie wygrała, ale wykorzystano m.in. rozkładany kij jego
pomysłu. Norm dostąpił również zaszczytu narysowania debiutu Robina w nowym
kostiumie.
W jednym z wywiadów Breyfogle
przyznał, że mając 14 lat wziął udział w konkursie dla amatorów organizowanym
przez BATMAN FAMILY, a podesłane przez niego rysunki zostały wytypowane do
publikacji. Niestety bez jego wiedzy ilustracje zostały narysowane przez inną
osobę od nowa i tylko przypominały oryginały wykonane przez Norma. Sam
zainteresowany był w szoku widząc, jak niekorzystnie zmodyfikowano jego
rysunki. Pozbył się jednak swoich wczesnych prac i nie mógł nigdy pokazać, jak bardzo
różniła się wersja oryginalna od tej widniejącej w BATMAN FAMILY #13.
Denny O'Neil sprawił, że Anarky nie został mordercą.
Anarky zadebiutował w
DETECTIVE COMICS #608, a jego pierwszą ofiarą stał się piosenkarz o pseudonimie
Vomit, który zajmował się handlem narkotykami. Anarky dopada Vomita i w jednej
z ciemnych alejek zabija go rażąc prądem. Z rozmowy przybyłego na miejsce
Batmana z policjantem wynika jednak, że Mężczyzna porażony prądem jest
nieprzytomny, ale jednak żyje.
Alan Grant wyjaśnił później,
że oryginalny scenariusz zakładał, iż gwiazda popu zostaje zabita przez nowego
mściciela w Gotham, co też odpowiednio zasugerował swoimi rysunkami Norm Breyfogle.
Edytor Denny O'Neil uznał jednak, że Anarky to młody chłopak, do którego nie
przystoi takie zachowanie i poprosił Granta (mimo iż mógł to zrobić bez
pytania), aby ten odpowiednio zmodyfikował scenariusz. W wyniku poprawek i
kilku nowych dialogów powstała scena, w której prezenter telewizyjny informuje
o poprawie stanu zdrowia piosenkarza. Tym samym ocieplono wizerunek Anarky'ego,
który od tej pory nigdy nie dopuszczał się morderstwa.
Wykorzystano materiały z Comic Book Legends
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz