niedziela, 23 sierpnia 2015

BODIES

Czterech detektywów, cztery ciała i Londyn ukazany w czterech różnych okresach czasu.


Tak już mam, że od czasu do czasu zaciekawiony opisem pierwszego numeru, postanawiam sięgnąć po coś innego, obok czego normalnie przeszedłbym obojętnie. Przypadek sprawił, że w moje ręce trafił premierowy zeszyt mini serii BODIES wydanej przez Vertigo, którego lektura zachęciła mnie do zapoznania się z całym projektem zrodzonym w głowie brytyjskiego scenarzysty – Si Spencera. I tak oto jestem w tym miejscu, gdzie recenzuję składające się z ośmiu części wydanie zbiorcze okraszone ładną okładką, która nijak ma się do zawartości komiksu.

BODIES to komiks nietypowy pod wieloma względami. Po pierwsze, każdy rozdział składa się z czterech, niezależnych od siebie historii, których akcja rozgrywa się w innym czasie. Wszystkie je łączy jednak pewna bardzo intrygująca sprawa: akcja za każdym razem toczy się w Londynie, gdzie na ulicy Longharvest Lane odnalezione zostaje nagie i okaleczone w charakterystyczny sposób ciało mężczyzny. I tak oto od tej chwili wraz z bohaterami poszczególnych historii próbujemy w czterech kompletnie odmiennych sytuacjach, a zarazem w czterech różnych punktach linii czasu, rozwikłać zagadkę tajemniczego, tego samego morderstwa. I jeśli komuś wydaje się, że początek jest trochę pokręcony, to zapewniam, że nic to w porównaniu do tego, w jakim kierunku rozwija się akcja wraz z każdym kolejnym numerem.

Gdy sięgałem po ten komiks nie przypuszczałem, że całość z pozoru zwyczajnej sprawy o morderstwo pogalopuje w tak niezwykłym i na pewno nieoczekiwanym kierunku. Bardzo szybko okazuje się, że wszystko ma swoje korzenie daleko głębiej, niżby się mogło wydawać. Pojawiają się wątki z pogranicza religii i okultyzmu, głęboko zakorzenionej tradycji oraz powtarzanego od stuleci rytuału. Ogólnie jest się gdzie pogubić i trzeba czujnie śledzić wszystkie elementy składowe, a to i tak nie gwarantuje, że wszystko będzie proste.

Największą zaletą BODIES wydaje się przede wszystkim sposób, w jaki zestawiono ze sobą cztery zróżnicowane opowieści. Każda z nich zilustrowana została przez innego artystę, któremu wspólnie ze scenarzystą udało się z jednej strony stworzyć zamkniętą, stanowiącą całość historię, a jednocześnie ukazać poszczególne wątki tak, aby nawiązywały one do wydarzeń rozgrywających się w pozostałych trzech okresach. Dodatkowo każda część posiada własny, specyficzny klimat i konkretną stylistkę, indywidualny zestaw barw.

Pierwsza część przypada na końcowe lata epoki wiktoriańskiej, a konkretnie na rok 1890. Dean Ormston zadbał o to, aby śledztwo toczone przez inspektora Edmonda Hillingheada rozgrywało się w mrocznej, nocnej scenerii zdominowanej przez szarość, czerń oraz światło świec i lamp ulicznych. Hillinghead to jedna z dwóch najciekawszych wiodących postaci tego komiksu, który oprócz odkrywania stopniowo szokujących sekretów ma do ukrycia również kilka własnych. Druga część to działka Phila Winslade’a, któremu przypadło zobrazowanie losów kontrowersyjnego detektywa Karla Whitemana (jako ciekawostka, pochodzi on z Krakowa), który znalezione nagie ciało próbuje wykorzystać do zatuszowania stosowanych przez siebie brudnych praktyk. Akcja rozgrywa się w roku 1940, tak więc nad wszystkim unosi się szary i pesymistyczny cień Drugiej Wojny Światowej.

Dwie kolejne części skupiają się na postaciach kobiecych, stąd nie powinno dziwić, że narysowane zostały one właśnie przez kobiety. Meghan Hetrick dysponuje bardzo ładną dla oka kreską, przez co przyjemnie śledzi się perypetie detektyw śledczej  Shahary Hasan w roku 2014, która oprócz próby rozwikłania sprawy „Johna Doe” zmaga się z problemem podzielonej rasowo dzisiejszej Anglii. Ostatnia, futurystyczna i z pewnością najbardziej zakręcona historia to zasługa Tuly Lotay. Historia ta wyróżnia się nie tylko obecnością zmagającej się z lukami w swojej pamięci młodą kobietą, ale również sposobem, w jaki ukazana została postapokaliptyczny Londyn w roku 2050. Wszystko jest wyjątkowo jasne, z dominującym kolorem białym oraz żółtym, co jest dosyć nietypowe w takich sytuacjach, zwłaszcza, że widzimy tutaj pozostałych przy życiu ludzi cierpiących na jakieś uszkodzenie mózgu.

Nie będę ukrywał, że dla mnie komiks ten jest momentami mniej lub bardziej zagmatwany i trudny do zrozumienia, ale pozostawia on jednocześnie wrażenie, że samemu autorowi nie zależało do końca na tym, aby dostarczyć czytelnikowi prostych i jednoznacznych odpowiedzi. Taka chyba była filozofia, jaką kierował się Spencer. BODIES to zbiór składający się z czterech historii, z których każda może być traktowana jako osobny twór, i w takiej wersji wypadają one znacznie lepiej. Zdecydowanie najlepiej i najciekawiej wypadają odsłony z roku 1890 oraz 2014, zaś najsłabiej prezentuje się przesiąknięta największą ilością dziwactw wersja Londynu z roku 2050. Jest to lektura dla tych, którzy gustują w takich pokręconych, dziwnych i szalonych pod względem pewnych rozwiązań opowieściach, oraz dla tych, którzy jak sam scenarzysta są emocjonalnie związani z Londynem i Anglią. Wprawdzie chwilami ciężko pojąć zamysł Si Spencera, ale chyba dobrze, że takie komiksy powstają i są alternatywą dla tych, którzy cenią sobie oryginalne, w każdym znaczeniu tego słowa, ilustrowane powieści detektywistyczne.

Ocena: 4-/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BODIES #1- 8

Autorska seria Si Spencera do nabycia w sklepie ATOM Comics

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz