czwartek, 4 stycznia 2018

BATMAN BY DOUG MOENCH & KELLEY JONES VOL.1 HC


Odrodzenie odrodzeniem, ale ja jak zwykle najbardziej lubię uzupełniać moją kolekcję komiksową o przedruki starszych zeszytów, najlepiej z lat 80-tych oraz 90-tych minionego stulecia. Wybór jest naprawdę duży i gdyby tylko fundusze na to pozwoliły, to zapewne zasiliłbym swoje zbiory we wszystkie tego typu klasyki wydawane przez DC. Ponieważ takie rozważanie pozostaje na razie jedynie w sferze marzeń, zmuszony jestem wybierać tylko niektóre przedruki, albo czekać na jakąś atrakcyjną promocję. Ta ostatnia akurat całkiem niedawno się przydarzyła, stąd udało mi się wejść w posiadanie pierwszej części runu Douga Moencha oraz Kelleya Jonesa. Ten niezapomniany run został odświeżony przez DC w roku 2014 i od dłuższego czasu  przymierzałem się do jego zakupu. Duet ten w roku 1995 tchnął zupełnie nową jakość do serii BATMAN, w czym główna zasługa niezwykłych, zapierających dech w piersi ilustracji autorstwa Jonesa.

Moench oraz Jones rozpoczynają swój niezapomniany run w bardzo ważnym dla świata Batmana momencie. Sytuacja, jaką zastajemy już na pierwszych stronach omawianego albumu stanowi bezpośrednią kontynuację historii "Prodigal". Po zakończeniu "Knightsendu" i wypędzeniu z jaskini Azraela, Bruce na pewien czas usuwa się w cień i przekazuje pałeczkę Dickowi Graysonowi. Teraz jednak powraca do dawnej roli pełen nowej energii oraz nowych pomysłów na to, w jaki sposób dalej prowadzić krucjatę przeciwko zbrodni w Gotham City. Przede wszystkim zmienia swój kostium na ciemniejszy, bardziej mroczny i budzący lęk pośród tych, z którymi przyjdzie mu się mierzyć. Od tej pory określenie Mroczny Rycerz nabiera nowego wymiaru i pasuje do niego jak nigdy wcześniej. Zmiany dotykają również rezydentów ratusza oraz komendę główną policji, co nie ułatwia nietoperzowi pracy. Gordon jest nieufny w stosunku do dawnego przyjaciela, a jaskinia oraz rezydencja pozbawione są nieocenionej opieki Alfreda. Nikt nie obiecywał jednak, że powrót Batmana do "gry" będzie lekki i przyjemny.


Moench to weteran, jeśli chodzi o pisanie przygód Batmana. Tym razem zdecydował się na wniesienie do pisanej przez siebie serii specyficznego klimatu, w którym dominuje atmosfera strachu, grozy, a nawet horroru. Na drodze głównego bohatera stawia on zarówno znanych i sprawdzonych łotrów (Black Mask, Two-Face, Scarecrow, Killer Croc, Poison Ivy), jak również mniej znanych lub zupełnie nowych, do których zaliczyć trzeba Black Spidera, Sleeper, rosyjską trójcę czy Ogra i towarzyszącą mu małpę. Każda z historia składa się przeważnie z dwóch, góra trzech zeszytów. Duża część z opublikowanych tutaj numerów ujrzała światło dzienne w Polsce i zawitała do stworzonej w roku 1998 przez TM-Semic hybrydy o nazwie BATMAN & SUPERMAN. Nie ma jednak sensu szczegółowo porównywać jakości wydania polskiego do tego z roku 2014, bo to jak niebo i ziemia. To, czego nie było dane przeczytać w rodzimym języku to: pierwsza część "Troiki", powiększony objętościowo zeszyt opowiadający o zemście ofiar manipulacji na ludzkim oraz zwierzęcym umyśle, jedna z części eventu "Contagion", a także wspólne przygody Batmana oraz Deadmana tropiących złodziei w peruwiańskiej dżungli. Dwie ostatnie z wymienionych znalazły się w wydanym w zeszłym roku BATMAN: CONTAGION NEW EDITION. Jest dużo akcji, elementów nadprzyrodzonych oraz detektywistycznych, trochę szalonych naukowców, odrobinę Potwora z Bagien, a także pewna dawka specyficznego humoru. Nie sposób się ani przez chwilę nudzić.

Najjaśniejszym punktem (chociaż dziwnie brzmi takie sformułowanie patrząc na wszechogarniający wnętrze komiksu mrok) i bezsprzeczną gwiazdą całego zbioru jest dla mnie bez wątpienia rysownik Kelley Jones, którego dzielnie wspomaga odpowiedzialny za nakładanie tuszu John Beatty. Jones zasłynął z tworzenia niezwykle klimatycznych, niezapomnianych i trochę szokujących okładek do różnych części "Knightfallu". W pewnym momencie otrzymał jednak szansę tworzenia również wnętrza zeszytów serii BATMAN, co zaowocowało długą i owocną współpracą z Dougiem Moenchem (od zeszytu 515 do 552). Moja pierwsza styczność z jego pracami miała miejsce dawno temu przy okazji słynnej wampirzej trylogii - jeśli nie znacie, to niedawno ukazało się kolejne wznowienie pod postacią ELSEWORLDS BATMAN VOL. 2 - dzięki czemu dosłownie zakochałem się w tej nietypowej, oryginalnej kresce.


Zdaję sobie sprawę, iż styl Jonesa, podobnie jak Sama Keitha, czy Simona Bisleya można albo ubóstwiać, albo totalnie nienawidzić. Przedstawiony przez niego Batman zdecydowanie odbiega wizerunkiem od typowych, klasycznych portretów tej postaci. Posiada nienaturalnie długie uszy, spiczasty nos, rękawice zakończone pazurami oraz przede wszystkim przesadnie wielką pelerynę, która przyjmuje różne kształty i często (w cudownie przedstawiony sposób) zajmuje większą część kadru. Dla równowagi ma jednak bardzo małe oczka. Obrońca Gotham przedstawiony przez Kelleya Jonesa jest wysoki, przygarbiony, często szczerzy zęby i ma nieodłączny grymas niezadowolenia na twarzy. Zdecydowanie wieje od niego chłodem oraz grozą, jest przerażający i budzi w swoich przeciwnikach oczekiwany strach. Strach większy, niż potrafi wygenerować słynący z tego atrybutu sam Jonathan Crane. Jednym krótkim zdaniem - Mroczny Rycerz w pełnym znaczeniu tych słów.

Artysta tego komiksu pokazuje, że naturalnym dla niego środowiskiem, gdzie czuje się jak ryba w wodzie są historie z gatunku horroru, noir, przesiąknięte zjawiskami nadprzyrodzonymi, magią itp. Postacie przez niego kreowane są niejednokrotnie przerysowane, groteskowe, nieproporcjonalne, a przez to czasami śmieszne. Swamp Thing czy też Deadman w wykonaniu Jonesa wyglądają przerażająco i okazale, jak nigdy wcześniej. Na osobną wzmiankę zasługuje również zaproponowany przez rysownika oryginalny, oldskulowy batmobil, a właściwie parodia batmobilu, za którego kierownicą "napakowany" Batman ledwie się mieści. To tylko pokazuje, jak wielką frajdę artysta czerpał z pracy nad przygodami Człowieka-Nietoperza.


Nie ma co na siłę szukać minusów, jeśli recenzowany komiks takowych po prostu nie posiada. Zdaję sobie jednak sprawę, że w tym konkretnym przypadku części osób może nie spodobać się pominięcie kilku zeszytów, przez co nie ma zachowanej ciągłości. Zbiór składa się tylko z tych numerów, które narysował Jones, stąd powstało kilka przymusowych przeskoków. Ominięto #520, czyli epilog do historii z Black Maskiem, #526 - Batman i Robin wspólnie rozprawiają się m.in. z członkami Falce Face Society, czy też #533-534 stanowiące część eventu "Legacy". Zapewniam jednak, że żaden z tych zeszytów nie jest na tyle istotny dla przebiegu oraz zrozumienia wydarzeń z omawianego komiksu, aby uważać ich pominięcie za coś negatywnego. Większym problemem może być zrozumienie tego, co dzieje się w #529 bez znajomości pozostałych części naprawdę dobrego "Contagion", a także ucięcie akcji pod koniec #515, której dalszy ciąg należy szukać w trzech innych seriach z rodziny Batmana. Osobiście ucieszyłbym się jednak, gdyby DC zdecydowało się umieścić przedruki okładek, jakie Kelley Jones wykonał nawet do tych rozdziałów, jakie były ilustrowane przez gościnnych twórców.

Przydałoby się ubogacić ten komiks w jakieś okazjonalne dodatki, których ewidentnie brakuje. Niestety nie uświadczymy tutaj jakiegoś słowa wstępu, czy też posłowia, a umieszczone na samym końcu cztery okładki alternatywne trudno traktować jako ekskluzywny bonus. Pod obwolutą kryje się czarna okładka z wytłoczonymi napisami oraz tak samo wykonanym, mało skomplikowanym wizerunkiem Batmana. Nie zauważyłem na całe szczęście żadnych błędów, które w ostatnim czasie są prawdziwą zmorą wydawnictwa, jeśli chodzi o przedruk mniej, lub bardziej starych zeszytów.


Recenzowany dzisiaj komiks to ponad 400 stron wizualnej uczty, która na dłuższy czas zapada w pamięć. Uwielbiam ten okres związany z Mrocznym Rycerzem, a zgromadzony materiał pomimo ponad 20 lat od publikacji nadal zachwyca i przywołuje same pozytywne wspomnienia. Pozycja ta skierowana jest przede wszystkim do miłośników prac Kelleya Jonesa, a całość można traktować jako swoisty artbook pochodzącego z Kalifornii artysty. Trudno wyobrazić sobie innego ilustratora, który w tamtym czasie lepiej zobrazowałby ponury i mocno zanurzony w horrorze scenariusz Douglasa "Douga" Moencha. Dla mnie zdecydowanie jedna z lepszych i najbardziej mrocznych wersji Człowieka-Nietoperza, jakie miałem przyjemność podziwiać. Delicje zaserwowane moim oczom. Na drugą połowę tego roku wstępnie zaplanowane jest kolejne, finalne wydanie zbiorcze zbierające wspólne wyczyny Moencha i Jonesa w ramach serii BATMAN. Już teraz wiem, że prędzej czy później z pewnością trafi na moją półkę.

To, że polecam to mało powiedziane. Dodam, że gdybym dysponował zbędnymi kilkoma stówkami, to chętnie delektowałbym się wydaniem w ekskluzywnej wersji GALLERY EDITION, co na razie pozostaje jedynie niespełnionym marzeniem.

Ocena: 5,5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN vol. 1 #515 - 519, #521 - 525, #527 - 532 oraz #535.

Pierwszą część wspaniałego runu Moencha i Jonesa możecie zamówić między innymi w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

3 komentarze:

  1. Dzięki za recenzję! Widzę, że to wydanie ma zapis vol.1. Czy możesz podać nazwy kolejnych części? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie tylko jeszcze jedna część zatytułowana tak samo, tylko z dopiskiem vol. 2 na końcu. Wstępnie na sierpień tego roku.

      Usuń