niedziela, 2 sierpnia 2020

BLACK HAMMER/JUSTICE LEAGUE: HAMMER OF JUSTICE!


W lipcu nakładem Egmontu ukazała się czwarta, finałowa odsłona historii, w ramach której śledzić można perypetie superbohaterów uwięzionych w innej rzeczywistości, w miejscu określanym jako Farma. Zgadza się, chodzi o ukazujący się pod szyldem Dark Horse CZARNY MŁOT, czyli kolejny interesujący i godny uwagi projekt autorstwa jednego z moich (i pewnie także Waszych) ulubionych scenarzystów - Jeffa Lemire'a. Uniwersum CZARNEGO MŁOTA  szybko zaczęło się rozrastać, w międzyczasie dostarczając czytelnikom kilka spin-offów. Jednym z nich okazał się, dosyć nieoczekiwanie dla mnie, międzywydawniczy crossover z DC-owską Ligą Sprawiedliwości, czyli coś, czego najzwyczajniej nie potrafiłem sobie odmówić. Skoro za fabułę odpowiada sam Lemire, to o odpowiednio wysoki poziom ani przez moment się nie obawiałem. Czy zakup okazał się trafiony?

Akcja komiksu umiejscowiona jest jeszcze przed pojawieniem się Lucy Weber w stroju swojego ojca i  ujawnieniem szokującej prawdy na temat Farmy. Tajemniczy mężczyzna dokonuje z sobie tylko wiadomych powodów zamiany, w wyniku której piątka zagubionych herosów (Abraham, Weird, Dragonfly, Gail oraz Barbalien) przenosi się do zaatakowanego przez Starro Metropolis, natomiast w przeciwnym kierunku udają się w tym samym momencie Superman, Batman, Wonder Woman, Cyborg oraz Flash. Obie grupy będą musiały odnaleźć się w nowej dla siebie rzeczywistości, co nie dla wszystkich będzie proste. Zrobią wszystko, aby przerwać ten dziwaczny eksperyment i wrócić w końcu do swojej rzeczywistości. Okazuje się jednak, że nie każdemu taki stan rzeczy przeszkadza, wręcz przeciwnie.

Muszę zaznaczyć, że z jednej strony czekałem na coś dobrego jakościowo, ale jednocześnie nie oczekiwałem po tym komiksie niczego spektakularnego i wciskającego z wrażenia w fotel, gdyż jak wiadomo tego typu krzyżówki rządzą się swoimi prawami. Przebiegają w większości według utartego schematu, dostarczają przede wszystkim jednorazowej rozrywki i kilku generujących na twarzy banana dialogów, czy one-linerów. Jest tutaj oczywiście zderzenie ze sobą dwóch odmiennych światów, klasyka w postaci początkowego nieporozumienia/oskarżenia, konfrontacja dobrzy versus dobrzy, czy też w finale spodziewane połączenie sił przeciwko wspólnemu, głównemu złemu całej opowieści. Te obowiązkowe elementy zostały ubrane przez scenarzystę w kilka jego własnych pomysłów, dzięki czemu na szczęście nie wszystko jest tutaj do bólu przewidywalne, są pewne smaczki, dialogi, czy sceny, które pozytywnie zaskakują.

HAMMER OF JUSTICE! to okazja do postawienia obok siebie postaci znanych z CZARNEGO MŁOTA oraz tych, na których w większości byli wzorowani przez Lemire'a. Widzimy różnice oraz podobieństwa odnośnie pewnych zachowań, łatwość bądź trudność dostosowania się do nowych realiów. Kryzys na Farmie przeżywa Cyborg, Batman bawi się w majsterkowicza, zaś w swoim żywiole wydaje się być Clark, ale przecież dla niego życie i praca na gospodarstwie to żadna nowość, czy trudność. Sekwencje dotyczące Farmy nie zaskakują jednak, poza początkiem, niczym oryginalnym, stąd szybko schodzą na drugi plan, ustępując wydarzeniom w Metropolis. To właśnie tutaj dzieje się więcej istotnych rzeczy, jest ciekawiej, a także momentami zabawniej. Dobry jakościowo humor zapewniają przede wszystkim sceny z udziałem Aquamana oraz Golden Gail, czy też spór Barbaliena, dotyczący właściwego koloru Marsjan. Z wiadomych względów, i chyba bez większego zaskoczenia, to właśnie postać uwięziona przez długi czas w ciele małej dziewczynki najbardziej cieszy się z tej nieoczekiwanej zamiany i to od niej będzie wiele zależało. Nie ukrywam, że to moja ulubiona bohaterka z CZARNEGO MŁOTA i również tutaj uznaję jej występ za najbardziej ciekawy i udany. Osobna, a w rzeczywistości jak się okazuje najważniejsza dla przebiegu fabuły akcja, rozgrywa się z kolei w zupełnie innym miejscu/miejscach, a w rolach głównych występują tworzący nietypowy duet - John Stewart oraz Pułkownik Weird.

Nudy jednak w tej opowieści nie ma, wszystko toczy się dosyć szybko, płynnie i bez zbędnych przestojów, czy dłużyzn. Format pięciozeszytowej mini serii okazał się w tym wypadku bardzo trafny, a może to po prostu Jeff tak umiejętnie nakreślił fabułę, żeby odpowiednio zapełnić otrzymaną do dyspozycji komiksową przestrzeń.


Złoczyńca wydaje się dosyć dobrze dobrany, ale jego tożsamość to już dla przeciętnego znawcy świata DC raczej żadna niespodzianka. Już po pierwszych kadrach łatwo odgadnąć, kto pociąga za sznurki i bawi się głównymi postaciami, niczym marionetkami. Spodziewana jest też końcówka historii, ale przecież już na początku lektury wiedzieliśmy, że przecież nie może być inaczej i - spoiler/nie spoiler - wszystko wróci na swoje miejsce.

Za stronę wizualną komiksu odpowiada Kanadyjczyk Michael Walsh. Jest to moja pierwsza styczność z pracami tego twórcy, który o ile się nie mylę, nie miał jeszcze okazji ilustrować przygód bohaterów DC (chyba że malując tu czy tam jakieś alternatywne okładki). Rysunki niczym szczególnym się nie wyróżniają, są po prostu bardzo poprawne i raczej przystępne dla każdego, dosyć dobrze pasujące do napisanej przez Lemire'a opowieści. Wizualnie nie ma zatem rozczarowania, ale nie ma też powodów do szczególnego zachwytu. Jedyne, co mi przeszkadzało podczas lektury, to w moim odczuciu bardzo nijaka, nie do końca trafiona kolorystyka. Cóż, nie zawsze można mieć Dave'a Stewarta na pokładzie.

Dodatki stanowią aż 40 stron, czyli całkiem niemało. Składają się na nie niemal po równo szkicownik z pracami Michaela Walsha (i ukazaniem procesu tworzenia różnych wariantów przez gościnnych artystów) oraz alternatywne okładki. Masa wariantów stworzonych na potrzeby omawianej mini serii nikogo nie powinna dziwić, wszak to normalna praktyka wydawnictw komiksowych za oceanem i gratka dla tych, którzy zdecydowali się zbierać historię w formie zeszytowej. Wśród tychże okazjonalnych ilustracji znajdziemy prace takich fachowców, jak Andrea Sorrentino, Yanick Paquette, czy Evan 'Doc' Shaner.

HAMMER OF JUSTICE! to historia, której nikt się nie spodziewał, i której tak naprawdę nikt się specjalnie nie domagał. Komiks ten powstał - no i fajnie, bo przecież takich wspólnych projektów DC i Dark Horse nigdy według mnie za wiele. Gdyby komiks ten nie powstał - trudno, nikt by na pewno z tego powodu nie płakał. Opowieść nie jest tak wciągająca i mocno zagłębiająca się w psychikę poszczególnych postaci, jak CZARNY MŁOT oraz CZARNY MŁOT: ERA ZAGŁADY. Nie porusza też absolutnie wydarzeń z tego uniwersum do przodu, jeśli ktoś przypadkowo takowych rzeczy oczekiwał. Jeff Lemire przyznał w jednym z wywiadów, że crossover ten powstał głównie po to, aby zareklamować CZARNEGO MŁOTA i przyciągnąć nową rzeszę czytelników, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z tą serią. A do tego miała to być taka ciekawostka, frajda zarówno dla twórców, jak i docelowych odbiorców. I w takiej formie sprawdza się całkiem dobrze. Przyzwoity, dosyć przewidywalny crossik, który stanowi zamkniętą całość i jest przystępny dla okazjonalnego czytelnika. Jeśli tylko ukaże się w Polsce, to zachęcam do zaopatrzenia się w egzemplarz tego komiksu, zwłaszcza miłośników obu tych komiksowych światów.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BLACK HAMMER/JUSTICE LEAGUE: HAMMER OF JUSTICE! #1 - 5.

Powyższy komiks, w twardej oprawie, jest dostępny w sklepie ATOMComics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz