Też tak macie,
że przywiązujecie się do danej serii, nawet jeśli jest ona średnia? Ja tak mam właśnie
z FLASHEM od Joshuy Williamsona. Seria, która jest przez większość czasu
średnia, a dotarłem już do dziewiątego tomu. Nie spodziewałem się, że tak długo
przy niej wytrzymam. Po przeczytaniu dziewiątego albumu zatytułowanego RACHUNEK
MOCY, mogę stwierdzić jedno - nie porzucam tej serii. Aby dowiedzieć się
dlaczego, zapraszam do przeczytania poniższej recenzji.
Historia rozpoczyna
się, gdy Flash przebywa w Domu Herosów. Jeśli ktoś nie wie co to za
miejsce, to już wyjaśniam - Dom Herosów jest miejscem spotkań różnych wersji
postaci, w tym przypadku różnych inkarnacji Szkarłatnego Speedstera. Celem
wizyty Barry'ego jest uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy ktoś z nich zetknął
się z Mocą Bezruchu, Mocą Siły i Mocą Mędrca. Z siłami, z którymi nasz
protagonista nie miał styczności do czasu WOJNY FLASHÓW. Niestety nikt z innych
wersji Flasha nie spotkał się z tymi nowymi umiejętnościami. Tak zaczyna się
śledztwo Barry'ego Allena w sprawie nowych sił w jego świecie. Fabuła tego tomu
jest bardzo prosta i przejrzysta. Każdy się w niej z łatwością połapie. Nawet
bym powiedział, że to mógłby być dobry start dla nowych czytelników, którzy
chcą być w miarę na bieżąco z polskimi wydaniami FLASHA. Akcja nie pędzi na
złamanie karku jak w poprzednim tomie, gdzie nie czułem ani tchu wytchnienia.
Dobrze jest mieć taką chwilę odpoczynku, przerwy po dwóch wcześniejszych, epickich
historiach. Tym bardziej, że rozwija postać wprowadzoną w WOJNIE FLASHÓW - Pułkownika
Chłoda. Bohater już w woluminie ósmym był lekko zarysowany, ale tutaj bardzo
dobrze się rozwija. Szczególnie jego relacja z Flashem. Na początku są nieufni
do siebie ze względu na jego pseudonim i uprzedzenia związane z podobieństwem
do Kapitana Chłoda. Po późniejszych perypetiach jednak zaczynają kooperować.
Widać tutaj dużą miłość do tych postaci ze strony scenarzysty i muszę przyznać,
że nawet polubiłem ten duet. Chciałbym też podkreślić, że relacja Iris i Barry'ego
rozwija się w bardzo dobrym kierunku i po wydarzeniach z poprzednich przygód
trzeba było to dalej odrzucić. Niestety nadal jedna postać jest pisana w
irytujący dla mnie sposób, a chodzi konkretnie o naczelnika Iron Heights
nazwiskiem Wolf. Jest tak grany na jedną nutą i strasznie irytujący. Przydałaby
się opowieść z nim i Flashem, żeby go pokazać z innej strony.
Według mnie
zamknięcie dużej części wątków spowodowało polepszenie jakości. Fabuła zeszła
na razie na dalszy plan, a na tym pierwszym mamy rozwój postaci. Co bardzo
dobrze dla mnie wróży. Zawsze w tej serii irytowała mnie zbyt duża wtórność,
powtarzalność i mało postaci, które można by polubić. Barry był przez
większości czasu nudny i mówił praktycznie w kółko o tym samym. Możliwe, że to moje
nastawienie, ale teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że warto kupić ten
tom dla opowiedzianej w nim historii.
Co do rysunków,
to mamy tutaj dwóch artystów. Christiana Duce’a, którego prace zajmują połowę
tego albumu, a także Scotta Kolinsa. Muszę znów powiedzieć, że bardziej spodobały
się kadry wykonane przez Kolinsa. Są może teoretycznie brzydsze, jednak mają w
sobie lekkość, która pasuje do ukazania przygód naszego Szkarłatnego
Speedstera, przez co tak mocno mi się spodobał. Christian Duce jest dla mnie
słabym artystą, jeśli chodzi o rysowanie przygód Bary’ego i jego świata. Jego
kreska jest bardziej realistyczna, co nie pasuje do świata przedstawionego.
Jego styl odnalazłby się bardziej w BATMANIE, czy też innym komiksie bardziej
street-levelowym.
W moim
podsumowaniu chciałbym powiedzieć, że jeśli chcecie spróbować jednego, dobrego
jakościowo komiksu z FLASHEM na polskim rynku, to niech to będzie ten komiks.
Jeden z najlepszych komiksów ze Szkarłatnym Speedsterem, jaki możecie w tym
czasie znaleźć.
Opisywane
wydanie zawiera materiał z komiksów THE FLASH #52 - 57.
Maciej Matusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz