wtorek, 11 sierpnia 2020

FLASH TOM 9: RACHUNEK MOCY


Też tak macie, że przywiązujecie się do danej serii, nawet jeśli jest ona średnia? Ja tak mam właśnie z FLASHEM od Joshuy Williamsona. Seria, która jest przez większość czasu średnia, a dotarłem już do dziewiątego tomu. Nie spodziewałem się, że tak długo przy niej wytrzymam. Po przeczytaniu dziewiątego albumu zatytułowanego RACHUNEK MOCY, mogę stwierdzić jedno - nie porzucam tej serii. Aby dowiedzieć się dlaczego, zapraszam do przeczytania poniższej recenzji.

Historia rozpoczyna się, gdy Flash  przebywa w Domu Herosów. Jeśli ktoś nie wie co to za miejsce, to już wyjaśniam - Dom Herosów jest miejscem spotkań różnych wersji postaci, w tym przypadku różnych inkarnacji Szkarłatnego Speedstera. Celem wizyty Barry'ego jest uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy ktoś z nich zetknął się z Mocą Bezruchu, Mocą Siły i Mocą Mędrca. Z siłami, z którymi nasz protagonista nie miał styczności do czasu WOJNY FLASHÓW. Niestety nikt z innych wersji Flasha nie spotkał się z tymi nowymi umiejętnościami. Tak zaczyna się śledztwo Barry'ego Allena w sprawie nowych sił w jego świecie. Fabuła tego tomu jest bardzo prosta i przejrzysta. Każdy się w niej z łatwością połapie. Nawet bym powiedział, że to mógłby być dobry start dla nowych czytelników, którzy chcą być w miarę na bieżąco z polskimi wydaniami FLASHA. Akcja nie pędzi na złamanie karku jak w poprzednim tomie, gdzie nie czułem ani tchu wytchnienia. Dobrze jest mieć taką chwilę odpoczynku, przerwy po dwóch wcześniejszych, epickich historiach. Tym bardziej, że rozwija postać wprowadzoną w WOJNIE FLASHÓW - Pułkownika Chłoda. Bohater już w woluminie ósmym był lekko zarysowany, ale tutaj bardzo dobrze się rozwija. Szczególnie jego relacja z Flashem. Na początku są nieufni do siebie ze względu na jego pseudonim i uprzedzenia związane z podobieństwem do Kapitana Chłoda. Po późniejszych perypetiach jednak zaczynają kooperować. Widać tutaj dużą miłość do tych postaci ze strony scenarzysty i muszę przyznać, że nawet polubiłem ten duet. Chciałbym też podkreślić, że relacja Iris i Barry'ego rozwija się w bardzo dobrym kierunku i po wydarzeniach z poprzednich przygód trzeba było to dalej odrzucić. Niestety nadal jedna postać jest pisana w irytujący dla mnie sposób, a chodzi konkretnie o naczelnika Iron Heights nazwiskiem Wolf. Jest tak grany na jedną nutą i strasznie irytujący. Przydałaby się opowieść z nim i Flashem, żeby go pokazać z innej strony.

Według mnie zamknięcie dużej części wątków spowodowało polepszenie jakości. Fabuła zeszła na razie na dalszy plan, a na tym pierwszym mamy rozwój postaci. Co bardzo dobrze dla mnie wróży. Zawsze w tej serii irytowała mnie zbyt duża wtórność, powtarzalność i mało postaci, które można by polubić. Barry był przez większości czasu nudny i mówił praktycznie w kółko o tym samym. Możliwe, że to moje nastawienie, ale teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że warto kupić ten tom dla opowiedzianej w nim historii.

Co do rysunków, to mamy tutaj dwóch artystów. Christiana Duce’a, którego prace zajmują połowę tego albumu, a także Scotta Kolinsa. Muszę znów powiedzieć, że bardziej spodobały się kadry wykonane przez Kolinsa. Są może teoretycznie brzydsze, jednak mają w sobie lekkość, która pasuje do ukazania przygód naszego Szkarłatnego  Speedstera, przez co tak mocno mi się spodobał. Christian Duce jest dla mnie słabym artystą, jeśli chodzi o rysowanie przygód Bary’ego i jego świata. Jego kreska jest bardziej realistyczna, co nie pasuje do świata przedstawionego. Jego styl odnalazłby się bardziej w BATMANIE, czy też innym komiksie bardziej street-levelowym.

W moim podsumowaniu chciałbym powiedzieć, że jeśli chcecie spróbować jednego, dobrego jakościowo komiksu z FLASHEM na polskim rynku, to niech to będzie ten komiks. Jeden z najlepszych komiksów ze Szkarłatnym Speedsterem, jaki możecie w tym czasie znaleźć.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE FLASH #52 - 57.

Omawiany komiks znajdziecie na ATOM Comics oraz oczywiście na Egmont.pl

Maciej Matusz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz