Ostatnimi czasy DC uraczyło swoich czytelników sporą liczbą specjalnych zeszytów o pogrubionej objętości, które stanowią element celebracji 80-tych urodzin wybranych postaci. O ile przykładowo antologie z Robinem, czy Catwoman w rolach głównych nie budziły we mnie większych emocji, o tyle na jedną tego rodzaju pozycję czekałem ze sporym podekscytowaniem. Chodzi o zbiór historii poświęconych Zielonej Latarni/Zielonym Latarniom, który ujrzał światło dzienne pod koniec czerwca tego roku. Wiadomo powszechnie, że raczej nie należy nastawiać się na to, że od pierwszej do ostatniej strony poziom takiej antologii wywoła niekończące się ochy i achy zachwytu. Widząc jednak w jednym miejscu nazwiska Johns, Tomasi, Marz, Venditti, czy O'Neil, odpowiedzialne za kreację nowych opowiastek ze świata GL, nie sposób nie nastawić się, iż wyjątkowo tym razem otrzymamy coś więcej, niż poprawnego, do czego jeszcze się później wróci.
Trochę podobnie, jak to było w one-shocie poświęconym niedawno Cudownemu Chłopcu, tak i tutaj twórcy nie skupili się na jednej konkretnej (w sensie Hal Jordan), tylko na różnych postaciach, które używają pseudonimu Green Lantern. Ziemia jest przecież bardzo wyjątkowym miejscem we wszechświecie, stąd liczba wywodzących się stąd Zielonych Latarników jest wyjątkowo duża i praktycznie cały czas się powiększa. Czy to się komuś podoba, czy też nie. Tym sposobem w omawianym komiksie swoje pięć minut dostają oprócz Jordana również Alan Scott, Kyle Rayner, Guy Gardner z Kilowogiem, John Stewart, Jessica Cruz oraz Simon Baz. Hal ze względu na jego popularność dostaje trochę więcej miejsca od pozostałych, ale to akurat nie powinno nikogo dziwić, czegoś takiego można było oczekiwać. Wśród dziesięciu opowieści zabrakło osobnych historyjek z udziałem dwójki niedawno wprowadzonych do DCU ziemskich GL, które mają jeszcze za krótki staż, aby dostąpić takiego zaszczytu. Zresztą, wspomniano oboje w innej formie, o czym wspominam w dalszej części recenzji.
Kilka słów na temat jakości każdego z umieszczonych w tej antologii rozdziałów. Rozpoczyna się mocnym uderzeniem. James Tynion IV stworzył spokojną, ale przy tym poruszającą i dobrze oddającą hołd Alanowi Scottowi opowieść, osadzoną pod kątem akcji kilka dekad temu. Przemycił do niej wątek seksualności Scotta, który pojawił się pierwotnie na kartach serii EARTH 2 z New 52, a teraz wszedł do kanonu. Geoff Johns z kolei napisał niezwykle emocjonalny kawałek, tworząc podniosły, przejmujący klimat. Niestety ostatnia strona okazała się sporym rozczarowaniem, a wszystko przez nieoczekiwane, nienaturalne i jakoś nie pasujące do całości przejście w humorystyczny ton. Chciał dobrze, ale po finale pozostał jednak niesmak. Cullen Bunn, krótko acz treściwie pokazał kwintesencję postaci Sinestro, a także dodał ciekawy twist odnośnie tego, jakie są priorytety dla zielonego pierścienia mocy. Zmarły niedawno Denny O'Neil zdążył jeszcze napisać i zabrać nas na nostalgiczną wycieczkę, powracając na moment do duetu Hal Jordan/Oliver Queen. Opowieść o tym, jak jedna książka, dwa miesiące i dwa dni, mogą zmienić sposób postrzegania przez nas świata, znaleźć najlepszy sposób na jego uleczenie. Również Ron Marz powoduje napływ dobrych wspomnień, w tym wypadku związanych z solowymi przygodami Kyle Raynera, tuż po symbolicznym upadku Hala Jordana. Nie jest to może jakościowo nic nadzwyczajnego, ale zawsze miło widzieć ponownie razem duet zgranych twórców, którzy swego czasu decydowali o kształcie okrojonego, kosmicznego zakątka DCU. Peter Tomasi udowodnił, ze nadal bardzo komfortowo czuje się pisząc perypetie Guya Gardnera, w historii gdzie nie mogło zabraknąć akcji oraz humoru. Niestety, podobnie jak w przypadku Johnsa, finał skupiony na Kilowogu okazał się trochę zbyt przesłodzony, niepasujący do reszty. W siódmej opowieści, żona Dwayne'a McDuffie - Charlotte oraz Chriscross ukazują team-up Johna Stewarta i Hawkgirl, którzy walczą z Dr. Polarisem. Jest to jeden ze słabszych kawałków, jakby stworzony bez konkretnego pomysłu, kompletnie nie pokazujący, dlaczego Stewart jest ważnym GL, nie podkreślający jego najsilniejszych punktów. Cóż, tutaj się mocno rozczarowałem. Dla równowagi, następna opowieść, skupiona na wspominkach czterech wielkich przyjaciół, jest palce lizać. Robert Venditti pokazał się z najmocniejszej strony, nawiązując do tego, jak pisał poszczególne postacie w HAL JORDAN & GLC w ramach Rebirth.
Dwa ostatnie rozdziały skupiają się na przezwyciężaniu lęków przez Jessicę Cruz, a także tematyce terroryzmu oraz rasizmu związanych z realiami, w których żyje Simon Baz. Obie historie nie zrobiły na mnie większego wrażenia, przywołując w pamięci jedynie nieszczęsną serię GREEN LANTERNS z udziałem tejże pary bohaterów. Rozumiem jednak, że są one ukłonem w stronę sympatyków Jessici i Simona, którzy prawdopodobnie wyżej ocenią występ swoich ulubieńców. Uważam, że byłoby rozsądniej, aby stworzyć z nimi jedną opowieść zamiast dwóch oddzielnych, a wolne miejsce wykorzystać na kolejną porcję przygód kogoś z wielkiej czwórki, czy też chociażby Strażników Wszechświata. W subiektywnym zestawieniu wyszło mi 7 wartościowych historii do 3 zbędnych. Najlepiej ze swojej pracy wywiązał się duet Venditti/Sandoval.
Odnośnie ilustracji, to jestem jak najbardziej usatysfakcjonowany. Rysunki stoją na dobrym, albo nawet bardzo dobrym poziomie, w dużej mierze dla tego, że dla wielu zaproszonych twórców wizualizacja świata Zielonych Latarni to nie pierwszyzna. Najładniejsze w moim odczuciu (i pewnie nie jestem w tej kwestii osamotniony) są prace Gary'ego Franka oraz Ivana Reisa. Mam też słabość od pewnego czasu do kreski Mirki Andolfo, a Mike Grell to jak zawsze przyjemna dla oka klasyka. Najsłabszy punkt stanowią dla mnie plansze wykonane przez Ramona Vilalobosa, który nie rysuje źle, tylko że jego styl jakoś średnio pasuje mi do okołolatarniowych klimatów.
Kiedy tylko ujawniono wszystkie tzw. decade covers, czyli okładki nawiązujące do poszczególnych komiksowych okresów, od razu wiedziałem, że moją kolekcję ubogaci ta autorstwa Ivana Reisa, nawiązująca do ery Geoffa Johnsa. Z jednej strony decydowała nostalgia za tym pięknym okresem, z drugiej fakt, że Brazylijczyk okazał się osobą idealnie pasującą do obrazowania kosmicznych perypetii z GLC w roli głównej, tworząc podczas swojego runu wiele niezapomnianych scen. Widoczna powyżej, namalowana na potrzeby tej antologii grafika (Oclair Albert - tusz, Alex Sinclair - kolor) tylko potwierdza te ostatnie słowa.
Poszczególne historie, standardowo dla tego typu jubileuszowych zeszytów od DC, przedzielone są całostronicowymi grafikami autorstwa gościnnych twórców. Każdy z tych mini plakatów utrzymany jest w kompletnie innym stylu, stąd zrozumiałe, że każdemu spodoba się zapewne coś innego. W moim przypadku najfajniejszymi, najładniejszymi pracami są te, na których przedstawione są dwie najnowsze i najświeższe ziemskie Zielone Latarnie - Jo Mullein (FAR SECTOR) oraz Tai Pham (GREEN LANTERN LEGACY). Na samym końcu one-shota znajdziemy natomiast osiem stron z cyklu "Green Lantern Corps: Secret Files", czyli krótkie kartoteki wybranych, w większości tych najpopularniejszych Zielonych Latarni. Wartościowy bonus, zwłaszcza dla mniej obeznanych w tym uniwersum czytelników.
GL: 80TH ANNIVERSARY 100-PAGE SUPER SPECTACULAR to stojąca na bardzo solidnym i satysfakcjonującym poziomie antologia, gdzie ilość pozytywów/plusów zdecydowanie przeważa nad minusami. Dzięki temu dostaliśmy jeden z najlepszych (a może nawet najlepszy) jak do tej pory zbiór, celebrujący okrągłe urodziny jakiejś postaci ze świata DC. Zagorzali fani uniwersum Zielonych Latarni zapewne już mają ten komiks w swojej kolekcji, zaś pozostałym niezdecydowanym polecam jego zakup. Ja z faktu posiadania własnego egzemplarza jestem zadowolony i uważam, że to były dobrze zainwestowane pieniądze.
Omawiany komiks, w różnych wariantach okładkowych do wyboru, znajdziecie na ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz