poniedziałek, 24 sierpnia 2020

HARLEY QUINN TOM 5: GŁOSUJ NA HARLEY

Seria o Harley Quinn jest w naszych skromnych, DCManiakowych szeregach swoistym symbolem. Po zapoznaniu się z częścią serii z czasów Nowego DC Comics, za tą Odrodzeniową wersję nikt nie chciał się złapać. Tytuł tak przeskakiwał z rąk do rąk, aż w końcu kończyn brakło i niniejszy, na szczęście już ostatni tom tej serii, z braku laku trafił do mnie. Kiedyś obiecałem sobie, że będę czytał absolutnie wszystkie komiksy DC, które ukażą się w Polsce. Co prawda WKKDC szybko mnie zweryfikowało, ale jeśli nie liczyć kolekcji od Eaglemoss, to żwawo trwałem w swym postanowieniu przez dłuższy czas. Pękłem dopiero przy tej serii, bo udało mi się znieść dwa tomy. Trzeciego na DCManiaku nigdy nie zrecenzowaliśmy, a przy czwartym Dawid podjął rękawice… i momentalnie je rzucił. Uznałem więc, że skoro mamy tu do czynienia z ostatnim tomem serii, zaś na horyzoncie nie widać, by Egmont miał zamiar ją restartować pod szyldem Uniwersum DC, stwierdziłem, że ten ostatni raz się poświęcę.

I tak oto ponownie przenosimy się do Nowego Jorku, gdzie nieuchronnie zbliżają się wybory na burmistrza. Sęk w tym, że DePerto nie ma żadnego, poważnego kontrkandydata i jeśli wygra, życie Harley i jej przyjaciółek nadal będzie obfitowało w trudności. Panna Quinn zatem postanawia wykonać jedyny, logiczny ruch i zgłasza swoją kandydaturę na burmistrza. Rozpoczyna się najdziwniejsza kampania wyborcza w dziejach miasta, ponieważ DePerto nie ma zamiaru łatwo oddać swojego fotela i zatrudnia Stracha na Wróble, by ten mocno namieszał podczas zbliżającej się debaty.

Siadając do lektury tego komiksu nie spodziewałem się absolutnie niczego zaskakującego, czy nawet czegokolwiek, co uznałbym za dobre. I nijak się nie pomyliłem. Wszak skoro za scenariusz nadal odpowiedzialny jest duet Amanda Conner/Jimmy Palmiotti, to trudno było oczekiwać, by poziom serii jakkolwiek wzrósł na przestrzeni tych tomów, których miałem szczęście nie czytać. No więc nic takiego nie miało miejsca i Harley oraz jej koleżanki nadal są równie ciekawe, co pływanie synchroniczne. Sama tytułowa bohaterka niezmiennie jest ”niezależna” i ”wyzwolona”, co w istocie sprowadza się do chętnego zrzucania z siebie ubrań przy byle okazji, sypianie z kim popadnie oraz obijanie mordy komu się nawinie. Scenarzyści z uporem maniaka sugerują tutaj mocniejsze uczucia między panną Quinn i Poison Ivy, ale trudno w to jakkolwiek uwierzyć, skoro od czasów serii z Nowego DC Comics po tom niniejszy, Harley ”zaliczyła” co najmniej kilka romansów, a gdy te lub też czysto koleżeńskie relacje dobiegają końca – jej reakcje są często kuriozalne. Chociażby w tym tomie mamy do czynienia ze zgonem jednej z drugoplanowych postaci i jak reaguje panna Quinn? Przez jakieś 20 stron płacze i zarazem jest wściekła, zaś po pogrzebie… z szerokim uśmiechem na twarzy, rusza z Ivy na rejs jachtem, by solidnie poimprezować.

Jako, że jest to też pożegnanie duetu scenarzystów z serią, mamy tu oczywiście do czynienia z rozwiązaniem wszystkich, ważniejszych wątków, ale nie tylko – dostajemy tu także scenę, gdzie Harley wpada do domu Palmiottiego i Conner (wszak są oni małżeństwem w realnym świecie) i krytykuje za to, jak prowadzili ją przez te wszystkie lata. Scena skądinąd jest słuszna, ale nawet ona nie sprawdza się w tym tomie, bo jest zwyczajnie nieśmieszna. HARLEY QUINN to seria, która od kiedy tylko pamiętam bazowała na najbardziej kloacznym typie humoru i jeśli w komiksie chcielibyście znaleźć chociaż jedną stronę bez seksualnych odniesień, to realną szansę macie chyba tylko na stronie tytułowej. Chociaż nie jestem pewien.

Oczywiście o samej, głównej historii z tego tomu również mogę się wypowiedzieć w samych ”superlatywach” – jest naiwna, płytka, ma masę kiepskich zwrotów akcji (polecam zwłaszcza scenę z postrzałem Harley w szyję), jest przewidywalna do bólu, postacie są idiotycznie prowadzone, okładka komiksu oczywiście kłamie, zaś za rysunki odpowiedzialna jest tak duża armia nijakich artystów, że nawet trudno zanotować, kiedy się ze sobą zmieniają.

Jeśli jest jedna rzecz, za którą mogę HARLEY QUINN pochwalić, to tłumaczenie. A w zasadzie jego fragmenty, bo pani Paulina Braiter fajnie poradziła sobie na przestrzeni całego cyklu z tymi okrzykami ”ojacie <tu wstaw coś pasującego do sytuacji>”. Może nie bawiło mnie to jakoś szczególnie, ale doceniam pomysłowość i wykonanie.

I to by było na tyle. Cena okładkowa komiksu to 39,99zł, po rabatach złapiecie ten tytuł za mniej niż trzy dychy, ale to wciąż o trzy dychy za dużo. Odradzam <kurtyna>

Krzysztof Tymczyński

Omawiane wydanie zbiorcze zawiera zeszyty HARLEY QUINN vol. 2 #28-34

HARLEY QUINN TOM 5: GŁOSUJ NA HARLEY do kupienia w sklepach Egmontu oraz ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz