Gdy Jonathan Kent wraca na Ziemię
po ledwie kilkutygodniowej nieobecności starszy o całe lata i opowiada rodzicom
o tym co się z nim działo, okazuje się że spędził ze swym dziadkiem ledwie
drobny wycinek tego czasu. Gdy potem Superman i jego syn wspólnie wyruszają na
poszukiwania Jor-Ela okazuje się, że jest on w samym środku spisku
rozciągającego się na całą galaktykę i sięgającego wiele lat wstecz.
Pierwsza część tego tomu,
skupiająca się na przeżyciach Superboya w czasie jego nieobecności jest jego
najsłabszą częścią i ma bardzo niewielki wpływ na właściwą fabułę tej historii.
Bendis jest w niej też straszliwie niekonsekwentny. Choć co chwilę powtarzane
są słowa o tym jaki olbrzymi jest wszechświat, to jednak to co pokazane jest w
komiksie całkowicie temu przeczy. Jonathan z Jor-Elem co chwila wpadają na
starych znajomych, niczym w zatłoczonym centrum handlowym w sobotę przed
niedzielą niehandlową. Co więcej gdy wychodzi na jaw, że w wyniku zawirowań
temporalnych chłopiec całe lata spędził w okrutnej niewoli Ultramana, który był
jedyną wówczas jedyną żywą istotą jaką widywał, czytelnik może zacząć się
zastanawiać jak mogło to wpłynąć na młodego superbohatera. Okazuje się że w
ogóle to na niego nie wpłynęło i zachowuje się on jakby dla niego również
trwało to góra kilka tygodni i było co najwyżej drobną niewygodą.
Na szczęście druga połowa, gdy
Człowiek ze Stali wraz z synem ruszają na poszukiwania Jor-Ela, by wyjaśnić
powody jego dziwnego zachowania oraz spowijające go tajemnice, jest już
zdecydowanie lepsza. W zasadzie jedyną istotniejszą wadą jaką mógłbym wskazać
to fakt, że scenarzysta sprawia wrażenie jakby strasznie mu się spieszyło.
Wielka bitwa w której uczestniczą bohaterowie kończy się błyskawicznie. Późniejsze
rozwiązanie całej intrygi, wprawdzie jeśli o sam koncept to bardzo mi się
spodobało, ale łatwość z jaką przystali na nie wszyscy zainteresowani była
mocno naciągana. Już nie wspominając o tym, że ciągnący się od dłuższego czasu
wątek Jor-Ela znalazł swe zakończenie poza kadrem, które potem zostało jedynie
pokrótce streszczone. Gdyby skrócić niespecjalnie udaną pierwsza połowę tej
historii i dać jej reszcie nieco więcej miejsca z pewnością wyszłoby to całości
na dobre.
Za stronę graficzną odpowiada w
większości Ivan Reis wspierany przy części z zawartych tu numerów przez
Brandona Petersona. Obaj wywiązują się ze swego zadania znakomicie, z
delikatnym wskazaniem na Reisa. Sprawdzają się zarówno przy przedstawianiu
akcji, grupowych spashpage’ach jak i bardziej kameralnych scenach. Reis jest
także autorem okładek, które rozdzielają w tym tomie poszczególne zeszyty.
Dodatkowo mamy tu też minigalerię 3 alternatywnych okładek autorstwa Adam
Hughesa, które również są bardzo udane.
Choć to wydanie zbiorcze powtarza
sporą część wad poprzednika, to jednak wykazuje poprawę i z pewną rezerwą
byłbym je w stanie nawet polecić. Tak jak wspomniałem scenariusz nadal sprawia
wrażenie niedopracowanego i pełen jest niekonsekwencji, ale jako całość „Ród
El” jest całkiem przyjemnym czytadłem z kilkoma ciekawymi zwrotami akcji i
świetnymi ilustracjami.
Tomasz Kabza
Opisywane wydanie zbiera materiał z komiksów SUPERMAN #7-15
Oryginalne wydanie tego tomu zostało zrecenzowane na blogu przez Dawida. Jego opinię możecie przeczytać tutaj
Oryginalne wydanie tego tomu zostało zrecenzowane na blogu przez Dawida. Jego opinię możecie przeczytać tutaj
Komiks do nabycia w sklepach Egmontu i ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz