Gdy Batman zostaje wezwany przez komisarza Gordona na
miejsce zbrodni okazuje się, że ofiary podwójnego morderstwa są łudząco podobne
do Marthy i Thomasa Wayne’ów. Od razu jest dla niego jasne, że ktokolwiek za
tym stoi wie o nim wszystko i sprawa z pewnością nie będzie prosta. Sytuacja
jeszcze się pogarsza, gdy tajemnicza istota zaczyna atakować osoby bliskie
Bruce’owi i nie wszystkie udaje się mu uratować.
Nie lubię, gdy przejmujący pieczę nad seria nowy scenarzysta
by pokazać jak to jest „hardkorowy” zaczyna od zabicia kogoś z otoczenia
głównego bohatera. Uważam to za bardzo tani chwyt, a poza tym w większości
przypadków i tak uśmiercona postać wcześniej czy później wraca do życia. Tym
bardziej byłem dosyć nieprzyjemnie zaskoczony gdy Peter J. Tomasi, jeden z
najwyżej przeze mnie cenionych scenarzystów pracujących dla DC, w ten sposób
rozpoczął swoje rządy w DETECTIVE COMICS. Okazało się jednak, że powinienem
mieć do niego więcej zaufania, bowiem późniejsze wyjaśnienia przyczyny tych
wydarzeń i samo rozwiązanie całej intrygi na tyle dobrze uzasadniły decyzję
scenarzysty, że nie mogę tego uznać za wadę komiksu.
Sama historia ma natomiast, jak na dzisiejsze czasy, nieco
nietypową konstrukcję. Składa się z wielu „miniprzygód” podczas których Batman
odwiedza swych dawnych mentorów, obawiając się że mogą stać się kolejnym celem
i starając się ich ochronić lub poszukuje osobników którzy mogą być
odpowiedzialni za ostatnie wydarzenia lub przynajmniej posiadać jakąś wiedzę na
ich temat. Dziś o wiele popularniejsze jest przedstawianie jednej ciągłej
opowieści, którą poprawnie czyta się w zasadzie dopiero w wydaniu zbiorczym.
Natomiast sposób w jaki Tomasi napisał „Mitologię” kojarzy mi się bardziej ze
starszymi komiksami, gdzie nawet jeśli poszczególne numery były częścią
większej całości to zazwyczaj przedstawiały historię z własnym początkiem,
środkiem i zakończeniem.
Nawet fakt, że Batman nieco chaotycznie miota się między
kolejnymi mniej lub bardziej naciąganymi tropami ma bardzo łatwe uzasadnienie w
postaci tego, że nie będąc w stanie powstrzymać potężnego i niepodatnego na
jakiekolwiek obrażenia napastnika przed kolejnymi atakami jest tak bliski
paniki jak to w przypadku Mrocznego Rycerza możliwe.
Wprawdzie opowieść jako całość, jak można się domyślać po
jej początku, jest raczej poważna i dramatyczna to jednak nie jest pozbawiona
humoru. Trudno się na przykład nie uśmiechnąć gdy do pułapki, w której związany
Batman uwięziony jest pod woda wraz z wygłodniałymi rekinami dodatkowo zostaje
wpuszczona cała chmara piranii. Cała sytuacja zresztą zostaje przez bohatera
skwitowana w myślach pytaniem „Gdzie jest Aquaman, kiedy go potrzebuję?”.
Rysunkami zajął się tutaj Doug Mahnke i wypadł wyśmienicie. W
sumie dziwi mnie bardzo, że tak rzadko dotychczas udzielał się on przy
komiksach z Batmanem. Jedyne istotniejsze historie które ilustrował to
„Człowiek, który się Śmieje” Brubakera i część runu Judda Winnicka w BATMANIE z
połowy lat dwutysięcznych. Uważam go za bardzo utalentowanego rysownika, ale
jego kreska dużo lepiej pasuje do mroczniejszych klimatów Batmana niż np. Green
Lanterna czy Supermana, przy których to tytułach pracował znacznie częściej. Okładki
jego autorstwa wyglądają chyba nawet jeszcze lepiej niż same ilustracje, a
dodatkowo mamy jeszcze galerię alternatywnych okładek innych autorów, które w
niczym im nie ustępują.
Mimo że po pierwszym zawartym w albumie zeszycie miałem
poważne wątpliwości co do tego, czy Tomasi sprosta wysokim oczekiwaniom jakie
wobec niego miałem, to jednak ostatecznie jego debiut w tej serii oceniam jako
bardzo udany i z niecierpliwością wyglądam następnych tomów. Do tego dochodzą
równie dobre rysunki Douga Mahnke i w efekcie DETECTIVE COMICS pozostaje cały
czas jednym z najlepszych wychodzących u nas tytułów z DC.
Tomasz Kabza
Opisywane wydanie zbiera materiał z komiksów DETECTIVE COMICS #994-999.
Komiks do nabycia w sklepach Egmontu i ATOM Comics.
Oryginale wydanie tego tomu było już recenzowane na blogu przez Dawida. Jego tekst możecie znaleźć tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz