czwartek, 17 grudnia 2020

HELLBLAZER - GARTH ENNIS TOM 3

Oto więc doszliśmy do końca runu Gartha Ennisa w HELLBLAZERZE. Dwa poprzednie tomy (recenzje dostępne tutaj i tutaj) oceniłem pozytywnie, więc i tym razem powinno być podobnie, jako że i rysownik jest w większości ten sam. Czy tak się stanie? Zapraszam dalej.

Trzeci tom składa się z trzech dłuższych (cztero- do sześcioodcinkowych) opowieści i pięciu one-shotów. Pierwsza historia opowiada o podróży Johna do USA, gdzie dostaje się pod urok (w sensie zaklęcie, nie osobisty) Papy Midnite'a (wyglądającego na swoich pierwszych kilku kadrach jak czarny Luthor), przez co trafia do zaświatów, w których jego przewodnikiem zostaje... John F. Kennedy - z dziurą po kuli w głowie i w ogóle. Historia ta byłaby typową opowieścią drogi, gdyby nie kilka smaczków, wśród których prym wiedzie styl wypowiedzi JFK, pełen patosu i wyrażeń w rodzaju "obecna administracja z dumą uznaje blablabla" - można się więc uśmiechnąć. Niestety, to jedyne zeszyty rozgrywające się w Stanach, a szkoda, bo liczyłem na więcej, zwłaszcza, że okładka zbioru nawiązuje do tego właśnie kraju. Dwa następne odcinki (w zasadzie one-shoty) są bardziej nostalgiczne, w nich to bowiem John wspomina (a nawet spotyka i wspominają razem) swojego zmarłego przyjaciela Brendana - to bardzo miła, optymistyczna nawet odskocznia przypominająca nieco historię z Duchem Zabawy z poprzedniego tomu. Także kolejny zeszyt dotyczy "bracha" (to tłumaczenie angielskiego "pal" strasznie kłuje mnie w oczy) Johna, tym razem Chasa, z którym Constantine rozstał się w warunkach - nazwijmy to delikatnie - nieprzyjacielskich. W tym jednak zeszycie kumple się godzą, więc wszystko wydaje się iść ku lepszemu.

Póki co tom ten wydaje się więc dość przyjemny i optymistyczny, ale dość tego - następna w kolejce jest historia, w której Pierwszy z Upadłych ma wreszcie zemścić się na angielskim magu za wszystkie upokorzenia, których doznał z jego ręki (i palca, hehehe), w czym pomoc oferuje mu... Astra, czyli dziewczynka będąca jednym z największych wyrzutów sumienia "hellblazera"; jako wątek podoczny dostajemy także londyńskie zamieszki na tle rasowym. Niestety, ta część okazuje się ostatecznie dużym rozczarowaniem - mimo że kilka scen jest naprawdę mocnych, a Szatan po drodze pozbawia Johna co najmniej paru przyjaciół, ostateczna konfrontacja pozostawia spory niedosyt i w zasadzie rozwiązuje się sama. Wielka szkoda, bo bardzo liczyłem na jakieś kreatywne wyjście z sytuacji, a tu klops. W historii tej powraca także Kit, czyli poprzednia wielka miłość Constantine'a, jej także w całości poświęcony jest następny, tym razem około 60-stronicowy (!) one-shot. W sumie jest to bardziej ciekawostka niż pełnoprawna opowieść, a na dodatek bardzo potępiam jedno z przedstawionych tam zachować kobiety, nad którym ku mojemu zdziwieniu całe jej otoczenie przechodzi do porządku dziennego.

Powyższe odcinki z całą pewnością nie są kompletnie złe, ale kilka razy czułem przy nich mniejszy lub większy zawód. Wszystko jednak wynagradza trzecia "główna" (czytaj: dłuższa) historia, która jest chyba moją ulubioną ze wszystkich napisanych przez Ennisa. Jest tu wszystko, za co czytelnicy pokochali Johna Constantine'a: demony, przemoc, seks, obrzydliwość, czarny humor, dziesiątki wypalonych papierosów i błędy, które wracają po jakimś czasie, by kopnąć go w dupę - zaprawdę, dla tych pięciu zeszytów warto kupić ten komiks. To, o czym należy tu także wspomnieć to ciekawie prowadzona narracja (John łamie tu czwartą ścianę, zwracając się bezpośrednio do czytelnika) oraz odmienne od większości tomu rysunki - znanego już z poprzednich zbiorów Steve'a Dillona zastąpił John Higgins i chociaż ten pierwszy nie jest zły (wręcz przeciwnie), to po tylu planszach odmiana jest jak najbardziej wskazana. W tomie znajdziemy także zeszyty rysowane przez innych artystów (Willa Simpsona, Petera Snejbjerga i Glyna Dylona), ale to jednak dwóch wymienionych wcześniej panów odpowiada za większość ilustracji, które będziemy oglądać. Na samym końcu tomu mamy jeszcze kilka kolejnych stron wspominek Johna, ale to wyłącznie drobnostka.

Podsumowując, trzeci tom HELLBLAZERA Gartha Ennisa trzyma poziom dwóch poprzednich. Cały run tego scenarzysty nie jest oczywiście bezbłędny, ale zdecydowanie broni się wieloma ciekawymi rozwiązaniami i równą jakością wszystkich historii. Z całą pewnością mogę go polecić, także (a może przede wszystkim) fanom nowoczesnej, bardziej heroicznej wersji Constantine'a z głównego kontinuum DC - inne spojrzenie na bohatera jest (prawie) zawsze na propsie.

Andrzej Radziejewski

Opisywany zbiór zawiera materiały pierwotnie opublikowane w zeszytach HELLBLAZER #72-83 i #129-133, HELLBLAZER: HEARTLAND oraz WINTER'S EDGE #2. Ten i inne komiksy z linii BLACK LABEL możecie kupić w sklepie wydawcy lub na ATOM Comics.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz