Z dala od Gotham, a konkretnie w Villa Hermosa, (czyli w ramach przypomnienia gdzieś na przeciwległym brzegu USA), ulokowała się Selina Kyle od początku trwania runu Joelle Jones. Miało to być głównie miejsce odpoczynku i czas do przemyśleń dla tytułowej bohaterki, ale wyszło jak wyszło i nowe kłopoty bardzo szybko odnalazły naszą sympatyczną Kobietę Kota. W drugim tomie jej drogi ponownie krzyżują się z szaloną i przerażającą Rainą Creel, a w dodatku gościnną wizytę zalicza jeden z bossów podziemnego Gotham - Oswald Cobblepot. Inauguracyjne wydanie zbiorcze serii CATWOMAN pod wodzą nowej scenarzystki, zgodnie z oczekiwaniami zachwyciło wizualnie, ale niestety trochę rozczarowało odnośnie rozwiązań fabularnych. Nie zniechęciło mnie to jednak do sięgnięcia po kolejne przygody niedoszłej małżonki Mrocznego Rycerza, licząc na poprawę zastanego w COPYCATS stanu rzeczy.
Kotka uciekła z dala od Gotham, ale to nie znaczy, że Gotham nie może jej doścignąć. A konkretnie dzieje się tak z powodu znanego wszystkim Pingwina, który ma swoje konkretne plany odnośnie Seliny i pewnego cennego relikwiarza. Swoje łapska na nietypowym przedmiocie chce również położyć Raina Creel, co siłą rzeczy musi doprowadzić do skrzyżowania dróg z Catwoman i rozegraniem drugiej rundy pomiędzy dwiema kobietami. Do tego nowy romans jest na wyciągnięcie ręki.
Początkowo akcja toczy się dwutorowo. Na pierwszym planie obserwujemy akcje z udziałem kobiety Kota oraz Pingwina, zaś na drugim ruchy, przygotowania wykonywane przez Creel. Ta ostatnia nie waha się przed niczym, aby osiągnąć cel, przez co wydaje się tutaj jeszcze większym potworem, niż można by wnioskować z lektury pierwszego tomu. Kiedy Cobblepot znika ze sceny, uzbrojona w nowego bodyguarda kobieta ze zdekompletowaną facjatą wyłania się z cienia, a Catwoman spróbuje ją powstrzymać. Ciekawie jest jednak tylko, jak się czyta zapowiedzi, bo po przeczytaniu tego story arcu pozostaje spory niesmak i niedosyt. Akcja wydaje się zbyt rozwleczona, toczy się w wolnym tempie, niewiele posuwając kwestie losów Seliny w Villa Hermosa do przodu. Scenarzystka postanowiła skupić się przede wszystkim na zaprezentowaniu swojej bohaterki uwikłanej w różne pościgi, bójki, czy strzelaniny, zaś spychając gdzieś na dalszy plan i dając zdecydowanie za mało miejsca głębszym motywacjom, relacjom pomiędzy Kyle i innymi postaciami z jej otoczenia. Kto, jak i dlaczego bierze udział w tej intrydze? Po co Pingwinowi ten konkretny przedmiot? Co dalej z Maggie? Dokąd w ogóle zmierza ten, toczący się wolno niczym kładący nowy asfalt walec, wątek Rainy Creel? To tylko niektóre pytania, na które aż chce się otrzymać odpowiedzi, bo za nami już kilkanaście zeszytów, a tak naprawdę czuję się, jakby nic konkretnego i ważnego jeszcze się nie wydarzyło, jakbym czytał jakiś przydługi wstęp, który nie jest wcale ciekawy, który nawet nie posiada zachęcającego cliffhangera.
W zbiorze pojawił się również annual, za którymi ogólnie nie przepadam, gdyż w przypadku DC są to przeważnie wątpliwej jakości zapychacze. Nie inaczej jest i tym razem. Historia dotycząca śledztwa w sprawie potrójnego morderstwa, szkolenia młodych złodziejek i z gościnnym udziałem Immortal Mana, to twór w teorii zapowiadający się dosyć ciekawie. W rzeczywistości jednak finalny produkt okazał się męczący, przewidywalnie zakończony i najzwyczajniej nudny, a zwiększona ilość stron jedynie pogorszyła sprawę. Być może historia nawet by wypaliła, gdyby wyrzucić upchniętego na siłę pana nieśmiertelnego, skrócenie o połowę i zaskoczenie czytelnika jakimś twistem na końcu. O dziwo nie przeszkadzało tutaj zaangażowanie kilku artystów dysponujących różnymi stylami, bo ta mieszanka nawet wypaliła.
Historia z zeszytu 9 to one-shot, który gościnnie napisał Ram V, stąd umieszczenie go na końcu jest według mnie całkiem rozsądnym rozwiązaniem. Od razu widać, że scenariusz napisał ktoś inny, bo fabuła została poprowadzona znacznie lepiej, wszystko ma swoje ręce i nogi, a finał daje radę. Selina próbując odzyskać skradzione jej rzeczy dobrze się do tego przygotowuje, obmyślając dopracowany pod każdym względem plan ataku. W porównaniu do wcześniejszych rozdziałów, tutaj było zdecydowanie najciekawiej.
O ile pierwszy tom błyszczał pod względem oprawy graficznej, o tyle tym razem nie ma już tyle powodów do zachwytu. Wszystko za sprawą tego, iż scenarzystka nie miała zbytnio czasu na samodzielne zilustrowanie zawartych tutaj zeszytów (oprócz głównych okładek rysuje tutaj dosłownie tylko trzy strony), ustępując miejsca innym twórcom. Najwięcej pola do popisu przypadło w udziale znanemu już fanom tej wersji Catwoman Fernando Blanco, a pomagali mu w różnym stopniu Elena Casagrande, Hugo Petrus, Scott Godlewski oraz John Timms. O Blanco wspominałem już ostatnio, że to całkiem dobry rysownik, a Casagrande także daje radę, próbując niejednokrotnie nawiązywać do stylu Joelle Jones. Nie ma jednak co się oszukiwać, że pomimo solidnie wykonanej roboty, to nie jest ta sama liga, co JJ, przez co seria traci najważniejszy atut, dla którego wiele osób zapewne zaczęło ten komiks czytać od pierwszego numeru. Najbardziej rozczarowany jestem rozdziałem zilustrowanym przez Timmsa, który to artysta być może sprawdza się w klimatach związanych z taką Harley Quinn, ale już do przygód Catwoman jego kreska niekoniecznie pasuje.
Pod koniec zbioru znajdziemy tradycyjnie galerię alternatywnych okładek, gdzie dominuje specjalista w tej dziedzinie, rewelacyjny w tej dziedzinie Stanley 'Artgerm' Lau. Bonusowo dodano również trzy strony szkiców autorstwa Jones.
Drugie wydanie zbiorcze jasno pokazuje, że seria CATWOMAN tworzona przez Joelle Jones wygodnie zagnieździła się gdzieś tylko trochę ponad linię, która oznacza komiksową przeciętność. Zaprezentowane tutaj historie są w większości przeciętne, mało wnoszące do głównego wątku, szybko ulatują z pamięci i nie pozwalają głównej bohaterce na jakikolwiek rozwój. Oczywiście, jest kilka fajnych momentów, ale zdecydowanie giną one w gąszczu pościgów/ucieczek, jakie zbytnio rozwlekają całość, zapychając niepotrzebnie miejsce. Naprawdę dziwna to seria, która wolno toczy się do przodu, i która co raz bardziej wydaje się być pisana bez jakiegoś konkretnego pomysłu, nie potrafiąc zatrzymać na dłużej zainteresowania czytelnika. Dla bardziej wymagającego fana DC, same efektowne pojedynki, czy równie spektakularne policyjne pościgi to za mało, aby tracić czas i pieniądze na taki komiks. Po przeczytaniu FAR FROM GOTHAM jakoś straciłem nadzieję, że w kolejnym tomie sytuacja ulegnie znacznej poprawie, ale obym się mylił.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów CATWOMAN #7 - 13 oraz CATWOMAN ANNUAL #1.
Drugi tom CATWOMAN autorstwa Joëlle Jones znajdziecie w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz