wtorek, 7 maja 2019

EX MACHINA TOM 3


Wielkomiastowa krucjata, czyli mniej udane Gotham Central 

Brian K. Vaughan powrócił z trzecim tomem swojej EX MACHINY i nie zaskoczył niczym. Tak jak w przypadku poprzednich odsłon mamy tutaj jeden główny temat przewijający się przez całą opowieść, ale poszatkowany mniejszymi wątkami. Te wątki są niczym znane z komputerowych gier questy, z którymi zmierzyć muszą się bohaterowie w przerwie od głównej historii. W pierwszym tomie była kwestia związków homoseksualnych, tutaj mamy narkotyki i kwestię ich legalności. I muszę przyznać, że pomimo tego, iż przy okazji recenzji tomu pierwsze chwaliłem Vaughana za społeczne zaangażowanie i poruszanie głównych problemów współczesnych czasów, to tutaj zaczyna mi to śmierdzieć już tanim i topornym moralizatorstwem, aż nazbyt rzucającym się w oczy. Lubię, gdy autor przemyca do swojego działa własne poglądy (bo chcąc czy nie chcąc robi to zawsze), ale nie można nimi świecić w oczy niczym latarką na przesłuchaniu. Problemy poruszone tutaj i w poprzednich tomach można było wykorzystać w subtelniejszy sposób. Bo przecież nikt nie ma ochoty przy okazji czytania komiksów wysłuchiwać jakiś przypominających te wygłaszane przez rodziców wykładów. I to obojętnie od tego, z której strony podchodzą do danego problemu. Pro czy anty nie gra tutaj roli.

A skąd tutaj problem narkotyków? A no stąd, że stały się one kolejnym punktem planu zniszczenia kariery politycznej naszego głównego bohatera. Przeciwnicy Hundreda niczym faryzeusze z Biblii stawiają go przed problemem, którego każde rozwiązanie niesie za sobą mniejsze lub większe, ale za każdym razem negatywne skutki. Cokolwiek by odpowiedział na ich podchwytliwe pytanie, zawsze ta odpowiedz postawi go w złym świetle oraz zaszkodzi karierze i PRowi. W czasie zastanawiania się jak wyjść z tej patowej sytuacji, bohaterowie nie mogą narzekać na nudę, bo co chwilę na ich głowy spada kolejny problem. A to seryjny morderca, innym razem kobieta dokonująca samospalenia na oczach naszego bohatera przed ratuszem. Pozornie wygląda na to, że te "małe” trudności nie mają ze sobą związku i nie są niczym innym jak zwykłym zbiegiem okoliczności. Otóż nie. Wszystko łączy się z przeszłością Ex Machiny i jego działalnością. Bohaterowie powoli dochodzą prawdy zagłębiając się coraz bardziej w przeszłość. Przy okazji budząc dawno, wydawać by się mogło, uśpione demony. Nasz bohater znów musi wrócić do tego zamkniętego dawno już okresu w swoim życiu, by zaradzić i uporządkować swoją teraźniejszość. To, co zaczyna być coraz bardziej widoczne to zmęczenie Hundreda drogą, którą wybrał. Praca całą dobę na najwyższych obrotach, problem za problemem to jego codzienność. Walka, którą stacza codziennie zaczyna go przerastać. Chyba najbardziej wymownie podsumowała to scena, w której mimo wcześniejszych zapewnień wobec swoich przyjaciół, że narkotyki to jedynie element jego buntowniczej i bezmyślnej przeszłości widzimy go, gdy zamyka się w swoim biurze i znów ucieka w używki. Druga scena, która w znaczny sposób przedefiniuje tę postać, to moment utraty przez niego supermocy. Nagle wszystkie komórki, narzędzia i inne urządzenia elektroniczne milkną. Nagle w jego głowie następuje błoga cisza. I nie, nie przeraża to naszego bohatera. Wręcz przeciwnie, cieszy się on z tego faktu. Wykrzykuje wręcz “jestem wreszcie wolny”. To również rzadko podejmowany temat w komiksach: to jakim zniewoleniem są uzyskane przez superbohaterów moce. Mimo iż są one niesamowitym udogodnieniem, Hundred wolałby żyć wolny bez nich. Dlatego robi wszystko by korzystać z nich jak najmniej, zacząć funkcjonować jak każdy zwykły człowiek nie korzystać z przewagi, jaką dają, chociażby przy liczeniu głosów przy wyborach.

Przyznać muszę, że zaczęły mnie irytować te wszystkie nadnaturalne wątki psujące pięknie zarysowane społeczny aspekt. Postać w skafandrze płetwonurka wywołuje jedynie uśmiech zażenowania. Przecież na początku EX MACHINA była ewidentną satyrą na całe super hero. Stąd tandetny i prześmiewczy kostium głównego bohatera. Vaughan chciał pokazać, że z tym gatunkiem można zrobić coś więcej, że to nie muszą być historie o facetach w za ciasnych rajtuzach. Jednak im dalej w głąb tej opowieści, tym mocniej traci ona swoją początkową ideę (coraz poważniej traktuje fantastykę, która momentami zaczyna przysłaniać tło społeczne), przez co zaczyna ona przypominać to, co początkowo wyśmiewał i przeciwko czemu się buntował.

Na pewno miłym zaskoczeniem były tym razem dodatki znajdujące się na końcu tomu. Możemy zobaczyć, jak powstawała EX MACHINA, przeczytać korespondencję pomiędzy twórcami i uwagi, jakie pomiędzy sobą wymieniali. Dzięki temu dostajemy wgląd w sam proces twórczy. Zostają nam pokazane kadry na różnym stopniu przygotowania, a także to, jak zmieniały się pomysły na dane fragmenty.

Trzeci tom EX MACHINY w żaden sposób nie zaskoczy czytelników poprzednich tomów. Schemat, na jakim jest zbudowana, będzie im już dobrze znany. Nie zmienia to jednak faktu, iż jest to wciąż historia, którą się dobrze czyta. Chociaż dla tych, którzy naprawdę chcieliby komiks super hero bez super hero doradziłbym jednak Gotham Central, które zrobiło to lepiej.

mc

Opisywany zbiór zawiera materiały pierwotnie opublikowane w zeszytach Ex Machina #21-29. Komiks możecie kupić w sklepie wydawcy lub na ATOM Comics.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz