wtorek, 22 marca 2022

GREEN LANTERN TOM 4: ULTRAWOJNA

Grant Morrison oraz Liam Sharp po raz czwarty i zarazem ostatni, czyli finałowa odsłona przygód Hala Jordana w ramach serii THE GREEN LANTERN. Przygód, którym od samego początku daleko było od ogólnie przyjętych standardów i schematów, a kolejne tomy co raz mocniej gmatwały sytuację i przyczyniły się do tego, iż po drodze wiele osób decydowało się porzucić dalsze śledzenie serii. Ci, którym determinacja pozwoliła dotrwać do decydującego etapu, czyli głośno zapowiadanej wojny wszystkich ze wszystkimi muszą przygotować się na jeszcze jedną, ostrzejszą od dotychczasowych jazdę bez trzymanki.

Tym razem nie będę się jakoś dłużej rozpisywał, gdyż ULTRAWOJNA to kumulacja wszystkiego tego, co doświadczyliśmy w poprzednich odsłonach. Hal Jordan oczywiście nie mógł długo pozostać martwym, gdyż został wybrany na bohatera, który w pojedynkę poświęci się i ocali wszechświat. Sama wielka i epicka wojna rozczarowuje swoją skalą i przebiegiem, a klimat science ficton zmienia swój kierunek idąc mocno w świat fantasy. Cóż, nie pierwszy to raz kiedy Szalony Szkot bawi się z czytelnikiem i decyduje się na rozwiązania, jakich nie sposób przewidzieć. Najbardziej cieszy mnie jednak to, jak scenarzysta podchodzi do postaci Hala Jordana, ukazując go jako niepokornego, najlepszego z najlepszych w szeregach Korpusu Zielonych Latarni, podkreślając jego niesamowitą relację z własnym pierścieniem mocy, zdolność do podejmowania szybkich i właściwych decyzji, czy dużą pewność siebie. Tylko ktoś taki może pokrzyżować plany Złotych Olbrzymów i wyłączyć silnik inteligencji - cokolwiek miałoby to znaczyć. Jeśli zatem należycie do fanów Hala, to tym bardziej trafi do Was wersja tego bohatera zaproponowana przez Granta.

Dziwactwo na dziwactwie i dziwactwem popychane. Wiadomo już było wcześniej, że tak jak poprzednie, tak i ten album napchany jest różnymi smaczkami i nawiązaniami do mitologii GL, zwłaszcza Srebrnej Ery, które wychwycą oraz docenią jedynie osoby bardzo mocno siedzące w tym konkretnym zakątku DCU. W przeciwnym razie trudno przedzierać się w miarę swobodnie przez kolejne strony i rozdziały, a czerpanie przyjemności zamienia się w narastające zmieszanie i zniesmaczenie. Atmosfera należy do tych gęstych, narracja do skomplikowanych, a przebieg wydarzeń w wielu momentach wydaje się chaotyczny, przypadkowy, bez większego ładu i składu. Morrison finalizuje większość wątków i łączy w jedną całość wcześniejsze fragmenty, ale zrozumienie jego zamiarów oraz zasadność wprowadzenia na scenę konkretnej postaci, przerośnie niejedną osobę. Pytania typu "o co tutaj chodzi?" oraz "co ja właściwie przed chwilą przeczytałem/am?" są jak najbardziej na miejscu.

Czwarty tom i po raz czwarty podkreślam, jak wielki wkład w cały projekt ma Liam Sharp (na końcu omawianego albumu znajdziecie kilka stron jego szkicownika). To dzięki jego niesamowitym ilustracjom, nieszablonowym rozwiązaniom, częstej zmianie stylu i nawiązywaniu do prac innych znanych twórców, historia wymyślona przez Morrisona prezentuje się wizualnie tak szalona i dziwaczna, a jednocześnie w wielu miejscach zapierająca dech w piersi. Sharp wchodzi tutaj na kolejny, wyższy i bardziej zaawansowany poziom, udowadniając jak wieli posiada talent, a także jak dobrym okazał się wyborem do tego konkretnego projektu. I nawet jeśli część rysunków okazuje się trudna do odczytania i zrozumienia dla przeciętnego czytelnika, to chyba większość osób zgodzi się, że podczas lektury pojawia się uczucie, iż graficznie mamy do czynienia z czymś z najwyższej półki.

Wraz z tym albumem THE GREEN LANTERN Morrisona i Sharpa dobiegł końca, pozostawiając po sobie wiele skrajnych emocji. Całość tworzy bardzo specyficzną, zamkniętą i skierowaną do wąskiej grupy odbiorców opowieść, napakowaną mnogością odniesień do poprzednich komiksowych dekad, eksperymentalnym sposobem prowadzenia narracji i momentami szaloną warstwą plastyczną. Jest to ciężki do przyswojenia twór, wobec którego nie sposób przejść obojętnie, i który docenią nieliczni. Osobiście muszę przyznać, że o ile pierwszy sezon dostarczył mi sporej dawki przyjemności, o tyle już dwa ostatnie tomy wyniosły przygody Hala Jordana na taki poziom zakręcenia, iż strasznie się męczyłem próbując doczytać ten latarniowy run do końca. Plus jest taki, że z powodu swojej oryginalności z pewnością na długo pozostanie w pamięci.

Nie jest to lekki i łatwy do przyswojenia komiks, ale cieszy fakt, że Egmont - w przeciwieństwie do urwanej w połowie HAL JORDAN I KORPUS ZIELONYCH LATARNI - wydał serię w całości. Latarniowych komiksów nigdy w Polsce za wiele. A jeśli ktoś szuka bardziej klasycznej i przy okazji bardzo dobrej jakościowo historii ze świata GL, to na horyzoncie nadchodzi już jedna z tych najlepszych z najlepszych, czyli WOJNA Z KORPUSEM SINESTRO.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE GREEN LANTERN: BLACKSTARS #1-3 oraz THE GREEN LANTERN: SEASON TWO #7 - 12

Finałowy tom niezwykłych przygód Hala Jordana znajdziecie na Egmont.pl oraz w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

2 komentarze:

  1. Jakieś kiedyś czytałem przygody Hal'a Jordan'a. Ale to nie jest ulubiona moja postać z DC. Inne są dużo ciekawsze. Choćby postać Green Arrow. Twierdzi się, że jest on bardzo podobny do Marvelowego Hawkeye'a. Ale ja tak nie uważam. Bo dla mnie Uniwersum Marvela jest całkiem inne niż Uniwersum DC.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, przepraszam bardzo, ale od czasu TM-Semic wróciłem do GL właśnie w wersji Morrisona i zacząłem gubić się dopiero przy trzecim tomie. Po prostu to jest scenarzysta, który wymaga czegoś również od czytelnika.

    OdpowiedzUsuń