John, John, John… Mało sympatyczny mag w prochowcu nie może zaznać spokoju. Od czasu zakończenia publikacji serii HELLBLAZER vol.1, co chwila ktoś próbuje sięgać znowu po tą kultową postać. Wielu (chociażby James Tynion IV czy Tom Taylor) poległo, dostarczając co najwyżej średnie historie. W ramach SANDMAN UNIWERSUM zadanie napisania nowych przygód Constantine’a przypadło scenarzyście Simonowi Spurrerowi oraz rysownikom Aaronowi Campbellowi i Matiasowi Bergarze. Czy wyszło z tego coś wartego uwagi czytelników? Stanowczo tak.
John Constantine zawsze umie wpakować się w kłopoty. Tym razem najprawdopodobniej śmiertelne. W przyszłości Tim Hunter stanął po złej stronie mocy, a siły dobra mają małe szanse na wygraną. Kiedy jednak czas Johna ma nadejść pojawia się pewien staruszek, proponujący mu bezpieczne odesłanie gdzieś indziej w zamian za jego duszę (do odbioru w przyszłości). Dla Liverpoolczyka to nie pierwsze tego typu rodeo więc zgadza się i budzi w psychiatryku w 2019 roku… Londyn nie przyjmuje go jednak z honorami, a nad Tamizą zaczyna się dziać coraz więcej dziwnych zdarzeń.
Spurrier bawi się w swojej opowieści motywami, które ciągle powtarzają się w opowieściach o Johnie. Londyn znowu jest właściwie członkiem obsady, a nie tylko miejscem akcji jak, chociażby u Delano. Ludzie otaczający Constantine’a płacą cenę za jego działania (jak cudowny, panseksualny mag Tom Willowtree — niby symbolizujący wszystko to, co irytuje Johna we współczesności, ale z drugiej strony zdobywający w końcu jego sympatię). Wybory jakich musi dokonać, nigdy nie są proste, a najchętniej dokonuje takich, których nikt się nie spodziewa (a w jego ślady idą potem też nowy kompan-kierowca Noah czy Tim Hunter). W tle zaś tego wszystkiego rozwija się powoli wątek główny, który dość mocno komentuje współczesną brytyjską rzeczywistość.
Z drugiej strony Constantine Simona Spurriera jest jego. Jest trochę bardziej optymistyczny niż kiedyś. Nie radzi sobie do końca ze współczesnością, ale szybko zaczyna się jej uczyć. Jest chamski czy sarkastyczny, ale też pozwala sobie czasem na okazanie trochę innych emocji. W początkowym one-shocie kazano mu zostać „najlepszą wersją siebie”. I bardzo mnie ciekawi, co to oznacza według scenarzysty, bo jak na razie tchnął w tom postać sporo nowego życia. Jednocześnie pozostaje wiernym jej poprzednim wcieleniom, co się bardzo ceni.
W tym tworzeniu nowej wersji kultowej postaci pomagają mu przede wszystkim Aaron Campbell i Matias Bergara (rysunki) oraz Jordie Bellaire (kolory). Dwa dodatkowe zeszyty (oczywiście niesamowicie ważne fabularnie) na początku robili zaś Marcio Takara, Cris Peter, Tom Fowler, Craig Taillefer oraz Jordan Boyd. SANDMAN UNIWERSUM PRZEDSTAWIA: HELLBLAZER z rysunkami Takary jest porządny od strony graficznej z chyba najprzystojniejszym Johnem oraz całkiem sporą ilością fajerwerków. 14 zeszyt KOLORU MAGII spójny jest wizualnie z tamtą serią, ale mocno odcina się od reszty albumu. Rysunki Aarona Campbella w POŚRÓD ZIELONYCH ANGLII ŁĄK są dość realistyczne, mocno przypominające najlepsze czasy VERTIGO. Brutalne, naturalistyczne i brudne. Świetnie pasują do świata Johna. Bergara odcina się od tego zupełnie, tworząc o wiele cieplejszą i jasną wersję tego świata. Wręcz z lekka kreskówkową. Ma to jednak sens z uwagi na to, że widzimy w Z POWROTEM W FORMIE świat trochę bardziej oczyma wspomnianego już Toma. Jego Londyn jest więc całkowicie inny, ale nie znaczy, że gorszy. Milszy dla oka. To chyba odpowiednie określenie.
Po lekturach rzeczy takich jak HELLBLAZER: WZLOT I UPADEK łatwo było stracić nadzieję, że dostaniemy kiedyś jeszcze dobry, nowy komiks o Johnie. Linia wydawnicza SANDMANA UNIWERSUM udowadnia jednak, że ma jeszcze niejednego asa w rękawie. Nowy HELLBLAZER to bardzo dobra, rozrywkowa seria okultystyczna niebojąca się tematyki społecznej czy politycznej. Kupujcie. Autorzy naprawdę mieli pomysł na to, co zrobić tym razem ze starym, cynicznym Johnem Constantine’em.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE SANDMAN UNIVERSE PRESENTS: HELLBLAZER #1, BOOKS OF MAGIC #14, JOHN CONSTANTINE: HELLBLAZER 1-6.
Komiks ten znajdziecie m.in. w internetowym sklepie Egmontu oraz ATOM Comics.
Oczywiście warto go przeczytać. Wcale nie dlatego, że pozytywna jest recenzja. Tylko po prostu z ciekawości do komiksów.
OdpowiedzUsuń