poniedziałek, 21 marca 2022

SANDMAN TOM 2: DOM LALKI.


                                                                    Domowe porządki


Podczas lektury drugiego tomu legendarnej serii Neila Gaimana trudno nie dostrzec logicznego uporządkowania i przemyślanej, spójnej struktury stojącej za całym projektem. Pierwsza, inicjacyjna odsłona cyklu poświęcona była wydostaniu się Władcy Snów z niewoli oraz odzyskaniu przez niego atrybutów i królestwa. Po powrocie do domu nastąpił czas na systematyczne porządki, sprzątanie oraz wietrzenie zapachu stęchlizny, gdyż właściciel nie wszystko i nie wszystkich zastał na odpowiednim, wyznaczonym miejscu. Sandman, jako dobry gospodarz, nie ma zamiaru pozostawić żadnej zgubionej owcy na pastwę losu i wyrusza na poszukiwania. A nie są to poszukiwania łatwe, zwłaszcza gdy zgubą jest przykładowo własnoręcznie stworzony koszmar - sadystyczny morderca kolekcjoner ludzkich oczu. 

Punktem wyjściowym nie jest jednak pogoń za tym, co zostało zgubione, lecz apoteoza czynności snucia opowieści, gawędziarstwa w pradawnym plemiennym rozumieniu, wynikająca z przekonania o sprawczej mocy słowa wypowiedzianego oraz wiarę w jego magiczną proweniencję. „Ludowe rytuały słowne, takie jak błogosławieństwo, klątwa, zamawianie chorób i inne łączy – i zarazem wyróżnia spośród  innych,  codziennych zachowań słownych  –  pewna szczególna cecha: magiczne traktowanie języka, które wyrasta z przekonania (najczęściej nieuświadamianego), że słowo ma moc (...) Świat  pierwotny  i  antyczny,  w  ogóle  świat  religijny,  nie  wie,  co  to  ‘puste  słowa’” (A. Engeling: Magiczna moc słowa w polskiej kulturze ludowej) I dlatego niektóre historie można przekazywać wyłącznie wąskiej, starannie wyselekcjonowanej grupie osób, w konkretnej sytuacji, porze dnia/nocy/roku, a nawet specjalnie do tego celu wyznaczonym miejscu. Złamanie tej reguły pozbawiłoby opowieść jej potencjału i potęgi. Rzucane przez nią zaklęcie nie zadziałałoby, a zaklinanie zdałoby się na nic. Ostatecznie  pozostałoby już tylko przeklinanie: „Wiosna przeszła, lato przeszło, i jesień, i zima / I poeta nie zaklina już ale przeklina.” (R. Wojaczek: Była wiosna, było lato)



Wiara w kreacyjną moc słowa sprawia, że w Sandmanie granica pomiędzy opowieścią, snem a rzeczywistością ulega zatarciu. Bohaterowie często nie wiedzą, w której sferze aktualnie przebywają. Traktują je więc wymiennie. Choć nie chcą się budzić, nie umieją spać. Sen staje się najrzeczywistszą jawą, jawa całkowicie nierealnym i odległym snem. Świat dziwny jest jak sen, a sen jak świat. Taka zamiana miejsc przynosi ulgę i jedyną dostępną nadzieję pośród tragizmu tego, co namacalnie dostępne. Grozi jednak również rozszczepieniem osobowości. Gdy nie wiadomo, po jakiej ziemi stąpają stopy, nie można już być niczego pewnym, ani własnego ciała, ani umysłu. Pozostaje permanentne dryfowanie na skrawkach niewiadomego, ślepe ślizganie się po bezmapie nienazwanej krainy potencjalności, w której brak poczucia własnej tożsamości oraz jakiejkolwiek stałości. Zmieszanie wyklucza bowiem trwałość. Jedyne co pozostaje to koszmary, a w nich sadystyczni mordercy, wieczna przed nimi ucieczka oraz oczekiwanie na ratunek z błędnego koła. 

Owym ratunkiem może być pośredni inicjator całego zamieszania - Sandman. Jedynie on jest w stanie podać rękę potrzebującym i zagubionym na przeróżnych stopniach świadomości oraz nieświadomości. Dlatego bohaterowie modlą się do niego, wzywają i proszą. A on modłów, próśb wysłuchuje i w najgłębszej potrzebie przychodzi. Od ładu w świecie snu zależy stabilność materialnej rzeczywistości. Gdy jeden z tych porządków zostanie zaburzony, destrukcji ulega cała starannie budowana konstrukcja zjadliwej egzystencji. Ludzie zaczynają szaleć, jak i również przeróżne senne stworzenia. Wszystko ulega zmieszaniu, jaskrawo wyraźne do tej pory granice zostają rozmyte i zatarte. Nie ma gdzie już stawiać pewnie stóp. 



Można oczekiwać na ratunek, a można również snuć opowieści. Bo opowieść osadza, na chwilę przyszpila, nawet jeśli jest fałszywa, nawet jeśli tylko się wydaje. Dzięki pewnej ogólnoludzkiej wspólności mit krzepi serca tych, którzy pozostali sami. Dlatego należy wciąż powracać do tego, co już zostało opowiedziane, szukać punktów wspólnych, by odkryć własną tożsamość, jej fundamenty i przekonać się, że wszyscyśmy z jednego słowa ulepieni.


mc

Komiks można nabyć w sklepie Egmontu oraz na ATOM Comics
Album zawiera zeszyty #17-20 oryginalnej serii.

2 komentarze:

  1. Jeszcze nigdy nie czytałem< Sandmana> ale jak wpadnie w moje ręce to przeczytam. Bo owe recenzje tego cyklu są bardzo ale to bardzo znakomite.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za recenzję! Ja od dłuższego czasu miałem Sandman tom 1,a pod koniec tamtego roku,kupiłem 2gi i 3ci,po tym jak Egmont wznowił i ceny znowu stały się przystępne. Ale jak dotąd nie zacząłem czytać🤦😉 Tyle się naczytałem (w różnych Top-kach,na DC Maniak też 😉), że to arcydzieło i w ogóle jeden z lepszych komiksów jakie powstały, że zawsze czuje,że nie jestem w klimacie,żeby odpowiednio się za ten komiks zabrać i go docenić 🤦 hehe. Wiem,że to głupie.
    Ostatnio mi nawet kumpel gadał, który nie jest jakimś fanem komiksów,że czytał pierwsze 2 tomy i pod mega wrażeniem. Muszę się w końcu też,za to wziąć;)! Pzdr!

    OdpowiedzUsuń