Recenzja komiksu FABLES VOL. 15: ROSE RED wydanego w Polsce przez Egmont w grudniu tego roku jako BAŚNIE TOM 15: RÓŻA CZERWONA. Zarówno oryginalne, jak i polskojęzyczne wydanie tego komiksu znajdziecie w sklepie ATOM Comics.
Czas na ostatnią recenzję w tym roku. RÓŻA CZERWONA to jeden z bardziej
opasłych tomów wchodzących w skład BAŚNI, gdyż zawiera ponad 250 stron.
Zwieńczony jest on jubileuszowym, setnym numerem, który zawiera aż 100 stron.
Można więc powiedzieć, że jest to ogromnie ważny i przełomowy komiks.
Czytając spory już czas temu różne zagraniczne recenzje na temat RÓŻY CZERWONEJ
stwierdziłem, że praktycznie każdy uznaje go za jeden z najlepszych zbiorów,
jakie „spłodził” Bill Willingham w ramach swojej kultowej już serii. Czas zatem
sprawdzić, czy faktycznie jest tak pięknie i różowo, jak mówią inni.
Postacią przewodnią tej odsłony,
co zresztą wydaje się być logiczne patrząc na tytuł, jest Róża Czerwona. Wraz ze
scenarzystą cofamy się wiele lat w przeszłość i poznajemy nieznane do tej pory
fakty z życia Róży oraz Śnieżki. Widzimy, jak obie siostry były blisko siebie i
wspólnie przeżywały różne przygody, a także poznajemy powody, dla których jedna
z sióstr zaczęła drwić z drugiej, dokuczać i na wszelki sposób uprzykrzać
jej życie. To ciekawa historia pokazująca sposób przemiany Róży i porównanie
jej wcześniejszych zachowań do tego, jak postępuje dzisiaj. Willingham
wykorzystał w tym celu dwie znane baśnie i umiejętnie oraz logicznie połączył
je ze sobą. Jedną z nich jest nieznana w Polsce „Królewna Śnieżka i Róża Czerwona”,
druga zaś to klasyczna „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”. Warto przy
tym dodać, że krasnoludy w tej opowieści nie są tak miłe i sympatyczne, jak to
pamiętamy z dzieciństwa. W części skupiającej się na wczesnych losach sióstr i
ich matki swój jakże ważny i niepozorny na tę chwilę debiut zalicza Książę
Brandish, o którym głośniej zrobi się w kolejnych odsłonach cyklu.
Można powiedzieć, że mamy do
czynienia z odsłoną zatytułowaną „Rose Red Resurrection”, gdyż tytułowa bohaterka
po okresie umartwiania się nad samą sobą od czasu śmierci Niebieskiego Chłopca, wraca
do świata żywych. Zarządzająca Farmą kobieta bierze wreszcie sprawy w swoje
ręce, ucisza wszelkie spory dotyczące wyborów nowego lidera i jednoznacznie
daje do zrozumienia, że to ona dzierży berło władzy. Czy komuś się to podoba,
czy też nie kobieta szybko pokazuje, że nie ma z nią żartów. To nagła, ale spodziewana
chyba przemiana i dobrze widać wreszcie Różę, po okresie marazmu i depresji, w
tak wybornej formie. Inna sprawa, że wszyscy czytelnicy zastanawiają się, kim
jest tajemnicza, emanująca jasnym światłem, postać, która nakłoniła dziewczynę do
podjęcia zdecydowanych działań. Odpowiedź na to pytanie dostajemy w kolejnych
tomach.
Nie ma tym razem ani słowa o
bohaterze poprzedniej odsłony, czyli o Bufkinie. Wszyscy fani, których zyskał
zapewne ostatnio ten sympatyczny Baśniowiec, muszą uzbroić się w cierpliwość,
aby poznać dalszy rozwój wydarzeń z zaginionego biura dyrekcji.
Opisywany komiks składa się tak
naprawdę z dwóch części. O ile ta pierwsza skupia się prawie w całości na Róży
(mamy też zakończenie wątku z Niebieską Wróżką, Pinokiem oraz specyficznymi ochroniarzami Gepetta), o tyle druga to finałowa potyczka z Panem Mrocznym. Ponownie, jak to
było w tomie 11., nastał czas, aby sfinalizować pewien trudny etap i rozprawić
się z tzw. „wielkim złym”, ale sytuacja wygląda zupełnie inaczej, niż to miało
miejsce wcześniej z Adwersarzem. Zamiast podzielonej na kilka etapów wojny, w
którą zaangażowana była większość Baśniowców i która rozgrywała się na wielu
polach naraz, teraz jest zupełnie inaczej. Tym razem mamy bowiem pojedynek
jeden na jednego. Do walki z Mrocznym staje największa i najpotężniejsza z wiedźm,
ale wynik nie jest taki, jakiego wszyscy mogliby się spodziewać. Jedno jest
pewne, nic już nie będzie takie, jak przedtem.
Ktoś z Baśniowców odchodzi na zapowiadaną
wcześniej emeryturę (czy aby na pewno?), a na świat przychodzi z kolei nowa
Baśniówka płci żeńskiej, co wlewa wreszcie odrobinę radości pośród będących
ostatnio ciągle na wygnaniu i martwiących się o dalszy byt bohaterów. Okazuje
się, że nawet Farma nie jest już bezpieczna i cała grupa przenosi się do
kolejnej, ostatniej już bezpiecznej przystani. Jedna osoba zostaje i nieoczekiwanie
wchodzi w „egzotyczny” sojusz, co zwiastuje szereg nowych, ciekawych wydarzeń i
liczę, że wątek ten będzie w przyszłości dobrze wykorzystany.
W związku z tym, że w skład
zbioru wchodzi również numer jubileuszowy, to mamy tutaj mnóstwo dodatków.
Polskie wydanie jest pod tym względem dokładnie takie jak oryginalne.
Dostajemy tym samym grę planszową, a także gotowe do wycięcia makiety i figurki
postaci, które można wykorzystać do odegrania baśniowego teatrzyku. W ramach
bonusów są też krótkie historie jako ilustrowana forma odpowiedzi na pytania
fanów oraz opowiadanie z Pinokiem w roli głównej, w którym to, odwrotnie niż do
tej pory, Buckingham odpowiada za scenariusz, a Willingham za ilustracje.
Na samym końcu albumu znajduje się z kolei krótki szkicownik Marka. Jednym
słowem: bogato.
Piętnasty tom BAŚNI zasługuje
oczywiście na bardzo wysoką ocenę, gdyż dzieje się tutaj sporo interesujących i
przełomowych dla przyszłych losów Baśniowców rzeczy. Nie znaczy to jednak, że
nie można dopatrzyć się jakichś minusów. Przykładowo, długo wyczekiwane przez
czytelników starcie z Duladanem następuje nagle i nie jest tak porywające, jak
by się można było spodziewać. Może marudzę, ale oczekiwałem bardziej
rozbudowanych przygotowań i podchodów, a tutaj takie coś. W poprzednim tomie
prawie nie było Mrocznego, a teraz od razu staje do decydującej walki. Zupełnie
jakby ktoś specjalnie przyspieszył scenariusz tak, aby finał nastąpił właśnie w
jubileuszowym #100. Poza tym jednak obserwujemy masę interesujących rzeczy na
temat poszczególnych bohaterów, z których prawie każdy ma tutaj swoje pięć
minut. Kilka ważnych pytań pozostaje bez odpowiedzi, a końcówka zwiastuje nowe
problemy, z którymi będą musieli zmierzyć się świeżo upieczeni rodzice. Oj,
będzie się działo.
Ocena: 5/6
Opisywane wydanie zawiera
materiał z komiksów FABLES #94 – 100
Serdeczne podziękowania kierujemy w stronę wydawnictwa Egmont Polska, które udostępniło nam egzemplarz do recenzji.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz