To już ostatnia "Serialownia" w tym roku. Jako że wszystkie seriale z bohaterami DC Comics udają się na świąteczną przerwę, następna odsłona pojawi się dopiero 10 stycznia. Dziś zresztą i tak będzie niewiele, ponieważ w mijającym tygodniu wyemitowano jedynie najnowszy odcinek SUPERGIRL. Nasze zdanie o nim znajdziecie w rozwinięciu posta. Jak zwykle uwaga na spoilery!!!
SUPERGIRL 1x08: Hostile Takeover
Maurycy: Znaczny spadek formy w porównaniu z poprzednim odcinkiem. Główny wątek
wreszcie ruszył do przodu, parę rzeczy się wyjaśniło, ale jak na finał
midseasonu jestem mocno rozczarowany. Także tym, że zakończono go
"bezczelnym" cliffhangerem, urywającym akcję w połowie. A co do innych
rzeczy... Po pierwszych epizodach nie przypuszczałem, że twórcy mają
jakiś pomysł na Cat Grant, sądziłem, że ta skończy jako irytujący
element komediowy, ale o dziwo jej postać całkiem ciekawie się rozwija i
już raczej nie da się bohaterce odgrywanej przez Calistę Flockhart
przypiąć tej łatki. No i nie da się zapomnieć o tych koszmarnych
efektach specjalnych... Z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej
utwierdzam się w przekonaniu, że stację CBS chyba trochę przerosła ta
produkcja.
Radek: Dzisiaj czas na najbardziej pozytywną opinię o odcinku Supergirl od
czasu drugiego odcinka. Piękne, wzruszające sceny rozmów z Cat Grant
(zarówno pierwsza o mailu, jak i druga o tym, że Kara to Supergirl),
bardzo sprawnie zgrane z pasującą, ładną muzyką. Jestem zadowolony z
rozwoju głównego wątku - wow, sporo się dowiedzieliśmy. Może nic, co by
było jakimś wielkim zwrotem akcji, ale jednak informacje i flashbacki z
Kryptonu to były ciekawe momenty. Choć trochę do przodu posuwa się wątek
trójkąta miłosnego Kara - Winn - Jimmy Olsen. Oby jak najszybciej, bo te
melodramaty już są nie do zniesienia (w sensie mam nadzieję, że Winn
jak najszybciej zdecyduje się na wyznanie Karze, ślepej kompletnie na
uczucia innych, tego co do niej czuje). Dalej udało się unikać tego
czerstwego humoru. Tylko jedna wada - dzisiaj najmocniej do mnie dotarło, jak źle wygląda ten serial. Te sceny latania - koszmar. Czuję się
jakbym oglądał Superman 1/2 z Christopherem Reevem (tylko pozbawionych
pozytywnego aspektu w postaci retro-feelingu oczywiście). I jeszcze do
tego paskudnie zrealizowane efekty broni i innych laserów czy promieni.
Niestety, obawiam się, że to może być tylko chwilowa zwyżka formy z
okazji odcinka na koniec jesieni i chęci zrobienia ciekawego finału. Nie
spodziewałem się, że ten serial wskoczy jeszcze na taki poziom, że
powiem "jest ok" czy "dobrze się to oglądało".
Krzysiek T.: Podczas oglądania tego odcinka co jakiś czas odnosiłem wrażenie, że co prawda twórcy serialu kierują go głównie do kobiet, ale starają się także robić jakieś dziwne ukłony w stronę mężczyzn. Przynajmniej takie miałem przemyślenia po tym, jak kolejny raz rzuciło mi się w oczy zbliżenie na... pośladki głównej bohaterki. Naliczyłem takie cztery. Niezły wynik. Nie tędy droga, stacjo CBS. Do odniesienia sukcesu naprawdę wystarczy dobrze zrealizowana historia, odpowiednio zbilansowana dla obu płci. I w tym epizodzie moim zdaniem to się udało. Jak zwykle było trochę dramy, absolutnie fatalnych efektów specjalnych <facepalm>, ale także i dość nieźle poprowadzonej fabuły i akcji oraz momentami całkiem przekonującego aktorstwa. Zwłaszcza w wykonaniu Melissy Benoist. Cieszy mnie oczekiwane rozwinięcie relacji Kary z Cat, zwieńczone kolejnym z licznych w tym serialu easter eggów. Ogólnie było nieźle, lecz jak to zwykle w tej produkcji - szału nie ma.
Co w styczniu w "Serialowni"? Powroty wszystkich seriali z przerwy, debiuty nowości: LEGENDS OF TOMORROW oraz LUCIFER. A i czas na jakieś bonusy się znajdzie. Będzie się działo, będzie co czytać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz