Gdy na
początku obecnego roku Egmont ogłaszał zawarcie ekskluzywnej umowy z DC Comics,
wśród zapowiedzianych wówczas tytułów pojawiła się także wzmianka o magazynie
MAD. Tytuł ten powstał w 1952 roku i chociaż po drodze przeszedł wiele
zawirowań (o których więcej przeczytacie TUTAJ), to jednak ukazuje się do dziś. Zasłynął on z bezkompromisowych parodii i prześmiewczych tekstów, przez
co redaktorzy magazynu niejednokrotnie ciągani byli po salach sądowych. Fakty
są jednak niezaprzeczalne – przez ponad 60 lat MAD osiągnął status kultowego,
wypromował cała masę znanych artystów, zaś charakterystyczna twarz rudowłosego
Alfreda E. Neumana stała się w USA jednym z najbardziej rozpoznawanych symboli.
Dziś część z wielkiego dorobku magazynu mamy okazje poznać, dzięki wydanemu
niedawno tomikowi MAD KRĘCI SF.
Czy
narzekałem już na to, że nie lubię faktu, iż Egmont nie drukuje cen na
okładkach swoich pozycji? Jeśli nie, to właśnie to robię. Gdy recenzencki egzemplarz MAD KRĘCI SF
trafił w moje ręce, zastanawiałem się na ile wydawnictwo wyceniło tę pozycję. Obstawiałem
okolice 40-50zł i się nie pomyliłem (39,99zł). Cieszy fakt, że ktoś w Egmoncie uznał,
iż publikowanie tej pozycji w standardzie identycznym jak inne pozycje z DC
Comics, nie ma po prostu sensu. Marka MAD jest w naszym kraju właściwie nieznana
i niższa cena oznacza przede wszystkim znacznie większą szansę na to, że tytuł nieźle się
sprzeda. Pytanie tylko, czy sama zawartość jest w stanie się sama obronić?
Okładka
tomu idealnie dopasowana została do okresu, w którym MAD KRĘCI SF ukazuje się
na naszym rynku. Gwiezdnowojenny szał opanował cały świat i kojarząca się z
dziełem George’a Lucasa ilustracja zachęca, chociaż jednocześnie jesteśmy
zapewnieni, iż w środku znajdziemy parodie wielu produkcji. Wśród nich trudno
znaleźć tytuły kompletnie anonimowe, lecz trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż w MAD
KRĘCI SF pojawiają się szorty z różnych okresów czasu. Najstarszy komiks
zawarty w tomie powstał w 1966 roku i dotyczy popularnej wówczas produkcji.
Istnieje więc szansa, że sięgając po ten tom, znajdziecie się w pewnym momencie
w takiej samej sytuacji jak ja, a więc będziecie czytać parodię czegoś, czego
tak naprawdę nie znacie. I tym samym trudno będzie ocenić Wam jej trafność. W
moim przypadku był to rozdział ”Zasmarkani w kosmosie”, stanowiący obśmianie
serialu ”Zagubieni w kosmosie”.
Praktycznie
cała reszta to parodie najbardziej kultowych dzieł w historii kina
science-fiction. Twórcy MAD KRĘCI SF postawili przede wszystkim na humor słowny
– tu dodam, że pojawiające się tu i ówdzie ściany tekstu mogą niejednokrotnie przeszkadzać
– którego jednak trudno nie określić mianem jak najbardziej trafnego. Chociaż
ekipa twórców lubi nazywać się mianem ”zwykłej bandy idiotów”, na łamach MAD
KRĘCI SF dominuje niegłupie podejście do tematu. Poszczególne opowieści zawarte
w tomie świetnie punktują nieścisłości i mielizny konkretnych pozycji, lecz
zarazem trudno nie zauważyć tu sympatii poszczególnych twórców. Jedne produkcje są obśmiewane w dość sympatyczny i niezbyt szkodzący sposób, inne zaś
sprowadzane są do parteru, a następnie jeszcze dodatkowo kopane. Nie wszystkie
stoją na najwyższym poziomie, lecz właściwie trudno wskazać tu chociaż jeden
rozdział, który wyraźnie i negatywnie odstaje od pozostałych. Właściwie jedyne,
do czego mógłbym się dość mocno przyczepić, to ogromna hermetyczność niektórych
dowcipów. Na łamach MAD KRĘCI SF co rusz pojawiają się nazwiska osób znanych w
USA przed kilkunastoma laty (lub też więcej) i tak naprawdę trudno jest
zrozumieć puentę podanego wówczas dowcipu, bez sprawdzenia jego kontekstu w
zasobach sieci. Zrobiłem tak podczas lektury parę razy, po czym w końcu
odpuściłem...
Dobrym
pomysłem jest przedzielanie niektórych historii zawartych w MAD KRĘCI SF
krótkimi, humorystycznymi wstawkami. Zdecydowanie najbardziej przypadły mi do
gustu paski komiksowe opowiadające o niełatwych dla obu stron kontaktach ludzi
z istotami pozaziemskimi. Coś krótkiego dla siebie znajdą także fani ”Star
Wars” oraz ”Star Treka”, lecz te wstawki akurat nie przypadły mi do gustu tak,
jak wspomniane przed chwilą krótkie formy.
Jeśli
chodzi o warstwę graficzną, MAD KRĘCI SF można określić tylko jednym słowem:
rewelacja. Co prawda za całość tomu odpowiada kilka nazwisk, to jednak przede
wszystkim jest to popis jednego rysownika – Morta Druckera. Jego prace są
bardzo charakterystyczne – bardzo dobrze dopracowane twarze, od razu kojarzące
się z konkretnymi nazwiskami aktorów, a także wcale nie gorszy kunszt przy
tworzeniu całych kadrów. Możemy jedynie żałować, że artysta ten praktycznie nie
pokazał swojego niebagatelnego talentu poza stronicami magazynu MAD. Jak wysoki
jest poziom warstwy graficznej omawianej pozycji, pokazuje fakt, że inni
rysownicy udzielający się na łamach MAD KRĘCI SF są już o klasę gorsi od
Druckera, a więc także i zdobywca nagród Eisnera oraz Harvey’a – Sergio
Aragones, którego w żaden sposób nie można określić mianem ”kiepskiego”.
Dodatkowo, MAD KRĘCI SF to świetny przejazd przez różne style. Niektóre
rozdziały opublikowano w czerni i bieli, zaś kolejne już w kolorach. Daje to
nie tylko interesujący efekt, ale możliwość zaobserwowania rozwoju magazynu pod
względem graficznym.
Nie ma co
się oszukiwać, MAD KRĘCI SF nie będzie sprzedażowym hitem w naszym kraju, lecz
tę inicjatywę i tak trzeba wspierać. Co prawda poziom fabuły jak i rysunków
poszczególnych rozdziałów waha się zauważalnie, to jednak otrzymaliśmy naprawdę
wartościową pozycję. Mocną, zabawną i zdecydowanie godną zakupu. Zwłaszcza, że gdzieniegdzie możecie znaleźć ten komiks za około 30zł. Moja ocena to 4+/6 z
dopiskiem ”chcę więcej”.
Dziękujemy
wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
MAD KRĘCI
SF do kupienia w ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz