niedziela, 27 grudnia 2015

MAD KRĘCI SF

Gdy na początku obecnego roku Egmont ogłaszał zawarcie ekskluzywnej umowy z DC Comics, wśród zapowiedzianych wówczas tytułów pojawiła się także wzmianka o magazynie MAD. Tytuł ten powstał w 1952 roku i chociaż po drodze przeszedł wiele zawirowań (o których więcej przeczytacie TUTAJ), to jednak ukazuje się do dziś. Zasłynął on z bezkompromisowych parodii i prześmiewczych tekstów, przez co redaktorzy magazynu niejednokrotnie ciągani byli po salach sądowych. Fakty są jednak niezaprzeczalne – przez ponad 60 lat MAD osiągnął status kultowego, wypromował cała masę znanych artystów, zaś charakterystyczna twarz rudowłosego Alfreda E. Neumana stała się w USA jednym z najbardziej rozpoznawanych symboli. Dziś część z wielkiego dorobku magazynu mamy okazje poznać, dzięki wydanemu niedawno tomikowi MAD KRĘCI SF.

Czy narzekałem już na to, że nie lubię faktu, iż Egmont nie drukuje cen na okładkach swoich pozycji? Jeśli nie, to właśnie to robię. Gdy recenzencki egzemplarz MAD KRĘCI SF trafił w moje ręce, zastanawiałem się na ile wydawnictwo wyceniło tę pozycję. Obstawiałem okolice 40-50zł i się nie pomyliłem (39,99zł). Cieszy fakt, że ktoś w Egmoncie uznał, iż publikowanie tej pozycji w standardzie identycznym jak inne pozycje z DC Comics, nie ma po prostu sensu. Marka MAD jest w naszym kraju właściwie nieznana i niższa cena oznacza przede wszystkim znacznie większą szansę na to, że tytuł nieźle się sprzeda. Pytanie tylko, czy sama zawartość jest w stanie się sama obronić?

Okładka tomu idealnie dopasowana została do okresu, w którym MAD KRĘCI SF ukazuje się na naszym rynku. Gwiezdnowojenny szał opanował cały świat i kojarząca się z dziełem George’a Lucasa ilustracja zachęca, chociaż jednocześnie jesteśmy zapewnieni, iż w środku znajdziemy parodie wielu produkcji. Wśród nich trudno znaleźć tytuły kompletnie anonimowe, lecz trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż w MAD KRĘCI SF pojawiają się szorty z różnych okresów czasu. Najstarszy komiks zawarty w tomie powstał w 1966 roku i dotyczy popularnej wówczas produkcji. Istnieje więc szansa, że sięgając po ten tom, znajdziecie się w pewnym momencie w takiej samej sytuacji jak ja, a więc będziecie czytać parodię czegoś, czego tak naprawdę nie znacie. I tym samym trudno będzie ocenić Wam jej trafność. W moim przypadku był to rozdział ”Zasmarkani w kosmosie”, stanowiący obśmianie serialu ”Zagubieni w kosmosie”.

Praktycznie cała reszta to parodie najbardziej kultowych dzieł w historii kina science-fiction. Twórcy MAD KRĘCI SF postawili przede wszystkim na humor słowny – tu dodam, że pojawiające się tu i ówdzie ściany tekstu mogą niejednokrotnie przeszkadzać – którego jednak trudno nie określić mianem jak najbardziej trafnego. Chociaż ekipa twórców lubi nazywać się mianem ”zwykłej bandy idiotów”, na łamach MAD KRĘCI SF dominuje niegłupie podejście do tematu. Poszczególne opowieści zawarte w tomie świetnie punktują nieścisłości i mielizny konkretnych pozycji, lecz zarazem trudno nie zauważyć tu sympatii poszczególnych twórców. Jedne produkcje są obśmiewane w dość sympatyczny i niezbyt szkodzący sposób, inne zaś sprowadzane są do parteru, a następnie jeszcze dodatkowo kopane. Nie wszystkie stoją na najwyższym poziomie, lecz właściwie trudno wskazać tu chociaż jeden rozdział, który wyraźnie i negatywnie odstaje od pozostałych. Właściwie jedyne, do czego mógłbym się dość mocno przyczepić, to ogromna hermetyczność niektórych dowcipów. Na łamach MAD KRĘCI SF co rusz pojawiają się nazwiska osób znanych w USA przed kilkunastoma laty (lub też więcej) i tak naprawdę trudno jest zrozumieć puentę podanego wówczas dowcipu, bez sprawdzenia jego kontekstu w zasobach sieci. Zrobiłem tak podczas lektury parę razy, po czym w końcu odpuściłem...

Dobrym pomysłem jest przedzielanie niektórych historii zawartych w MAD KRĘCI SF krótkimi, humorystycznymi wstawkami. Zdecydowanie najbardziej przypadły mi do gustu paski komiksowe opowiadające o niełatwych dla obu stron kontaktach ludzi z istotami pozaziemskimi. Coś krótkiego dla siebie znajdą także fani ”Star Wars” oraz ”Star Treka”, lecz te wstawki akurat nie przypadły mi do gustu tak, jak wspomniane przed chwilą krótkie formy.

Jeśli chodzi o warstwę graficzną, MAD KRĘCI SF można określić tylko jednym słowem: rewelacja. Co prawda za całość tomu odpowiada kilka nazwisk, to jednak przede wszystkim jest to popis jednego rysownika – Morta Druckera. Jego prace są bardzo charakterystyczne – bardzo dobrze dopracowane twarze, od razu kojarzące się z konkretnymi nazwiskami aktorów, a także wcale nie gorszy kunszt przy tworzeniu całych kadrów. Możemy jedynie żałować, że artysta ten praktycznie nie pokazał swojego niebagatelnego talentu poza stronicami magazynu MAD. Jak wysoki jest poziom warstwy graficznej omawianej pozycji, pokazuje fakt, że inni rysownicy udzielający się na łamach MAD KRĘCI SF są już o klasę gorsi od Druckera, a więc także i zdobywca nagród Eisnera oraz Harvey’a – Sergio Aragones, którego w żaden sposób nie można określić mianem ”kiepskiego”. Dodatkowo, MAD KRĘCI SF to świetny przejazd przez różne style. Niektóre rozdziały opublikowano w czerni i bieli, zaś kolejne już w kolorach. Daje to nie tylko interesujący efekt, ale możliwość zaobserwowania rozwoju magazynu pod względem graficznym.

Nie ma co się oszukiwać, MAD KRĘCI SF nie będzie sprzedażowym hitem w naszym kraju, lecz tę inicjatywę i tak trzeba wspierać. Co prawda poziom fabuły jak i rysunków poszczególnych rozdziałów waha się zauważalnie, to jednak otrzymaliśmy naprawdę wartościową pozycję. Mocną, zabawną i zdecydowanie godną zakupu. Zwłaszcza, że gdzieniegdzie możecie znaleźć ten komiks za około 30zł. Moja ocena to 4+/6 z dopiskiem ”chcę więcej”.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

MAD KRĘCI SF do kupienia w ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz