czwartek, 26 października 2017

GREEN LANTERN: KYLE RAYNER VOL. 1


Przymierzałem się do napisania recenzji trzeciego tomu serii HAL JORDAN AND GREEN LANTERN CORPS, ale wtedy właśnie dotarła do mnie najnowsza przesyłka z komiksami i musiałem nieco zmienić plany. W moje ręce trafił inny tom z Zielonymi Latarniami w roli głównej, także tematycznie będzie podobnie. Zbierana przeze mnie kolekcja bardzo często powiększa się o przedruki klasycznych historii czy runów, jakie DC co rusz serwuje swoim czytelnikom. Niedawno ukazał się tom zbierający obie części genialnego "Emerald Dawn", tym razem natomiast wyszła kolejna, długo wyczekiwana perełka związana ze światem GL, czyli połączenie "Emerald Twilight" oraz pierwszych kroków stawianych przez nowego ziemskiego Latarnika - Kyle'a Raynera. Omawiane wydanie zbiorcze zawiera w sobie jeden z najbardziej przełomowych, pamiętnych oraz interesujących okresów w historii komiksowego świata Zielonych Latarni. Poniżej kilka słów na ten temat, oczywiście jak najbardziej pozytywnych i zachęcających.

GREEN LANTERN: KYLE RAYNER VOL. 1 to w rzeczywistości poszerzone, wydrukowane na znacznie lepszym papierze wydanie zbiorcze GL: EMERALD TWILIGHT NEW DAWN, które ukazało się w roku 2003. DC zdecydowało się po raz pierwszy zebrać w sposób chronologiczny - i w tym momencie wielki plus dla wydawnictwa za taki ruch - wszystkie najważniejsze występy Kyle'a Raynera, w tym te epizody, w których zawitał gościnnie na łamach innych serii. Jest to zatem idealny punkt wyjściowy dla tych wszystkich, którzy do tej pory nie mieli okazji zapoznać się z okolicznościami, w jakich nastąpiło wielkie przemeblowanie, jeśli nie poważny wstrząs w historii Korpusu Zielonych Latarni.

Komiks ten składa się tak naprawdę z dwóch historii. Ta pierwsza, krótsza, skupia się na Halu Jordanie, zaś druga, dłuższa, na przyszłym Białym Latarniku - Kyle'u Raynerze. Trzyczęściowa "Emerald Twilight" zahacza o jubileuszowy, pięćdziesiąty zeszyt serii GREEN LANTERN, w którym scenarzysta Ron Marz ukazał symboliczny upadek Hala Jordana. Wspomniany Jordan uważany był przez wielu za największego spośród wszystkich Green Lanternów, który z dumą oraz poświęceniem wykonywał swoje obowiązki strzegąc prawa i porządku nie tylko na Ziemi, ale i w całym kosmosie. Jak się okazuje każdy superbohater ma jakieś limity, granice wytrzymałości psychicznej, które w pewnym momencie także Hal zdecydował się przekroczyć. Wszystko przez atak Mongula, która współpracując z Cyborgiem Supermanem doprowadził do całkowitego zniszczenia Coast City. Ukochane miasto naszego bohatera w jednej chwili zniknęło z powierzchni planety. Już pierwszy kadr tego komiksu nawiązuje do zakończonej właśnie historii "Rządy Supermanów", której omawiany tom jest bezpośrednią kontynuacja, smutnym i emocjonalnym epilogiem patrząc od strony Jordana, czyli w rzeczywistości największego przegranego w całej sadze związanej ze śmiercią oraz powrotem Człowieka ze Stali. Hal nie zyskuje zrozumienia w oczach swoich zwierzchników, a desperacja, uwolniony gniew oraz szaleństwo zaczynają kierować jego poczynaniami. Wchodzi tym samym na ścieżkę, z której nie ma już dla niego powrotu. A przynajmniej tak się wtedy wydawało. Dopiero Geoff Johns zdecydował się na przywrócenie Hala Jordana z powrotem na należne mu miejsce i odbudować, odtworzyć wszystko to, co ten dziesięć lat temu zniszczył. Ale to nie miejsce, aby rozwijać dalej ten temat.

Coś się kończy, ale zarazem coś się zaczyna. Gdy jedna gwiazda upada, w jej miejsce pojawia się zupełnie nowa, jeszcze bardziej lśniąca. Kyle Rayner to rysownik, artysta, na którego palcu wylądował ostatni ocalały zielony pierścień mocy. Tym samym stał się on czwartym już w kolejności (po Jordanie, Gardnerze oraz Stewarcie) ziemskim Zielonym Latarnikiem, jakiemu powierzono pod opiekę sektor 2814. Różnica jest jednak taka, że tym razem nie ma już Korpusu, nie ma Strażników, nie ma nawet innych Zielonych Latarników. Kyle jest teraz jedynym Green Lanternem, zdanym jedynie sam na siebie, gdyż nikt nie jest w stanie go przeszkolić, zapoznać z działaniem pierścienia mocy.

Kyle Rayner rozgościł się na łamach serii GREEN LANTERN VOL. 3 na prawie dziesięć lat, czyli aż do jej zakończenia w roku 2004. Stworzył nie tylko zupełnie nowy strój (w tym maska, która wreszcie chroni tożsamość), ale tchnął przy okazji zupełnie nową jakość, jakiej temu komiksowi od pewnego czasu ewidentnie brakowało. Sytuacja z zamianą Hala na Kyle'a jest dla mnie bliźniaczo podobna do roszady, jaka nastąpiła w świecie Flasha. Zarówno Barry, jak i Hal uznawani są powszechnie za najbardziej popularnego, prawdziwego Flasha oraz Green Lanterna, ale to właśnie ich zmiennicy - Wally oraz Kyle - okazali się z perspektywy czasu postaciami znacznie ciekawszymi, z większym potencjałem. Akurat w tym wypadku określenie "dobra zmiana" pasuje jak ulał.

Rayner na przestrzeni tych kilkunastu zeszytów odnotowuje pierwsze zwycięstwa, ale również doświadcza pierwszych bolesnych porażek, dramatów. Na jego drodze stają tacy złoczyńcy, jak mało znany Ohm, czy też bardziej popularni Major Force oraz żądny rewanżu Mongul. Spotyka również Alana Scotta, który wyjaśnia mu pokrótce historię Korpusu oraz losy jego poprzednika. Akcji jest całkiem sporo, nie sposób ani przez chwilę się nudzić.


Zeszyt zerowy stanowi epilog do eventu ZERO HOUR,  w którym Hal Jordan/Parallax chce stworzyć na nowo wszechświat naprawiając błędy i wymazując tragedie, jakie go wcześniej dotknęły. Numer ten jest wyrwany z kontekstu i trochę niezrozumiały dla tych, którzy nie czytali wspomnianego eventu, a stanowi on kontynuację sceny, w której osłabiony Parallax zostaje trafiony strzałą przez Green Arrowa, po czym obaj Hal oraz Kyle znikają w strumieniu czasu i trafiają na Oa. Krótka, ale niezwykle ważna, ciekawa i emocjonalna historia, w której mamy okazję po raz pierwszy zestawić obok siebie byłego oraz obecnego ziemskiego Green Lanterna. Jordan dostaje drugą szansę, ale nie potrafi jej stosownie wykorzystać.

Jako swego rodzaju bonus dostajemy wspomniane już wyżej dodatkowe trzy zeszyty, w których ścieżki Kyle'a krzyżują się z ekipą Vrila Doxa II, czy też Tytanami. Rayner nie jest tam wiodącą postacią, przez co siłą rzeczy trochę mniej takie mini crossovery przyciągają moją uwagę. Spotkanie zagubionego Latarnika z L.E.G.I.O.N.'em (kontrolowanym przez młodego Lyrla, który ściga grupę rebeliantów na czele z własnym ojcem) było całkiem przyjemnym powrotem do serii, którą akurat znam i cenię sobie bardzo wysoko. Nie mogę jednak tego samego powiedzieć o nieco dłuższej konfrontacji z Psimonem, która najzwyczajniej pozbawiona była tego "czegoś", stanowiła najsłabszy punkt całego zbioru i nieco obniżyła finalną ocenę.

Krótko na temat warstwy plastycznej tego albumu. Za rysunki w głównej mierze odpowiada duet Darryl Banks (ołówek) oraz Romeo Tanghal (tusz). Dla Banksa praca nad serią GREEN LANTERN rozpoczęła się właśnie od historii "Emerald Twilight" i od tej pory stworzył kilkadziesiąt zeszytów w ramach tego tytułu. Był to najlepszy okres w jego karierze, dzięki któremu stał się rozpoznawalnym artystą. To właśnie jemu zawdzięczamy projekty strojów Kyle Raynera, czy Parallaxa. Współpraca Banksa z doświadczonym i uznanym inkerem z Filipin sprawiła, iż komiks przyjemnie się śledziło, a co najważniejsze, rysunki nie przeszkadzały w lekturze. Swoje pięć groszy dołożyło również kilku innych artystów, co wynika głównie z gościnnej migracji Kyle'a do innych serii DC, i każdy z nich spisał się na miarę swoich możliwości. Zdaję sobie sprawę, że niektórym osobom może nie przypaść do gustu nieco mniej szablonowy styl Arnie Jorgensena, ale jako fan serii L.E.G.I.O.N., czy R.E.B.E.L.S. zdążyłem do tego przywyknąć i taka odmiana absolutnie mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie.

Mając już na półce kilka tego typu odświeżonych klasyków od DC, właściwie nie spodziewałem się jakichkolwiek dodatków, licząc jedynie na jakieś słowo wstępu, czy też kilka ciekawych słów na zakończenie. I to ostatnie właśnie dostałem, tyle tylko, że nie było to jakieś świeże posłowie, a jedynie przytoczenie słów Rona Marza sprzed dokładnie 20 lat. Oczywiście fajnie przeczytać na temat okoliczności, jakie towarzyszyły kreacji nowego Green Lanterna w roku 1994, ale warto byłoby poprosić ówczesnego scenarzystę o napisanie nowych wspominek z okazji premiery omawianego albumu. Dodatkowo pomiędzy rozdziałami dotyczącymi Hala oraz Kyle'a znajduje się krótka galeria, składająca się z sześciu, całostronicowych grafik poświęconych Jordanowi.

Bardzo lubię ten okres w historii Zielonych Latarni i nie ukrywam, że chętnie oraz często do niego wracam. Zapewne ma to wpływ na dość wysoką ocenę tego albumu, ale po prostu nie mogę uczynić inaczej. Komiks zdecydowanie wart swojej ceny, który dostarcza cała masę niezapomnianych, trzymających w napięciu przygód z udziałem dwóch wielkich Latarników z sektora kosmicznego 2814. Klasyczne historie z lat 90-tych, które przywołują wspomnienie tego wszystkiego, co najlepszego w tamtym okresie miał do zaoferowania kosmiczny zakątek DCU. "Musiszmieć" zarówno dla fanów Hala Jordana, jak i Kyle'a Raynera. Szczerze polecam, jeśli jeszcze nie posiadacie w swoich kolekcji i już ostrzę sobie zęby na kolejny tom, który ma się ukazać w połowie przyszłego roku.

Ocena: 5+/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów GREEN LANTERN vol. 3 #0, #48 - 57, R.E.B.E.L.S. vol. 1 #1 oraz NEW TITANS #116 - 117.

Omawiany komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.


Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz