piątek, 6 października 2017

WKKDC #30 - BATMAN, SUPERMAN, WONDER WOMAN: TRÓJCA

Dotychczas starałem się nie dublować wydań WKKDC z komiksami Egmontu, które są cały czas łatwo dostępne. Z TRÓJCĄ stało się trochę inaczej, niejako przez przypadek. Dzieło Matta Wagnera chciałem nabyć w wersji z DC Deluxe, lecz wówczas nagromadziło się tyle mocniej interesujących mnie premier, że trzeba było przerzucić to na kolejny miesiąc. Potem na jeszcze kolejny i tak dalej, aż w końcu okazało się, że tytuł ten prawdopodobnie nie trafi do mnie nigdy, bo ciągle ukazuje się coś ciekawszego. I nagle pojawiła się premiera 30 tomu WKKDC, stwierdziłem ”teraz albo nigdy” i z kwotą czterdziestu złotych ruszyłem na miasto. Tak, zdobycie w moich okolicach nowych tomów WKKDC oznacza już podróżowanie kilka kilometrów samochodem ;) Niemniej udało się, komiks przeczytałem i absolutnie nie żałuję, że nie kupiłem wersji z Egmontowego DC Deluxe.

Na początek zestawienie technikaliów. Wydanie WKKDC jest absolutnie standardowe i nie odbiega niczym od poprzednich odsłon kolekcji. Od wersji Egmontowej tom odróżnia większa ilość stron, co jest spowodowane dodatkową ramotką na końcu, a oprócz tego brak obwoluty, mniejszy format i niższa cena. Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po TRÓJCĘ, to wyjątkowo radziłbym zdecydować się na wersję z WKKDC. Dlaczego? Bo przy całym moim szacunku do dokonań Matta Wagnera, uważam iż omawiany dziś komiks jest dobry, ale nie na tyle, by koniecznie stawiać sobie na półce wersję z linii DC Deluxe od Egmontu.

Matt Wagner to twórca, którego dokonania staram się śledzić od dłuższego czasu. Jego ”Grendel” jest już małą legendą rynku komiksowego w USA, podobnie zresztą jak cykl ”Mage”. Pomimo tego, że cieszy się on sporym szacunkiem wśród wydawców w Stanach, nigdy nie dal się wkręcić w maszyny korporacyjnych molochów i przez całą swoją karierę tworzył co chciał i dla kogo chciał. Chociaż te z jego komiksów które znam nie zawsze były szczególnie udane (jak na przykład ”Green Hornet: Year One” dla Dynamite, który serducha mi nie podbił), jego twórczość zyskała kilka mocno rozpoznawalnych sznytów, zarówno pod kątem scenariuszowym jak i rysunkowym. Wszystko to można odnaleźć w TRÓJCY.

Historia przedstawia pierwsze spotkanie trójki tytułowych bohaterów. Zostajemy przeniesieni do czasów, gdy Batman i Superman są na początku swoich karier superbohaterskich, a pomysł na Ligę Sprawiedliwości jeszcze się nie zawiązał. Mroczny Rycerz oraz Człowiek ze Stali znają się i okazjonalnie współpracują. Właśnie na ich barki spadło kolejne, ciężkie zadanie – Ra’s Al Ghul wraz z Bizarro oraz pewną młodą Amazonką chcą wcielić w życie morderczy plan, a ich powstrzymanie może być zbyt trudne tylko dla tej dwójki. Na szczęście światu ujawnia się kolejna superbohaterka – Wonder Woman. I właśnie ta niezwykła trójca stawi czoła zapędom Głowy Demona.

Domeną komiksowych uniwersów jest to, że wraz z jego szybkim rozwojem prędzej czy później pojawiają się historie osadzone w zamierzchłych czasach, które rzucają nowe światła na znane już wydarzenia, czasem też interpretują je na nowo. Znamy masę przykładów tego, gdy zabieg ten udaje się w stu procentach. Jednym z najbardziej jaskrawych jest chociażby BATMAN: ROK PIERWSZY, który nie tylko przedstawił dobrą i wciągającą historię, ale także dodał pewną jakość i świeżość do postaci Mrocznego Rycerza. TRÓJCA w moich oczach jest historią, która nie sprostała temu drugiemu i o ile samą historię czytało mi się dobrze, to jednak nie ma tu za wiele rzeczy, które sprawiłyby, iż chciałbym kiedyś wrócić do lektury.

Fabuła TRÓJCY jest bardzo prosta i oczywiście skupia się na tytułowej trójce głównych bohaterów. Wagner na tyle mocno kieruje swoją uwagę na interakcje między naszymi herosami, że trochę zapomina mu się dopisać do komiksu interesujące tło. Wspólne sceny z udziałem Batmana Supermana i Wonder Woman są rozpisane naprawdę fajnie, a zmieniająca się dynamika między nimi ukazana została w sposób ciekawy, miejscami zabawny i zdecydowanie przekonywujący. Ta część komiksu się zdecydowanie udała i sprawiła, że TRÓJCA nie stała się jednym tytułem z wielu. Lecz do statusu arcydzieła, komiksowi Matta Wagnera w moich oczach bardzo daleko.

Przede wszystkim zawiodło zagrożenie z którym mierzyli się tytułowi herosi. Nie dość, że Wagner poszedł po niemal najmniejszej linii oporu i postawił na złe wersje tytułowej trójcy (zbyt łopatologiczny i prosty ruch moim zdaniem), to jeszcze plan Ra’sa Al Ghula był mało oryginalny i nawet przez moment nie miałem odczucia, że ma on jakiekolwiek szanse na powodzenie. Dodatkowo w pewnym momencie strasznie męczące stało się dla mnie epatowanie cyfrą 3 na każdy możliwy sposób. Absolutnie rozumiem jej symbolikę, zwłaszcza w kontekście tego komiksu, lecz co za dużo to strasznie niezdrowo. I w tym przypadku uważam, że Wagner mocno przesadził.

Złego słowa nie napiszę jednak o warstwie graficznej. TRÓJCA to Wagner w najlepszym tego słowa znaczeniu. Artysta dysponuje lekko kreskówkowym stylem, lecz mimo to świetnie operuje mimiką postaci, zaś tam, gdzie trzeba pokazać bohaterów jako żywe posągi, radzi sobie bez zarzutu. Jest tutaj sporo plansz, zwłaszcza tych składających się z jednej, dużej ilustracji, które potrafią zatrzymać czytelnika na dłużej.

Na końcu tomu znajdziemy oczywiście pojedynczą historię z dawnych lat. Tym razem jest ona… wybitnie kuriozalna. By zmylić Lois Lane, Batman i Superman zamieniają się rolami. Brzmi głupio, wykonane jest głupio i dlatego świetnie się bawiłem podczas czytania. Złote Era Komiksu to kopalnia takich właśnie historii, chcę więcej.

TRÓJCA jest w mojej ocenie komiksem dobrym, ale nic ponadto. To chyba najsłabsza rzecz autorstwa Matta Wagnera, jaką miałem okazję przeczytać. Niemniej wciąż jest to komiks, który można spokojnie postawić ponad połowę dorobku Nowego DC Comics/New52 i jeśli macie zbędne cztery dyszki, możecie śmiało dać szansę tej pozycji.
 
-------------------------------------------------------------------------------------

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN/SUPERMAN/WONDER WOMAN: TRINITY #1 - 3 oraz WORLD'S FINEST #71

Na blogu pojawiła się również recenzja wydania Egmontu. Możecie ją przeczytać TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz