POWRÓT MROCZNEGO RYCERZA obok
ROKU PIERWSZEGO jest dla mnie jednym z tych komiksów, które prędzej czy później
powinien przeczytać każdy miłośnik Batmana. Historia napisana w roku 1986 przez
Franka Millera okazała się niezwykle przełomowa i po dziś dzień odbija się
echem w komiksowym świecie DC. Napisana i zilustrowana 15 lat później przez
tego samego twórcę kontynuacja przygód Bruce'a Wayne'a oraz Carrie Kelley nie
spotkała się już z tak dużym uznaniem fanów. Wręcz przeciwnie, wywołała spore
kontrowersje i sprawiła, że nazwisko Miller od tego momentu nie było już
utożsamiane tylko i wyłącznie z wysoką jakością oferowanego produktu. Wydawało
się wtedy, ze to definitywny koniec tego konkretnego rozdziału w karierze
Millera, który kręcił się wokół podstarzałego obrońcy Gotham City. Nic z tych rzeczy.
Minęło
kolejnych kilkanaście lat i komiksowy światek został zszokowany na wieść, że
Miller zamierza stworzyć trzecią część sagi. Reakcje fanów były skrajnie różne.
Z jednej strony istniała uzasadniona obawa, że nowa seria będzie utrzymana w
klimacie mało poważnego "tworu" o paskudnych ilustracjach z roku
2001, i że ten wybitny oraz zasłużony dla DC scenarzysta/rysownik nie
prezentuje nawet połowy swojej formy z lat 80-tych. Z drugiej strony nazwisko
Millera nadal ma w sobie tą magię, która części osób kazała przypuszczać, że w
ich ręce trafi może nie rewelacyjne, ale przynajmniej dobrej jakości
ukoronowanie całej trylogii. Kto miał rację?
Do pracy nad pisaniem
scenariusza Miller zaprosił znanego i lubianego Briana Azzarello. Nazwisko tego
ostatniego dawało nadzieję, że DARK KNIGHT III: THE MASTER RACE zdecydowanie
bliżej będzie do pierwszej, niż do drugiej części całego cyklu. Jeszcze przed
publikacją #1 okazało się, iż Miller pełni w tym komiksie jedynie rolę
konsultanta, zaś cały projekt powstał tak naprawdę z inicjatywy Azzarello.
Frank pozwolił Brianowi bawić się swoimi "zabawkami" i dał wytyczne,
jak najlepiej ich używać. Nie będę ukrywał, że taka informacja akurat mnie
ucieszyła i mocno zaważyła na tym, że
zdecydowałem się posiadać MASTER RACE w swojej kolekcji. Nazwisko Millera na
okładce (zresztą wymienione jako pierwsze i do tego nieprzypadkowo największą
czcionką) posłużyło bardziej jako chwyt marketingowy i wabik - jak pokazał czas bardzo skuteczny - na czytelników.
Twórca DKR bardziej zaangażował się tym razem w ilustrowanie dodatkowych
opowieści, co niekoniecznie odbiło się na ich wysokiej jakości, o czym wspomnę
szerzej za chwilę.
Rysunek znajdujący się pod obwolutą wydania zbiorczego
Patrząc z perspektywy czasu
zapamiętam ten komiks z dwóch powodów, z czego jak na ironię żaden nie jest
związany z zawartą wewnątrz historią. Po pierwsze rekordowa liczba wariantów do
niezwykle skutecznie wypromowanego pierwszego zeszytu, których liczba zakręciła
się gdzieś blisko setki. Po drugie są to potężne opóźnienia w publikacji
kolejnych części, gdyż pierwotnie seria ta miała być miesięcznikiem. Dziewięć
numerów (początkowo planowano osiem) ukazywało się w okresie od listopada 2015
do czerwca 2017 roku.
MASTER RACE nawiązuje w różnym
stopniu do dwóch poprzednich części autorstwa Franka Millera. Zalecam
zapoznanie się przynajmniej z POWROTEM MROCZNEGO RYCERZA, aby mieć dobry pogląd
na to, jak wygląda sytuacja w Gotham na początku trzeciej części. Akcja
rozgrywa się trzy lata po wydarzeniach z MROCZNY RYCERZ KONTRATAKUJE. Bruce
Wayne nie jest już Batmanem, a miasto od dłuższego czasu nie widziało swojego
zamaskowanego obrońcy. Tajemnicza postać wykrada kostium z opuszczonej jaskini
i wciela się w rolę Mrocznego Rycerza. Bardzo szybko dochodzi do krwawego
starcia nowego Batmana z funkcjonariuszami policji pod dowództwem komisarz
Ellen Yindel. Pokonany i pozbawiony maski Człowiek-Nietoperz trafia w ręce
stróżów prawa. W tym samym czasie córka Supermana oraz Atom podejmują w Fortecy
Samotności decyzję, której tragiczne konsekwencje wkrótce dotykają cała
planetę. To oczywiście jedynie początek wydarzeń, które szybko przybierają
nieoczekiwany obrót. Dopiero w #2 okazuje się, co tak naprawdę oznacza tytuł
tego komiksu oraz kto z kim będzie musiał walczyć. Nie będę zdradzał więcej z
samej fabuły, bo to zepsułoby lekturę.
Śledząc poszczególne rozdziały
rzeczywiście widać, że Miller musiał podpowiedzieć pewne rozwiązania Azzarello,
który ewidentnie próbuje nawiązywać do sposobu prowadzenia opowieści typowego
dla swojego mentora. Odbija się to niestety na jakości finalnego produktu.
Początek jest jeszcze na swój sposób intrygujący, ale później napięcie zamiast
rosnąć opada, poziom bardzo faluje. Historia robi się dosyć przewidywalna,
przeciągnięta na siłę. Boli to tym bardziej, jeśli miało się wobec serii duże
oczekiwania. Na szczęście finałowa odsłona, a konkretnie druga jego część jest
dosyć satysfakcjonująca, zwłaszcza ukazanie przemian dotykających dwie wiodące
kobiece postacie w tej serii. Otwiera to pewną furtkę, jeśli chodzi o
ewentualną kontynuację.
W MASTER RACE pojawia się
sporo postaci z DCU, oczywiście w takich wersjach, jakie wcześniej nakreślił
Frank Miller w poprzednich częściach. Nie ma tutaj jednak czasu na większe
przemyślenia i ukazanie szczegółowo głębszych relacji pomiędzy poszczególnymi
bohaterami (dwa duety mistrz-uczeń są tutaj wyjątkiem), gdyż większość kart
tego komiksu zapełnionych jest efektownymi pojedynkami obfitującymi w sporą
ilość przelanej krwi.
Osobny akapit poświęcę krótko
dodatkowym historiom, które pojawiały się w każdym z dziewięciu zeszytów. Jedne
back-upy wnoszą trochę więcej, inne z kolei stanowią znacznie mniej istotne
uzupełnienie głównego wątku, przez co mogłoby ich wcale nie być. Na łamach tych dodatkowych kilku stron można
zaobserwować między innymi pojedynek Diany oraz Lary, wspólne przygody Batgirl
oraz Aquamana, Lary i Atoma, Hawkmana, Hawkgirl oraz Green Lanterna, dla
którego jedna z przygód kończy się dosyć tragicznie. Swoje pięć minut dostają
jeszcze komisarz Yindel oraz bardzo charakterystyczna neonazistka Bruno, którą znamy z pierwszej
części trylogii. Ogólnie poziom back-upów nie porywa i jedynie w dwóch czy
trzech przypadkach uznałem ich obecność za uzasadnioną. Ostatni, stanowiący
epilog do całego MASTER RACE jest akurat, o dziwo, bardzo przyjemny.
Początkowo był taki plan, aby
do pracy nad dodatkowymi historiami zaprosić samych gościnnych rysowników.
Skończyło się na tym, że zilustrował je prawie w całości Frank Miller. Jeden z rozdziałów
był autorstwa Eduardo Risso, zaś przy innym zarys rysunków (wykończeniem zajął
się Miller) wykonał John Romita Junior. Styl Franka pogorszył się w ostatnich
latach na tyle, że trudno uznać jego prace nawet za poprawne. Gdy jeszcze za
nakładanie tuszu odpowiedzialny jest Klaus Janson, to całość można uznać za
jako tako znośną. Są jednak back-upy w stu procentach zilustrowane przez Franka
Millera, co owocuje bohomazami, od których jedynie oczy bolą.
Rysunek zdobiący wydanie kolekcjonerskie, gdzie poszczególne zeszyty w twardej oprawie są umieszczone w pudełku typu slipcase.
Za oprawę szaty graficznej
(mówimy o głównej historii) odpowiada zespół w składzie: Andy Kubert, Klaus
Janson oraz Brad Anderson. Wymienione trio spisało się całkiem dobrze, a ich
praca była chyba najjaśniejszym, najlepszym punktem całego komiksu. Muszę się
przyznać, że kiedyś podziwianie prac młodszego z braci Kubertów sprawiało mi
znacznie więcej przyjemności, ale pomimo upływu lat artysta ten nadal potrafi
rysować na poziomie, do którego wielu twórców nigdy nie będzie umiało się
zbliżyć. Jego "azjatycka" kreska jest dosyć specyficzna - jedni go
uwielbiają, inni wręcz przeciwnie. Miewa czasami wahania formy, ale dobry inker
potrafi, jakim niewątpliwie jest Klaus Janson potrafi wyciągnąć z jego szkiców
to, co najlepsze. Widać, że obu panom współpraca bardzo się układa w tym
komiksie. MASTER RACE nie jest komiksem bogatym w liczne, gęsto zapełnione tekstem
dymki. Jest wiele miejsc, gdzie to właśnie same ilustracje opowiadają przebieg
wydarzeń. Kubert ma tutaj duże pole do popisu i możliwość tworzenia rozległych
kadrów, często zajmujących całą, lub prawie całą stronę. Nawiązuje też często
do konkretnych kadrów oraz wydarzeń, jakie miały miejsce w poprzednich
częściach DKR. Podsumowując - warstwa plastyczna nie jest może genialna, ale jest
to kawał dobrze wykonanej, solidnej roboty, która uprzyjemnia lekturę i
zdecydowanie góruje nad miałkim scenariuszem.
W ramach sekcji z dodatkami
dostajemy składający się z kilkunastu stron szkicownik Andy'ego Kuberta oraz tylko
dwie alternatywne okładki. Informacja dla miłośników wariantów - wszystkie okładki związane z DK III: THE
MASTER RACE, a jest ich ponad 150, umieszczone zostały w specjalnym, osobnym
albumie w formacie deluxe.
Genialny, rewelacyjny,
niezapomniany, przełomowy, wyjątkowy, niesamowity czy też niezwykle wciągający
i frapujący. Te określenia idealnie pasują do wielu przeczytanych przeze mnie
komiksów z Batmanem w roli głównej, ale z pewnością są nie na miejscu, jeśli
mówimy o trzeciej części sagi z podstarzałym Bruce'em w roli głównej. Całość
czyta się dosyć szybko i płynnie, ale nie dostarcza takiej przyjemności, jakiej
początkowo oczekiwałem. Lektura na jeden raz, nie czuję potrzeby powrotu do tej
konkretnej historii w przyszłości. Komiks ten jedynie w kilku momentach otarł
się o w miarę dobry poziom, ale po za tym stanowił mieszankę przeciętności,
kiepskości, rozczarowania. Pod względem prezentowanego poziomu historię
opowiedzianą przez Briana Azzarello można umiejscowić gdzieś idealnie pomiędzy
pierwszą, a drugą częścią całego cyklu. Na rynku komiksowym co rusz pojawiają
się nowe pozycje opisujące przygody Mrocznego Rycerza, przez co wybór jest naprawdę
ogromny. Nie widzę zatem większego sensu, aby tracić czas oraz pieniądze na
DARK KNIGHT III: THE MASTER RACE, które skierowane jest raczej do bardzo
wąskiej grupy odbiorców, jacy pomimo wystawionej przeze mnie słabszej oceny i tak będą chcieli dołączyć
ten tom do swojej kolekcji. Wybór należy do Was.
Na koniec dodam, że zadowolony
z pracy Azzarello Frank Miller ogłosił jakiś czas temu, iż chce teraz stworzyć
samodzielnie... czwartą część DKR! Oprócz tego wspólnie z Romitą Juniorem
pracują także nad mini serią SUPERMAN: YEAR ONE. Kiedyś może i emocjonowałbym
się takimi zapowiedziami, ale teraz budzą one u mnie jedynie pewien niesmak i
refleksję, że niektórzy twórcy niestety nie wiedzą, kiedy należy zejść ze
sceny...
Ocena: 2,75/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów DARK KNIGHT III: THE
MASTER RACE #1 - 9.
Omawiany komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz