wtorek, 10 października 2017

JONAH HEX TOM 5: GARBATE SZCZĘŚCIE


Minęło już trochę czasu od zakończenia serii JONAH HEX autorstwa duetu Justin Gray/Jimmy Palmiotti, która oferowała zupełnie odmienne klimatycznie historie do tego, co serwowało na co dzień DC Comics w swoich pozostałych tytułach. Dzięki odważnej i jakże radosnej dla mnie decyzji Egmontu o publikacji tej serii w Polsce mam okazję po raz kolejny śledzić losy nietypowego łowcy nagród, który przemierza Dziki Zachód wykonując swoją brudną robotę, budząc jednocześnie strach oraz odrazę w oczach napotkanych na swojej drodze ludzi. Piąty z jedenastu tomów to sześć nowych, unikatowych opowieści, które pozwalają w lepszy sposób przyjrzeć się sposobowi życia oraz postępowania kontrowersyjnej postaci, do jakich z pewnością zalicza się Jonah Hex.

Jedna rzecz na temat Hexa jest pewna - to nie jest w żadnym wypadku bohater tego komiksu. Słowo "bohater" w przypadku Jonaha jest wyjątkowo nie na miejscu. To samolubny, okrutny i bezwzględny morderca, alkoholik o wypaczonym i pokręconym poczuciu moralności, który nie robi niczego bezinteresownie. I chyba właśnie dlatego... nie sposób go nie lubić i mu kibicować. Bardzo rzadko można się z nim zgodzić, czasem wręcz trudno zrozumieć jego chore decyzje - zwłaszcza stosunek do rodziny - ale czytając te pojedyncze zeszyty zawsze trzymam kciuki, aby Jonah wyszedł cało z opresji i ukarał odpowiednio tych, którzy na to zasługują. Nie inaczej jest tym razem. Scenarzyści pomimo, iż jest to już prawie połowa stworzonej przez nich serii, cały czas szukają nowych pomysłów, bawią się konwencją, przez co każda historia jest inna od poprzedniej. A na pewno nie jest to łatwa sprawa, zwłaszcza jeśli mowa o oklepanym już na wszystkie możliwe sposoby westernie. Jedyny przewidywalny element każdej z nich to to, że Hex zawsze wygrywa i wychodzi cało z opresji. Nawet, jeśli wcześniej powinie mu się gdzieś po drodze noga (został już nawet raz pochowany) to i tak prędzej, czy później dopisze mu szczęście i odegra się na swoich przeciwnikach. Dla jednych jest to plus, dla innych minus tego komiksu. Mi to akurat kompletnie nie przeszkadza i naprawdę dobrze się bawię po raz kolejny zagłębiając się w ten krwawy, brutalny i pełen pesymizmu western serwowany przez Palmiottiego oraz Graya.

Otwierająca omawiany zbiór historia to wgląd w nieco późniejszą przygodę Hexa, który jak widać ma już swoje lata, a co za tym idzie refleks oraz precyzja nie są już jego nieodłącznymi cechami. Ważna jest tutaj krotka, ale jakże wymowna konfrontacja Jonaha z członkiem swojej rodziny, która pokazuje, jaki stosunek mężczyzna w mundurze Konfederacji ma do swoich krewnych.

Drugi rozdział jest najbardziej brutalny, szokujący, rozpisany i ukazany wizualnie niczym najlepszy horror, a nie klasyczny western. Nie zważając na okrucieństwo danej sytuacji, Hex nadal trzyma się własnych, specyficznych reguł postępowania. Wszystko zagrało tutaj tak, jak powinno. Zdecydowanie jedna z lepszych opowieści w całej, składającej się z 70 zeszytów serii.

Trzeci rozdział to krótka historia uratowanego kiedyś przez łowcę nagród chłopaka. Tragedia z dzieciństwa, która spotkała jego i jego ojca na przysłowiowej ziemi obiecanej powoduje, że chłopak staje się pogromcą wszystkich szeryfów. Star Man okazuje się fajnym, ciekawym dodatkiem do galerii postaci przewijających się przez JONAH HEX i nie jest to jednorazowy występ.

Zeszyt czwarty pokazuje, dlaczego ludzie tak bardzo nienawidzą Hexa. Ma on swój własny kodeks, zgodnie z którym nawet osoba uznająca się za sprawiedliwą i postępującą zgodnie z zasadą "oko za oko ząb za ząb" może bardzo łatwo znaleźć się na liście łowcy nagród. Pewien chłopak przekonuje się dobitnie na własnej skórze, że nie każda forma zemsty jest dla Jonaha akceptowalna. Czy to się innym podoba, czy też nie.

Przedostatnia historia to powrót do wątku związanego z szalonym Indianinem oraz przeklętym miejscem zwanym Czarcia Łapa, z którymi spotkaliśmy się w poprzednim tomie. Osobiście rozdział ten nie sprawił mi zbyt dużej przyjemności i uznaję go za najsłabszy w całym zbiorze. Rysunki okazały się zbyt "ciężkie", a scenariusz skupiał się bardziej na konflikcie mundurowych z Indianami, niż na samym Hexie. Nie każda rzecz stworzona przez duet scenarzystów musi trafiać w moje gusta, ta jest właśnie jedną z nich. Być może komuś innemu ta część wyda się znacznie bardziej ciekawa.

Ostatnia opowieść to już typowa scena dla westernu, gdzie uciekający bandyci opanowują niewielkie miasteczko, w tym wypadku zamieszkane przez zaledwie kilka osób. Ich pech polega na tym, że w Desperation przebywa akurat odsypiający zakrapianą alkoholem noc pewien łowca nagród, który nie ma ochoty bezczynnie patrzeć na poczynania przestępców. Wynik tego starcia jest zatem łatwy do przewidzenia. Poprawna historia, która raczej nie zaskakuje swoim przebiegiem.

Jeśli chodzi o rysunki, to zdążyliśmy już przywyknąć do tego, iż jest to mieszanka różnych artystów, z czego każdy prezentuje bardzo odmienny styl. Akurat w tym wypadku, gdy każda opowieść skupia się na skrajnie różnych tematach, takie żonglowanie osobami odpowiedzialnymi za szatę graficzną nie stanowi dla mnie problemu. Dwie części przypadły w udziale Jordi Bernetowi, po którego scenarzyści serii najczęściej sięgali pracując kilka lat nad kolejnymi przygodami Hexa. Rysownik ten ma lekko kreskówkowy styl, który bardzo szybko przypadł mi do gustu. Russ Heath oraz John Higgins spisali się na miarę swoich możliwości, obyło się bez jakichś fajerwerków, ale nie mam do czego się w przypadku ich prac przyczepić. Rafa Garres z kolei prezentuje bardzo oryginalny, niekoniecznie odpowiadający mi styl, który jednak całkiem dobrze sprawdza się w tak szalonych indiańskich klimatach, z jakimi mamy do czynienia w przedostatnim rozdziale tego tomu. Bezsprzecznie największe wrażenie zrobił na mnie duet Giuseppe Camuncoli/Stefano Landini, którzy idealnie oddali horrorowy klimat panujący w krwawej historii z udziałem sióstr Klarkson. Twarz łowcy nagród w ich wykonaniu rzeczywiście budzi przerażenie.

JONAH HEX chyba nigdy mi się nie znudzi i zawsze chętnie wracam do tych krótkich historyjek. Dużym plusem jest z pewnością to, że do zrozumienia wydarzeń opisanych i narysowanych w GARBATYM SZCZĘŚCIU nie jest wymagana znajomość poprzednich odsłon. Każdy zeszyt/rozdział/tom żyje własnym życiem, jest jedyny w swoim rodzaju. Piąty tom jest jak cała seria, czyli poziom prezentowanych opowieści faluje niczym sinusoida. Tyle tylko, że w odniesieniu do tego komiksu nie mogę absolutnie mówić o słabych historiach. Są to bowiem albo rozdziały bardzo dobre, albo po prostu dobre. Czas spędzony nad lekturą tego komiksu uważam za dobrze zagospodarowany. Całość szybko i przyjemnie się czyta. Pozycja ta z pewnością zadowoli miłośników całego cyklu, gdyż rzuca nieco nowego światła na sylwetkę Jonaha Hexa. Jeśli natomiast komiks ten z dziwnych powodów nie przypadł Wam do gustu, to właściwie nie macie po co sięgać po następne tomy. Polecam i czekam niecierpliwie na kolejne odsłony.

Ocena: 5-/6

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JONAH HEX vol. 2 #25 - 30. Możecie nabyć ten tom w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz