Minęło już trochę czasu od
zakończenia serii JONAH HEX autorstwa duetu Justin Gray/Jimmy Palmiotti, która
oferowała zupełnie odmienne klimatycznie historie do tego, co serwowało na co
dzień DC Comics w swoich pozostałych tytułach. Dzięki odważnej i jakże radosnej
dla mnie decyzji Egmontu o publikacji tej serii w Polsce mam okazję po raz
kolejny śledzić losy nietypowego łowcy nagród, który przemierza Dziki Zachód wykonując
swoją brudną robotę, budząc jednocześnie strach oraz odrazę w oczach
napotkanych na swojej drodze ludzi. Piąty z jedenastu tomów to sześć nowych,
unikatowych opowieści, które pozwalają w lepszy sposób przyjrzeć się sposobowi
życia oraz postępowania kontrowersyjnej postaci, do jakich z pewnością zalicza
się Jonah Hex.
Jedna rzecz na temat Hexa jest
pewna - to nie jest w żadnym wypadku bohater tego komiksu. Słowo "bohater"
w przypadku Jonaha jest wyjątkowo nie na miejscu. To samolubny, okrutny i
bezwzględny morderca, alkoholik o wypaczonym i pokręconym poczuciu moralności,
który nie robi niczego bezinteresownie. I chyba właśnie dlatego... nie sposób
go nie lubić i mu kibicować. Bardzo rzadko można się z nim zgodzić, czasem
wręcz trudno zrozumieć jego chore decyzje - zwłaszcza stosunek do rodziny - ale
czytając te pojedyncze zeszyty zawsze trzymam kciuki, aby Jonah wyszedł cało z
opresji i ukarał odpowiednio tych, którzy na to zasługują. Nie inaczej jest tym
razem. Scenarzyści pomimo, iż jest to już prawie połowa stworzonej przez nich
serii, cały czas szukają nowych pomysłów, bawią się konwencją, przez co każda
historia jest inna od poprzedniej. A na pewno nie jest to łatwa sprawa,
zwłaszcza jeśli mowa o oklepanym już na wszystkie możliwe sposoby westernie. Jedyny
przewidywalny element każdej z nich to to, że Hex zawsze wygrywa i wychodzi
cało z opresji. Nawet, jeśli wcześniej powinie mu się gdzieś po drodze noga
(został już nawet raz pochowany) to i tak prędzej, czy później dopisze mu
szczęście i odegra się na swoich przeciwnikach. Dla jednych jest to plus, dla
innych minus tego komiksu. Mi to akurat kompletnie nie przeszkadza i naprawdę
dobrze się bawię po raz kolejny zagłębiając się w ten krwawy, brutalny i pełen
pesymizmu western serwowany przez Palmiottiego oraz Graya.
Otwierająca omawiany zbiór
historia to wgląd w nieco późniejszą przygodę Hexa, który jak widać ma już
swoje lata, a co za tym idzie refleks oraz precyzja nie są już jego
nieodłącznymi cechami. Ważna jest tutaj krotka, ale jakże wymowna konfrontacja
Jonaha z członkiem swojej rodziny, która pokazuje, jaki stosunek mężczyzna w
mundurze Konfederacji ma do swoich krewnych.
Drugi rozdział jest
najbardziej brutalny, szokujący, rozpisany i ukazany wizualnie niczym najlepszy
horror, a nie klasyczny western. Nie zważając na okrucieństwo danej sytuacji,
Hex nadal trzyma się własnych, specyficznych reguł postępowania. Wszystko
zagrało tutaj tak, jak powinno. Zdecydowanie jedna z lepszych opowieści w
całej, składającej się z 70 zeszytów serii.
Trzeci rozdział to krótka
historia uratowanego kiedyś przez łowcę nagród chłopaka. Tragedia z dzieciństwa,
która spotkała jego i jego ojca na przysłowiowej ziemi obiecanej powoduje, że
chłopak staje się pogromcą wszystkich szeryfów. Star Man okazuje się fajnym,
ciekawym dodatkiem do galerii postaci przewijających się przez JONAH HEX i nie
jest to jednorazowy występ.
Zeszyt czwarty pokazuje,
dlaczego ludzie tak bardzo nienawidzą Hexa. Ma on swój własny kodeks, zgodnie z
którym nawet osoba uznająca się za sprawiedliwą i postępującą zgodnie z zasadą "oko
za oko ząb za ząb" może bardzo łatwo znaleźć się na liście łowcy nagród. Pewien
chłopak przekonuje się dobitnie na własnej skórze, że nie każda forma zemsty
jest dla Jonaha akceptowalna. Czy to się innym podoba, czy też nie.
Przedostatnia historia to
powrót do wątku związanego z szalonym Indianinem oraz przeklętym miejscem
zwanym Czarcia Łapa, z którymi spotkaliśmy się w poprzednim tomie. Osobiście
rozdział ten nie sprawił mi zbyt dużej przyjemności i uznaję go za najsłabszy w
całym zbiorze. Rysunki okazały się zbyt "ciężkie", a scenariusz skupiał
się bardziej na konflikcie mundurowych z Indianami, niż na samym Hexie. Nie
każda rzecz stworzona przez duet scenarzystów musi trafiać w moje gusta, ta
jest właśnie jedną z nich. Być może komuś innemu ta część wyda się znacznie
bardziej ciekawa.
Ostatnia opowieść to już
typowa scena dla westernu, gdzie uciekający bandyci opanowują niewielkie
miasteczko, w tym wypadku zamieszkane przez zaledwie kilka osób. Ich pech
polega na tym, że w Desperation przebywa akurat odsypiający zakrapianą alkoholem
noc pewien łowca nagród, który nie ma ochoty bezczynnie patrzeć na poczynania
przestępców. Wynik tego starcia jest zatem łatwy do przewidzenia. Poprawna
historia, która raczej nie zaskakuje swoim przebiegiem.
Jeśli chodzi o rysunki, to
zdążyliśmy już przywyknąć do tego, iż jest to mieszanka różnych artystów, z czego
każdy prezentuje bardzo odmienny styl. Akurat w tym wypadku, gdy każda opowieść
skupia się na skrajnie różnych tematach, takie żonglowanie osobami
odpowiedzialnymi za szatę graficzną nie stanowi dla mnie problemu. Dwie części
przypadły w udziale Jordi Bernetowi, po którego scenarzyści serii najczęściej
sięgali pracując kilka lat nad kolejnymi przygodami Hexa. Rysownik ten ma lekko
kreskówkowy styl, który bardzo szybko przypadł mi do gustu. Russ Heath oraz
John Higgins spisali się na miarę swoich możliwości, obyło się bez jakichś
fajerwerków, ale nie mam do czego się w przypadku ich prac przyczepić. Rafa
Garres z kolei prezentuje bardzo oryginalny, niekoniecznie odpowiadający mi
styl, który jednak całkiem dobrze sprawdza się w tak szalonych indiańskich
klimatach, z jakimi mamy do czynienia w przedostatnim rozdziale tego tomu. Bezsprzecznie
największe wrażenie zrobił na mnie duet Giuseppe Camuncoli/Stefano Landini,
którzy idealnie oddali horrorowy klimat panujący w krwawej historii z udziałem
sióstr Klarkson. Twarz łowcy nagród w ich wykonaniu rzeczywiście budzi
przerażenie.
JONAH HEX chyba nigdy mi się
nie znudzi i zawsze chętnie wracam do tych krótkich historyjek. Dużym plusem
jest z pewnością to, że do zrozumienia wydarzeń opisanych i narysowanych w
GARBATYM SZCZĘŚCIU nie jest wymagana znajomość poprzednich odsłon. Każdy
zeszyt/rozdział/tom żyje własnym życiem, jest jedyny w swoim rodzaju. Piąty tom
jest jak cała seria, czyli poziom prezentowanych opowieści faluje niczym sinusoida.
Tyle tylko, że w odniesieniu do tego komiksu nie mogę absolutnie mówić o
słabych historiach. Są to bowiem albo rozdziały bardzo dobre, albo po prostu
dobre. Czas spędzony nad lekturą tego komiksu uważam za dobrze zagospodarowany.
Całość szybko i przyjemnie się czyta. Pozycja ta z pewnością zadowoli
miłośników całego cyklu, gdyż rzuca nieco nowego światła na sylwetkę Jonaha
Hexa. Jeśli natomiast komiks ten z dziwnych powodów nie przypadł Wam do gustu,
to właściwie nie macie po co sięgać po następne tomy. Polecam i czekam niecierpliwie
na kolejne odsłony.
Ocena: 5-/6
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JONAH HEX vol. 2 #25 -
30. Możecie nabyć ten tom w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz