piątek, 13 października 2017

THE LEGION BY DAN ABNETT & ANDY LANNING VOL. 1


Rok 1999 był niewątpliwie przełomowy dla komiksowego świata Legionu. To właśnie pod koniec tego roku duet scenarzystów Dan Abnett oraz Andy Lanning (znani lepiej jako DnA) objął stery na obiema seriami, jakie co miesiąc opisywały przygody nastoletnich bohaterów z dalekiej przyszłości.  Mowa oczywiście o ongoingach LEGION OF SUPER-HEROES vol. 4 LEGIONNAIRES, które wkrótce potem zostały zakończone. Nie znaczy to jednak, że stało się tak z powodu słabego poziomu prezentowanego przez wspomniane serie, gdy DnA doszli do głosu. Wręcz przeciwnie. Było to symboliczne zakończenie pewnego okresu i rozpoczęcie zupełnie nowego, w moim odczuciu znacznie lepszego. Nowi scenarzyści odświeżyli drużynę Legionu Superbohaterów rzucając młodych herosów na naprawdę głęboką wodę. Legionistom przyszło zmierzyć się z niebezpieczeństwem, jakiego nigdy przedtem nie doświadczyli, i które na zawsze zmieniło ich spojrzenie na siebie oraz otaczający ich świat.

Główna historia zawarta w tym tomie, czyli "Legion of Damned" była już raz wznowiona w roku 2011, jako LEGION OF SUPER-HEROES 100 PAGE SPECTACULAR. Po kilku latach DC zdecydowało się ponownie opublikować tą opowieść, tym razem w bardziej rozbudowanej, przyjemniejszej formie. Dostajemy zatem możliwość prześledzenia od początku, z zachowaniem chronologii dokonania wspomnianego wyżej duetu twórców w ramach projektu o nazwie Legion. Jedynka na okładce każe mieć nadzieję, że w przyszłości ukażą się kolejne odsłony tego runu, w tym wznowienie LEGION LOST (zdecydowanie najlepsza rzecz, jaką DnA napisali z udziałem Legionu), czy też nigdy nie opublikowane w formie zbiorczej LEGION WORLDS. Osobiście mam duży sentyment do runu Abnetta i Lanninga, gdyż kojarzy mi się on z moim powrotem po kilku latach przerwy do czytania komiksów. Ta wersja przygód Cosmic Boya, Saturn Girl czy Live Wire stanowi dla mnie również wykładnię, jak powinny wyglądać historie z udziałem drużyny stojącej na straży prawa i porządku w Federacji Zjednoczonych Planet.

Problemem dla fanów Legionu była w tym czasie mała oryginalność i bardzo duża przewidywalność tego, co aktualnie dzieje się z ich ulubionymi postaciami. Brakowało czegoś nieszablonowego, zaskakującego, innowacyjnego. Nowi scenarzyści wyszli na przeciw tym oczekiwaniom wystawiając wytrzymałość bohaterów na ciężką próbę. Dostarczyli im bólu zarówno fizycznego, jak i psychicznego, mnóstwo dramaturgii, rozbijając monolit, jakim była dotychczasowa drużyna na kawałki. Idąc krok dalej pozbawili Legionistów ich najbardziej komfortowej strefy, w której czuli się bardzo wygodnie, gdzie mogli liczyć na pomoc oraz wsparcie. Chodzi o Federację Zjednoczonych Planet. Gdy wydawało się, że początkowy wstrząs będzie wystarczająco mocny, DnA dokonali ponownego, silniejszego uderzenia i zasiali jeszcze większe spustoszenie w dotychczas panującym status quo. Dla Brande oraz Legionistów ewidentnie skończył się pewien etap, który już nigdy nie wróci.

Na początek dostajemy prolog (historia pochodząca z LEGION SECRET FILES #2), w którym część Legionistów rozbija się na jednym z księżyców. To tutaj po raz pierwszy stykają się z efektem działań Blight, chociaż jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy. Kolejny zeszyt opowiada o specjalnej misji z udziałem czwórki Legionistów, na których drodze staje po raz pierwszy Robotica. Nie jest to przypadkowy wątek, gdyż zostanie on później szczegółowo rozwinięty w dalszej części runu Abnetta i Lanninga.

Następnie przenosimy się miesiąc do przodu w momencie, gdy Blight w zaledwie kilka godzin całkowicie podporządkowali sobie Ziemię oraz kilka innych światów należących do Zjednoczonych Planet. Blight, jak sama nazwa wskazuje, niczym plaga czy zaraza infekują atakowane przez siebie światy, a przy okazji przejmują również kontrolę na ich mieszkańcami. Jest to rasa techno-organicznych istot, które dzięki fuzji z entropią oraz z inną rasą słynącą z teleportacji przemierzają kosmos w poszukiwaniu nieustannie potrzebnej im energii. Nowi złoczyńcy stworzeni na potrzeby serii rzeczywiście robią duże wrażenie - zarówno pod względem wyglądu, jak i sposobu postępowania -  i wydaje się, że aby ich pokonać Legioniści będą musieli wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. W międzyczasie możemy dodatkowo prześledzić historię Blight, którzy stworzyli państwo idealne i pokonali wszystkie problemy oraz choroby, ale chcieli jeszcze jednego - nieśmiertelności. Świat pod rządami Blight jest ponury, mroczny, pesymistyczny. Część Legionistów jest uznanych za zagubionych, część jest kontrolowana przez wroga, a pozostali działają w ruchu oporu. W jaki sposób oraz jakim kosztem udaje się rozprawić z Blight? To trzeba zobaczyć i przeczytać samemu. A dzieje się tutaj całkiem sporo.

Ostatnie trzy zeszyty to w żadnym wypadku odprężenie po niedawnej konfrontacji, tylko kolejne problemy dla Brande i jego drużyny. Oprócz komplikacji natury prawnej i politycznej, jakie dotykają drużynę, każdy z jej członków zmaga się dodatkowo z traumatycznymi przeżyciami oraz koszmarami, jakie na długo zagnieździły się w ich psychice. Jest to oczywiście "pamiątka" pozostawiona po Blight, którzy najwyraźniej nie dadzą o sobie tak szybko zapomnieć. Jakby tego było mało dochodzi do problemu związanego z gwiezdnymi wrotami, co ostatecznie kończy się tragicznie dla niektórych Legionistów i sprawia, że nie sposób przewidzieć dalszych wydarzeń. I o to właśnie chodziło.

Szata graficzna nie jest dla mnie w komiksach najważniejsza, ale z pewnością ważne jest to, aby dobrać takiego artystę, którego styl jak najlepiej oddaje wizję scenarzysty. W tym wypadku wszystko idealnie ze sobą zagrało. Sięgnięcie po niedoświadczonego francuskiego rysownika było ryzykownym ruchem, ale jak pokazał czas, to ryzyko się opłaciło. Olivier Coipel właśnie dzięki współpracy z DnA wypromował swoje nazwisko i stał się później rozchwytywany. W omawianym tomie przypadło mu zilustrowanie czterech najważniejszych zeszytów, później jeszcze stworzył szatę graficzną do mini serii LEGION LOST (odpowiadał z 9 numerów) oraz ongoingu THE LEGION (11 numerów jego autorstwa). Coipel prezentuje tutaj na pierwszy rzut oka brzydką, brudną i trochę chaotyczną kreskę, ale już po chwili magia jego prac wciąga i chce się więcej. Pozostali artyści pracujący nad tym komiksem spisali się poprawnie i nic ponadto. Do gustu nie przypadły mi jedynie obrazki zaserwowane przez Chucka Wojtkiewicza, które zdobią pierwszy rozdział.

Na samym końcu znajduje się posłowie autorstwa Mike'a McAvennie, który był jednym z edytorów odpowiedzialnych za nadzór nad "legionowymi" seriami. Zdradza on pokrótce kulisy zatrudnienia nowych architektów w osobie Dana, Andy'ego oraz Oliviera.

Statek o nazwie Legion, po okresie stagnacji otrzymał świeży i mocny podmuch w żagle, który pokierował go na nowe, niezbadane oraz tajemnicze wody. Abnett i Lanning mieli początkowo napisać jedynie czteroczęściową mini serię, która miała wypełnić okres przejściowy w poszukiwaniu nowych scenarzystów. Efekt ich pracy okazał się jednak na tyle zadowalający, że to właśnie im powierzono misję pokierowania Legionistami w kolejnych latach. Ponieważ lubię bardziej mroczne i nieco pesymistyczne historie osadzone w dalekiej przyszłości - "Five Years Later" Giffena również do takich należy - stąd wątek dotyczący Blight oraz konsekwencje tego starcia z miejsca przypadły mi do gustu. Ten komiks zdecydowanie nie kończy się happyendem, a mocny cliffhanger zachęca do sięgnięcia po dalszą część. Świetna rzecz, zdecydowanie warto przeczytać.

Ocena: 5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów LEGIONNAIRES #78 - 81, LEGION OF SUPER-HEROES VOL. 4 #122 - 125 oraz LEGION OF SUPER-HEROES SECRET FILES #2.

O sprowadzenie tego komiksu można zapytać w sklepie ATOM Comics.


Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz