Rok 1999 był niewątpliwie
przełomowy dla komiksowego świata Legionu. To właśnie pod koniec tego roku duet
scenarzystów Dan Abnett oraz Andy Lanning (znani lepiej jako DnA) objął stery
na obiema seriami, jakie co miesiąc opisywały przygody nastoletnich bohaterów z
dalekiej przyszłości. Mowa oczywiście o
ongoingach LEGION OF SUPER-HEROES vol. 4 LEGIONNAIRES, które wkrótce potem
zostały zakończone. Nie znaczy to jednak, że stało się tak z powodu słabego poziomu
prezentowanego przez wspomniane serie, gdy DnA doszli do głosu. Wręcz
przeciwnie. Było to symboliczne zakończenie pewnego okresu i rozpoczęcie
zupełnie nowego, w moim odczuciu znacznie lepszego. Nowi scenarzyści odświeżyli
drużynę Legionu Superbohaterów rzucając młodych herosów na naprawdę głęboką
wodę. Legionistom przyszło zmierzyć się z niebezpieczeństwem, jakiego nigdy
przedtem nie doświadczyli, i które na zawsze zmieniło ich spojrzenie na siebie
oraz otaczający ich świat.
Główna historia zawarta w tym tomie, czyli "Legion of
Damned" była już raz wznowiona w roku 2011, jako LEGION OF SUPER-HEROES
100 PAGE SPECTACULAR. Po kilku latach DC zdecydowało się ponownie opublikować
tą opowieść, tym razem w bardziej rozbudowanej, przyjemniejszej formie. Dostajemy
zatem możliwość prześledzenia od początku, z zachowaniem chronologii dokonania
wspomnianego wyżej duetu twórców w ramach projektu o nazwie Legion. Jedynka na
okładce każe mieć nadzieję, że w przyszłości ukażą się kolejne odsłony tego
runu, w tym wznowienie LEGION LOST (zdecydowanie najlepsza rzecz, jaką DnA
napisali z udziałem Legionu), czy też nigdy nie opublikowane w formie zbiorczej
LEGION WORLDS. Osobiście mam duży sentyment do runu Abnetta i Lanninga, gdyż
kojarzy mi się on z moim powrotem po kilku latach przerwy do czytania komiksów.
Ta wersja przygód Cosmic Boya, Saturn Girl czy Live Wire stanowi dla mnie
również wykładnię, jak powinny wyglądać historie z udziałem drużyny stojącej na
straży prawa i porządku w Federacji Zjednoczonych Planet.
Problemem dla fanów Legionu była w tym czasie mała oryginalność i
bardzo duża przewidywalność tego, co aktualnie dzieje się z ich ulubionymi
postaciami. Brakowało czegoś nieszablonowego, zaskakującego, innowacyjnego.
Nowi scenarzyści wyszli na przeciw tym oczekiwaniom wystawiając wytrzymałość
bohaterów na ciężką próbę. Dostarczyli im bólu zarówno fizycznego, jak i
psychicznego, mnóstwo dramaturgii, rozbijając monolit, jakim była dotychczasowa
drużyna na kawałki. Idąc krok dalej pozbawili Legionistów ich najbardziej
komfortowej strefy, w której czuli się bardzo wygodnie, gdzie mogli liczyć na
pomoc oraz wsparcie. Chodzi o Federację Zjednoczonych Planet. Gdy wydawało się,
że początkowy wstrząs będzie wystarczająco mocny, DnA dokonali ponownego,
silniejszego uderzenia i zasiali jeszcze większe spustoszenie w dotychczas
panującym status quo. Dla Brande oraz Legionistów ewidentnie skończył się
pewien etap, który już nigdy nie wróci.
Na początek dostajemy prolog (historia pochodząca z LEGION SECRET
FILES #2), w którym część Legionistów rozbija się na jednym z księżyców. To
tutaj po raz pierwszy stykają się z efektem działań Blight, chociaż jeszcze nie
zdają sobie z tego sprawy. Kolejny zeszyt opowiada o specjalnej misji z
udziałem czwórki Legionistów, na których drodze staje po raz pierwszy Robotica.
Nie jest to przypadkowy wątek, gdyż zostanie on później szczegółowo rozwinięty
w dalszej części runu Abnetta i Lanninga.
Następnie przenosimy się miesiąc do przodu w momencie, gdy Blight w
zaledwie kilka godzin całkowicie podporządkowali sobie Ziemię oraz kilka innych
światów należących do Zjednoczonych Planet. Blight, jak sama nazwa wskazuje,
niczym plaga czy zaraza infekują atakowane przez siebie światy, a przy okazji
przejmują również kontrolę na ich mieszkańcami. Jest to rasa
techno-organicznych istot, które dzięki fuzji z entropią oraz z inną rasą
słynącą z teleportacji przemierzają kosmos w poszukiwaniu nieustannie
potrzebnej im energii. Nowi złoczyńcy stworzeni na potrzeby serii rzeczywiście
robią duże wrażenie - zarówno pod względem wyglądu, jak i sposobu postępowania
- i wydaje się, że aby ich pokonać
Legioniści będą musieli wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. W
międzyczasie możemy dodatkowo prześledzić historię Blight, którzy stworzyli
państwo idealne i pokonali wszystkie problemy oraz choroby, ale chcieli jeszcze
jednego - nieśmiertelności. Świat pod rządami Blight jest ponury, mroczny,
pesymistyczny. Część Legionistów jest uznanych za zagubionych, część jest
kontrolowana przez wroga, a pozostali działają w ruchu oporu. W jaki sposób
oraz jakim kosztem udaje się rozprawić z Blight? To trzeba zobaczyć i
przeczytać samemu. A dzieje się tutaj całkiem sporo.
Ostatnie trzy zeszyty to w żadnym wypadku odprężenie po niedawnej
konfrontacji, tylko kolejne problemy dla Brande i jego drużyny. Oprócz
komplikacji natury prawnej i politycznej, jakie dotykają drużynę, każdy z jej
członków zmaga się dodatkowo z traumatycznymi przeżyciami oraz koszmarami,
jakie na długo zagnieździły się w ich psychice. Jest to oczywiście "pamiątka"
pozostawiona po Blight, którzy najwyraźniej nie dadzą o sobie tak szybko
zapomnieć. Jakby tego było mało dochodzi do problemu związanego z gwiezdnymi
wrotami, co ostatecznie kończy się tragicznie dla niektórych Legionistów i
sprawia, że nie sposób przewidzieć dalszych wydarzeń. I o to właśnie chodziło.
Szata graficzna nie jest dla mnie w komiksach najważniejsza, ale z
pewnością ważne jest to, aby dobrać takiego artystę, którego styl jak najlepiej
oddaje wizję scenarzysty. W tym wypadku wszystko idealnie ze sobą zagrało.
Sięgnięcie po niedoświadczonego francuskiego rysownika było ryzykownym ruchem,
ale jak pokazał czas, to ryzyko się opłaciło. Olivier Coipel właśnie dzięki
współpracy z DnA wypromował swoje nazwisko i stał się później rozchwytywany. W
omawianym tomie przypadło mu zilustrowanie czterech najważniejszych zeszytów,
później jeszcze stworzył szatę graficzną do mini serii LEGION LOST (odpowiadał
z 9 numerów) oraz ongoingu THE LEGION (11 numerów jego autorstwa). Coipel
prezentuje tutaj na pierwszy rzut oka brzydką, brudną i trochę chaotyczną
kreskę, ale już po chwili magia jego prac wciąga i chce się więcej. Pozostali
artyści pracujący nad tym komiksem spisali się poprawnie i nic ponadto. Do
gustu nie przypadły mi jedynie obrazki zaserwowane przez Chucka Wojtkiewicza,
które zdobią pierwszy rozdział.
Na samym końcu znajduje się posłowie autorstwa Mike'a McAvennie, który
był jednym z edytorów odpowiedzialnych za nadzór nad "legionowymi"
seriami. Zdradza on pokrótce kulisy zatrudnienia nowych architektów w osobie
Dana, Andy'ego oraz Oliviera.
Statek
o nazwie Legion, po okresie stagnacji otrzymał świeży i mocny podmuch w żagle,
który pokierował go na nowe, niezbadane oraz tajemnicze wody. Abnett i Lanning
mieli początkowo napisać jedynie czteroczęściową mini serię, która miała
wypełnić okres przejściowy w poszukiwaniu nowych scenarzystów. Efekt ich pracy
okazał się jednak na tyle zadowalający, że to właśnie im powierzono misję
pokierowania Legionistami w kolejnych latach. Ponieważ lubię bardziej mroczne i
nieco pesymistyczne historie osadzone w dalekiej przyszłości - "Five Years
Later" Giffena również do takich należy - stąd wątek dotyczący Blight oraz
konsekwencje tego starcia z miejsca przypadły mi do gustu. Ten komiks
zdecydowanie nie kończy się happyendem, a mocny cliffhanger zachęca do
sięgnięcia po dalszą część. Świetna rzecz, zdecydowanie warto przeczytać.
Ocena: 5/6
Opisywane wydanie
zawiera materiał z komiksów LEGIONNAIRES #78 - 81, LEGION OF SUPER-HEROES VOL.
4 #122 - 125 oraz LEGION OF SUPER-HEROES SECRET FILES #2.
O sprowadzenie tego komiksu można zapytać w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz