niedziela, 8 października 2017

SUPERMAN TOM 1: SYN SUPERMANA

Od czasów TM-Semica Superman był jednym z moich ulubionych bohaterów, tak więc komiksy z nim czytałem nawet jeśli dany tytuł zaliczał akurat spadek formy. Tak było do czasu New52. Najpierw zrezygnowałem z SUPERMANA pisanego przez George’a Pereza, które już po jednym numerze mnie odrzuciło i kompletnie nie nadawało się do czytania, a potem z ACTION COMICS w niedługi czas po odejściu z tytułu Granta Morrisona. Teraz jednak, gdy w ramach Odrodzenia za pierwszy z tych tytułów wzięli się Peter J. Tomasi i Patrick Gleason, twórcy jednej z najlepszych serii DC ostatniej dekady – BATMAN & ROBIN, uznałem to za dobry moment by wrócić.


Wprawdzie nie byłem nigdy fanem dawania Człowiekowi ze Stali syna, czy to w runie Geoffa Johnsa w AC, czy też w Superman Returns, ale skoro Tomasiemu udało się zrobić z Damiana Wayne’a świetną postać, to uznałem, że i tym razem warto dać mu szansę. Jak się okazało pod tym względem się nie myliłem. Relacje Clarka z Jonathanem oraz Lois są zdecydowanie najlepszą i najciekawszą częścią tomu i skupiającym, się głównie na tym dwóm pierwszym numerom serii nie mam praktycznie nic do zarzucenia. Także poprzedzająca je kameralna historia z Superman Odrodzenie wypadła bardzo udanie. Niestety reszta tomu nie dorównuje świetnemu początkowi.

Odpowiedzialny jest za to złoczyńca, z którym przychodzi się zmierzyć Supermanowi – Eradicator. Zwłaszcza jeśli ma się w pamięci ciekawą i niejednoznaczną postać ze starszych komiksów, bowiem nowa jego wersja jest boleśnie sztampowym i jednowymiarowym czarnym charakterem. Dodatkowo pewien twist dotyczący tej postaci wydał mi się idiotyczny i jeszcze pogłębił moją niechęć względem niego. Nie rozumiem też czemu wygląda on tak podobnie do swego wcześniejszego wcielenia, z którym nie ma praktycznie nic wspólnego. Początkowo jeszcze nic nie wskazywało, że będzie on najsłabszą częścią komiksu a jego działania i otaczająca powody jego pojawienia tajemnica intrygowały. Jednak gdy tylko wyjaśniło się jak jest jego cel, wszystko to wyrzucono za okno i została tylko bezmózga maszynka do naparzania się z Kal-Elem. A owa walka dominuje całą drugą połowę albumu.

Strona graficzna tego wydania zbiorczego utrzymuje natomiast wyrównany bardzo wysoki poziom i to nawet mimo faktu, ze za kreskę odpowiada aż trzech różnych rysowników: Patrick Gleason, Doug Mahnke oraz Jorge Jimenez. Są oni jednak świetnymi fachowcami i nawet mimo odmienności ich stylów ciągłe zmiany artystów nie rażą. Każdy z nich potrafi dobrze przedstawić zarówno spokojniejsze sceny, jak i wypełnione akcją starcie z Eradicatorem. Tak więc ilustracje są niezaprzeczalnym plusem tego komiksu.

Jeśli chodzi dodatki, to jest ich niewiele. Jedynie krótki wstęp Małgorzaty Chudziak oraz galeria okładek na ostatnich stronach albumu. Ale przy tak niskiej cenie trudno na to narzekać. Dodam jeszcze, że do recenzji otrzymałem wydanie ze srebrną okładką, z którą związany jest pewien drobny feler. Otóż znajdujące się na takim tle biogramy twórców na jednym ze skrzydełek są słabo widoczne i trzeba się nimi namanipulować tak by były czytelne, a zarazem nie oślepiały odbijającym się światłem.

Jak widać tom ten nie spełnił do końca pokładanych w nim przez mnie oczekiwań. Jednak fakt, że to co najważniejsze, czyli świetne pokazanie Supermana i jego rodziny było niezmienne przez cały album, a tej nieudanej wersji Eradicatora pewnie za szybko nie ujrzymy ponownie, pozwala mi z nadzieją spoglądać w przyszłość serii. Poza tym ten duet twórców ma u mnie spory kredyt zaufania i nieraz już pokazali, że nawet jeśli zdarzają się im potknięcia to sygnowane przez nich serie zawsze są godne zainteresowania.


3/6

Tomasz Kabza

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komiks do nabycia w sklepie ATOM Comics.

Oryginalne wydanie SUPERMAN TOM 1: SYN SUPERMANA było już recenzowane na blogu przez Dawida. Jego opinię możecie przeczytać TUTAJ

1 komentarz:

  1. Wreszcie ktoś, kto zgadza się z moją opinią odnośnie SUPERMANA vol.1 - czyli fajne relacje rodzinne, ale od strony akcji kiepsko.

    OdpowiedzUsuń