niedziela, 22 października 2017

WKKDC #31 - SUPERMAN: BRAINIAC


SUPERMAN: BRAINIAC to piąty tom kolekcji Eaglemoss, w którym akcja kręci się wokół Ostatniego Syna Planety Krypton. Krótko po stworzeniu historii poświęconej wspólnym przygodom Legionu Superbohaterów oraz Supermana, a chwilę przed nakreśleniem nowego originu Człowieka ze Stali, scenarzysta Geoff Johns ponownie łączy siły z artystą Garym Frankiem. Tym razem ta świetnie rozumiejąca się i chętnie współpracująca ze sobą para bierze na swój warsztat jednego z najbardziej znanych złoczyńców z galerii łotrów Supermana. Mowa oczywiście o tytułowym Coluańczyku. Zadanie stworzenia jakiejś ciekawej, oryginalnej i skupionej na samym Brainiacu opowieści z pewnością nie należy do tych łatwych, ale któż miałby tego dokonać, jeśli nie właśnie Johns. Jak zatem prezentuje się pod względem zawartości najnowszy tom WKKDC, i czy wyszło tak dobrze, jak się zapowiadało?

Brainiac od dłuższego czasu na dobre zadomowił się w komiksowym świecie DC i co rusz krzyżuje swoje drogi ze ścieżkami Kal-Ela. Johns wprowadza zupełnie nowe spojrzenie na dotychczasowe pojedynki tłumacząc, że wszystkie poprzednie wersje Brainiaca były jedynie bardziej organicznymi, czy też bardziej zmechanizowanymi kopiami/wysłannikami tego jedynego oraz prawdziwego Brainiaca. Tego, którego jak się okazuje Supermanowi nie było dane nigdy spotkać. Aż do teraz. Scenarzysta umiejętnie żongluje pewnymi elementami ze Srebrnej Ery i wplata je w nowe realia, tworząc najbardziej aktualną i używaną następnie w późniejszych komiksach, definitywną wersję popularnego Coluańczyka. Przykładowo pojawiająca się w trakcie historii liczba 242, a także futrzany stwór o imieniu Koko są nawiązaniami do ACTION COMICS #242, na łamach którego zadebiutowała postać Brainiaca.

Inne nawiązanie to oczywiście uczynienie z Brainiaca Kolekcjonera Światów, który od stuleci przemierza wszechświat porywając całe miasta, miniaturyzując je, a przy okazji niszcząc całe planety. Johns umiejętnie i w ciekawy zbudował wokół tej postaci otoczkę strachu, śmierci, czy bezsilności. Uczynił go synonimem tragedii oraz zniszczenia. To chłodny, stwarzający wrażenie pozbawionego wszelkich emocji morderca, którego celem jest ciągłe powiększanie "butelkowej" kolekcji, a co za tym idzie przyswajanie ciągle nowych informacji, nieskończonej ilości danych pochodzących od swoich ofiar. Chce dzięki temu posiąść wiedzę całego wszechświata i stać się jego niepodważalnym panem oraz władcą. Ci, którzy posiadają jego zdaniem nieużyteczną wiedzą zostają natychmiast zgładzeni przez specjalne roboty-sondy.

Komiks utrzymany jest w większości w ponurym klimacie, jaki chwilami przypomina dobry jakościowo horror. Zaczyna się dosyć pogodnie i optymistycznie, ale z czasem narasta bardziej mroczna, smutna i pesymistyczna atmosfera. Nie zabrakło elementów humorystycznych, jakie wiążą się przede wszystkim z postaciami Cat Grant oraz Steve'a Lombarda, którzy wraz z pozostałymi członkami redakcji Daily Planet przeżywają atak Kolekcjonera Światów gdzieś na drugim planie. Pojedynek z Brainiacem, a także obecność Supergirl  dostarcza również nowych informacji na temat planety Krypton, czy też originu samej Dziewczyny ze Stali. Warto wspomnieć, że pośród kolekcji głównego złoczyńcy w tym komiksie znajduje się również zminiaturyzowane miasto Kandor, co będzie miało poważne reperkusje oraz kluczowe znaczenie dla dalszych perypetii Supermana, już po zakończeniu tej historii.

Scenarzysta dobrze nakreślił i przedstawił relacje pomiędzy Clarkiem i Lois, a także bliskie relacje głównego bohatera ze swoim przybranym ojcem. Samo zakończenie ściska serce i należy do bardzo emocjonalnych.

Za warstwę graficzną odpowiada genialny Brytyjczyk Gary Frank. Wspólnie z odpowiedzialnym na nakładanie tuszu, częstym współpracownikiem Franka Jonem Sibalem, a także dbającym o kolory Bradem Andersonem stworzyli szatę graficzną, która idealnie współgra ze scenariuszem, wręcz uprzyjemnia lekturę. Gary Frank nie jest jakimś demonem prędkości i w porównaniu do swoich kolegów po fachu dosyć rzadko angażuje się w dłuższe projekty. Gdy jednak czegoś się podejmuje, to praktycznie zawsze można spodziewać się rewelacyjnego produktu końcowego. Warto czekać dłużej, aby podziwiać jego niezwykle szczegółowe prace. W paru miejscach nie uświadczymy dymków z tekstem, gdyż same ilustracje idealnie opowiadają panującą atmosferę. Świat Supermana jest szczególnie bliski Frankowi. W charakterystyczny i wyraźny sposób podkreśla on swoje zamiłowanie do filmu SUPERMAN z końca lat 70-tych, za każdym razem upodobniając Człowieka ze Stali do Christophera Reeve'a, zaś Lois Lane wzorując na Margot Kidder. Geoff Johns nie raz podkreślał, że Gary najlepiej czuje postać Supermana, stąd jest on jego pierwszym wyborem, gdy słynny scenarzysta zamierza napisać historię poświęconą tej postaci. Jeśli komuś jeszcze mało ich wspólnych projektów, to w przyszłym miesiącu w ramach WKKDC ukaże się ich kolejne dzieło - SUPERMAN: TAJNA GENEZA.

Może to zwykły przypadek, ale swoją drogą fajnie wyszło, iż na łamach kolekcji poświęconej DC właśnie teraz, w krótkim odstępie czasu, ukazują się dwa albumy duetu Johns/Frank. Pod koniec listopada rusza bowiem seria DOOMSDAY CLOCK (Superman ma odgrywać jedną z głównych ról), do której śledzenia fanów obu wspomnianych panów raczej zachęcać specjalnie nie trzeba.

Umieszczona pod koniec dodatkowa historia pochodzi z roku 1958 i ukazuje pierwsze spotkanie Naukowca z Colu oraz Supermana. Rzadko kiedy tego typu opowiastki ze srebrnej Ery przypadają mi do gustu, tym razem twórcy również nie sprostali moim oczekiwaniom. Strasznie naiwna i napakowana masą głupotek historyjka, która zapewne znajdzie uznanie i docenienie jedynie w oczach miłośników tego typu oldskulu. Dla mnie po raz kolejny stanowi jedynie egzotyczną ciekawostkę.

Może nie jest to jakaś strasznie ważna, czy istotna sprawa, ale zdziwiło mnie bardzo, że zabrakło w tym tomie miejsca na przedruk okładek do poszczególnych zeszytów. Album ten nie jest przecież jakoś strasznie pokaźny objętościowo, także trudno zrozumieć pominięcie tychże okładek autorstwa Gary'ego Franka. Jeśli dobrze kojarzę, to chyba wcześniej taka sytuacja w ramach kolekcji się jeszcze nie zdarzyła.

Okładek zabrakło, ale jak na złość znalazło się miejsce na dodatkową literkę "c" w nazwisku Joe Shustera. W pełni rozumiem, że każdemu zdarza się zrobić od czasu do czasu jakąś literówkę - w tym tomie wyłapałem takie dwie - ale bardo boli, gdy taki błąd (a raczej w tym przypadku wielbłąd) dotyczy tak znanego i rozpoznawalnego nazwiska twórcy. Zwłaszcza, że oprócz pierwszej strony z wymienionym wszystkimi autorami, jest on konsekwentnie powielany na początku każdego rozdziału...

SUPERMAN: BRAINIAC to bez dwóch zdań jedna z lepszych rzeczy, jaka kiedykolwiek ukazała się z Człowiekiem ze Stali w roli głównej. Często i nie bez powodu znajduje się w różnych polecankach oraz zestawieniach przygotowywanych dla tych, którzy chcą zaznajomić się z topowymi, komiksowymi występami Supermana. Prosta, mało skomplikowana oraz pozbawiona niepotrzebnie i na siłę przeciągniętych wątków historia. Twórcy wprowadzili do świata Kal-Ela nowe elementy, które wymieszane z rozwiązaniami sprzed kilku dekad stworzyły zupełnie nową, interesującą jakość oraz wyczekiwaną świeżość. Spektakularna akcja połączona z ciekawie ukazanymi relacjami międzyludzkimi oraz szokującym zakończeniem sprawiły, że opowieść ta powinna sprostać oczekiwaniom praktycznie każdego odbiorcy. Jednocześnie jest to mały prolog do kolejnego, znacznie dłuższego i pełnego zwrotów akcji okresu w życiu Supermana, czyli sagi związanej z Nowym Kryptonem.

Ocena: 5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ACTION COMICS vol. 1 #242, #866 - 870 oraz SUPERMAN: NEW KRYPTON SPECIAL #1.


Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz