SUPERMAN: BRAINIAC to piąty
tom kolekcji Eaglemoss, w którym akcja kręci się wokół Ostatniego Syna Planety
Krypton. Krótko po stworzeniu historii poświęconej wspólnym przygodom Legionu
Superbohaterów oraz Supermana, a chwilę przed nakreśleniem nowego originu
Człowieka ze Stali, scenarzysta Geoff Johns ponownie łączy siły z artystą Garym
Frankiem. Tym razem ta świetnie rozumiejąca się i chętnie współpracująca ze
sobą para bierze na swój warsztat jednego z najbardziej znanych złoczyńców z
galerii łotrów Supermana. Mowa oczywiście o tytułowym Coluańczyku. Zadanie
stworzenia jakiejś ciekawej, oryginalnej i skupionej na samym Brainiacu
opowieści z pewnością nie należy do tych łatwych, ale któż miałby tego
dokonać, jeśli nie właśnie Johns. Jak zatem prezentuje się pod względem
zawartości najnowszy tom WKKDC, i czy wyszło tak dobrze, jak się zapowiadało?
Brainiac od dłuższego czasu na
dobre zadomowił się w komiksowym świecie DC i co rusz krzyżuje swoje drogi ze
ścieżkami Kal-Ela. Johns wprowadza zupełnie nowe spojrzenie na dotychczasowe
pojedynki tłumacząc, że wszystkie poprzednie wersje Brainiaca były jedynie
bardziej organicznymi, czy też bardziej zmechanizowanymi kopiami/wysłannikami
tego jedynego oraz prawdziwego Brainiaca. Tego, którego jak się okazuje Supermanowi
nie było dane nigdy spotkać. Aż do teraz. Scenarzysta umiejętnie żongluje
pewnymi elementami ze Srebrnej Ery i wplata je w nowe realia, tworząc
najbardziej aktualną i używaną następnie w późniejszych komiksach, definitywną
wersję popularnego Coluańczyka. Przykładowo pojawiająca się w trakcie historii liczba
242, a także futrzany stwór o imieniu Koko są nawiązaniami do ACTION COMICS
#242, na łamach którego zadebiutowała postać Brainiaca.
Inne nawiązanie to oczywiście
uczynienie z Brainiaca Kolekcjonera Światów, który od stuleci przemierza
wszechświat porywając całe miasta, miniaturyzując je, a przy okazji niszcząc całe
planety. Johns umiejętnie i w ciekawy zbudował wokół tej postaci otoczkę strachu,
śmierci, czy bezsilności. Uczynił go synonimem tragedii oraz zniszczenia. To
chłodny, stwarzający wrażenie pozbawionego wszelkich emocji morderca, którego
celem jest ciągłe powiększanie "butelkowej" kolekcji, a co za tym
idzie przyswajanie ciągle nowych informacji, nieskończonej ilości danych
pochodzących od swoich ofiar. Chce dzięki temu posiąść wiedzę całego
wszechświata i stać się jego niepodważalnym panem oraz władcą. Ci, którzy
posiadają jego zdaniem nieużyteczną wiedzą zostają natychmiast zgładzeni przez specjalne
roboty-sondy.
Komiks utrzymany jest w
większości w ponurym klimacie, jaki chwilami przypomina dobry jakościowo
horror. Zaczyna się dosyć pogodnie i optymistycznie, ale z czasem narasta
bardziej mroczna, smutna i pesymistyczna atmosfera. Nie zabrakło elementów
humorystycznych, jakie wiążą się przede wszystkim z postaciami Cat Grant oraz
Steve'a Lombarda, którzy wraz z pozostałymi członkami redakcji Daily Planet przeżywają
atak Kolekcjonera Światów gdzieś na drugim planie. Pojedynek z Brainiacem, a
także obecność Supergirl dostarcza
również nowych informacji na temat planety Krypton, czy też originu samej
Dziewczyny ze Stali. Warto wspomnieć, że pośród kolekcji głównego złoczyńcy w
tym komiksie znajduje się również zminiaturyzowane miasto Kandor, co będzie
miało poważne reperkusje oraz kluczowe znaczenie dla dalszych perypetii
Supermana, już po zakończeniu tej historii.
Scenarzysta dobrze nakreślił i
przedstawił relacje pomiędzy Clarkiem i Lois, a także bliskie relacje głównego
bohatera ze swoim przybranym ojcem. Samo zakończenie ściska serce i należy do
bardzo emocjonalnych.
Za warstwę graficzną odpowiada
genialny Brytyjczyk Gary Frank. Wspólnie z odpowiedzialnym na nakładanie tuszu,
częstym współpracownikiem Franka Jonem Sibalem, a także dbającym o kolory
Bradem Andersonem stworzyli szatę graficzną, która idealnie współgra ze scenariuszem,
wręcz uprzyjemnia lekturę. Gary Frank nie jest jakimś demonem prędkości i w
porównaniu do swoich kolegów po fachu dosyć rzadko angażuje się w dłuższe
projekty. Gdy jednak czegoś się podejmuje, to praktycznie zawsze można
spodziewać się rewelacyjnego produktu końcowego. Warto czekać dłużej, aby
podziwiać jego niezwykle szczegółowe prace. W paru miejscach nie uświadczymy
dymków z tekstem, gdyż same ilustracje idealnie opowiadają panującą atmosferę. Świat
Supermana jest szczególnie bliski Frankowi. W charakterystyczny i wyraźny
sposób podkreśla on swoje zamiłowanie do filmu SUPERMAN z końca lat 70-tych, za
każdym razem upodobniając Człowieka ze Stali do Christophera Reeve'a, zaś Lois
Lane wzorując na Margot Kidder. Geoff Johns nie raz podkreślał, że Gary
najlepiej czuje postać Supermana, stąd jest on jego pierwszym wyborem, gdy słynny
scenarzysta zamierza napisać historię poświęconą tej postaci. Jeśli komuś
jeszcze mało ich wspólnych projektów, to w przyszłym miesiącu w ramach WKKDC
ukaże się ich kolejne dzieło - SUPERMAN: TAJNA GENEZA.
Może to zwykły przypadek, ale
swoją drogą fajnie wyszło, iż na łamach kolekcji poświęconej DC właśnie teraz,
w krótkim odstępie czasu, ukazują się dwa albumy duetu Johns/Frank. Pod koniec
listopada rusza bowiem seria DOOMSDAY CLOCK (Superman ma odgrywać jedną z głównych
ról), do której śledzenia fanów obu wspomnianych panów raczej zachęcać
specjalnie nie trzeba.
Umieszczona pod koniec
dodatkowa historia pochodzi z roku 1958 i ukazuje pierwsze spotkanie Naukowca z
Colu oraz Supermana. Rzadko kiedy tego typu opowiastki ze srebrnej Ery przypadają
mi do gustu, tym razem twórcy również nie sprostali moim oczekiwaniom. Strasznie
naiwna i napakowana masą głupotek historyjka, która zapewne znajdzie uznanie i
docenienie jedynie w oczach miłośników tego typu oldskulu. Dla mnie po raz
kolejny stanowi jedynie egzotyczną ciekawostkę.
Może nie jest to jakaś
strasznie ważna, czy istotna sprawa, ale zdziwiło mnie bardzo, że zabrakło w
tym tomie miejsca na przedruk okładek do poszczególnych zeszytów. Album ten nie
jest przecież jakoś strasznie pokaźny objętościowo, także trudno zrozumieć
pominięcie tychże okładek autorstwa Gary'ego Franka. Jeśli dobrze kojarzę, to
chyba wcześniej taka sytuacja w ramach kolekcji się jeszcze nie zdarzyła.
Okładek zabrakło, ale jak na
złość znalazło się miejsce na dodatkową literkę "c" w nazwisku Joe
Shustera. W pełni rozumiem, że każdemu zdarza się zrobić od czasu do czasu
jakąś literówkę - w tym tomie wyłapałem takie dwie - ale bardo boli, gdy taki
błąd (a raczej w tym przypadku wielbłąd) dotyczy tak znanego i rozpoznawalnego nazwiska
twórcy. Zwłaszcza, że oprócz pierwszej strony z wymienionym wszystkimi
autorami, jest on konsekwentnie powielany na początku każdego rozdziału...
SUPERMAN: BRAINIAC to bez
dwóch zdań jedna z lepszych rzeczy, jaka kiedykolwiek ukazała się z Człowiekiem
ze Stali w roli głównej. Często i nie bez powodu znajduje się w różnych
polecankach oraz zestawieniach przygotowywanych dla tych, którzy chcą
zaznajomić się z topowymi, komiksowymi występami Supermana. Prosta, mało
skomplikowana oraz pozbawiona niepotrzebnie i na siłę przeciągniętych wątków
historia. Twórcy wprowadzili do świata Kal-Ela nowe elementy, które wymieszane
z rozwiązaniami sprzed kilku dekad stworzyły zupełnie nową, interesującą jakość
oraz wyczekiwaną świeżość. Spektakularna akcja połączona z ciekawie ukazanymi
relacjami międzyludzkimi oraz szokującym zakończeniem sprawiły, że opowieść ta
powinna sprostać oczekiwaniom praktycznie każdego odbiorcy. Jednocześnie jest
to mały prolog do kolejnego, znacznie dłuższego i pełnego zwrotów akcji okresu
w życiu Supermana, czyli sagi związanej z Nowym Kryptonem.
Ocena: 5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ACTION COMICS vol. 1 #242, #866
- 870 oraz SUPERMAN: NEW KRYPTON SPECIAL #1.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz