Batgirl w wersji New 52 od samego początku nie miała łatwo. I
nie mówię tu o jej sytuacji w komiksach – ta paradoksalnie była nawet lepsza.
Relaunch z 2011 roku niejako wymazał przełomowe wydarzenia z jej życiorysu. Bohaterka,
która do tamtej pory była unieruchomiona na wózku, cudownie wróciła do zdrowia,
co wielu fanów odebrało jako lekko… niesmaczne. Jakby tego było mało, później
jej postać ponownie wzbudziła kontrowersje.
Po 34 numerze BATGIRL tytuł przejęli nowi twórcy – dotychczasową
scenarzystkę, Gail Simone zastąpił duet Cameron Stewart i Brenden Fletcher.
Rysunkami z kolei zajęła się Babs Tarr. Nowa ekipa postanowiła diametralnie
zmienić ton i charakter serii. Diametralnie do tego stopnia, że wciąż nie
zdołała przekonać do siebie wszystkich starych fanów.
Dawna BATGIRL, która nie odbiegała zbytnio stylistyką od
pozostałych okołobatmanowych tytułów, odeszła w zapomnienie, a jej miejsce
zajęła lekka, kolorowa, skierowana w dużej mierze do młodszych czytelników
historyjka. Co więcej, niektórzy przeciwnicy tej zmiany uznali, że to komiks,
który spodoba się tylko i wyłącznie nastoletnim dziewczynkom. Nie przesadzałbym
jednak. W takich modyfikacjach nie ma nic złego. Czasem warto spróbować czegoś
nowego i pokazać coś z innej, dość nieoczekiwanej perspektywy.
Dlatego do pomysłów Stewarta i Fletchera podszedłem z otwartą
głową i potraktowałem je jako pewien powiew świeżości. Wizja Barbary,
uczęszczającej na uczelnię i przeżywającej te same problemy, które przeżywają
ludzie w jej wieku, przedstawiona w bardziej luźny sposób, wydała mi się na
tyle ciekawa, że regularnie kolekcjonowałem zeszyty wchodzące w skład The Batgirl of Burnside.
Mimo zmiany otoczenia córce Jima Gordona nie udaje się w
pełni odciąć od przeszłości. Sielankę prędko psuje tajemnicza wiadomość, w
której równie tajemniczy nieznajomy informuje ją o tym, że zna prawdziwą
tożsamość Batgirl. Na dodatek nasza bohaterka w nieszczęśliwym wypadku traci
cały swój strój i arsenał. I choć to głównie pretekst do wprowadzenia ulepszonego
kostiumu (to zapewne kwestia gustu, ale moim zdaniem wygląda świetnie) to
wypada to całkiem wiarygodnie i nienachalnie.
Na przestrzeni kolejnych zeszytów Barbara usiłuje się
dowiedzieć kto odkrył jej największy sekret, jednocześnie próbując prowadzić w
miarę normalne życie osobiste. Wątki dotyczące drobnych romansów i relacji z
przyjaciółmi stanowią ważny element fabuły, ale na szczęście ani na chwilę nie
spychają głównej intrygi na dalszy plan. Ta systematycznie się rozwija i prowadzi
do, będąc szczerym, naprawdę zaskakującego końca. Oszczędzę wam spoilerów i
powiem tylko, że finał, choć z pozoru nijak nie pasuje do wcześniej opowiadanej
historii, tak ładnie wszystko ze sobą wiąże, że po przeczytaniu całości wydaje
się jedynym słusznym zakończeniem.
Stewart i Fletcher bez zarzutu poradzili sobie z nakreśleniem
świata, w którym kluczowe role pełnią osoby młode. W pewnych kwestiach komiks stara
się być czymś w rodzaju odzwierciedlenia rzeczywistości. Bohaterowie korzystają
z mobilnych aplikacji, śledzą strony internetowe, zakładają konta na portalach.
W BATGIRL istnieje nawet odpowiednik Instagrama. Autorzy najwidoczniej nie
zostali w tyle i chętnie śledzą młodzieżowe trendy.
Mocną stroną komiksu jest także to jak przedstawili Barbarę.
To zwyczajna dziewczyna – porywcza, z problemami, ulegająca niektórym pokusom.
Nie zachowuje się przy tym jak irytująca i pretensjonalna uczennica, a po
prostu jak dojrzała, ale wciąż młoda kobieta, która chce brać z życia najwięcej
ile się da. A że wiemy przez co przeszła, nie trudno ją nam zrozumieć. Takiej
pannie Gordon wiele można wybaczyć i nie sposób jej nie polubić.
Rysunki są adekwatne do historii. Mocno kreskówkowe, kolorowe
grafiki nie każdemu muszą przypaść do gustu, ale chyba nikt nie powie, że nie
pasują do konwencji obranej przez duet scenarzystów. Babs Tarr stawia na dość
grubo ciosaną kreskę, zachowując zarazem schludność i staranność.
Domyślam się, że serii ciężko będzie przekonać do siebie
wszystkich czytelników komiksów. Ci, którzy mają bardziej konserwatywne
podejście do tytułów wydawanych przez DC, odmienioną BATGIRL mogą sobie raczej
odpuścić. Stracą jednak przy tym naprawdę fajną, pozytywną lekturę. Coś w niej
przecież musi być, skoro zapoczątkowała nową modę i zainspirowała innych
twórców zatrudnianych przez wydawnictwo.
4,5/6
4,5/6
W skład tomu
wchodzą zeszyty BATGIRL od numeru 35 do 40.
Do kupienia w Atom Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz