Norm Breyfogle to zdaniem dużej
rzeszy fanów Człowieka-Nietoperza jeden z czołowych, jeśli nie najlepszy
rysownik, jaki miał okazję ilustrować historie z udziałem Batmana. Szczyt formy
Norma przypada na lata 1987 – 1993, kiedy to na łamach serii DETECTIVE COMICS,
a później BATMAN dostał okazję zaproponowania fanom komiksu własnej, niezwykle
oryginalnej, dynamicznej i momentami zapierającej dech w piersiach kreski.
Wspólnie ze scenarzystą Alanem Grantem stworzyli niezapomniany duet, który
prezentowanym stylem zdecydowanie wybijał się ponad przeciętność i wytyczał
kierunki rozwoju sztuki komiksowej na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Trudno
zatem nie cieszyć się z faktu, że po wielu latach zdecydowano się wreszcie
opublikować wczesne prace Norma Breyfogle’a w formie 500-stronicowego albumu,
na co nie ukrywam sam zareagowałem niezwykle entuzjastycznie.
Norm Breyfogle, który odwiedził w
2010 Polskę przy okazji Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, to
dla pokolenia TM-Semic jedno z tych nazwisk, jakie kojarzy się zawsze na myśl o
pierwszych przeczytanych w życiu po polsku historii z udziałem Mrocznego
Rycerza. Wspomniane wydawnictwo w początkowych latach swojego istnienia bardzo
chętnie sięgało właśnie po prace tego artysty, stąd zapewne mój, i nie tylko
mój sentyment, gdy widzę nazwisko tego twórcy w mediach. W omawianym zbiorze
można podziwiać pierwsze kroki stawiane przez Norma w DC i sposób, w jaki na
przestrzeni kilku lat jego styl ewoluował i z każdą historią stawał się co raz
bardziej dopracowany, dojrzalszy i przyjemniejszy do oglądania.
Pierwszy tom LOTDK: NORM
BREYFOGLE to przede wszystkim historie przeniesione z serii DETECTIVE COMICS,
gdzie scenariusz tworzyli wspólnie Alan Grant oraz John Wagner, a później już sam
Alan Grant. Pierwsze cztery opowieści są z kolei autorstwa innych, gościnnych
twórców. Część ilustracji Norm wykonuje od początku do końca sam, zaś przez
mniej więcej połowę tomu wspomagany jest przez Steve’a Mitchella, który
odpowiedzialny jest za nakładanie tuszu na szkice Breyfogle’a. Zarówno w
pierwszym, jak i w drugim przypadku nie odczuwa się większej różnicy, rysunki
są zawsze dopracowane, a Mitchell udowadnia, że idealnie potrafi wczuć się w
klimat prac swojego kolegi.
Część z zaprezentowanych tutaj
historii dobrze znana jest polskiemu odbiorcy. Takie perełki jak Gorączka (debiut Brzuchomówcy i jedna z
moich ulubionych historii narysowanych przez Norma), Aborygen, Ekstaza, czy też
Szczurołap ukazały się w Semicach w latach 1991-92 i fajnie po latach
wrócić do tych przygód wydanych na dobrej jakości, kredowym papierze. Pozostałe
kultowe już odsłony przynoszą ze sobą debiut takich złoczyńców, jak Corrosive
Man, Kadaver, czy Cornelius Stirk, a najdłuższa historia związana jest z trójką
Clayface’ów nazywających siebie Mud Pack. Na krótką chwilę Batman udaje się z
misją powstrzymania terrorystów do Londynu, aby później współpracować z
Etriganem przeciwko bóstwu zwanemu Mahakala. Ważną rolę odgrywają również
trudne w tamtych czasach tematy dotyczące narkomanii, zwłaszcza wśród
nieletnich. Wszystkie części składające się na omawiane wydanie są utrzymane w
specyficznym, brutalnym i zdominowanym przez wszechobecną przemoc klimacie. Z
kolei imponujące ilustracje Norma świetnie sprawdzają się podczas scen walki oraz
pozwalają ukazać Człowieka-Nietoperza jako kogoś więcej, niż tylko człowieka. Staje
się on kimś na kształt bóstwa, stojącego ponad zwykłymi obywatelami i siejącego
postrach wśród złoczyńców obrońcy Gotham. Przerysowana, prawie w całości czarna
sylwetka z rozpościerającą się na boki peleryną, długimi uszami, zaznaczonymi
jedynie białymi, gniewnymi oczami i zaciśniętymi zębami oraz żółtym symbolem
nietoperza na piersi to obrazek, jaki na zawsze kojarzyć będzie mi się z
Breyfoglem.
Na koniec wypada wspomnieć o
obecnej sytuacji Norma, który w grudniu 2014 roku doznał poważnego udaru i od
tej pory ma sparaliżowaną lewą stronę ciała. Jest to o tyle trudna dla artysty
sprawa, gdyż jest on leworęczny i nie może przez to oddawać się swojej
największej pasji – rysowaniu. Nie wiadomo zresztą, czy kiedykolwiek jeszcze
zilustruje jakiś komiks. Rodzina i znajomi zorganizowali zbiórkę pieniędzy na
leczenie i rehabilitację Norma, ponieważ nie posiada on ubezpieczenia
zdrowotnego. Również DC Comics zachowało się w tej sytuacji bardzo fajnie i
postanowiło (oczywiście pod napływem nacisków fanów, którzy założyli specjalny
fanpage na Facebooku) opublikować zbiór „batmanowych” prac artysty, który to
komiks właśnie recenzuję, a z którego zyski przekazane zostaną na leczenie rysownika.
Można zatem zrobić dwa w jednym, czyli po pierwsze nabyć wartościowy komiks, a
po drugie wesprzeć Norma w jego chorobie.
Oczywiście album ten mógłby być
bardziej dopracowany pod kątem dodatków, jakiegoś wstępu Breyfogle’a, czy też
posłowia któregoś z przyjaciół artysty, a także standardową w takich
przypadkach galerię szkiców itp. Brak takiej otoczki tłumaczę sobie jednak tym,
że zaalarmowane chorobą byłego pracownika DC chciało jak najszybciej i po za
pierwotnymi planami wydać ten tom, przez co odbiło się to trochę na jakości i
całość nie jest tak ekskluzywna i dopieszczona, jak by się można było
spodziewać. Nie przeszkadza to jednak delektować się samą zawartością zbioru,
która zarówno pod względem scenariusza, jak i samych ilustracji jest tak przełomowa
dla postaci Mrocznego Rycerza z Gotham City, że po prostu trzeba się z tą
wersją Batmana zapoznać. Szczerze polecam i wyczekuję kolejnych tomów, gdyż
chyba nikt nie wątpi, że takowe za jakiś czas się pojawią. Wartościowego
materiału jest przecież jeszcze całkiem sporo.
Ocena: 5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN ANNUAL #11 - 12,
DETECTIVE COMICS #579, 582 – 594 oraz #601 – 607.
LEGENDS OF DARK KNIGHT: NORM BREYFOGLE dostępny jest w sklepie ATOMComics.
Dawid Scheibe
Fajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń