Cały rok
czekania i zbierania pieniędzy zakończony. 26 Międzynarodowy Festiwal Komiksu i
Gier w Łodzi oficjalnie przechodzi do historii, a ja już siódmy raz z rzędu
miałem przyjemność uczestniczenia w tym święcie każdego komiksomaniaka. Dziś
napiszę kilka zdań o własnych odczuciach dotyczących tej właśnie imprezy. Jak
zaraz zauważycie, będzie maksymalnie subiektywnie, w kilku miejscach dość
niespodziewanie oraz stosunkowo krótko. To właściwie nie jest relacja tylko coś
na kształt przedłużonego posta na Facebooku, więc proszę się nie dziwić.
Przede
wszystkim powinniście wiedzieć, że o ile na pierwszą oraz w pewnej części drugą
swoją ”emefkę” pojechałem przede wszystkim dla gości i atrakcji programowych,
tak w przypadku każdej kolejnej festiwal jest dla mnie tylko pretekstem, by
spotkać się z ludźmi z którymi widuję się rzadko lub też wcale. Nie zrozumcie
mnie źle, oczywiście uważam że goście pokroju Alana Granta czy Petera
Snejbjerga to naprawdę duże wydarzenie, lecz nigdy nie czułem wielkiej potrzeby
przesiadywania na spotkaniach z nimi czy ustawiać się w kolejce po autografy.
To domena innych wielbicieli komiksów. Nic więc dziwnego, że nie mam właściwie
nic do powiedzenia w sprawie słynnych kolejek ustawiających się wszędzie,
ponieważ tak naprawdę stałem tylko w jednej i to naprawdę niedługo. Miało to
miejsce w sobotni poranek.
Czym dla
mnie jest istota festiwalu już wiecie. Oprócz tego jest oczywiście jeszcze giełda,
ale tak naprawdę już nawet nie samo kupowanie, jak również możliwość
porozmawiania z wydawcami czy obserwowania tłumów ludzi, nieustannie
kotłujących się wokół praktycznie każdego stoiska. Nie będę tu oceniał poziomu
rabatów: moje zakupy mówią same za siebie, ale oczywiście znajdzie się
kilkadziesiąt osób kręcących nosami na ceny, które dostrzegli.
Nie będę
także pisał o poziomie programu. Wiele osób kręciło na niego nosem, tymczasem
dla mnie była to emefka na której zameldowałem się na rekordowej ilości
prelekcji. Nie bez znaczenia oczywiście jest fakt, że trzy z nich prowadziłem
lub współprowadziłem ;)
Tu za chwilę padnie bomba i kilka szpil. Tuż przed ogłoszeniami Egmontu.
Tak
naprawdę napisałem ten tekst tylko dlatego, ponieważ bardzo chciałbym podziękować
kilkunastu osobom, bez których ta edycja festiwalu nie byłaby tą w mojej ocenie
najlepszą:
Damianowi,
Tomkowi, Andrzejowi i Łukaszowi za udowodnienie, że lata mijają, dzielą nas
nierzadko setki kilometrów, a my nadal jesteśmy tak samo zgrani i porąbani.
Hasztag: DCM4EVER
Radkowi, za
to że wytrzymał z nami dwa dni i nie tylko nie oszalał, ale także najwyraźniej
nie ma zamiaru uciekać z szeregów DCManiaka.
Olafowi i
Maurycemu – kolejnym dwóm nowym DCManiakom, za to że dali radę przyjść, pogadać
i dać się osobiście poznać.
Wojtkowi
Nelcowi, za bycie wszędzie, ogarnianie wszystkiego, każdą poświęconą na rozmowę
chwilę oraz oczywiście świetne współprowadzenie prelekcji.
Adamowi
Antolskiemu, za bycie od zeszłej soboty moją ulubioną Mroową. I to pomimo tego,
że zdążyliśmy zamienić tylko kilka zdań. Serio, od tego człowieka bije tak
pozytywna energia że po prostu nie da się go nie polubić od razu.
Katarzynie
Olesiak, za to że nieśmiało podeszła i chwilę pogadaliśmy.
Marcinowi
Andrysowi, Radkowi Pisule i Dominikowi Nowickiemu za te krótkie chwile rozmowy,
od których tak naprawdę wracałem do domu z obolałą ze śmiechu szczęką.
Pani
Christine Meyer, która pomimo kiepskiego stanu zdrowia dzielnie trwała na
stoisku Muchy.
Klanowi
Pietrasików z Taurusa, dzięki którym minutowa wizyta na stoisku zmieniła się w
trwającą dłuższą chwilę rozmowę. Dowiedziałem się w jej trakcie takich rzeczy,
że głowa mała. I z chęcią wszystkie bym je Wam tu wymienił, ale tego nie
zrobię. Cierpcie cierpliwie :P
Panu
Tomaszowi
Kołodziejczakowi, za to że niemal doprowadził mnie do płaczu. Ze
szczęścia i smutku zarazem. Wygląda na to, że jeśli nadchodzący listopad
od Egmontu Was boli, to przygotujcie się na dwanaście takich w
przyszłym roku. I jeszcze za szpile wbijane w forum Gildii. Chyba nigdy
dotąd tak bardzo się z Panem nie zgadzałem ;)
Peterowi
Snejbjergowi, który w niedzielę z uśmiechem przyjął do wiadomości że go bardzo
lubię, ale nie dam mu do podpisania komiksu.
Autorem tego zdjęcia jest Wojtek Nelec
Tej masie osób, która przyszła na prelekcję DCManiaka. Nie spodziewaliśmy się Was tyle, a już tym bardziej, że wyjdzie tak sympatycznie. Szczególne wyróżnienie dla osoby, która za komiks była skłonna oddać mi swoją drożdżówkę :D
Tej nieco
mniejszej ilości wytrwałych, która pojawiła się na mojej niedzielnej prelekcji
o Image. Jednocześnie przepraszam za to, że musieliście słuchać jak po trzech
dniach nerdzenia powoli i konsekwentnie wysiadają mi już struny głosowe.
Tym
nielicznym cosplayerom (pewnie źle to odmieniłem), którzy zdecydowali się
pokazać w Łodzi pomimo tego, że z jakiegoś powodu nie było dla nich żadnego
konkursu. Oczywiście nie mam na myśli tylko tych czterech dziewczyn widocznych
na jednym z powyższych zdjęć ;)
Ludziom
których nawet nie zdążyłem poznać z imienia, ale i tak zamieniłem kilka zdań
przy dowolnej okazji. Jak jeden maniak komiksów z drugim.
W sumie
chyba tyle. Mam nadzieję że nikogo nie pominąłem. Jeśli tak się stało, obiecuję
dopisać. Dla mnie to była najlepsza odsłona MFKiG na której byłem. I już
rozpoczynam odliczanie do kolejnej. Pozostało jeszcze tylko jakieś 360 dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz