Czym tak naprawdę jest
organizacja The Names? Kto w rzeczywistości zarządza rynkami finansowymi na
całym świecie? Jaką rolę odgrywają w tym wszystkim tajemnicze istoty znane jako
Dark Loops? I wreszcie, kto oraz dlaczego zamordował Kevina Walkera? Czasami lepiej
nie znać pewnych odpowiedzi...
W ofercie imprintu Vertigo w
ostatnim czasie trudno było mi wyłapać jakieś nowe tytuły, które znacząco
wybijały się poziomem ponad przeciętność, i które z miejsca sprawiałyby, że
chciałoby się z danym komiksem obcować na dłużej, niż tylko premierowy numer.
Zupełnie inaczej ma się sprawa z mini serią THE NAMES, do której scenariusz
napisał znany szerszej rzeszy odbiorców Peter Milligan, a rysunki stworzył
pochodzący z Argentyny Leandro Fernandez. Już po przeczytaniu zapowiedzi w
internecie wiedziałem, iż jest to coś właśnie dla mnie, a po przeczytaniu kilku
pierwszych stron komiksu utwierdziłem się tylko w tym przekonaniu. Innymi
słowy, całkiem przypadkiem odkryłem niezwykle interesujący komiks, który trzyma
w napięciu od początku, aż do samego końca.
Wszystko zaczyna się od przysłowiowego
trzęsienia ziemi, a później napięcie tylko rośnie. Handlowiec Kevin Walker
zmuszony zostaje popełnić samobójstwo wyskakując z 51-ego piętra jednego z
wieżowców. Jego druga żona, dwa razy młodsza od swojego męża instruktorka
fitness, nie wierzy w to, że Kevin mógł zdecydować się na taki krok. Katya
Walker tym samym rozpoczyna własne śledztwo, które ma na celu odkrycia prawdy,
jaka stoi za tym tragicznym zdarzeniem. Kobieta nie zdaje sobie jednak sprawy,
że taką decyzją sprowadza kłopoty nie tylko na siebie, ale i swoich
najbliższych.
Katya to z pozoru piękna i młoda czarnoskóra
kobieta, której jak twierdzi większość patrzących z boku, od początku zależało
jedynie na pieniądzach Kevina. Ciężkie doświadczenie życiowe sprawia jednak, że
zachodzi w niej przemiana. Posuwa się do brutalnych i nieczystych zagrań, a tym
samym dostosowuje się do reguł gry, jakiej nieoczekiwanie stała się częścią. W
pogoni za prawdą i sprawiedliwością towarzyszy jej 16-stoletni Philip, który
jest niedojrzałym emocjonalnie, ale za to niezwykle inteligentnym synem Kevina
z pierwszego małżeństwa. Oboje chcąc nie chcąc bardzo szybko stają się duetem
detektywów, którzy wykorzystują wskazówki pozostawione dla nich przez
przewidującego swoją rychła śmierć Kevina. Dodatkowej pikanterii ich
poczynaniom dodaje fakt, że jedno z nich wpadło drugiemu w oko.
Katya oraz Philip szybko
przekonują się, że zadarli z potężną i bezwzględną organizacją, która ma na
swoich usługach wielu mniej lub wyżej postawionych osób, przez co nigdy nie
wiadomo, komu można tak naprawdę zaufać. Ktoś chce wstrząsnąć rynkami
finansowymi na całym świecie, co jest bardzo nie na rękę organizacji zwanej The
Names. Z każdą chwilą na jaw wychodzą kolejne sekrety związane z tą organizacją
i z samym Kevinem, a trup zaczyna się ścielić coraz gęściej. Nikt nie jest
bezpieczny, a raz zabrnąwszy za daleko nie sposób się już wycofać inaczej, niż
zapakowanym w czarny worek. Czytelnik z miejsca zaczyna sympatyzować głównym
bohaterom i liczy, że uda im się znaleźć wszystkie odpowiedzi.
Komiks ten obfituje w mnóstwo
trzymającej w nieustannym napięciu akcji, nieoczekiwane zwroty sytuacji, a
także sporą ilość przelanej krwi i porozrzucane szczątki ludzkiego ciała. W
tych krwawych praktykach bryluje niejaki „Chirurg”, którego jak się można
domyślić ulubionym narzędziem jest skalpel. Są też elementy związane z
manipulacją ludzkim mózgiem i sztuczną inteligencją, które w pewnym momencie
sprawiają, że opowieść z detektywistycznej powoli przeobraża się w historię z
pogranicza science fiction.
Rysunki to zasługa Leandro
Fernandeza, z którego pracami miałem okazję po raz pierwszy zapoznać się
ładnych parę lat, przy okazji czytania serii NORTHLANDERS. Jego styl przypomina
mi bardzo Eduardo Risso, a trochę także Kelleya Jonesa. Kreska jest może nie z
gatunku tych bardzo dokładnych i skomplikowanych, ale dobrze oddaje to, co
wymyślił scenarzysta. Jest mnóstwo mroku poprzez ciekawe nałożenie tuszu, a
twarze większości „złych” mają celowo nienaturalne, mało sympatyczne kształty.
THE NAMES od samego początku
intryguje i stawia mnóstwo pytań, na które chce się znaleźć odpowiedzi wraz z
dwójką wiodących postaci. Tempo i sposób prezentowania historii sprawia, że nie
sposób się nudzić. Klimatycznie jest trochę tak, jak chociażby w książkach Dana
Browna, gdzie jedna tajemnica goni kolejną, nikomu nie można do końca zaufać, a
na tropie bohaterów nieustannie znajduje się jakiś psychopatyczny zabójca. Jest
to bez dwóch zdań jedna z lepszych rzeczy, jaką udało się w ostatnich latach
wydać pod szyldem Vertigo, i której finału nie sposób łatwo przewidzieć.
Przemoc, seks, inteligentne zagadki, nowoczesne technologie oraz machlojki
związane z rynkiem finansów – to wszystko znajdziecie w tym komiksie. Trzeba
jeszcze zachęcać?
Ocena: 5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE NAMES #1- 9
Powyższe wydanie zbiorcze znajdziecie oczywiście w sklepie ATOM Comics
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz