W tomie tym oprócz dłuższej tytułowej opowieści znajdziemy
też aż siedem krótszych historii, z których pierwsze dwie, choć są zamkniętymi
całościami, to zarazem stanowią swego rodzaju prolog do „Last Man Standing”.
W pierwszej z nich - „Days of Wine and Roses” - Constantine
zatrudniony jest do zapewnienia mistycznej rozrywki podczas wystawnego
przyjęcia połączonego z orgią, co ma dość niespodziewane efekty uboczne.
Mogłoby się wydawać, że tak zaczynająca się fabuła będzie lekka i raczej
żartobliwa, jednak za sprawą drugiego wątku dotyczącego przemocy w rodzinie
szybko robi się zdecydowanie bardziej ponura, a samo zakończenie jest wręcz
wyjątkowo traumatyczne. Ogólnie jest to bardzo mocne otwarcie dla tego wydania
zbiorczego. W drugiej - „The Wild Hunt” – John pomaga pewnemu farmerowi,
mającemu jak się okazuje ma problem z wilkołakami, które jednak zachowują się
inaczej niż ma to zazwyczaj miejsce w horrorach. W obu z nich nadnaturalne
istoty z którymi styka się mag zapowiadają mu rychłe nadejście poważnych kłopotów,
do którego dochodzi w pięcioczęściowej tytułowej historii.
Moim zdaniem Paul Jenkins przesadził w niej z
tajemniczością, w wyniku czego przez pierwsze cztery numery nie bardzo wiadomo
co się dzieje i o co chodzi, oprócz tego, że wszędzie dookoła jak grzyby po
deszczu pojawiają się postacie z arturiańskich mitów, które wyraźnie czegoś
chcą od Richa. Wprawdzie w zakończeniu, dodam że bardzo udanym, wszystko
zostaje wyjaśnione to jednak ma to miejsce trochę za późno. Nie mówię tu, że
scenarzysta powinien od początku wyłożyć kawę na ławę, ale powinien przedstawić
przynajmniej jakieś sugestie czy tropy, bo w przeciwnym wypadku czytelnik
jedynie się frustruje gromadzącymi się pytaniami bez odpowiedzi. Moim zdaniem
jest to pierwsze poważniejsze potknięcie Jenkinsa w HELLBLAZERZE, na szczęście
złagodzone wspomnianym świetnym i satysfakcjonującym zakończeniem.
Reszta tomu to już krótkie, góra 2-odcinkowe opowieści,
utrzymane w stosunkowo lekkim tonie. I to nawet mimo poruszania dosyć ciężkich
tematów – w „In The Red Corner” Constantine postanawia dać nauczkę brutalnemu
byłemu chłopakowi swej dziewczyny; w „Widdershins” historia obraca się wokół
młodego mężczyzny, który swego czasu brał udział w wojnie w byłej Jugosławii;
„Life and Death and Taxis” dzieje się w dużej mierze w szpitalu, gdzie John i
jego znajomi są świadkami śmierci matki jednego z nich, ale i urodzin córki
Richa i Michelle; Wreszcie w „Undertow” Constantine jest świadkiem katastrofy,
a w zasadzie nawet wielu, lecz nie może zrobić nic by ją powstrzymać.
Wydawałoby się więc, że powinny być one niemal równie ponure jak otwierająca
tom opowieść. Jednak są one okraszone sporą dozą humoru, oczywiście z gatunku
tych najczarniejszych. Wszystkie one są naprawdę fajne, ale nie zapadają na
dłużej w pamięć.
Na specjalną uwagę za to zasługuje wieńczące album „Desperately
Seeking Something” z jubileuszowego 120 numeru, podczas którego seria
obchodziła swe dziesięciolecie. Spotykamy w niej wielu znajomych z całej
historii serii, a także jej twórców. A głównym bohaterem jest… sam czytelnik,
któremu John pokazuje jak wygląda jego codzienność, gdy akurat nie dzieje się
nic ciekawego. To właśnie ta przezabawna, ale i dająca do myślenia, burząca
czwartą ścianę opowiastka jest moją ulubioną częścią tego wydania zbiorczego i
ciągnie jego ocenę o oczko w górę.
Seanowi Phillipsowi tym razem w końcu udało się trzymać
wysoką formę przez wszystkie numery, które rysował. A zastępujący go w dwóch
przypadkach Charlie Adlard oraz Warren Pleece również stają na wysokości zadania.
Ogólnie pod względem graficznym jest to jeden z najlepszych dotychczasowych
tomów HELLBLAZERA.
Choć nie tak dobry jak „In the Line of Fire” czy napisana
przez Jenkinsa część „Critical Mass”, to jednak i ten album wart jest
postawienia na półce. Jest to naprawdę przyjemne czytadło. Po prostu mniej jest
w nim wybitnych momentów, pokazujących pełnię talentu scenarzysty.
4/6
Omawiany komiks dostępny jest w sklepie ATOM Comics
Tomasz "Buddy Baker" Kabza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz