czwartek, 1 października 2015

SWAMP THING vol. 6: THE SUREEN

Już jutro w Łodzi zaczyna się kolejny Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier. Być może na jednym ze stoisk sklepów sprzedających komiksy sprowadzane z USA znajdziecie szósty tom przygód Swamp Thinga z New 52. Mam dużą nadzieję, że po lekturze niniejszego tekstu będziecie wiedzieli co zrobić, jeśli komiks ten wpadnie do Waszych rąk. Kupić czy odłożyć z powrotem na półkę? No cóż, przekonajmy się.

Dotychczasowe dokonania Charlesa Soule’a w serii SWAMP THING oceniałem różnie. Czwarty tom i zarazem pierwszy jego autorstwa przypadł mi do gustu, piąty z kolei momentami porywał, momentami usypiał i ogólnie zostawił mnie z mieszanymi odczuciami. Dlatego też do lektury THE SUREEN podchodziłem z pewną rezerwą, ale już pierwsze strony tego pokazały, że mogę mieć do czynienia z naprawdę ciekawą lekturą.

Ciężko jest bowiem być tytułowym bohaterem. Alec Holland przyjmuje na siebie nowe obowiązki po tym, jak Parlament Drzew przestał istnieć. Nie tylko musi w jakiś sposób go zastąpić, ale także zaopiekować się kilkoma jego byłymi członkami, którzy w międzyczasie ponownie stali się ludźmi. Jakby tego było mało, Swamp Thing spotyka grupę, która oferuje mu możliwość ponownego stania się człowiekiem. I chociaż miałoby to trwać krótką chwilę, oferta i tak jest bardzo kusząca. Tylko czy na pewno szczera?

Jak już wspomniałem, nie byłem zbytnio przekonany pierwszy raz podchodząc do lektury SWAMP THING VOL. 6: THE SUREEN. Tymczasem już od pierwszego zeszytu wyraźnie zawiązuje się bardzo ciekawa fabuła. Nowi bohaterowie bardzo przyjemnie zostają wpisani w fabułę, a w przeciwieństwie do chociażby batalii z Seederem z poprzedniego tomu, nic nie idzie tu łatwą do przewidzenia ścieżką. Nawet zachowanie Aleca Hollanda po spotkaniu grupy The Sureen do ostatniego momentu jest dla mnie zagadką i bardzo cieszę się, że po kilkuzeszytowej przerwie lektura serii wróciła na właściwe tory.

Tak jest także pod innymi względami. Charles Soule ponownie przekonuje mnie, że od samego początku miał plan na dłuższą opowieść i konsekwentnie go realizuje. Nie tylko nowi bohaterowie wnoszą powiew świeżości do SWAMP THING VOL. 6: THE SUREEN. Zyskuje także Holland, a nowe wiadomości o tajemniczej Capucine i jej interakcje z innymi postaciami są bardzo satysfakcjonujące. Tom składa się z siedmiu i pół zeszytu (kilka stron z jednego numeru serii AQUAMAN), a mimo to praktycznie nawet na moment nie zwalnia tempa, które jest utrzymane na przyzwoitym poziomie. Komiks jest na szczęście na tyle ciekawy, że pochłania się go błyskawicznie i w sumie w tym można dopatrywać się jego jedynej, wyraźnej wady: po zakończeniu chce się więcej, a trzeba czekać najprawdopodobniej do początku przyszłego roku. Kurcze, naprawdę bardzo ciężko jest mi pisać konkretnie dlaczego poszczególne sceny SWAMP THING VOL. 6: THE SUREEN tak bardzo mi się podobały, ponieważ wtedy musiałbym po prostu nastrzelać tutaj mnóstwo spoilerów, często także z poprzednich tomów.

Duże słowa uznania należą się także rysownikom, którzy odwalili kawał porządnej roboty. Zarówno Javie Pina jak i Jesus Saiz, którzy notabene posiadają bardzo zbliżony do siebie styl i bardzo dobrze wzajemnie się uzupełniali, spełnili pokładane w nich przeze mnie oczekiwania. Czasem trudno nawet dostrzec momenty, w których wymieniali się oni swoimi obowiązkami. Jednakże omawiany dziś komiks to jednak nie tylko ich bardzo solidna praca, ale jak zwykle popis osób odpowiedzialnych za kolory. Rain Beredo kolorował jedynie zeszyt pochodzący z cyklu AQUAMAN, ale wyszło mu to całkiem soczyście. Natomiast Matthew Wilson kolejny raz udowodnił, że doskonale czuł się podczas pracy przy tej serii, nakładając odpowiednio dobraną paletę kolorów z wyczuciem. Jeśli jest coś, co na przestrzeni tych sześciu tomów ani razu nie spadło poniżej pewnego wysokiego poziomu, to z pewnością są to właśnie kolory.

Jedyną rzeczą, która może trochę irytować w wydaniu SWAMP THING VOL. 6: THE SUREEN jest fakt, że cztery ostatnie strony tomu przeznaczono na irytujące reklamy, które można było spokojnie zastąpić chociażby niewielką ilością szkiców.

Nie zmienia to jednak mocno mojej końcowej opinii o dzisiaj opisywanym komiksie. Charles Soule zdecydowanie powrócił na właściwe tory i zaserwował czytelnikom bardzo dobry produkt, momentami nawet bardziej wciągający od wątków Scotta Snydera. Jeśli więc znajdziecie ten komiks gdzieś na festiwalu w Łodzi, nie wahajcie się i kupcie go. Jeśli nie tam, to skorzystajcie chociażby z poniższego linku. Naprawdę warto. Moja ocena to: 5/6

SWAMP THING VOL. 6: THE SUREEN do nabycia w ATOM Comics

1 komentarz: