Krótko na temat kolejnego komiksu związanego z Legionem
Superbohaterów
LEGION FOUNDATIONS to zbiór
zawierający ostatnią dużą historię napisaną przez Dana Abnetta i Andy’ego
Lanninga na potrzeby serii THE LEGION. Obaj panowie stworzyli jeszcze kilka
numerów, po czym na zawsze pożegnali się ze światem młodych bohaterów z
przyszłości. O ile wcześniejsze ich dokonania z grupą wybrańców R.J. Brande’a
były godne uwagi, o tyle ta historia nie jest już wcale porywająca i taka,
która na długo zapada w pamięć.
Abnett i Lanning od początku
postanowili zaprezentować czytelnikom swoją własną, odbiegającą w wielu
miejscach od klasycznej wersję Legionu Superbohaterów. To oni sprawili, że
Ziemia została zniszczona przez Blight, to oni wysłali dwunastkę Legionistów na
sam koniec wszechświata, to oni utworzyli Legion World i wiele innych,
charakterystycznych dla swojego runu elementów. Na koniec postanowili zwieńczyć
swoją misję zwerbowaniem do Legionu postaci, która od zawsze była z nim
kojarzona. Mowa tu oczywiście o Chłopcu ze Stali. Czy może istnieć Legion bez
Superboy’a? No właśnie, mi też trudno to sobie wyobrazić. Jednak sam sposób, w
jaki ów bohater dostał się do przyszłości i zasilił szeregi broniącej jej
młodych herosów jest mało interesujący.
Na łamach historii LEGION
FOUNDATIONS utworzone zostaje specjalne święto, które raz w roku poświęcone
będzie Legionowi i temu pamiętnemu dniu, gdy Cosmic Boy, Saturn Girl i
Lightning Lad/ Live Wire założyli wraz z R.J.Brande tę znaną drużynę. Święto to
jednak szybko zostaje zakłócone pewnym istotnym znaleziskiem. W pobliżu jednego
z wrót między przestrzennych odnaleziono nieprzytomnego Superboy’a, który
pozbawiony został wszelkich wspomnień. Od tej chwili zostaje wprawiona w ruch
potężna machina wydarzeń, która przynosi ze sobą drugiego Superboy’a (!),
odrodzenie Apokalips, próbę wymazania przeszłości oraz dwóch Darkseidów (!!).
Brzmi ciekawie? Niestety całość nie jest tak różowa i piękna, jak by się
początkowo mogło wydawać.
Sięgnięcie po postać Superboy’a
wydaje się ruchem wykonanym na siłę, na zasadzie: „zanim odejdziemy musimy
koniecznie zrobić jakąś epicką historię o Chłopcu ze Stali”. Bohater dostaje
nawet swój dawny strój i pokazane jest, jak dobre wrażenie jego osoba wywiera
na mieszkańców ziemi. Widzą w nim swojego wybawcę i zapowiedź lepszych czasów.
Z miejsca staje się idolem i symbolem wyzwolenia. Komiks ten nie odpowie wam
jednak na pytanie: skąd ten bohater znalazł się nagle w XXXI wieku? oraz w jaki
sposób wróci, jeśli w ogóle wróci, do swojej rzeczywistości? Na te pytania
znajdziecie odpowiedzi dopiero w ostatnim zeszycie serii THE LEGION.
Oprócz pojedynku na Apokalips,
który kończy się dość łatwym zwycięstwem Legionistów, co raczej nikogo nie
powinno dziwić, mamy możliwość prześledzenia jeszcze dwóch istotnych dla drużyny
wątków. Pierwszym jest utrata kontroli nad swoimi mocami przez liderkę drużyny
– Kid Quantum, która widzi rzeczy niewidzialne dla pozostałych. Drugim,
znacznie ważniejszym, jest przywrócenie do życia (w bardzo oryginalny i
odrobinę głupawy sposób) jednego z bohaterów, który stracił życie w mini serii
LEGION LOST. Jest to chyba nagroda od scenarzystów dla tej postaci, która
poświęciła się wcześniej dla ratowania pozostałych. Czy jednak pozostali
zaakceptują swojego dawnego przyjaciela, który pomimo dobrych intencji
uwięziony jest na zawsze w ciele największego wroga i zdrajcy Legionu?
Dużym minusem opisywanej historii
są rysunki w wykonaniu Chrisa Batisty, który pasuje jedynie do opowieści mniej
poważnych i z zabarwieniem humorystycznym. Tutaj kompletnie się nie sprawdza i
psuje tą i tak niewielką przyjemność z czytanej lektury. Na początku mamy do
czynienia z plejadą gościnnych ilustratorów i inkerów, którzy mają tak odmienne
style, że oczy od tego bolą. Jak dodamy do tego brzydkie okładki w wykonaniu
Harrisa i Feistera (tak, ich prace też kłują mnie w oczy :P) to niestety LEGION
FOUNDATIONS jest pod kątem wizualnym pozycją bardzo, ale to bardzo słabą.
Dosyć ciężko mi polecić
komukolwiek przeczytanie tego komiksu, i mówię to z przykrością, gdyż
przeważnie zachęcam do zagłębiania się w bogatą historię Legionu
Superbohaterów. Całość jest po prostu mocno przeciętna i nie ma w sobie tego
czegoś, co przyciąga, zaskakuje, sprawia dużą frajdę podczas lektury. Jeśli
chcecie koniecznie sięgnąć po dobry jakościowo Legion autorstwa DnA, to
zdecydowanie powinny to by ich wcześniejsze prace, czyli mini LEGION LOST,
LEGION WORLDS, „Legion of the Damned” oraz ewentualnie pierwsze zeszyty THE
LEGION. Reszta, w tym wydanie zbiorcze LEGION FOUNDATIONS spokojnie można sobie
odpuścić.
Ocena: 3-/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE LEGION #25 – 30
oraz LEGION SECRET FILES 3003 #1.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz