sobota, 9 września 2017

LEGION FOUNDATIONS


Krótko na temat kolejnego komiksu związanego z Legionem Superbohaterów

LEGION FOUNDATIONS to zbiór zawierający ostatnią dużą historię napisaną przez Dana Abnetta i Andy’ego Lanninga na potrzeby serii THE LEGION. Obaj panowie stworzyli jeszcze kilka numerów, po czym na zawsze pożegnali się ze światem młodych bohaterów z przyszłości. O ile wcześniejsze ich dokonania z grupą wybrańców R.J. Brande’a były godne uwagi, o tyle ta historia nie jest już wcale porywająca i taka, która na długo zapada w pamięć.

Abnett i Lanning od początku postanowili zaprezentować czytelnikom swoją własną, odbiegającą w wielu miejscach od klasycznej wersję Legionu Superbohaterów. To oni sprawili, że Ziemia została zniszczona przez Blight, to oni wysłali dwunastkę Legionistów na sam koniec wszechświata, to oni utworzyli Legion World i wiele innych, charakterystycznych dla swojego runu elementów. Na koniec postanowili zwieńczyć swoją misję zwerbowaniem do Legionu postaci, która od zawsze była z nim kojarzona. Mowa tu oczywiście o Chłopcu ze Stali. Czy może istnieć Legion bez Superboy’a? No właśnie, mi też trudno to sobie wyobrazić. Jednak sam sposób, w jaki ów bohater dostał się do przyszłości i zasilił szeregi broniącej jej młodych herosów jest mało interesujący.

Na łamach historii LEGION FOUNDATIONS utworzone zostaje specjalne święto, które raz w roku poświęcone będzie Legionowi i temu pamiętnemu dniu, gdy Cosmic Boy, Saturn Girl i Lightning Lad/ Live Wire założyli wraz z R.J.Brande tę znaną drużynę. Święto to jednak szybko zostaje zakłócone pewnym istotnym znaleziskiem. W pobliżu jednego z wrót między przestrzennych odnaleziono nieprzytomnego Superboy’a, który pozbawiony został wszelkich wspomnień. Od tej chwili zostaje wprawiona w ruch potężna machina wydarzeń, która przynosi ze sobą drugiego Superboy’a (!), odrodzenie Apokalips, próbę wymazania przeszłości oraz dwóch Darkseidów (!!). Brzmi ciekawie? Niestety całość nie jest tak różowa i piękna, jak by się początkowo mogło wydawać.

Sięgnięcie po postać Superboy’a wydaje się ruchem wykonanym na siłę, na zasadzie: „zanim odejdziemy musimy koniecznie zrobić jakąś epicką historię o Chłopcu ze Stali”. Bohater dostaje nawet swój dawny strój i pokazane jest, jak dobre wrażenie jego osoba wywiera na mieszkańców ziemi. Widzą w nim swojego wybawcę i zapowiedź lepszych czasów. Z miejsca staje się idolem i symbolem wyzwolenia. Komiks ten nie odpowie wam jednak na pytanie: skąd ten bohater znalazł się nagle w XXXI wieku? oraz w jaki sposób wróci, jeśli w ogóle wróci, do swojej rzeczywistości? Na te pytania znajdziecie odpowiedzi dopiero w ostatnim zeszycie serii THE LEGION.

Oprócz pojedynku na Apokalips, który kończy się dość łatwym zwycięstwem Legionistów, co raczej nikogo nie powinno dziwić, mamy możliwość prześledzenia jeszcze dwóch istotnych dla drużyny wątków. Pierwszym jest utrata kontroli nad swoimi mocami przez liderkę drużyny – Kid Quantum, która widzi rzeczy niewidzialne dla pozostałych. Drugim, znacznie ważniejszym, jest przywrócenie do życia (w bardzo oryginalny i odrobinę głupawy sposób) jednego z bohaterów, który stracił życie w mini serii LEGION LOST. Jest to chyba nagroda od scenarzystów dla tej postaci, która poświęciła się wcześniej dla ratowania pozostałych. Czy jednak pozostali zaakceptują swojego dawnego przyjaciela, który pomimo dobrych intencji uwięziony jest na zawsze w ciele największego wroga i zdrajcy Legionu?

Dużym minusem opisywanej historii są rysunki w wykonaniu Chrisa Batisty, który pasuje jedynie do opowieści mniej poważnych i z zabarwieniem humorystycznym. Tutaj kompletnie się nie sprawdza i psuje tą i tak niewielką przyjemność z czytanej lektury. Na początku mamy do czynienia z plejadą gościnnych ilustratorów i inkerów, którzy mają tak odmienne style, że oczy od tego bolą. Jak dodamy do tego brzydkie okładki w wykonaniu Harrisa i Feistera (tak, ich prace też kłują mnie w oczy :P) to niestety LEGION FOUNDATIONS jest pod kątem wizualnym pozycją bardzo, ale to bardzo słabą.

Dosyć ciężko mi polecić komukolwiek przeczytanie tego komiksu, i mówię to z przykrością, gdyż przeważnie zachęcam do zagłębiania się w bogatą historię Legionu Superbohaterów. Całość jest po prostu mocno przeciętna i nie ma w sobie tego czegoś, co przyciąga, zaskakuje, sprawia dużą frajdę podczas lektury. Jeśli chcecie koniecznie sięgnąć po dobry jakościowo Legion autorstwa DnA, to zdecydowanie powinny to by ich wcześniejsze prace, czyli mini LEGION LOST, LEGION WORLDS, „Legion of the Damned” oraz ewentualnie pierwsze zeszyty THE LEGION. Reszta, w tym wydanie zbiorcze LEGION FOUNDATIONS spokojnie można sobie odpuścić.

Ocena: 3-/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE LEGION #25 – 30 oraz LEGION SECRET FILES 3003 #1.


Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz