Powracamy do kosmicznego
zakątka DCU, gdzie rozgrywa się akcja jednej z dwóch serii wydawanej w ramach
Rebirth, które skupiają się ściśle na tematyce związanej z Korpusem Zielonych
Latarni. Wydarzenia z końcówki poprzedniego tomu pozostawiły po sobie kilka
intrygujących pytań związanych z przyszłością niemiłosiernie ostatnimi czasy
doświadczanego przez los GLC (i nie tylko), a tym samym zachęciły do sięgnięcia
po drugi tom. Ponieważ Venditti pokazał swoje lepsze oblicze wraz z nastaniem
Rebirth , a także wbrew początkowym obawom nie zniechęcił mnie do dalszego
śledzenia losów pisanej przez siebie serii, dlatego też ze sporymi
oczekiwaniami zdecydowałem się zaopatrzyć w BOTTLED LIGHT. Sprawdźmy zatem, co
nowego słychać u Johna Stewarta, Soranik Natu oraz kierowanych przez nich,
pozostałych posiadaczy pierścieni mocy.
Hal Jordan nie żyje. Sinestro
nie żyje. Świat Wojny całkowicie zniszczony. Grupa dowodzona przez Johna
Stewarta spotyka na swojej drodze Sinestro Corps pod przywództwem dawnej
towarzyszki - Soranik Natu, a przy okazji dowiaduje się, iż to nie kto inny,
tylko Korpus Strachu pełnił rolę stróżów prawa i porządku w galaktyce. Taką
sytuację zastajemy na początku tego tomu i prawdę mówiąc oznacza ona, że teraz
możemy spodziewać się dosłownie wszystkiego. Osobiście cieszyłem się faktem
absencji Hala Jordana, gdyż paradoksalnie seria mogła na tym tylko i wyłącznie
zyskać. Scenarzysta dał sobie tym samym możliwość skupienia się na rozwoju,
lepszym wyeksponowaniu innych, jakże licznych postaci goszczących na łamach HAL
JORDAN & GLC. Oczywiście do czasu, aż Jordan powróci w glorii i chwale do
świata żywych, no bo przecież każdy podejrzewał, że prędzej czy później takowy
powrót nastąpi. Rozczarowałem się faktem, iż nastąpiło to tak szybko, przez co
jego bohaterska śmierć straciła na wartości. Można było spokojnie przełożyć ten
wątek do kolejnego tomu, a vol. 2 poświęcić w całości na ciekawe interakcje
pomiędzy Żółtymi oraz Zielonymi Latarnikami.
Przyjaciołom nie dane jest się
dłużej zastanawiać nad losem Hala, czy też co dalej z Korpusem stworzonym przez
Sinestro. Twórcy natychmiast rzucają ich w wir wydarzeń, jakie zainicjowane
zostały na rodzinnej planecie Tomar-Tu, czyli Xudarze. Zieloni oraz Żółci po
raz pierwszy łączą siły przeciwko wspólnemu zagrożeniu, a przy okazji wpadają w
misternie zaplanowaną pułapkę. Jak zdradza sam tytuł zostają zminiaturyzowani
oraz zabutelkowani, a wszystko na zlecenie pewnego znanego i lubianego
złoczyńcy, który jest stałym oraz nieodzownym elementem komiksów o tematyce GL.
Uważany za ponadprzeciętnego stratega John Stewart najpierw daje się w łatwy,
nawet zbyt łatwy sposób oszukać, ale nadrabia to pod koniec, gdy jego ryzykowna
strategia przyczynia się do odniesienia zwycięstwa. Historia ta cechuje się
dużą dynamiką, ale jednocześnie miała kilka nudnawych, rozciągniętych ciut za
mocno fragmentów, które śmiało można było pominąć, czy przyspieszyć.
Mała ciekawostka. Pod koniec
starcia pojawia się niespodziewanie zabawna sytuacja z udziałem nowego Lobo
(tego kontrowersyjnego stworzonego na potrzeby New 52), którą można uznać za
swego rodzaju przyznanie się władz DC do porażki, jeśli chodzi o zabawy z
wyglądem oraz sposobem zachowania Ostatniego Czarnianina.
W tym samym czasie w innym
miejscu rozgrywała się batalia o przywrócenie do świata żywych Hala Jordana, w
której aktywny udział wzięli Ganthet, Sayd (byli Strażnicy Wszechświata, którym
Sinestro/Parallax swego czasu darował życie), a przede wszystkim Kyle Rayner. I
tutaj pojawia się kolejny, bardzo sympatyczny element, jaki do bogatej
mitologii związanej ze światem Latarni wprowadza Robert Venditti. Chodzi
oczywiście o miejsce zwane Emerald Space, czyli odpowiednik nieba dla
najbardziej zasłużonych członków GLC. Nie wszystkie nowinki serwowane przez
Vendittiego przypadły mi wcześniej do gustu, ale ta zyskuje moją aprobatę.
Hal Jordan, Kyle Rayner, Guy
Gardner oraz John Stewart po licznych perturbacjach znów są razem. Wróciła
stara, dobra paczka ziemskich Latarników, co może oznaczać tylko same pozytywne
wydarzenia i interesujące przygody w kolejnych odsłonach serii. Jeszcze więcej
emocji budzi jednak ryzykowna i odważna decyzja o połączeniu się Korpusu
dowodzonego przez Stewarta z Korpusem, nad którym przywództwo sprawuje Soranik
Natu. Zgrzyty i liczne spięcia są w tym wypadku nieuniknione. Córka Sinestro za
wszelką cenę chce pokazać i udowodnić, że odcina się od dotychczasowej,
niechlubnej przeszłości Korpusu Strachu, który zaczyna zupełnie nowy etap. Czy
taka kombinacja przetrwa czekające ją ciężkie próby? Przekonamy się już
wkrótce.
Ostatni, spokojniejszy
rozdział jest one-shotem oderwanym trochę od reszty i pokazującym atak Starro z
innej perspektywy. Akcja rozgrywa się 40 lat w przyszłość na planecie Xudar,
zaś narratorem jest jeden z jej mieszkańców, kobieta o imieniu Somar-Le.
Teoretycznie jest to klasyczny zapychacz, ale w praktyce stanowi on małą
zapowiedź wydarzeń, jakie czekają nas na łamach serii w bliżej, lub dalszej
przyszłości.
Nad szatą graficzną tego zbioru
pracowało kilku artystów, i tak naprawdę wszyscy spisali się dobrze, lub bardzo dobrze. Ilustracje w
wykonaniu Rafy Sandovala (tym razem pracował nad dwoma zeszytami) są całkiem
przyjemne do śledzenia, niby nic porywającego, ale zdążyłem już przywyknąć, że
to właśnie ten artysta jest głównym rysownikiem serii. Chociaż oczywiście
czasem zdarzają mu się mniejsze wpadki dotyczące mimiki wybranych postaci. Genialny
Ethan Van Sciver również stworzył dwa numery, a jego kreska jak zwykle,
zwłaszcza w przypadku komiksów z udziałem Zielonych Latarni stanowi ucztę dla
moich oczu. Jeden zeszyt przypadł w udziale zawsze mile widzianemu Edowi
Benesowi, zaś ostatni rozdział narysował gościnnie V Ken Marion, który jeszcze
nie raz zawita w przyszłości do HAL JORDAN & GLC. Słowa uznania należą się
również osobom odpowiedzialnym za nakładanie i dobór kolorów, które akurat w
przypadku serii z Latarnikami w roli głównej mają niebagatelne znaczenie.
Drugi tom serii potwierdza, że
Robert Venditti co raz lepiej porusza się w świecie Zielonych Latarni i
konsekwentnie realizuje swój plan, który wydaje się dobrze przygotowany i
rozpisany na kilka ładnych lat. Nadal twierdzę, że poziom mógłby być wyższy,
ale jednocześnie co raz bardziej przekonuję się do wizji scenarzysty i jego
oryginalnych pomysłów. Największe bolączki BOTTLED LIGHT to długość historii,
która została zanadto przeciągnięta, a także zbyt szybki powrót do postaci Hala
Jordana, którego dłuższa nieobecność mogła przyczynić się do skupienia się na
pozostałych bohaterach, którzy również mają coś ciekawego do pokazania. Pomimo
tego lektura komiksu dostarczyła mi całkiem solidną dawkę przyjemności, a cliffhanger
spełnił swoje zadanie i skutecznie zachęcił do sięgnięcia po kolejną odsłonę.
Ocena: 4-/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HAL JORDAN AND THE GREEN LANTERN
CORPS #8 - 13.
Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz