poniedziałek, 25 września 2017

HAL JORDAN AND THE GREEN LANTERN CORPS VOL. 2: BOTTLED LIGHT


Powracamy do kosmicznego zakątka DCU, gdzie rozgrywa się akcja jednej z dwóch serii wydawanej w ramach Rebirth, które skupiają się ściśle na tematyce związanej z Korpusem Zielonych Latarni. Wydarzenia z końcówki poprzedniego tomu pozostawiły po sobie kilka intrygujących pytań związanych z przyszłością niemiłosiernie ostatnimi czasy doświadczanego przez los GLC (i nie tylko), a tym samym zachęciły do sięgnięcia po drugi tom. Ponieważ Venditti pokazał swoje lepsze oblicze wraz z nastaniem Rebirth , a także wbrew początkowym obawom nie zniechęcił mnie do dalszego śledzenia losów pisanej przez siebie serii, dlatego też ze sporymi oczekiwaniami zdecydowałem się zaopatrzyć w BOTTLED LIGHT. Sprawdźmy zatem, co nowego słychać u Johna Stewarta, Soranik Natu oraz kierowanych przez nich, pozostałych posiadaczy pierścieni mocy.

Hal Jordan nie żyje. Sinestro nie żyje. Świat Wojny całkowicie zniszczony. Grupa dowodzona przez Johna Stewarta spotyka na swojej drodze Sinestro Corps pod przywództwem dawnej towarzyszki - Soranik Natu, a przy okazji dowiaduje się, iż to nie kto inny, tylko Korpus Strachu pełnił rolę stróżów prawa i porządku w galaktyce. Taką sytuację zastajemy na początku tego tomu i prawdę mówiąc oznacza ona, że teraz możemy spodziewać się dosłownie wszystkiego. Osobiście cieszyłem się faktem absencji Hala Jordana, gdyż paradoksalnie seria mogła na tym tylko i wyłącznie zyskać. Scenarzysta dał sobie tym samym możliwość skupienia się na rozwoju, lepszym wyeksponowaniu innych, jakże licznych postaci goszczących na łamach HAL JORDAN & GLC. Oczywiście do czasu, aż Jordan powróci w glorii i chwale do świata żywych, no bo przecież każdy podejrzewał, że prędzej czy później takowy powrót nastąpi. Rozczarowałem się faktem, iż nastąpiło to tak szybko, przez co jego bohaterska śmierć straciła na wartości. Można było spokojnie przełożyć ten wątek do kolejnego tomu, a vol. 2 poświęcić w całości na ciekawe interakcje pomiędzy Żółtymi oraz Zielonymi Latarnikami.

Przyjaciołom nie dane jest się dłużej zastanawiać nad losem Hala, czy też co dalej z Korpusem stworzonym przez Sinestro. Twórcy natychmiast rzucają ich w wir wydarzeń, jakie zainicjowane zostały na rodzinnej planecie Tomar-Tu, czyli Xudarze. Zieloni oraz Żółci po raz pierwszy łączą siły przeciwko wspólnemu zagrożeniu, a przy okazji wpadają w misternie zaplanowaną pułapkę. Jak zdradza sam tytuł zostają zminiaturyzowani oraz zabutelkowani, a wszystko na zlecenie pewnego znanego i lubianego złoczyńcy, który jest stałym oraz nieodzownym elementem komiksów o tematyce GL. Uważany za ponadprzeciętnego stratega John Stewart najpierw daje się w łatwy, nawet zbyt łatwy sposób oszukać, ale nadrabia to pod koniec, gdy jego ryzykowna strategia przyczynia się do odniesienia zwycięstwa. Historia ta cechuje się dużą dynamiką, ale jednocześnie miała kilka nudnawych, rozciągniętych ciut za mocno fragmentów, które śmiało można było pominąć, czy przyspieszyć.

Mała ciekawostka. Pod koniec starcia pojawia się niespodziewanie zabawna sytuacja z udziałem nowego Lobo (tego kontrowersyjnego stworzonego na potrzeby New 52), którą można uznać za swego rodzaju przyznanie się władz DC do porażki, jeśli chodzi o zabawy z wyglądem oraz sposobem zachowania Ostatniego Czarnianina.

W tym samym czasie w innym miejscu rozgrywała się batalia o przywrócenie do świata żywych Hala Jordana, w której aktywny udział wzięli Ganthet, Sayd (byli Strażnicy Wszechświata, którym Sinestro/Parallax swego czasu darował życie), a przede wszystkim Kyle Rayner. I tutaj pojawia się kolejny, bardzo sympatyczny element, jaki do bogatej mitologii związanej ze światem Latarni wprowadza Robert Venditti. Chodzi oczywiście o miejsce zwane Emerald Space, czyli odpowiednik nieba dla najbardziej zasłużonych członków GLC. Nie wszystkie nowinki serwowane przez Vendittiego przypadły mi wcześniej do gustu, ale ta zyskuje moją aprobatę.

Hal Jordan, Kyle Rayner, Guy Gardner oraz John Stewart po licznych perturbacjach znów są razem. Wróciła stara, dobra paczka ziemskich Latarników, co może oznaczać tylko same pozytywne wydarzenia i interesujące przygody w kolejnych odsłonach serii. Jeszcze więcej emocji budzi jednak ryzykowna i odważna decyzja o połączeniu się Korpusu dowodzonego przez Stewarta z Korpusem, nad którym przywództwo sprawuje Soranik Natu. Zgrzyty i liczne spięcia są w tym wypadku nieuniknione. Córka Sinestro za wszelką cenę chce pokazać i udowodnić, że odcina się od dotychczasowej, niechlubnej przeszłości Korpusu Strachu, który zaczyna zupełnie nowy etap. Czy taka kombinacja przetrwa czekające ją ciężkie próby? Przekonamy się już wkrótce.

Ostatni, spokojniejszy rozdział jest one-shotem oderwanym trochę od reszty i pokazującym atak Starro z innej perspektywy. Akcja rozgrywa się 40 lat w przyszłość na planecie Xudar, zaś narratorem jest jeden z jej mieszkańców, kobieta o imieniu Somar-Le. Teoretycznie jest to klasyczny zapychacz, ale w praktyce stanowi on małą zapowiedź wydarzeń, jakie czekają nas na łamach serii w bliżej, lub dalszej przyszłości.

Nad szatą graficzną tego zbioru pracowało kilku artystów, i tak naprawdę wszyscy spisali się  dobrze, lub bardzo dobrze. Ilustracje w wykonaniu Rafy Sandovala (tym razem pracował nad dwoma zeszytami) są całkiem przyjemne do śledzenia, niby nic porywającego, ale zdążyłem już przywyknąć, że to właśnie ten artysta jest głównym rysownikiem serii. Chociaż oczywiście czasem zdarzają mu się mniejsze wpadki dotyczące mimiki wybranych postaci. Genialny Ethan Van Sciver również stworzył dwa numery, a jego kreska jak zwykle, zwłaszcza w przypadku komiksów z udziałem Zielonych Latarni stanowi ucztę dla moich oczu. Jeden zeszyt przypadł w udziale zawsze mile widzianemu Edowi Benesowi, zaś ostatni rozdział narysował gościnnie V Ken Marion, który jeszcze nie raz zawita w przyszłości do HAL JORDAN & GLC. Słowa uznania należą się również osobom odpowiedzialnym za nakładanie i dobór kolorów, które akurat w przypadku serii z Latarnikami w roli głównej mają niebagatelne znaczenie.

Drugi tom serii potwierdza, że Robert Venditti co raz lepiej porusza się w świecie Zielonych Latarni i konsekwentnie realizuje swój plan, który wydaje się dobrze przygotowany i rozpisany na kilka ładnych lat. Nadal twierdzę, że poziom mógłby być wyższy, ale jednocześnie co raz bardziej przekonuję się do wizji scenarzysty i jego oryginalnych pomysłów. Największe bolączki BOTTLED LIGHT to długość historii, która została zanadto przeciągnięta, a także zbyt szybki powrót do postaci Hala Jordana, którego dłuższa nieobecność mogła przyczynić się do skupienia się na pozostałych bohaterach, którzy również mają coś ciekawego do pokazania. Pomimo tego lektura komiksu dostarczyła mi całkiem solidną dawkę przyjemności, a cliffhanger spełnił swoje zadanie i skutecznie zachęcił do sięgnięcia po kolejną odsłonę.

Ocena: 4-/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HAL JORDAN AND THE GREEN LANTERN CORPS #8 - 13.

Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.


Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz