niedziela, 23 czerwca 2019

HAL JORDAN AND THE GREEN LANTERN CORPS VOL. 7: DARKSTARS RISING


Dzisiejsza recenzja jest ostatnią, w której na tapetę biorę ukazującą się w ramach Odrodzenia serię o Latarnikach pisaną przez Roberta Vendittiego. Jest to jednocześnie największy pod względem objętościowym tom, zawierający aż dziewięć zeszytów regularnej serii. Całość stanowią teoretycznie dwa story arci, ale w praktyce jest to jeden duży rozdział, w którym jesteśmy świadkami efektownego starcia pomiędzy Korpusem Zielonych Latarni, a nowoutworzoną jednostką wymierzającą sprawiedliwość. Poniżej znajdziecie kilka słów zachęcających do sięgnięcia po ten tom, który zamyka trwający tak naprawdę od 2013 roku rozdział.

Zgodnie z zapowiedzią Kontrolerzy powracają, aby wprowadzić w życie drugi etap swojego planu. Planu, który ma na celu wyeliminowanie ze sceny Korpusu Zielonych Latarni i zastąpienie tej organizacji własną, która w założeniu będzie lepiej pilnowała porządku we wszechświecie. Jak na ironię projekt o nazwie Darkstars szybko wymyka się spod kontroli samych... Kontrolerów, a tym samym każdy pojedynczy złoczyńca zaczyna, jak chyba nigdy wcześniej, bać się o własne życie. Hal Jordan i jego towarzysze zmuszeni są sięgnąć po ekstremalne rozwiązania i stanąć na wyżynach swoich umiejętności, aby zapobiec nieuniknionej masakrze.

Tematem przewodnim ostatniego wydania zbiorczego jest zderzenie dwóch ideologii, różnica w rozumieniu i postrzeganiu sprawiedliwości. Problem, z którym nie tylko w historiach obrazkowych, ale również i w realnym życiu spotykamy się właściwie codziennie. Czy morderca powinien siedzieć w więzieniu, czy też należy mu się dokładnie taki sam los, jaki on zgotował swojej ofierze? Przeprowadzamy uczciwy proces, czy też postępujemy w myśl starożytnej sentencji - oko za ok, ząb za ząb? Venditti przedstawia GLC jako tych dobrych, zaś Darkstars jako tych złych gliniarzy. Tylko jedna ze stron może wygrać, tylko jedna koncepcja jest właściwa, bo dla dwóch tak skrajnych grup nie ma aktualnie miejsca we wszechświecie. Pomysł nie jest może szczególnie oryginalny, ale jakby nie patrzeć sama realizacja wyszła zadowalająco.

Ze względu na znacznie liczniejsze siły przeciwnika, Hal Jordan zmuszony jest szukać wsparcia. Każda para rąk się liczy, a sytuacja wymaga zawiązania niespodziewanych, "egzotycznych" koalicji. Jak to mówią - wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Każdy z czterech ziemskich Latarników ma trudną misję do wykonania, trudne negocjacje do przeprowadzenia.  Każdy oczywiście osiąga cel na własny, jakże charakterystyczny dla siebie sposób. Rozpisanie poszczególnych postaci od początku stanowiło jeden z najmocniejszych punktów scenarzysty serii, a tutaj po raz kolejny pokazuje, że potrafi idealnie "wejść" w umysł Hala, Johna, Guya i Kyle'a. Stewart przykładowo zostaje ukazany jako wybitny strateg, zaś Jordan to ryzykant, decydujący się na szalony, ale zwycięski manewr, gdy wszystko inne zawodzi.

Inną silną częścią fabuły są dynamiczne, efektowne sceny walki, która toczy się zarówno na Mogo, jak i w sektorze 0001. Jak dodamy do tego nieoczekiwaną propozycję dla Jordana, równie niespodziewaną decyzję Strażników, dramat głównego złoczyńcy, czy też twist związany z Gardnerem, to otrzymujemy całkiem ciekawy i trzymający w napięciu produkt.

Jeśli spojrzymy na ten komiks pod kątem graficznym, to zauważmy ni mniej ni więcej, tylko żelazną konsekwencję w sposobie wizualizacji przygód Korpusu. Pierwsze skrzypce jak zwykle gra Rafa Sandoval, niezmiennie dokładny i jak zawsze sprawdzający się najlepiej w dynamicznych scenach. Artyście temu towarzyszą w mniejszym stopniu inni stali bywalcy tego tytułu, czyli uwielbiany przeze nie Ethan van Sciver, Brandon Peterson, oraz gościnnie Fernando Pasarin i Clayton Henry. Żaden z wymienionych nie rozczarowuje, wręcz przeciwnie, dodaje od siebie coś unikalnego, co akurat pasuje do konkretnego zeszytu/rozdziału. Od początku strona plastyczna serii HAL JORDAN & GREEN LANTERN CORPS bardzo mi przypasowała - idealny dobór rysowników akurat pod ten konkretny komiks -  i cieszę się, że sytuacja taka utrzymała się do samego końca.

DARKSTARS RISISNG to udane zakończenie równie udanego runu, który trwał przez cztery lata, od startu Rebirth. Była to w skrócie opowieść o podnoszeniu się z kolan Korpusu Zielonych Latarni, próbującego odbudować swoje dobre imię i znów stanowić główną siłę stojącą na straży prawa i porządku w DCU. Scenarzysta tego komiksu wypracował z czasem własny styl, który oczywiście trudno porównywać do epickiego runu jego poprzednika, ale który mimo wszystko całkiem fajnie się sprawdził. Robert Venditti tak naprawdę przejął pałeczkę od Geoffa Johnsa już w 2013, ale dopiero w ramach Odrodzenia zaczął podążać ścieżką, dzięki której zyskał moją sympatię. Nie myślałem, że kiedyś to napiszę, ale będę trochę tęsknił za tą wersją przygód Zielonych Latarni, jaką przedstawił w ostatnim czasie Venditti. Zwłaszcza za tym, w jak pozytywnym świetle ukazał Johna Stewarta, co nie udało się nawet wspomnianemu Johnsowi. Najważniejsze jednak, że scenarzysta opowiedział od początku do końca wszystko to, co pierwotnie chciał pokazać, i że odchodzi zostawiając po sobie dobre wrażenie. Dostajemy optymistyczne, satysfakcjonujące zakończenie i zgraną, dobrze rozumiejącą się drużynę.

Szkoda, że w Polsce zaprzestano wydawania tej serii, gdyż wszystkie siedem tomów stanowi logicznie zamkniętą całość. Jak już się poznało/polubiło początkowe odsłony, to warto przekonać się, w jaki sposób twórcy spięli klamrą przygody Hala Jordana, Guya Gardnera, Kyle'a Raynera czy Johna Stewarta.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HAL JORDAN AND THE GREEN LANTERN CORPS #42 - 50

Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz