środa, 25 września 2019

HAWKMAN vol. 1: AWAKENING


Carter Hall powrócił do świata DC na kartach snyderowskiego DARK NIGHTS: METAL, gdzie odegrał jedną z istotnych ról w tym zakrojonym na szeroką skalę wydarzeniu. Niejako konsekwencją tego powrotu jest powołanie do życia nowej serii z solowymi przygodami tego bohatera. Architektami najświeższych perypetii Hawkmana okazali się Robert Venditti (scenariusz) oraz Bryan Hitch (rysunki). Ten pierwszy zaskarbił sobie moją sympatię udanymi wyczynami na łamach komiksu HAL JORDAN I KORPUS ZIELONYCH LATARNI, zaś ten drugi wręcz przeciwnie - stał się ostatnio synonimem pisarskiego nieudacznika i przykładem na to, że nie każdy rysownik powinien próbować swoich sił w sferze kreowania komiksowej fabuły. Do tego komiksu podszedłem bardziej z czystej ciekawości, nie mając strasznie wygórowanych oczekiwań, a już po pierwszym zeszycie wiedziałem, że to coś skrojonego właśnie pode mnie.

Hawkman należy do tych trochę mniej znanych bohaterów drugiego szeregu, który cały czas trzyma się za plecami Batmana, Supermana, czy Wonder Woman. Część osób przed sięgnięciem po komiksy z jego przygodami odstrasza w pewnym stopniu dosyć zagmatwana sprawa związana z jego pochodzeniem, bałagan odnośnie kwestii reinkarnacji i różnych wersji tej postaci, jakie pojawiły się na przełomie ostatnich lat. Ostatni tom Wielkiej Kolekcji Komiksów DC w Polsce dał czytelnikom w naszym kraju możliwość przysłowiowego liźnięcia tego, co z Hawkmanem zrobił Geoff Johns, czyli uporządkowania kilku ważnych kwestii i uczynienia a tego bohatera tematu bardziej przystępnego. Najnowsza próba zrobienia porządku w originie Cartera Halla dokonała się za sprawą Roberta Vendittiego, który dodał zupełnie nowe elementy i rzucił nieznane do tej pory światło na wszystko to, co dotyczy poprzednich żyć Hawkmana. Wszystko wydaje się na początku jeszcze trochę chaotyczne i powstaje mnóstwo znaków zapytania, ale jak pokażą następne numery w tym szaleństwie jest metoda i całość zostanie sensownie ze sobą połączona.

Pierwszy story arc składa się z 12 odsłon, stąd aby w pełni docenić pracę nowego scenarzysty należy poczekać z werdyktem do drugiego wydania zbiorczego. Nieobeznany z przygodami Hawkmana czytelnik już na pierwszej stronie zarzucony zostaje krótkimi, najważniejszymi faktami dotyczącymi tej postaci, co z pewnością pomaga w dalszej lekturze. W dalszej części komiksu również przypominane zostają różne istotne fakty, pomagające w razie czego sprawnie poruszać się po tym komiksie. Ani przez chwilę nie poczułem się tutaj nieswojo, nie potrzebowałem wspomagać się innymi źródłami, aby połapać się w fabule, co uważam oczywiście za jedną z zalet historii Vendittiego.

Carter Hall to przede wszystkim archeolog, uczony i odkrywca, który od tysięcy lat odradzał się w kolejnych wcieleniach, po raz pierwszy w starożytnym Egipcie. Główny bohater czuje jednak, że bogata historia jego życia/kolejnych wcieleń jest niekompletna, posiada luki, które pragnie uzupełnić. Z każdym nowym wcieleniem co raz bardziej zapominał o swojej pierwotnej, niezwykle ważnej misji, od której zależy najprawdopodobniej los całego wszechświata. Hawkman rozpoczyna nietypową podróż, podczas której zbiera pozostawione wcześniej  przez siebie samego, aby poznać cel tajemniczej misji i uzyskać odpowiedź na najważniejsze pytania - kim tak naprawdę jest Carter Hall i skąd pochodzi?

Podoba mię bardzo, jak sensownie scenarzysta powiązał ze sobą wszystkie poprzednie komiksowe wcielenia Hawkmana, bawiąc się nie tylko czasem, ale i przestrzenią, co daje pole do wielu możliwości i zmiany scenerii co zeszyt. Tytułowy bohater jest niczym osoba cierpiąca na amnezję, która krok po kroku odkrywa zablokowane w swoim umyśle fragmenty, zbliżając się do ułożenia wszystkiego w jedną całość. W tym wypadku prawda na temat Hawkmana wydaje się nie być tą z gatunku mrocznych i nieszczęśliwych, której poznania z jednej strony pragnie, zaś z drugiej mocno się obawia.

Nowymi złoczyńcami wprowadzonymi przez Vendittiego są Deathbringers, co już samo w sobie wiele tłumaczy, ale na razie niewiele wiemy na ich temat i można tylko przypuszczać pewne rzeczy po przeczytaniu finałowej strony tego komiksu. Gościnnie pojawiają się natomiast Madame Xanadu, a także Atom, którego ponowny team-up ze swoim przyjacielem jest mocnym punktem omawianrgo tomu. Tutaj tak naprawdę nie potrzeba na siłę umieszczania innych bohaterów świata DC przyciągających swoim wizerunkiem czytelnika, gdyż historia sama w sobie jest na tyle ciekawa, iż warto kontynuować jej lekturę.

Bryan Hitch pokazał się wcześniej z fatalnej strony jako scenarzysta, ale na całe szczęście tym razem zajął się tym, w czym idzie mu znacznie lepiej, czyli rysowaniem. Od strony wizualnej jest naprawdę dobrze, chociaż jak już kiedyś wspominałem przy okazji recenzji pierwszego tomu JUSTICE LEAGUE z Rebirth, Hitch nie jest dla mnie jakimś mistrzem ołówka, artystą z górnej półki. Plasuje się gdzieś powyżej średniej, ale nic ponadto. Taka kreska, ku mojemu zdziwieniu, całkiem fajnie oddaje pomysły scenariusza Vendittiego, zwłaszcza kiedy akcja nabiera tempa i dochodzi do konfrontacji Hawkmana z jakimś przeciwnikiem. Dużym plusem jest dla mnie fakt, iż jeden artysta potrafił zilustrować wszystkie sześć zeszytów zawartych w tym tomie (rzadko się to zdarza w przypadku innych serii), przez co historię śledzi się bardzo płynnie. Na ironię zakrawa to, że akurat dokonał tego ten sam artysta, który łapał potężne opóźnienia, nie wyrabiając się z rysowaniem poprzedzającej Odrodzenie serii JLA. Jak widać Bryan potrafi się ogarnąć, być może zmotywowała go do tego współpraca z Robertem Vendittim. Po początkowych obawach szybko przyzwyczaiłem do prezentowanego na łamach HAWKMANA stylu, który od tej pory utożsamiam właśnie ze światem tego bohatera.

Jeszcze krótko o technicznej stronie tego wydania zbiorczego. Omawiany tom ukazał się na takim samym, nieco gorszym jakościowo i mniej śliskim papierze od tego, na jakim Egmont wydaje u nas komiksy z Odrodzenia. Standardowo nie znajdziecie tutaj żadnego słowa wstępu, czy na zakończenie, tylko alternatywne okładki do każdego z sześciu zeszytów. Bonusowo jest też pięć stron ze szkicownika Bryana Hitcha.

Pierwszy tom HAWKMANA jest pozycją niezwykle przyjazną dla nowego czytelnika, który wraz z tytułowym bohaterem krok po kroku odkrywa, kim tak naprawdę jest ta postać i jakie wyzwanie przed nią stoi. Dobrze narysowana, przenosząca nas w różne miejsca w czasie i przestrzeni, będąca mieszanką efektownej akcji, detektywistycznego śledztwa oraz klimatu charakterystycznego dla historii z Indianą Jonesem w roli głównej opowieść, którą czyta się z dużą przyjemnością. Tak bardzo komiks ten przypadł mi do gustu, że gdyby nie ważne i przełomowe odkrycie na temat pochodzenia Cartera Halla (dla którego zdecydowanie warto sięgnąć po kolejny tom), Hawkmana uznałbym za najlepszego bohatera DC minionego roku. Warto dać szansę historii napisanej przez Vendittiego niezależnie od tego, czy Człowiek-Jastrząb jest przez Was znany i lubiany, czy też jest to dla kogoś pierwsza styczność z tą nieco mniej znaną komiksową postacią. Mnie Venditti i Hitch na tą chwilę zdecydowanie kupili swoją wersją Hawkmana.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HAWKMAN #1 - 6

Odświeżoną i poukładaną na nowo historię Hawkmana znajdziecie znajdziecie w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz