Seria Batmana od
Toma King to istna przejażdżka kolejką górską. Raz poziom historii jest
niesamowity, a innym razem spada na łeb na szyję. Jest to bardzo niestabilny
run scenarzysty, jak na historię z Gackiem. Wiele osób odpadło na jakimś etapie
czytania tej serii, lub dopiero odpadnie. Zacząłem od tej analogii z kolejką
górską, ponieważ najnowszy tom, który jest obecny na rynku pt. NARZECZONA CZY
WŁAMYWACZKA jest dla mnie całym runem w pigułce, jeśli chodzi o poziom
przedstawianych przez Kinga opowieści.
Fabuły Kinga w
Batmanie można podzielić na trzy grupy: męcząco słabe, średnie/co najwyżej
dobre oraz na wyśmienite. W tym albumie znajdziemy wszystkie te trzy grupy.
Opiszę te grupy na podstawie historii w zawartych właśnie w najnowszym
woluminie.
Pierwszą grupę
męcząco słabych reprezentuje historia „Narodziny Bruce’a Wayne’a”. Opowiada ona
o chłopcu, który jak Bruce Wayne stracił rodzinę w wyniku morderstwa, a nasz
główny bohater komiksu chce przeprowadzić śledztwo i ustalić, kto jest winnym.
Fabuła jest tak bardzo przewidująca, jak się tylko da. Już na pierwszych
stronach wiemy jak się to skończy. Wiem, że czasami może być jakiś haczyk lub inteligentne
dialogi ratujące taką historię, ale tutaj tak nie jest. Jak ma to być opowieść
detektywistyczna to dobrze by było, gdyby rozwiązanie nie było tak proste.
Natomiast dialogi są męczące, zwłaszcza przy rozmowie z chłopcem, który stracił
rodzinę. Przykładowo przy JESTEM BANE dialogi były również słabo napisane, ale
sam komiks mógł przynosić jakąś zabawę. W tym przypadku jakiejkolwiek rozrywki brakuje.
Podsumowując historia nie daję rady, dialogi są robione na serwetce, a całość
nie daję krzty zabawy.
Grupę średnich, co
najwyżej dobrych fabuł reprezentuje “Wszyscy kochają Ivy”. W tomie jest to trzecia
z kolei opowieść. Opowieść skupia się na Poison Ivy, która przez rośliny
owładnęła wszystkimi ludźmi, ale jak zawsze Batman w ostatniej chwili uratował
siebie oraz swoją narzeczoną przed kontrolą Pameli. Akurat omawiana historia
nawet przypadła mi do gustu, jest parę małych zwrotów akcji i dostajemy coś więcej
na temat Poison Ivy, niż wiedzieliśmy wcześniej. Chociaż poprzez całą to
historię King próbuje coś nowego według mnie powiedzieć, to czasami jest tego
aż za dużo. Czasami dialogi wydają się płaskie, bez chemii, wyrazu, nudnawe,
ale nie są tak wkurzająco złe jak w poprzedniej historii.
Trzecia, ostatnia i
najlepsza jak do tej pory grupa, czyli fabuły wyśmienite. Do tej ekipy zalicza
się „Superprzyjaciele” oraz tytułowa historia tomu „Narzeczona czy
włamywaczka”. W pierwszej z tych dwóch historii Batman z Wonder Woman muszą
zastąpić Gentle Mana, który broni Ziemi przed Hordami Gehenny w innym wymiarze.
Catwoman nie jest zadowolona z faktu, że jej facet spędzi ten czas z inną
kobietą. Historia jest strasznie dla mnie świeża, bo pokazuje Selinę z zupełnie
innej strony. Widzimy ją jak jest zazdrosna i jak dochodzi do pewnej informacji,
przez co jak najszybciej chce powrotu Bruce’a. Jest to doskonałe pokazaniem
relacji, jakie panują pomiędzy narzeczonymi. Nigdy tego wcześniej nie widzieliśmy
i jest to odświeżający widok. Pokazanie relacji Gacka z Dianą jest bardzo
soczyste. Jeszcze cała historia pokazuje, czym jest miłość. Dialogi w całej
fabule są wyśmienite, czasami pełne humory i nie są pitoleniem o bólu lub żalu.
Lekko się je czyta i bez bólu. W „Narzeczonej czy włamywaczce” mamy pokazane
jak „Kotek” chce wybrać odpowiednią suknię ślubną na wesele. Tutaj historia
idzie bardziej we wspominki spotkań z Batmanem i według mnie jest miłą laurką
dla tego związku. Czyta to się z lekką łezką w oku. Jest to według mnie bardzo
spokojna i w pewnym sensie emocjonalna historia.
Jeśli chodzi rysunki
do tego albumu to mam takie wrażenie, że dani rysownicy są przypisani do grup,
o których mówiłem. Mikel Janin znajduje się w grupie średniej co najwyżej
słabej i do tych historii robi fabuły, ale lubię jego rysunki. Są realistyczne,
ale nie do końca są to klimaty, które uwielbiam. Szczerze mówiąc rozkładówki
rysuje ładnie i widać to po spacerze Poison Ivy z Catwoman. Joëlle Jones robi
wyśmienite rysunki i pasują do opowieści, którą przedstawiają, a nawet jej
pomagają. Widać emocje bohaterów i mowa ciała wszystko mówi o danej sytuacji, a
to ważne, żeby mowa ciała była zgodna z sytuacją. Ostatnim rysownikiem co się
przewija w tym woluminie jest Travis Moore, który robi rysunki poprawnie. Taki
super bohaterski standardzik, który nie pomaga ani nie przeszkadza w śledzeniu pierwszej
historii.
Czy bym radził
kupić ten tom? Tak, radziłbym kupić ten tom, gdyż może nie ma w nim samych
doskonałych historii, ale te słabsze robią smaka na te lepsze, które warto
przeczytać. Jakie wy macie zdanie na temat tego tomu? Zapraszam też na mojego
instagrama @geek.matusz
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #38 - 44
Recenzję oryginalnego wydania autorstwa Dawida
znajdziecie w tym miejscu.
Szósty tom BATMANA znajdziecie między innymi na Egmont.pl
oraz w Atom Comics.
Maciej Matusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz