czwartek, 26 września 2019

BATMAN TOM 6: NARZECZONA CZY WŁAMYWACZKA?


Seria Batmana od Toma King to istna przejażdżka kolejką górską. Raz poziom historii jest niesamowity, a innym razem spada na łeb na szyję. Jest to bardzo niestabilny run scenarzysty, jak na historię z Gackiem. Wiele osób odpadło na jakimś etapie czytania tej serii, lub dopiero odpadnie. Zacząłem od tej analogii z kolejką górską, ponieważ najnowszy tom, który jest obecny na rynku pt. NARZECZONA CZY WŁAMYWACZKA jest dla mnie całym runem w pigułce, jeśli chodzi o poziom przedstawianych przez Kinga opowieści.

Fabuły Kinga w Batmanie można podzielić na trzy grupy: męcząco słabe, średnie/co najwyżej dobre oraz na wyśmienite. W tym albumie znajdziemy wszystkie te trzy grupy. Opiszę te grupy na podstawie historii w zawartych właśnie w najnowszym woluminie.

Pierwszą grupę męcząco słabych reprezentuje historia „Narodziny Bruce’a Wayne’a”. Opowiada ona o chłopcu, który jak Bruce Wayne stracił rodzinę w wyniku morderstwa, a nasz główny bohater komiksu chce przeprowadzić śledztwo i ustalić, kto jest winnym. Fabuła jest tak bardzo przewidująca, jak się tylko da. Już na pierwszych stronach wiemy jak się to skończy. Wiem, że czasami może być jakiś haczyk lub inteligentne dialogi ratujące taką historię, ale tutaj tak nie jest. Jak ma to być opowieść detektywistyczna to dobrze by było, gdyby rozwiązanie nie było tak proste. Natomiast dialogi są męczące, zwłaszcza przy rozmowie z chłopcem, który stracił rodzinę. Przykładowo przy JESTEM BANE dialogi były również słabo napisane, ale sam komiks mógł przynosić jakąś zabawę. W tym przypadku jakiejkolwiek rozrywki brakuje. Podsumowując historia nie daję rady, dialogi są robione na serwetce, a całość nie daję krzty zabawy.

Grupę średnich, co najwyżej dobrych fabuł reprezentuje “Wszyscy kochają Ivy”. W tomie jest to trzecia z kolei opowieść. Opowieść skupia się na Poison Ivy, która przez rośliny owładnęła wszystkimi ludźmi, ale jak zawsze Batman w ostatniej chwili uratował siebie oraz swoją narzeczoną przed kontrolą Pameli. Akurat omawiana historia nawet przypadła mi do gustu, jest parę małych zwrotów akcji i dostajemy coś więcej na temat Poison Ivy, niż wiedzieliśmy wcześniej. Chociaż poprzez całą to historię King próbuje coś nowego według mnie powiedzieć, to czasami jest tego aż za dużo. Czasami dialogi wydają się płaskie, bez chemii, wyrazu, nudnawe, ale nie są tak wkurzająco złe jak w poprzedniej historii.

Trzecia, ostatnia i najlepsza jak do tej pory grupa, czyli fabuły wyśmienite. Do tej ekipy zalicza się „Superprzyjaciele” oraz tytułowa historia tomu „Narzeczona czy włamywaczka”. W pierwszej z tych dwóch historii Batman z Wonder Woman muszą zastąpić Gentle Mana, który broni Ziemi przed Hordami Gehenny w innym wymiarze. Catwoman nie jest zadowolona z faktu, że jej facet spędzi ten czas z inną kobietą. Historia jest strasznie dla mnie świeża, bo pokazuje Selinę z zupełnie innej strony. Widzimy ją jak jest zazdrosna i jak dochodzi do pewnej informacji, przez co jak najszybciej chce powrotu Bruce’a. Jest to doskonałe pokazaniem relacji, jakie panują pomiędzy narzeczonymi. Nigdy tego wcześniej nie widzieliśmy i jest to odświeżający widok. Pokazanie relacji Gacka z Dianą jest bardzo soczyste. Jeszcze cała historia pokazuje, czym jest miłość. Dialogi w całej fabule są wyśmienite, czasami pełne humory i nie są pitoleniem o bólu lub żalu. Lekko się je czyta i bez bólu. W „Narzeczonej czy włamywaczce” mamy pokazane jak „Kotek” chce wybrać odpowiednią suknię ślubną na wesele. Tutaj historia idzie bardziej we wspominki spotkań z Batmanem i według mnie jest miłą laurką dla tego związku. Czyta to się z lekką łezką w oku. Jest to według mnie bardzo spokojna i w pewnym sensie emocjonalna historia.

Jeśli chodzi rysunki do tego albumu to mam takie wrażenie, że dani rysownicy są przypisani do grup, o których mówiłem. Mikel Janin znajduje się w grupie średniej co najwyżej słabej i do tych historii robi fabuły, ale lubię jego rysunki. Są realistyczne, ale nie do końca są to klimaty, które uwielbiam. Szczerze mówiąc rozkładówki rysuje ładnie i widać to po spacerze Poison Ivy z Catwoman. Joëlle Jones robi wyśmienite rysunki i pasują do opowieści, którą przedstawiają, a nawet jej pomagają. Widać emocje bohaterów i mowa ciała wszystko mówi o danej sytuacji, a to ważne, żeby mowa ciała była zgodna z sytuacją. Ostatnim rysownikiem co się przewija w tym woluminie jest Travis Moore, który robi rysunki poprawnie. Taki super bohaterski standardzik, który nie pomaga ani nie przeszkadza w śledzeniu pierwszej historii.

Czy bym radził kupić ten tom? Tak, radziłbym kupić ten tom, gdyż może nie ma w nim samych doskonałych historii, ale te słabsze robią smaka na te lepsze, które warto przeczytać. Jakie wy macie zdanie na temat tego tomu? Zapraszam też na mojego instagrama @geek.matusz

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #38 - 44

Recenzję oryginalnego wydania autorstwa Dawida znajdziecie w tym miejscu.

Szósty tom BATMANA znajdziecie między innymi na Egmont.pl oraz w Atom Comics.

Maciej Matusz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz