W tomie tym w Gotham pojawi się osobnik, z którego słów
wynika, ze już kiedyś zetknął się z Batmanem, a teraz uważa, iż otaczając się
grupą pomocników Mroczny Rycerz stał się mniej skuteczny. By to udowodnić i
uczynić go z powrotem takim jak dawniej postanawia zabić współpracowników
Batmana. Jako że wyposażony jest w maskę pozwalającą mu czytać ich myśli oraz
odkrywać ich sekrety okazuje się dosyć wymagającym przeciwnikiem. Jednocześnie
Bruce zwraca się do Czarnej Błyskawicy o pomoc w szkoleniu Cassandry, Duke’a i
Barbary.
Nigdy wcześniej nie czytałem żadnej rzeczy Bryana Hilla więc
zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać po taj historii, ale w sumie dość pozytywnie
mnie zaskoczył. Wprawdzie motywacja głównego złego jest, łagodnie rzecz ujmując,
raczej naciągana, to jednak całkiem udanie potrafił wyjaśnić czemu jakiś koleś
praktycznie znikąd może stanowić zagrożenie dla Batmana i jest w stanie pokonać
w walce wręcz nie tylko jego, ale także Orphan. Co więcej dzięki mocy jego
maski dowiedział się, że Batman to w rzeczywistości Bruce Wayne. Pozostałe wady
tej opowieści, takie jak np. pojawienie się niemal zupełnie nic do niej nie
wnoszącej Katany zrzucić można w większości na to, że była ona swego rodzaju
wprowadzeniem do serii BATMAN AND THE OUTSIDERS, autorstwa tego samego
scenarzysty. Na szczęście przy czytaniu nie jest to specjalnie odczuwalne i
dopiero zakończenie mnie w tej kwestii oświeciło. Bo np. wspomniany Czarna Błyskawica jest do tej historii sensownie i zgrabnie wprowadzony. Generalnie tytułowe „Na Zewnątrz”
było całkiem niezłą historią.
Album uzupełnia jednozeszytowa „Klątwa Gotham City!”
Michaela Moreci w której Mrocznemu Rycerzowi przychodzi ponownie zmierzyć się z
Deaconem Blackfire. Niestety jest ona już mniej udana. Może gdyby scenarzysta
dostał kilka numerów na rozwinięcie tej opowieści wypadłaby ona lepiej, bo w
tej postaci czułem się jakbym czytał finał jakiejś dłuższej historii. Dodatkowo
wizje których doznaje Batman utrudniają zrozumienie co się właściwie dzieje.
Za rysunki w tytułowej opowieści odpowiadają Miguel Mendoca i Philippe Briones. Ich prace
są poprawne, ale nie wyróżniają się niczym specjalnym. Za to nieco
dezorientująca jest odmienność rysowania przez nich Bruce’a. Przez co na jednej
stronie wygląda na zmęczonego życiem 40-latka, a na następnej jak model niedługo
po dwudziestce. W pierwszej chwili myślałem nawet, że to musi być któryś z
byłych Robinów. W „Klątwie…” natomiast ilustracje są autorstwa Sebastiana
Fiumary, który z całej tej grupki sprawdza się najlepiej i jego mroczniejsze
niż u poprzedników przedstawienie Batmana bardzo przypadło mi do gustu.
Natomiast jeśli chodzi o dodatki, to cały czas jest ubogo ale w porównaniu do
tego co otrzymaliśmy w poprzednim tomie to istne szaleństwo – aż 6 okładek.
Ogólnie choć to wydanie zbiorcze nikomu nie zostanie raczej
w pamięci na dłużej to jest dosyć udana i w porównaniu z runem Tyniona nie
wypada wiele gorzej. To wprawdzie tylko kolejne czytadło, ale sprawnie napisane
i nie obrażające inteligencji czytelnika.
Tomasz Kabza
Opisywane wydanie zbiera materiał z komiksów DETECTIVE
COMICS #982-987
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz