Pojawił się po raz pierwszy na kartach prologu do DARK NIGHTS: METAL, szybko stając sie najciekawszym, najbardziej tajemniczym, niezwykle ważnym oraz oryginalnym elementem układanki nakreślonej przez Scotta Snydera. Było więcej niż pewne, że na tym evencie nie zakończą się występy Batmana, Który się Śmieje w komiksowym świecie DC, gdyż nie sposób nie wykorzystać tej przysłowiowej kury znoszącej złote jaja i gwarantującej dobrą sprzedaż. Ponieważ zaliczam się do tych osób, którym nowy twór duetu Snyder i Capullo wyjątkowo przypadł do gustu (nie żebym miał jakieś poważniejsze problemy z psychiką... chyba...), niezmiernie ucieszyła mnie informacja o kontynuowaniu perypetii hybrydy Batmana i Jokera na łamach nowej mini serii. Zapowiadał się mroczny, brutalny, szalony, ociekający horrorem i szokujący warstwą wizualną komiks. I właśnie taką historię dostałem, choć niepozbawioną wad.
Kiedy piszę te słowa Batman, Który się Śmieje (będę zamiennie używał skrótu BKSŚ) jest już na tyle mocno zakorzeniony i eksploatowany w DCU, że powstało zrozumiałe, mniejsze lub większe przesycenie tą postacią. W sensie nawet otwierając lodówkę boisz się, że zastaniesz go w środku. Po zakończeniu METALU ekscytacja nowym złoczyńcą była jednak bardzo duża, sam wiązałem spore nadzieje z jego solowym tytułem. Zwłaszcza, że za sterami ponownie zasiadł Snyder, a do tego dobrał sobie sprawdzony zespół współpracowników.
Origin BKSŚ można było poznać w osobnym one-shocie, zawartym w polskiej edycji METALU, teraz natomiast wgryzamy się głębiej w jego psychikę. Jak widać złoczyńca przeżył niedawną konfrontację z Jokerem i teraz wprowadza w życie swój nowy plan. Plan, który polega na stworzeniu specjalnego serum i zarażeniu mieszkańców Gotham City energią pochodzącą z mrocznego multiwersum. BKSŚ ma tym razem u swego boku Batmana/Punishera, który odgrywa rolę pomocnika i ma wyraźne uczulenie na poczciwego Gordona. Dodatkową trudnością i zagwozdką okazuje się pojawienie martwego ciała... Bruce'a Wayne'a?! Aby pokrzyżować plany przeciwnika, Batman z głównej Ziemi DCU zmuszony jest tym razem do podjęcia niezwykle radykalnych rozwiązań, a także gotowy jest przekroczyć fundamentalne bariery, które sam sobie wytyczył.
Kiedy piszę te słowa Batman, Który się Śmieje (będę zamiennie używał skrótu BKSŚ) jest już na tyle mocno zakorzeniony i eksploatowany w DCU, że powstało zrozumiałe, mniejsze lub większe przesycenie tą postacią. W sensie nawet otwierając lodówkę boisz się, że zastaniesz go w środku. Po zakończeniu METALU ekscytacja nowym złoczyńcą była jednak bardzo duża, sam wiązałem spore nadzieje z jego solowym tytułem. Zwłaszcza, że za sterami ponownie zasiadł Snyder, a do tego dobrał sobie sprawdzony zespół współpracowników.
Origin BKSŚ można było poznać w osobnym one-shocie, zawartym w polskiej edycji METALU, teraz natomiast wgryzamy się głębiej w jego psychikę. Jak widać złoczyńca przeżył niedawną konfrontację z Jokerem i teraz wprowadza w życie swój nowy plan. Plan, który polega na stworzeniu specjalnego serum i zarażeniu mieszkańców Gotham City energią pochodzącą z mrocznego multiwersum. BKSŚ ma tym razem u swego boku Batmana/Punishera, który odgrywa rolę pomocnika i ma wyraźne uczulenie na poczciwego Gordona. Dodatkową trudnością i zagwozdką okazuje się pojawienie martwego ciała... Bruce'a Wayne'a?! Aby pokrzyżować plany przeciwnika, Batman z głównej Ziemi DCU zmuszony jest tym razem do podjęcia niezwykle radykalnych rozwiązań, a także gotowy jest przekroczyć fundamentalne bariery, które sam sobie wytyczył.
W wyniku nietypowej pomocy,
Batman wykorzystuje zasadę "ogień zwalczaj ogniem" i wchodzi w skórę
BKSŚ. Zaczyna tak samo myśleć i widzieć otaczającą rzeczywistość, tworzy nawet
podobny wizjer z kolcami, jaki nosi jego przeciwnik. Fizycznie i psychicznie
zachodzi w nim ogromna zmiana, nad którą z różnym skutkiem próbuje sprawować
kontrolę. Obserwujemy dzięki temu szalony horror, w którym naszprycowany Batman
stopniowo traci rozum i ociera się o totalne szaleństwo, wmawiając sobie przy
tym, że gra cały czas toczy się według jego reguł. Czy na pewno?
Scenarzysta napakował fabułę
sporą ilością efektownych, bardzo widowiskowych i irracjonalnych wręcz
rozwiązań. Są zaskakujące zwroty akcji i tak naprawdę do samego końca trudno
przewidzieć, w jakim kierunku to wszystko się potoczy, jak zachowa się
konkretny bohater/złoczyńca. I to jest oczywiście duży plus. Zwłaszcza sceny z
udziałem Jokera, czy też wizualizacja przez Jocka kolejnych etapów
przeobrażenia Bruce'a robią wrażenie na odbiorcy. Mocne wejście zalicza również
Alfred, który zdecydowanie nie jest tutaj zwykłym lokajem, tylko ma coś ważnego
do zrobienia, w tym nie dopuścić do całkowitego zatracenia się przez swojego
pana. Zresztą, co tu dużo pisać, to trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy.
Omawiany komiks w niektórych
miejscach określany jest jako kontynuacja METALU, ale według mnie chyba tylko ze względu na
obecność tytułowego złoczyńcy. Zresztą, wszelkie przerażające sceny z tamtego
komiksu umywają się przy tym, co twórcy serwują nam w mini serii BATMAN: WHO
LAUGHS. Są tutaj za to drobne nawiązania do runu Snydera w BATMANIE, a także
bardziej wyraźne odnośniki do MROCZNEGO ODBICIA, które swego czasu ukazało się w
Polsce pod szyldem DC Deluxe. Głównie chodzi oczywiście o postać Jamesa Gordona
juniora, który ma i tym razem do odegrania pewną istotną rolę. Warto zatem znać
jego wcześniejsze losy, aby lepiej zrozumieć udział juniora w tym projekcie.
Czas na wypunktowanie kilku
mankamentów i minusów, które zauważyć można w tej historii. Czytając nie mogłem
oprzeć się wrażeniu, iż opowieść ta jest aż nadto przeciągnięta, można było
spokojnie zamknąć całość w czterech czy pięciu odsłonach i pokazać wszystko, co
było zaplanowane. Niektóre dialogi, czy monologi są najzwyczajniej nudną
paplaniną i nic nie wnoszą, a wręcz przeciwnie - przynudzają. Snyder ma zresztą
taką tendencję do gadatliwości i wypluwania z siebie mnóstwa, dla mnie
niekoniecznie przydatnych i ciekawych słów w formie narracji, czego zresztą nie
omieszkał zastosować również i przy tej okazji. Nastawiałem się na momentami
skomplikowaną, ciężką i zmuszającą do myślenia fabułę, ale i tak pewne rzeczy
są dla mnie trudne do przetrawienia i wytłumaczenia. Kto, skąd oraz dlaczego
się pojawia i postępuje w taki, a nie inny sposób? Co takiego właśnie się
wydarzyło, skąd Bruce o tym wie i najważniejsze, jaki w tym wszystkim jest
udział Jokera? Może jestem w mniejszości, ale w dwóch czy trzech kwestiach nie
otrzymałem od scenarzysty odpowiedzi. Szkoda też, że mini seria nie jest
zakończoną w stu procentach opowieścią, tylko po części wstępem do innej serii
ongoing. A, jeszcze jedno, chociaż to pewnie drobiazg. Chodzi mi o odcięte
podczas walki z klaunem palce u ręki BKSŚ pod koniec METAL, które w magiczny i
niewyjaśniony sposób są już na
swoim miejscu na początku tego komiksu. Myślałem, że coś mi umknęło po drodze. Na szczęście sam Snyder wytłumaczył niedawno, że to jego błąd, gdyż nie poinformował o tym fakcie Jocka. Trzeba zatem przyjąć proponowaną przez scenarzystę wersję, że palce odrosły dzięki kąpieli w dionizjum.
Jednym z najmocniejszych
atutów omawianego komiksu, są zdecydowanie ilustracje autorstwa Jocka.
Brytyjczyk niejednokrotnie w przeszłości udowodnił, że świetnie odnajduje się w
opowieściach z gatunku horroru, do których wizualizacji jest wręcz stworzony.
Nie inaczej jest w tym wypadku. Kto przynajmniej raz miał z nimi styczność ten
wie, że jego oryginalne pod wieloma względami rysunki, znacząco odbiegają od
wszelkich przyjętych superbohaterskich standardów. Kreska jest surowa,
dynamiczna, celowo niezbyt dokładna, a przy tym perfekcyjnie oddająca tą
mroczną, duszną, przerażającą, szaloną i dramatyczną atmosferę panującą w
komiksie. Największą wagę Jock przykłada do odpowiedniego ukazania sylwetek i
emocji poszczególnych postaci, akcentując wyraźne różnice pomiędzy trzema
Batmanami, jacy występują w tej opowieści. Zwłaszcza Joker oraz Batman, który
się śmieje, w jego wykonaniu są wyjątkowo szalonymi psychopatami. Ten ostatni
swoim demonicznym wyglądem potrafi wywołać ciary na plecach, ale i popadający
coraz bardziej w odmęty szaleństwa nasz główny bohater, jest wystarczająco
creepy.
Swój niezaprzeczalny wkład w
rewelacyjną szatę graficzną ma również dwójka innych fachowców, którzy nie są
tutaj z przypadku, gdyż należeli do zespołu tworzącego wspominane już wcześniej
MROCZNE ODBICIE. Są to David Baron oraz Sal Cipriano. Ten pierwszy zadbał o
bardzo klimatyczną, podkreślającą idealnie pesymizm oraz grozę sytuacji
kolorystykę, gdzie wiodącą rolę odgrywają czerń oraz czerwień. Ten drugi z
kolei zadbał o urozmaicone liternictwo, adekwatne do słów wypowiadanych przez
poszczególne postacie. Widać to zwłaszcza jeśli chodzi o kolejne etapy
przemiany języka, jakim posługuje się "nasz" Bruce, z łagodnego aż do
szorstkiego
i bardziej agressssywnego.
Mini seria początkowo miała
liczyć sześć odsłon, ale w trakcie rozszerzono całość o jeden zeszyt. A
właściwie o dwa, bo pomiędzy odsłonami 3 i 4 wkomponowano one-shot poświęcony
Grim Knightowi/Ponuremu Rycerzowi. Snyderowi w pisaniu pomaga tutaj niezawodny James Tynion IV, który
wspólnie z nim ukazuje origin tej kolejnej, nietypowej wersji Batmana z
alternatywnego świata. Począwszy od zamordowania przez niego Joe Chilla,
poprzez ustanowienie siebie jedynym, brutalnym stróżem prawa w mieście, aż po
konfrontację ze swoim największym przeciwnikiem - Jamesem Gordonem. Jest to
całkiem przyjemny w odbiorze spin-off do głównych wydarzeń, który rzuca lepsze
światło na zachowanie i motywacje krzyżówki Mrocznego Rycerza z Frankiem
Castle. Za rysunki odpowiada Eduardo Risso, modyfikujący odpowiednio swój styl
na potrzeby sekwencji rozgrywających się w przeszłości. Jakże to odmienny styl
od Jocka, ale przy tym równie imponujący i zachwycający.
Egmont przyzwyczaił już nas, że jego twardookładkowe albumy z logo DC prezentują się lepiej, niż oryginał, i tak też jest w tym przypadku. Polskie wydanie zawiera na początku krótkie słowo wstępu Scotta Snydera. Na samym końcu natomiast dodano galerię, składającą się z 10 efektownych wariantów okładkowych. Jednocześnie na tylnej części okładki pojawia się zapowiedź drugiego tomu, w którym jak sugeruje tytuł, Egmont umieści wszystkie sześć one-shotów poświęconych szóstce zarażonych przez Batmana, Który się Śmieje bohaterów (Gordon, Shazam, Blue Beetle, Hawkman, Donna Troy, Supergirl). Pewniakiem w takim razie wydaje się pojawienie u nas serii BATMAN/SUPERMAN, gdzie wątek hybrydy Batmana i Jokera jest bezpośrednio kontynuowany.
Egmont przyzwyczaił już nas, że jego twardookładkowe albumy z logo DC prezentują się lepiej, niż oryginał, i tak też jest w tym przypadku. Polskie wydanie zawiera na początku krótkie słowo wstępu Scotta Snydera. Na samym końcu natomiast dodano galerię, składającą się z 10 efektownych wariantów okładkowych. Jednocześnie na tylnej części okładki pojawia się zapowiedź drugiego tomu, w którym jak sugeruje tytuł, Egmont umieści wszystkie sześć one-shotów poświęconych szóstce zarażonych przez Batmana, Który się Śmieje bohaterów (Gordon, Shazam, Blue Beetle, Hawkman, Donna Troy, Supergirl). Pewniakiem w takim razie wydaje się pojawienie u nas serii BATMAN/SUPERMAN, gdzie wątek hybrydy Batmana i Jokera jest bezpośrednio kontynuowany.
BATMAN, KTÓRY SIĘ ŚMIEJE nie sposób
zakwalifikować do grona komiksów łatwych, lekkich, o prostej fabule i
skierowanych do każdego miłośnika przygód Człowieka Nietoperza. A już na pewno
nie dla przypadkowego czytelnika, który od święta sięga po tego typu formę
rozrywki. Pozycja ta wymaga na wstępie pewnej konkretnej wiedzy odnośnie
wcześniejszych wydarzeń, a do tego nie stanowi samodzielnego, zamkniętego
tworu. Finał jest bowiem jednocześnie wstępem do kolejnej, zakrojonej już na
większą skalę fazy, którą śledzić można głównie na łamach serii
BATMAN/SUPERMAN. Polecam ten komiks wszystkim tym, którym spodobał się METAL,
nie mają jakiegoś uczulenia na wcześniejsze wyczyny Snydera w świecie Batmana,
lubią ten typ prowadzenia fabuły, efektowne i szalone zwroty akcji, no i przede
wszystkim pragną lepiej zrozumieć sposób myślenia, postrzegania świata przez
Batmana, Który się Śmieje. Nie jest to może komiks idealny, momentami zbyt
przeciągnięty, nielogiczny i ciężki do przyswojenia, ale wszystkie te
niedostatki rekompensuje według mnie genialna oprawa plastyczna.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE BATMAN WHO LAUGHS #1
- 7 oraz THE BATMAN WHO LAUGHS: THE GRIM KNIGHT #1.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz