środa, 14 stycznia 2015

BATWOMAN VOL. 5: WEBS

Recenzja pierwszego tomu serii BATWOMAN spod pióra Marca Andreyko:


Po nagłym i niezbyt przyjemnym dla jednej ze stron rozstaniu poprzednich autorów z serią BATWOMAN, DC powierzyło kontynuację pisania przygód Kate Kane Marcowi Andreyko. Przed nowym scenarzystą postawiono zadanie stworzenia wciągających i ciekawych historii traktujących zarówno o prywatnym życiu głównej bohaterki, jak również spełnianiu się przez nią w roli Kobiety-Nietoperza. W efekcie jesteśmy świadkami zupełnie nowego rozdziału w życiu Kate, ale jednocześnie kontynuowane są wątki zainicjowane przez m.in. J. H. Williamsa III jeszcze przed startem DCnU. 

Przyznam się, że bardzo się obawiałem zmiany warty i tego, co stanie się z tą serią po rezygnacji JHW III oraz Hadena Blackmana. Obojgu udało się bowiem stworzyć komiks może nie epicki i powalający na kolana, ale w miarę oryginalny, zamknięty we własnym poniekąd zakątku Gotham i stanowiący odskocznię od innych tytułów z rodziny Batmana. Marc Andreyko stanął przed trudnym zadaniem, ale moim zdaniem można stwierdzić podliczając różne plusy i minusy, że chyba sobie poradził.

Batwoman w wersji Andreyko to już nie jest ta sama postać, co wcześniej, ale nie znaczy to wcale, że tego komiksu nie da się już czytać. Co nieco pozostało z magii runu JHW III i Blackmana, a klimat z tego kręcącego się gdzieś w granicach paranormalnego zmienił się na bardziej bliski zwykłemu człowiekowi. Batwoman ku mojej uciesze nadal trzyma się gdzieś na uboczu Gotham i z dala od wszelkiego rodzaju problemów, z jakimi mierzą się Batman, Robin, Nightwing czy Batgirl. Znów główną siłą komiksu nie jest walka z siłami zła, ale walka toczona o własną przyszłość i przyszłość swoich bliskich. Wątek Kate oraz Maggie nie tyle nie stał się mniej ciekawy, ale o dziwo decyzje zaproponowane przez scenarzystę (zapewne w porozumieniu z trzymającymi nad wszystkim pieczę władzami DC) wydają się logiczne czytelnikowi, który jest gotów nawet przyznać rację stwierdzeniu, że superbohater powinien dla dobra najbliższych nie wiązać się z nikim na stałe.

Największą porażką opisywanego tomu jest jego początek, który jest próbą wyjścia na przeciw wymaganiom czytelnika i stanowi zakończenie arcu This Blood is Thick. Podkreślam „próbą”, gdyż nie jest to z pewnością sposób, w jaki zamierzali to zrobić poprzednicy Andreyko. Wygląda to jak takie na szybko, że by nie powiedzieć na odwal się dopisane zakończenia, gdzie nagle drastycznie zmienia się tempo akcji, gdzie mamy masę debilnych wręcz dialogów zwłaszcza pomiędzy Batwoman a Batmanem i cukierkowe, absolutnie nie pasujące do tego wszystkiego zakończenie z dwiema wymienionymi przed chwilą postaciami wspólnie i z uśmiechem na twarzy patrolującymi Gotham. Zło pokonane, sprawiedliwość zatryumfowała, Bones znajduje „tatusia”, wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Niby OK, ale to nie oto tutaj chodziło. Może byłoby lepiej, gdybyśmy jednak tego zakończenia w ogóle nie dostali...

Kolejne numery na całe szczęście windują poziom w górę. Rabuś o pseudonimie Wolf Spider, żądna krwi kobieta-wampir, wypuszczenie więźniów z Arkham oraz trudne początki rozpoczynających swoje kariery w Gotham Kate Kane oraz Maggie Sawyer w ramach tie-inu do Zero Year. Każda z tych historii ma w sobie lepsze i gorsze momenty, a w tle rozgrywa się chyba najciekawsza sprawa dotycząca kwestii córki oraz byłego męża Maggie, a także próbującą sobie z tym wszystkim poradzić Kate, która kieruje się do pewnego specjalisty. Można też się przy okazji trochę wzruszyć czytając list Kate do swojej ukochanej.

Większość tego zbioru rysowana jest przez Jeremy’ego Hauna, którego kreska nie jest z pewnością z tych określanych górną półką. Rysunki Hauna są jednak na tyle poprawne i dokładne, że w żadnym wypadku nie rażą oczu i pozwalają płynnie przechodzić ze strony na stronę. Pozostali ilustratorzy wypadają zdecydowanie słabiej, gdyż albo kompletnie nie pasują do klimatu prezentowanego przez tę serię (jak np. Moritat), albo nie są tym razem w swojej szczytowej formie (taki chociażby Trevor McCarthy).

Podsumowując mogę powiedzieć, że pomimo może niezbyt przekonującego startu wszystko zaczęło się z numeru na numer rozkręcać i podążać w dobrym kierunku. Andreyko rzuca nowe, świeże spojrzenia na Kate Kane i jej otoczenie, a czyta się to wszystko całkiem przyjemnie. Ciężko jednoznacznie powiedzieć, czy komiks ten nadaje się dla tych, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z Batwoman. Według mnie trzeba mieć jakąś podstawową wiedzę na temat poprzednich wydarzeń, bo bez tego pewne nawiązania i relacje mogą nie być tak oczywiste. Na pewno jestem zaskoczony pozytywnie, gdyż nie spodziewałem się, że zostanę jeszcze przy tym tytule, a jednak tak się stało. Teraz pozostaje czekać na kolejny tom i liczyć, że ten w miarę dobry, na pewno satysfakcjonujący poziom zostanie zachowany.

Ocena: 3,5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATWOMAN #25 – 34 oraz BATWOMAN ANNUAL #1           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz