Pierwszy tom wprowadził nas w
lekko zmodyfikowany świat Barry’ego Allena, który w wersji z września 2011
różni się w paru mniej lub bardziej istotnych aspektach od wersji postaci, z
jaką mieliśmy do czynienia jeszcze przed Flashpoint.
Nie da się ukryć, że pierwsze zeszyty nie powalały na kolana zarówno pod
względem tempa prowadzenia akcji, jak i perypetii głównego bohatera. Była to
solidna, fajnie zilustrowana lektura, ale nic ponadto. Tym razem twórcy
włączyli jednak kolejny bieg i podkręcili trochę tempo, co w efekcie
zaowocowało znacznym skokiem jakościowym w porównaniu do tomu pierwszego.
ROGUES REVOLUTION to komiks
składający się tak naprawdę z trzech części. Pierwsza opisuje wizytę w Gorilla
City, druga to konfrontacja z Rogues, zaś trzecia to cofnięcie się w przeszłość
i wgląd w początki kariery Barry’ego w roli Szkarłatnego Speedstera. Komiks ten
jest bezpośrednią kontynuacją wątków z poprzedniego tomu, także już na samym
początku zostajemy rzuceni w wir wydarzeń związanych z wydostaniem się Flasha ze
Speed Force i spotkaniem z gadającymi małpami. Przy okazji swojej pierwszej
konfrontacji z Groddem Barry dowiaduje się kilku ciekawych informacji
dotyczących samej Speed Force i powiązaniach z Gorilla City. Po powrocie do
rzeczywistości Allen odkrywa, że jego przyjaciel rozpoczął kampanię przeciwko
Flashowi, a główny bohater postanawia zacząć swoje życie od nowa korzystając z tego,
że został uznany za zaginionego/zmarłego. To ciekawa sprawa o tyle, że w tym
samym czasie również Superman na łamach ACTION COMICS pozbywa się swojej
podwójnej tożsamości i Clark Kent ginie w eksplozji.
Kolejne numery to powrót i
ponowne zjednoczenie klasycznych przeciwników Flasha, czyli Rogues, którzy tym
razem kierują się żądzą zemsty na swoim byłym liderze Captainie Coldzie. Glider
i spółka oskarżają Snarta o przemiany/mutacje jakie zaszły w ich organizmach, a
w samym środku starcia został umieszczony siła rozpędu również Flash. Wszystko
fajnie i pięknie, ale cała historia ma kilka minusów. Po pierwsze Barry,
podobnie zresztą jak i w pierwszym tomie odgrywa w moim odczuciu rolę
drugoplanową. Po drugie sięgnięcie przez scenarzystów po Rogues uważam za
pójście na łatwiznę. Spodziewałem się oczywiście, że zawitają oni na łamy
serii, ale jest przecież wiele innych złoczyńców, których można było postawić
na drodze zrelaunchowanego Flasha. Rogues stanowili w ostatnim czasie zbyt
często wykorzystywany materiał, przez co stali się trochę nudni. Kolejna sprawa
to sam sposób zaprezentowania poszczególnych członków zespołu, którzy pojawiają
się nagle i znikąd, a informacje na temat ich pochodzenia są znikome. Część
osób sięgająca po ten komiks po raz pierwszy ma możliwość ujrzenia Rogues w
akcji i według mnie ciężko połapać się np. skąd Weather Wizard zdobył swoje
moce, czy też w jaki sposób Captain Cold stał się kiedyś liderem Rogues. Całość
wydaje się pisana bardzo szybko wiedząc, że trzeba zaraz przejść do kolejnej
czekającej już za rogiem bitwy przeciwko armii Grodda. Czytało się nawet
fajnie, ale część rzeczy można było po prostu pokazać trochę głębiej.
Na zakończenie otrzymujemy
„zerówkę” skupiającą się na relacjach ojca z synem, powrocie do pamiętnego dnia
śmierci Nory Allen oraz pokazującą pierwsze spotkanie Barry’ego i Daniela
Westa. Jak się później okaże to ostatnie wydarzenie będzie skutkowało dla
Flasha pewnymi konsekwencjami w niedalekiej przyszłości. Ogólnie zeszyt wydany
w ramach Zero Month robi dobre
wrażenie i jest pozytywnym zwieńczeniem całego opisywanego zbioru. Po nim
dostajemy jeszcze w ramach bonusu kilka stron okładek i grafik autorstwa
Manapula.
Wspomniany Francis Manapul
odpowiada tym razem za warstwę graficzną trzech numerów, dwa są autorstwem
Marcusa To, zaś w annualu swoje ręce maczają dodatkowo Scott Kolins, Diogenes
Neves oraz Marcio Takara. Każdy z nich prezentuje odmienny styl, ale rysunki
każdego z nich w mniejszym lub większym stopniu lubię (zwłaszcza te w wykonaniu
To), stąd taka chwilowa zmiana klimatu nawet mi odpowiada. Jeśli ktoś z kolei
ubóstwia prace Manapula i tylko dla niego czyta serię FLASH, to takie zabiegi
ze zmianą ilustratora mogą budzić u niego jakiś niesmak. Kwestia gustu.
ROGUES REVOLUTION to zdecydowanie
lepszy komiks od swojego poprzednika, ale nadal nie jest to do końca to, na co
czekam od początku New 52. Jest dobrze, Flash zaczyna wskakiwać na właściwe
tory i przygody z jego udziałem powoli nabierają odpowiedniej szybkości, tylko
teraz należałoby wszystko jeszcze trochę dopieścić, zaskoczyć znużonego
chwilami odbiorcę. Jeśli kolejny tom z gorylami w roli głównej nie przyniesie
spodziewanych emocji to będzie jasny sygnał, że ta seria nie jest w stanie
przekroczyć pewnej magicznej bariery i na stałe zapewnić sobie grona wiernych
czytelników. Wszystko ma bowiem swoje granice, także cierpliwość czytelników i
mając wybór pomiędzy solidnym średniakiem z ładnymi rysunkami, jakim do tego
momentu jest seria FLASH, a gorszą wizualnie serią, która co jakiś czas
wywołuje u mnie tzw. efekt WOW! to bez wahania porzucam FLASHA na rzecz tej
drugiej. Manapul i Buccellato nie mają jeszcze tego błysku, być może z czasem
się go dorobią. Tylko czy w przypadku tej serii starczy im na to czasu?
Ocena: 4/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów FLASH #0, #9 – 12 oraz
FLASH ANNUAL #1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz