Recenzja TALON VOL. 2: THE FALL OF THE OWLS wydanego w Polsce przez Egmont jako SZPON TOM 2: UPADEK SÓW
Pierwsze wydanie
zbiorcze serii TALON zostawiło w mojej pamięci całkiem dobre wrażenie.
Końcówka poprzedniego tomu zostawiła głównego bohatera w ciężkiej
sytuacji i stało się jasne, że dotychczasowy Calvin Rose przestał
istnieć. James Tynion IV daje Calvinowi drugą szansę i nadaje zupełnie
nowy sens jego misji. Nie ma już tutaj praktycznie wszechobecnej do tej
pory atmosfery tajemniczości i niepewności, co było dużą zaletą serii, a
twórcy postawili zdecydowanie na akcję. Taka zmiana może oznaczać tylko
jedno: zwiększenie zainteresowania czytelnika, albo wręcz przeciwnie.
Bane. To właśnie ten
złoczyńca wszystko popsuł. I nie chodzi mi tylko o to, co zrobił
Calvinowi, ale co zrobił całej serii. Przeniesienie akcji na Santa
Prisca i współpraca z Trybunałem Sów całkowicie odmieniły obraz
dotychczasowych wydarzeń i skupiły się bardziej na samym Bane’ie i jego
przygotowaniach do ataku na Gotham City. TALON nie sprzedawał się zbyt
dobrze i zapadła decyzja o zakończeniu tytułu wraz z #17. Seria
posłużyła zatem do wylansowania Bane’a i zamienienie jej w prolog do
mini serii FOREVER EVIL: ARKHAM WAR. Rose był jedynie tłem dla głównej
intrygi i szybko zeszedł na drugi plan.
Ogólnie cały zbiór był
nie tylko mieszanką stylów, ale pod koniec także i polem do popisu dla
innych oprócz Tyniona scenarzystów, przez co klimatycznie dostaliśmy coś
zupełnie innego, niż dotychczas. Czy lepszego? Może trochę tak. Chwała
za to, że James kończąc swój run w #14 sfinalizował wątki dotyczące
Butchera, który wymknął się spod kontroli, Sebastiana Clarka (w
pierwszym tomie fajnie rozpisany, w drugim strasznie słabo poprowadzona
postać), doświadczonej ciężko przez los Casey oraz poddanej praniu mózgu
Sarah. Po odejściu Tyniona swoje pięć minut po raz kolejny dostała i
dobrze je wykorzystała Marguerite Bennett odbiegając od głównych
wydarzeń i opowiadając historię Talona z lat 20-tych. Dwuczęściowy
epilog dotyczący Lazarus Pit stworzył Tim Seeley. Po drodze był też mało
istotny mini crossover z serią BIRDS OF PREY we współpracy z Christy
Marx.
Rysownik Guillem
March, który zilustrował cały pierwszy tom zakończył już swoją pracę nad
TALONEM, co akurat trochę mnie zasmuciło. Jego prace nie było może
najwyższej klasy, ale jakoś tak przyzwyczaiłem się do jego kreski, która
nieźle oddawała atmosferę komiksu. Zamiast Marcha dostajemy cała masę
innych twórców, w tym m.in. Szymona Kudrańskiego. Przeplatanie się
różnych stylów i ciągła zmiana rysownika popsuły w dużym stopniu odbiór
całości, a do tego Sepulveda, Kudrański czy Lucas mieli już znacznie
lepsze momenty, niż to ma miejsce w serii TALON. Odniosłem wrażenie,
jakby każdy z nich mniej przykładał się tym razem do swojej pracy.
Lucas, odpowiedzialny za szatę graficzną trzech ostatnich części świetnie
wypadł w one-shocie COURT OF OWLS #1, ale tutaj miał lekkie wahania
formy. Styl Kudrańskiego pasuje do mrocznego świata Batmana, ale w
przypadku Talona dominująca czerń i skryte w cieniu sylwetki
przeszkadzały w odbiorze historii. Chyba najlepiej ze wszystkich
artystów wypadły prace Emanuela Simeoni’ego, z którym była to moja
pierwsza styczność.
Zbiór UPADEK SÓW
jest całkiem spory, jeśli chodzi o objętość, gdyż posiada 240 stron. Jak
wspomniałem wcześniej seria zakończyła swój żywot po kilkunastu
numerach i trzeba było jakoś upakować pozostały materiał w jednym
tomiszczu. I tak trzeba się cieszyć, że wydano ten zbiór, gdyż DC już
nie raz odpuszczało sobie ze względu na słabe zainteresowanie drukowania
jedynego/ostatniego/ostatnich trejdów komiksu, który wcześniej poszedł
do kasacji. Minusem jest fakt, że skoro komiks i tak ma już znacznie
powiększoną objętość, to dlaczego nie dołączono jeszcze wspomnianego
wyżej one-shota wydanego w ramach Villains Month? Pasowałby przecież
idealnie rysunkowo i tematycznie do zeszytu piętnastego.
SZPON TOM 2: UTRAPIENIE SÓW to słabszy komiks od swojego poprzednika. Odkrywanie przez
Calvina kolejnych sekretów Trybunału Sów zostało zepsute decyzją o
uśmierceniu głównego bohatera i zaangażowanie w całą intrygę Bane’a. Od
tej pory przestało być ciekawie i zaczęło się końcowe odliczanie do
decyzji o kasacji. Chyba nawet sam scenarzysta wiedział już, że to
koniec tej serii i zaangażowany był w międzyczasie w całkiem inny
projekt. Miałem wrażenie, jakbym od #8 czytał zupełnie inny komiks
pozbawiony otoczki, jaka panowała do tej pory. Szkoda, ale widocznie
uznano, że Sowy nie są już tak ciekawe i trzeba zebrać do kupy wszystkie
dotychczasowe postacie w serii i dokonać jednej wielkiej rozpierduchy.
Suma sumarum całość kończy się jakby nie było happyendem, co akurat
trzeba zaliczyć na plus. Zakończenie nie jest na szczęście z gatunku
tych otwartych, a Calvin można powiedzieć integruje się z resztą
bat-uniwersum. Komiks miał lepsze i gorsze momenty, ale wystawię finalną
ocenę 3. O ile pierwszy tom z czystym sumieniem polecam, o tyle drugi
już nie bardzo. Można sięgnąć po niego z ciekawości co do ostatecznych
losów Calvina Rose’a i jego sojuszników, ale nie oczekujcie nic
wielkiego.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów TALON #8 – 17 oraz BIRDS OF PREY #21
Ocena: 3/6
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego
Zgadzam się z recenzją. Tom pierwszy był bardzo fajny, ale drugi wszystko zepsuł.
OdpowiedzUsuńA mi akurat postać Talona w tej serii nie odpowiada. Za bardzo pachnie to Azraelem. Ciekawe "który" Talon będzie w nowej grupie "Suicide Squad" "Rose?" a może ktoś inny.Ale wracając do tematu mi sie podobał "Upadek Sów" powód jeden = Bane!
OdpowiedzUsuńŚwietną robote robicie. Najlepsza stronka o DC !