Eduardo Risso to pochodzący z Argentyny rysownik komiksów znany
głównie ze wspólnej pracy ze scenarzystą Brianem Azzarello nad takimi
tytułami, jak 100 BULLETS, BATMAN: BROKEN CITY czy FLASHPOINT BATMAN:
KNIGHT OF VENGEANCE. Artysta udzielił specjalnego wywiadu dla DC
Multiverse podczas XXII Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w
Łodzi w 2011 roku.
B: Co byś zrobił, gdyby pewnego dnia w Twoich drzwiach
pojawił się Agent Graves wręczający Ci pistolet oraz walizkę pełną
naboi? Czy użyłbyś ich, a jeśli tak to przeciwko komu?
ER: Zrobiłbym wiele rzeczy (śmiech). Tak naprawdę trudno powiedzieć,
to bardzo dziwne pytanie. Ale kto wie, może jednak skorzystałbym z
okazji i zastrzelił kogoś (ponownie śmiech).
B: Czy po dziesięciu latach pracy nad serią 100 NABOI nie
czujesz się zmęczony? A może wręcz przeciwnie – jesteś smutny, że
przygoda z tym tytułem dobiegła już końca?
ER: Po tak długim czasie spędzonym przy jednym tytule rzeczywiście
chce się spróbować czegoś innego. Nigdy przedtem nie rysowałem tak długo
jednego komiksu. Wspólnie (z Azzarello) pracujemy teraz nad 9-cio
częściową mini serią w klimacie science-fiction. Niewykluczone, że może w
przyszłości przyjdzie nam jeszcze stworzyć jakąś dłuższą serię.
B: Czy pamiętasz taki moment podczas pracy nad 100 NABOI, w
którym obaj z Brianem Azzarello zdaliście sobie sprawę, że pracujecie
nad czymś wielkim. Nad czymś, co ma wielkie znaczenie i wielki wpływ na
rozwój komiksu w ogóle? Czy zauważyłeś zmiany w swoim stylu rysowania w
ciągu tych lat?
ER: Nie pamiętam, ale to chyba ta seria sama w sobie dała mi
sposobność do takiego myślenia. Starałem się wprowadzić niewielkie
zmiany w moich rysunkach, ale były to zawsze małe zmiany. Szanuję swoich
czytelników i nie mam zwyczaju nagle zmieniać drastycznie stylu
rysowania. Zauważyłem jednak, że moja kreska ewoluowała i wygląda
inaczej w pierwszych, a inaczej w ostatnich zeszytach serii 100 NABOI.
Podkreślam jednak, że nie są to poważne zmiany.
B: Podczas pracy nad 100 NABOI rysowałeś często takie rzeczy
jak gangi oraz przysłowiowy „brud” ulicy. Czy masz jakieś doświadczenie w
tych sprawach, tzn. czy byłeś członkiem jakiegoś gangu lub wychowywałeś
się w dzielnicy zamieszkanej przez Latynosów? A może to po prostu
wytwór Twojej wyobraźni na temat tego, jak takie życie powinno wyglądać?
ER: Od dziecka mieszkam w Argentynie i nigdy się stamtąd nie
wyprowadziłem. Ostatnio byłem pierwszy raz w Chicago i to, co tam
zastałem, zaobserwowałem po części wykorzystałem w swoich pracach.
Jestem profesjonalistą i staram się wykonywać jak najlepiej to, co
robię. Zbieram zdjęcia z różnych zakątków świata. Czerpię pomysły
głównie obserwując codzienne, zwyczajne życie. Zwracam uwagę na pewne
szczegóły i wyłapuję rzeczy, na które inni zapewne nie zwróciliby uwagi,
a które później przedstawiam w moich pracach.
B: Lubisz, gdy scenarzysta sugeruje, narzuca Tobie swoją
wersję tego, jak mają wyglądać poszczególne panele, postacie? Czy też
może zostawia Tobie wolną rękę?
ER: Nie. Może na początku po części tak było, ale teraz dostaję w
całości szansę zademonstrowania swoich umiejętności, dokonania własnego
wyboru i przedstawienia swojej wizji. Scenarzysta może się natomiast
spokojnie skupić na swojej pracy i dialogach gdyż wie, że ja wykonam
swoją robotę profesjonalnie. To jak w filmie: jest reżyser, projektant,
operator kamery oraz inni członkowie obsady – każdy jest za coś
odpowiedzialny i skupia się na swojej pracy.
B: Jeśli jesteśmy przy filmach, to odnoszę wrażenie, że Twoja
praca przy 100 NABOJACH była bardziej inspirowana jakimiś filmami,
które wcześniej obejrzałeś, niż innymi komiksami. Jeśli tak, to
jaki/jakie były to filmy? Jakie filmy należą do Twoich ulubionych?
ER: W przypadku wspomnianej serii akurat tak nie było, ale
wielokrotnie twórcy, w tym również i ja starali się przenieść pewne
elementy z filmu do komiksu i na odwrót. Czytając współtworzony przeze
mnie komiks często można odnieść takie wrażenie, jakby się oglądało
jakiś krótki film. Co do ulubionych filmów to mam takich wiele. Jestem
wielkim pasjonatem wszelkich filmów i każdy, który oglądam sprawia mi
wielką frajdę. Ciężko wybrać jakiś szczególnie ulubiony. Steven
Spielberg zmienił mój sposób myślenia i wpłynął na to, jak dziś odbieram
komiks. Bardzo podoba mi się początek filmu ET, gdzie scenarzysta w
umiejętny sposób pokazuje części ciała, oficerów policji, FBI, NASA,
lecz nie pokazuje żadnej twarzy bohaterów. Spielberg to bardzo mądry i
inteligentny człowiek.
B: Jakie masz podejście do wykonywanej przez siebie pracy?
Wielu rysowników komiksowych twierdzi, że nie czują się wcale artystami.
Simon Bisley na przykład uważa, że to tak samo ciężka praca jak
wybudowanie domu. Czy czujesz się jak budowniczy domu, czy też jako
artysta tworzący, kreujący coś nowego?
ER: Według mnie jeśli ktoś, tak jak ja, lubi swoją pracę, to sprawia
mu ona przyjemność. Uważam siebie w pewnym sensie za oficera, gdyż
jestem bardzo dokładny i punktualny przy tworzeniu kolejnych rysunków.
Podchodzę w pełni profesjonalnie do wykonywanej pracy. Przez te dziesięć
lat nauczyłem się szacunku do siebie oraz innych. Pracując przy swoim
biurku uciekam do innego, nierealnego świata. Spędzam w nim dziennie 6-7
godzin i czerpię z tego przyjemność. Jestem wtedy w samym środku
wielkiej przygody i nie traktuję tego wcale jako poważnej, często
ciężkiej pracy wykonywanej w realnym życiu. Ekscytuję się tym co robię
jak małe dziecko.
B: Pracujesz z artystami pochodzącymi ze Stanów Zjednoczonych
czy Europy. Twoje prace trafiają też do różnej grupy odbiorców. Czy
jest jakaś różnica jeśli chodzi o rynek, o daną grupę odbiorców, do
której trafiają rysowane przez Ciebie komiksy?
ER: Nie, nie ma żadnej różnicy. Jak mówiłem wcześniej chodzi tutaj
głównie o zaufanie, jakim obdarza Ciebie czytelnik czy wydawca. To tak
jak w przypadku muzyki – jest ona uniwersalna i język nie ma w jej
przypadku żadnego znaczenia. Idealny komiks to taki, który można
zrozumieć bez konieczności czytania tekstu. Bariera językowa wtedy nie
istnieje. Dlatego też staram się wykonywać pracę najlepiej jak potrafię.
Dzięki temu 100 NABOI może być wydawany i rozumiany w Polsce, we
Włoszech, w Hiszpanii, USA, Brazylii czy Argentynie.
B: Czy nie boisz się, że poprzez wspólną z Brianem Azzarello
pracą nad 100 NABOI osiągnęliście już wszystko i będziecie utożsamiani
tylko z tym tytułem? Nie boisz się, że możecie nie stworzyć już czegoś
bardziej popularnego, przełomowego i rozpoznawalnego?
ER: Nie, nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Staramy się wykonywać
swoją pracę jak najlepiej. Zawsze zabierając się za coś nowego
podchodzimy do tego jak do kolejnego, zwykłego komiksu. Nie myślimy, że
to będzie/musi być coś wielkiego. Dzięki temu tak długo tworzymy zgrany
duet i nadal ze sobą współpracujemy.
B: Chciałbym, abyś opowiedział nam więcej o Twojej współpracy
z Brianem Azzarello. Wspominałeś wcześniej, że jesteście dobrymi
przyjaciółmi.
ER: Teraz jesteśmy, ale przez pierwsze trzy lata pracy ze sobą ani
razu się nie spotkaliśmy. Po raz pierwszy do spotkania doszło na
Comic-Con w San Diego. Obawiałem się tego, gdyż do tamtej pory
nawiązaliśmy ze sobą dobrą więź opartą jedynie na korespondencji i
bezpośrednie spotkanie mogło to zmienić. Na szczęście nic takiego nie
miało miejsca i od tamtej chwili zobaczyłem w nim swojego brata. Nie
wiem co on sobie wtedy o mnie pomyślał (śmiech), ale do dziś tworzymy
zgrany zespół.
B: Sprzeczacie się czasem podczas pracy?
ER: Wiele razy (śmiech). Wynika to z faktu, iż Azzarello przysyła mi
zwykle po kilka stron scenariusza i muszę sam się domyślać, co będzie
dalej. Gdy mam już przed sobą resztę stron stwierdzam, że pewne
wcześniejsze rzeczy powinny być jednak zmienione.
B: Czy wygląd poszczególnych postaci w serii 100 NABOI zależał tylko i wyłącznie od Ciebie?
ER: Nie lubię tworzyć postaci zanim nie przeczytam całej historii.
Jest taki trudny bohater imieniem Lono, który obrywa od początku do
końca swojej obecności w komiksie. To ja odkryłem, że jest on naprawdę
bardzo złą postacią i pokazałem to od samego początku, gdy wprowadziłem
tego bohatera. Możliwe, że Brian miał takie same spostrzeżenia, ale
chciał to pokazać później. Lubię, jak dana postać rozwija się, dorasta w
miarę trwania serii. Nie lubię natomiast, gdy jakiś charakter,
zwłaszcza w takich długich seriach cały czas rysowany jest w tym samym
ubraniu, stroju, garniturze.
B: Główny charakter, a raczej jeden z głównych charakterów
100 NABOI – Agent Graves to bardzo tajemnicza postać. Co według Ciebie
motywuje jego działania? Czy jest on tą złą postacią, czy też przeciwnie
niczym szeryf dba o prawo i sprawiedliwość?
ER: Agent Graves to niewątpliwie negatywna, mroczna i surowa postać.
B: W całej serii nie ma chyba pozytywnej postaci. Każda z
nich posiada mniej lub bardziej negatywne cechy charakteru. Przez sto
numerów scenarzysta przekonuje czytelnika, że złe charaktery są tak
naprawdę dobrymi charakterami.
ER: To rzeczywiście specyficzna seria, w której artysta podejmuje się
ukazania tak niezwykłych charakterów. Dla mnie był to ważny etap w
dotychczasowej karierze, dzięki któremu zyskałem uznanie nie tylko wśród
czytelników, ale również innych artystów pracujących na rynku
Amerykańskim.
D: Czytałem jeden z wywiadów Azzarello, według którego na
początku seria 100 NABOI planowana była na 12 numerów, lecz rozrosła się
ostatecznie do 100. Czy mieliście cały czas koncepcję dotyczącą
dalszych historii i końcowego zakończenia, czy też była to improwizacja i
pomysły rodziły się w trakcie pracy?
ER: Od początku planowaliśmy stworzyć wspólnie 100 numerów, lecz
władze DC chcąc być ostrożnymi dały nam wstępnie jedynie 12 numerów do
napisania/narysowania. Jeśli pomysł by się nie sprawdził całość
zakończyłaby się właśnie na 12 zeszytach. Na szczęście tak się nie stało
i nie musieliśmy przedwcześnie zakończyć pracy nad tym tytułem.
D: Kilka tygodni temu w internecie pojawiły się artykuły na
temat rzekomej telewizyjnej adaptacji 100 NABOI. Czy prace faktycznie są
w toku, czy jest to tylko plotka?
ER: Rzeczywiście pojawił się taki pomysł. Na razie jednak, po części
ze względu na kryzys, został on odłożony na półkę i czeka na swoją
kolej, aby wcielić go w życie. Jeśli już miałoby do tego dojść to ze
względu na mnogość tematów i wątków widziałbym bardziej 100 NABOI jako
serial, nie jako film pełnometrażowy.
D: W BATMAN: ROZBITE MIASTO narysowałeś bardzo realistycznie
postać Killer Croca. Czy to był Twój pomysł, czy też zasugerowano Tobie
taki właśnie wygląd Croca?
ER: To był pomysł Briana, tak więc jego powinieneś o to zapytać.
D: Twój/Wasz najnowszy projekt nosi tytuł SPACEMAN. Widziałem
do tej pory jedynie kilka szkiców w internecie i mówi się, że główny
bohater wygląda jak połączenia Supermana z Hulkiem. Jakie jest Twoje
zdanie na ten temat? Czy SPACEMAN to ongoing czy też mini seria?
ER: Naprawdę? Nie, to nie jest żaden Superman. Jest to stwór
wykreowany przez NASA i przeznaczony do odbycia lotu na Marsa. Gdy
jednak cały projekt upadł istota ta została pozostawiona sama sobie i
tutaj zaczyna się historia trudnego życia głównego bohatera. Niestety
nie chcę zdradzać więcej na temat tej historii – musicie sami ją
przeczytać. Jest to mini seria składająca się z dziewięciu numerów.
B: Gdyby ktoś zapytał Ciebie o czym w jednym, dwóch zdaniach
jest komiks 100 NABOI, to co byś mu odpowiedział? W czym tkwi istota,
sedno tej serii?
ER: Zabij mnie, ale nie wiem (śmiech). Może odpowiedziałbym treścią
pierwszego zadanego mi dzisiaj pytania: „co byś zrobił, gdybyś otrzymał
do ręki broń oraz walizkę zawierającą 100 naboi?” Kto wie, jakby
zachował się ktoś taki jak Ty - z pozoru niegroźnie i spokojnie
wyglądający człowiek (Damex) gdyby dostał do ręki naładowany pistolet?
D: Zakończyłem właśnie czytanie mini serii BATMAN: KNIGHT OF
VENGEANCE , która stanowi krótki i niezwykle fajny elseworld. Podoba Ci
się nowe podejście do Batmana, Jokera oraz możliwość rysowania innych
postaci w zupełnie innym świetle?
ER: Dla mnie super-bohaterzy to prawdziwe wyzwanie. Nie czuję bowiem,
że są oni herosami. Może i obywatele USA wierzą w super-bohaterów, ale
my na południu, w Argentynie nie wierzymy w takie rzeczy. Nie potrafię
jednoznacznie odpowiedzieć, czy lubię takie postacie czy też nie. Wiem
natomiast, że od czasu do czasu czujemy z Brianem potrzebę stworzenia
komiksu o innej tematyce. Wiadomo bowiem, że to przygody super-bohaterów
zdominowały rynek i cieszą się największą popularnością wśród
odbiorców, czytelników.
D: Dla czytelników było szokiem, gdy na końcu drugiego
zeszytu wspomnianej mini serii okazało się, że Joker to kobieta - Martha
Wayne.
ER: To był bardzo dobry i bardzo oryginalny pomysł samego Briana.
Tworzenie tej historii było naprawdę przyjemne i zabawne. Z tego co
słyszałem i czytałem to tie-in Flashpoint dotyczący Batmana okazał się
jednym z najlepszych, jakie wydano w tym czasie. Dla mnie osobiście był
to najlepszy komiks z Batmanem wśród tych, jakie wspólnie z Brianem
mieliśmy przyjemność stworzyć.
--
ER - Eduardo Risso
Autorzy pytań:
B - Bartosz Józefiak
D - Damian "Damex" Maksymowicz
Tłumaczenie z angielskiego: Dawid "Eclipso" Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz