Tom ten zawiera historię
wieńczącą pracę Granta Morrisona przy tym tytule. Oczywiście jak przystało na
tą serię ma ona oszałamiający rozmach, a zagrożenie z jakim przyjdzie się Lidze
mierzyć okazuje się na tyle poważne, że Niebiańskie Zastępy widząc co się
dzieje, spisują wszechświat na straty i zajmują się tworzeniem następnego.
Dodatkowo mamy tu też kilka numerów JLA: CLASSIFIED napisanych również przez
Szkota.
Większość tego wydania zbiorczego
zajmuje Trzecia Wojna Światowa oraz
jej jednoczęściowy prolog. W jej trakcie Lex Luthor wraz z odnowionym Gangiem
Niesprawiedliwości dokonuje odwetu na JLA, dodam że bardzo skutecznego. Jest to
jednak dla bohaterów jedynie początkiem kłopotów, bowiem szybko okazuje się, że
Luthor w tej rozgrywce jest jedynie zwykłym pionkiem, a prawdziwe zagrożenie
jest nieskończenie bardziej poważne. Okazuje się nim Mageddon, superbroń
stworzona przez bogów poprzedniego wszechświata, która niedawno się przebudziła
i doprowadzi do zagłady tego uniwersum. Teraz dotarł do Układu Słonecznego i
sama jego obecność w pobliżu wywołuje wśród ludzi agresywne zachowania, które w
krótkim czasie doprowadzają do tytułowej wojny. Tak więc bohaterowie muszą
dzielić swą uwagę między walkę z Gangiem Niesprawiedliwości, próby
powstrzymania konfliktu niszczącego Ziemię oraz znalezienie sposobu na
zatrzymanie Mageddona.
Jak widać po tym wprowadzeniu w
komiksie dzieje się dużo i w zasadzie każdy członek JLA ma tu swoje 5 minut, a
akcja gna do przodu na złamanie karku. Wiąże się z tym ten problem, że czasem trudno połapać co
się dzieje, zwłaszcza gdy przeskakuje ona od jednej grupy postaci do drugiej. Od
czasu do czasu zdarza się też nawiązanie do jakiejś historii lub postaci, które
nie pojawiły się w wydaniach dostępnych w Polsce. Dotyczy to zwłaszcza Justice League: A Midsummer’s Nightmare
autorstwa Marka Waida i Fabiana Niciezy, będącego wprowadzeniem do tej serii
JLA, a którego wydarzenia okazywały się zapowiadać aktualne problemy Ligi. Także
samiutki nieco „deusexmachinowaty” finał walki z Mageddonem trochę zawodzi. Na
szczęście wydarzenia bezpośrednio go poprzedzające pozwalają przymknąć na to
oko. Generalnie jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że wydłużenie historii o
numer lub dwa wyszłoby jej na zdrowie. No ale to jedyne większe wady jakie tu
znajdziemy. Sama opowieść jest bowiem całkiem dobrze przemyślana i trzymająca w
napięciu. Tak jak zresztą cała seria autorstwa Morrisona, przypomina mi ona
filmowe blockbustery – niekoniecznie sensowne, rzadko pozbawione wad, ale
zawsze o imponującym rozmachu i przyjemne w oglądaniu (czy czytaniu).
Co do reszty tomu, to zebrana w nim
i zawarta w numerach 1-3 serii JLA: CLASSIFIED historia opowiada o próbie przejęcia
przez Gorilla Grodda kontroli nad umysłami znanego z poprzedniego tomu Korpusu
Ultrażołnierzy i pod nieobecność Ligi, zajętej akurat w innym wszechświecie,
podbicia za ich pomocą świata. Jak się rychło okazuje Grodd nie działa sam, a
jego tajemniczy współpracownik ma swe własne plany. Jest ona całkiem niezła,
pełna zwrotów akcji i zaskakujących scen. Mam z nią jednak pewien problem. Nie
za bardzo wiem czemu się tu znalazła. Rozumiem, że została napisana przez
Morrisona, ma JLA w tytule oraz pojawia się w niej Korpus, ale z samą właściwą
serią nie ma wiele wspólnego. Zresztą napisana została ona kilka lat później, a
sama właściwa JLA, nie licząc obecnego już wcześniej na miejscu zdarzeń Batmana,
większe znaczenie odgrywa dopiero w zakończeniu. Jest ona zresztą w głównej
mierze prologiem do kilku miniserii autorstwa Szalonego Szkota zebranych pod
szyldem Seven Soldiers of Victory
oraz wprowadza parę postaci (Rycerz i Giermek), które potem będą częstymi
gośćmi w jego komiksach związanych z Batmanem. Opowieść sprawia przez to
wrażenie wepchniętej tu na siłę, chyba tylko po to by dobić do ilości stron
podobnej jak w poprzednich wydaniach zbiorczych. Wrócę tu na chwilę do mojego
marudzenia z recenzji tomu 3 na nieobecność w nim większości historii DC One Million, bowiem wydaje mi się, że
jej zamieszczenie tam i przesunięcie paru numerów właściwej serii do tomu 4 miałoby
o wiele więcej sensu niż rozwiązanie na jakie zdecydowało się DC. Jednak odstawiając
na bok moje problemy z działaniami redaktorów wydawnictwa muszę przyznać, że
sama opowieść podobała mi się chyba nawet minimalnie bardziej od Trzeciej Wojny Światowej.
Za rysunki we właściwej serii JLA
odpowiada jak zwykle Howard Porter, co zważywszy na pełną akcji historię
sprawdza się całkiem nieźle, choć wszystkie wady jego stylu niestety ciągle pozostają
obecne. Czasem postacie wyglądają mocno nienaturalnie lub są niepodobne do
samych siebie. O wiele lepiej wypada ilustrujący JLA: CLASSIFIED Ed McGuiness,
którego charakterystyczne lekko kreskówkowe rysunki bardzo lubię. W odróżnieniu
od poprzednich tomów brak tym razem jakichkolwiek dodatków, jeśli nie liczyć
okładek oryginalnych zeszytów. Co ciekawe związana jest z nimi drobna wpadka, gdyż
alternatywna okładka 1 zeszytu JLA:C został umieszczona przy numerze 3.
Podsumowując: to wydanie zbiorcze
jest godnym zwieńczeniem runu Granta Morrisona. Wprawdzie bardzo daleko tej
serii do poziomu prezentowanego przez większość jego bardziej autorskich dzieł,
ale też miał tu zupełnie inne cele. Chcodziło mu o stworzenie przyjemnej, niewymagającej
rozrywki i pod tym względem JLA, a w tym także ten tom, sprawdza się doskonale.
4/6
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Trzecia Wojna Światowa? Czyli to było pisane w okresie tworzenia 52? Wydawało mi się że JLA Morrisona to były pisane wiele lat wcześniej
OdpowiedzUsuńNie, po prostu w uniwersum DC mieli Trzecią Wojnę Światową 2 razy, raz w JLA i drugi raz w trakcie 52.
OdpowiedzUsuń