poniedziałek, 27 lutego 2017

BATMAN: DETECTIVE COMICS TOM 6: IKAR

Po fatalnych dwóch tomach ze scenariuszem Tony’ego Daniela i również nie do końca udanej przygodzie Johna Laymana z Mrocznym Rycerzem, na łamach BATMAN: DETECTIVE COMICS doszło do kolejnej zmiany twórców. DC Comics jednak szybko pozbawiło złudzeń czytelników liczących na lepsze czasy dla tego tytułu. Za sterami usiedli bowiem Francis Manapul oraz Brian Buccellato, którzy wcześniej w ”Nowym DC Comics” popełnili bardzo średnio oceniany run w THE FLASH. Czyżby więc ”Ikar” miał się okazać kolejnym zaledwie poprawnym tomem tego właśnie cyklu? Niestety, pod wieloma względami, dotychczasowy poziom serii został utrzymany, a czasem wręcz ocierano się o kicz.

Poważnym zgrzytem jest już sam początek fabuły. Oto bowiem poznajemy Elenę Aguilę, nieznaną dotąd partnerkę biznesową Bruce’a Wayne’a, która chce zrobić w Gotham coś dobrego. Niestety, naciska na stopy niewłaściwym osobom, przez co ginie na terenie rezydencji miliardera od przedawkowania narkotyku o nazwie Ikar. Oczywiście policjanci przysłani na miejsce zbrodni, na czele z Harvey’em Bullockiem, ma problem z dodaniem dwa do dwóch, przez co to Wayne staje się głównym podejrzanym w tej sprawie. Mężczyzna musi więc działać jako Batman bardzo szybko, zanim zostanie aresztowany za rzecz, której nie popełnił.

Już właściwie nakreśliłem mój podstawowy problem z odbiorem ”Ikara”. Jasne, cieszy fakt dania wreszcie nieco większej roli zapomnianemu ostatnio Bullockowi, lecz zarazem smuci, iż zrobiono z niego półgłówka, który nie dostrzega oczywistych rozwiązań. Jest to tym bardziej rozczarowujące, ponieważ praktycznie tego samego dnia co szósty tom BATMAN: DETECTIVE COMICS odświeżałem sobie GOTHAM CENTRAL, którego twórcy doskonale wiedzieli, jak prowadzić tę właśnie postać i nie było to klepanie idiotycznych stereotypów (na zewnątrz twardziel, w środku trochę maminsynek i ogromny fan kotów, dżiiiiiizas!!!). Główna historia zawarta na stronach ”Ikara” pomyślana została w ten sposób, by w pewnym sensie skonfrontować Bullocka z Batmanem i kibicowałbym temu naprawdę mocno, gdyby już na wstępie nie osadzono tego na bardzo wątpliwej jakości podstawach. Niejako sami twórcy  chyba doszli do tego wniosku, ponieważ Bullock sam stosunkowo dość szybko dociera do dowodów oczyszczających Wayne’a. Niestety, od tego momentu jego rola w komiksie jest w zasadzie nieistotna.

Warto tu wspomnieć o tym, iż kilkukrotnie na łamach omawianego dzisiaj komiksu pojawiają się odwołania do WIECZNEGO BATMANA, dlatego warto, byście poznali przynajmniej podstawy założeń tego także nie do końca udanego komiksu.

O ile relacja Batman/Harley Bullock chociaż miała to jednak nie stanowiła ani siły napędowej, ani nawet jakiejkolwiek zalety tego tomu, to czy można mówić tu o jakichkolwiek plusach? Na szczęście tak. Spodobało mi się w ”Ikarze” to, że twórcy sprowadzili fabułę do poziomu ulic. Mam przez to na myśli, że koniec końców Batman nie mierzył się po raz setny z którymś ze swoich arcywrogów, a po prostu z grupą dealerów mających w swoich rękach potężny narkotyk. Lubię, gdy raz na jakiś czas ktoś przypomni sobie, że Batman broni Gotham nie tylko przed Sowami czy Jokerem, ale także daje łupnia podrzędnym (jak na standardy miasta) złoczyńcom, a samo to miejsce wyzwala w ludziach najgorsze instynkty, przez co nieustannie potrzebuje światełka nadziei. I to w ”Ikarze” akurat wyszło całkiem przyzwoicie, a nawet twórcom udało się mnie zaskoczyć rozwiązaniem jednej ze scen z udziałem córki Eleny. Rzecz jasna nie jest to mistrzowskie wykonanie pod kątem fabularnym, ale przynajmniej nie denerwuje (jak u Daniela) i nie nudzi (jak miejscami u Laymana).

Nie do końca wiem, co sądzić o rysunkach. Francis Manapul potrafi oczarować czytelnika swoimi pracami i niejednokrotnie robił to na łamach swoich poprzednich prac, chociażby jak we wspomnianym runie w THE FLASH. Byłem bardzo ciekaw jak Filipińczyk poradzi sobie w mrocznych sceneriach miasta Gotham i wyszedł on z postawionego przed nim zadania poprawnie. Tyle tylko, że ”poprawnie” to zdecydowanie poniżej poziomu, do jakiego przyzwyczaił mnie już Manapul. Dlatego też dziwnie mi pisać o tym, że moim zdaniem to najsłabsze prace tego autora z jakimi miałem okazje obcować, skoro i tak kładzie on na deski całą masę innych twórców. Żeby daleko nie szukać przykładu: każdy z trzech twórców rysunków do zawartego w tomie annuala nie dorósł Manapulowi do pięt. Dziwi mnie to, ponieważ jednym z nich był Werhter Dell’edera, który swego czasu w znakomitym stylu rysował w Vertigo LOVELESS Briana Azzarello. Tutaj niestety niczym szczególnym się nie wykazał, chociaż gdybym miał wskazać najlepszego spośród rysowników wspomnianego annuala, wybór padłby właśnie na niego. Nie jest to niestety wielkie osiągnięcie, ponieważ pozostali dwaj – Jorze Fornes oraz Scott Hepburn – byli po prostu bardzo słabi.

Jak zwykle nie ma co liczyć na zbyt dużą ilość dodatków. ”Ikar” zawiera raptem galerię okładek, a także pokaz wczesnych projektów okładek autorstwa Manapula. I to ostatnie jest bardzo fajne, ponieważ mamy ciekawą okazję rzucić okiem na to, jak bardzo pierwotne plany potrafiły różnić się od wersji finalnej. Oczywiście Egmont nie zaskoczył ceną czy jakością wydania, które utrzymane zostały w stosunku do innych tomów o podobnej objętości z tej linii. Na temat tłumaczenia się nie wypowiadam, ponieważ ostatnio przekonałem się, że podchodzę do temu zbyt luźno ;)

Dla mnie ”Ikar” to zmarnowany potencjał, ale nie komiks, przy którym rzucałem mięsem w kierunku twórców. Pierwszej opowieści Manapula i Buccellato bliżej do poziomu Laymana niż Daniela, ale to wciąż zaledwie średniak. Chyba taki już los BATMAN: DETECTIVE COMICS z linii ”Nowe DC Comics”, a na porządną historię z tym szyldem przyjdzie nam poczekać do debiutu DC Rebirth na naszym rynku. Wydaje mi się bowiem, że seria autorstwa Jamesa Tyniona jest jednym z pewniaków u włodarzy Egmontu.

--------------------------------------------------------------------

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów DETECTIVE COMICS #30-34 oraz DETECTIVE COMICS ANNUAL #3

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

BATMAN: DETECTIVE COMICS TOM 6: IKAR do kupienia w sklepie ATOM COMICS

7 komentarzy:

  1. WIECZNY BATMAN strasznie durnie brzmi. Dlaczego tłumaczycie nazwę własną tylko tego komiksu, który brzmi najgorzej po polsku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "WIECZNY BATMAN strasznie durnie brzmi"
      Chyba kogoś to zainspirowało...
      "Dlaczego tłumaczycie nazwę własną tylko tego komiksu, który brzmi najgorzej po polsku?"
      Ponieważ takie jest oficjalne tłumaczenie tytułu komiksu w Polsce.

      Usuń
  2. Pisząc o komiksach wydanych w Polsce używamy tytułów, pod jakimi ukazały się w naszym kraju.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie rysunki Manapoula w DC nie podobały się w ogóle. Po prostu jego bajkowa kreska i używanie ciepłych kolorów zupełnie do Batmana nie pasują.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam gdzie spytać, więc tu spróbuję.
    Warto Conutdown to crisis czytać?
    Koncze właśnie 52...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie zdecydowanie nie warto zawracać sobie tą serią głowy.

      Usuń