środa, 9 sierpnia 2017

Kącik Komiksiarza #18

Parę dni temu wydawnictwo Egmont ujawniło informację prasową dotyczącą startującej we wrześniu linii DC Odrodzenie. Nie było w niej wielu nowych informacji, ale pojawiła się jedna, która wywołała delikatne kontrowersje wśród paru osób najprawdopodobniej żyjących w przeświadczeniu, że w Polsce publikowanie komiksów powinno być zajęciem za które nie tylko nie powinno otrzymywać się pieniędzy, ale i poszczególne pozycje powinny być rozdawane za darmo. Cieszę się na swój sposób, że osób tych było w sumie niedużo, ponieważ przywykłem do tego, iż gdy tylko zły-niedobry-kradziej Egmont coś ogłasza, zewsząd zlatuje się chmara znawców, która wie wszystko lepiej. Nie zamierzam ukrywać się z tym, że dla mnie informacja o wariantach okładkowych dostępnych tylko w Empiku jest sygnałem, że nasz nieduży rynek ma się na tyle dobrze, by największy wydawca porwał się na taki, mimo wszystko ryzykowny, pomysł.

Dalsza część tekstu to moje wyjaśnianie dlaczego tak uważam. Tytuły kolejnych akapitów to z kolei wyrwane z sieci (i pozostawione w oryginalnej pisowni) komentarze, z którymi głęboko się nie zgadzam.

specjalna wersja okladek? co za idiotyzm.
Powiem więcej, ten idiotyzm znany jest ludzkości od trzydziestu lat (a zapewne i więcej), a dopóki zachowany jest umiar, nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Jeśli bowiem interesujecie się historią rynku komiksowego z USA, zapewne wiecie, że w latach dziewięćdziesiątych szał na publikowanie masy zbędnych wariantów, nierzadko różniących się od siebie tylko kolorem detali, był jedną ze składowych, które doprowadziły do załamania rynku. Dziś też nierzadko okładki wariantowe są przyczyną kontrowersji, lecz wrosły one w codzienność sklepów komiksowych (okładki, nie kontrowersje) i trudno jest wskazać komiks od któregoś z większych wydawców, który gdzieś po drodze nie miał przynajmniej jednej wariantowej okładki.

Wariantowe okładki to norma zarówno w amerykańskich wydaniach zeszytowych jak i wydaniach zbiorczych. W przypadku tych drugich mamy liczne przykłady: okładki regularne, festiwalowe (np. dostępne tylko na SDCC) oraz sklepowe. Taki ekskluzywny towar cały czas przyciąga kolekcjonerów i dla części sklepów stanowi niezły interes. Co więcej, wspomniany ”idiotyzm” nie jest nawet czymś obcym na naszym rynku.
Pierwszy komiks z dwoma wariantami okładkowymi, który pamiętam, ukazał się w sierpniu 1994 roku. Jeśli macie przykłady czegoś, co ukazało się wcześniej i miało więcej niż jedną okładkę, piszcie śmiało w komentarzach. Pozycja o której wspomniałem, to oczywiście pięćdziesiąty numer ”Spider-Mana” od wydawnictwa TM-Semic, którego nakład został podzielony na pół, a każda z tych części przyozdobiona była inną, trójwymiarowym hologramem. Oczywiście były to szalone lata dziewięćdziesiąte i do dziś nie wiemy, która opcja była wariantem A, a która B, niemniej przypominam sobie jak ja i paru moich kumpli biegaliśmy po osiedlowych kioskach, by dorwać obie opcje.

Przykładów jest więcej, zwłaszcza w ostatnich latach. Wariantowe okładki to domena nielicznych zeszytówek, głównie rodzimych twórców. Więcej niż jedną okładkę miały kolejne odsłony takich komiksów jak ”Biały Orzeł”, ”Henryk Kaydan”, ”Konstrukt”, ”Jan Hardy”, ”Lis” czy też (niepotwierdzone info) pojedyncze pozycje od wydawnictwa Ongrys. Rzucając okiem w stronę rzeczy rodem z USA, należy wspomnieć o ”Grimm Fairy Tales” od wydawnictwa Okami – tutaj pierwszy numer tej serii miał nawet trzy wersje okładkowe.

Co więcej, były nawet warianty stricte sklepowe. Tu ponownie odwołam się do przykładu ”Białego Orła”, którego kilka numerów miało wersję okładki dostępną tylko i wyłącznie w sklepie Gildia.

Co z wydaniami zbiorczymi? Ciśnie mi się na klawiaturę przykład zupełnie innych okładek pierwszego i drugiego wydania komiksu BATMAN: ŚMIERĆ RODZINY od Egmontu czy też kolejnych dodruków zbiorczego ”Osiedla Swobody”, lecz byłoby to zbyt daleko idące. Jak najbardziej pasuje jednak (jak sądzę) przykład ”Thorgala”, od lat publikowanego przez Egmont w naszym kraju równocześnie w wersji twardo- i miękkookładkowej. Tak, rodzaj oprawy to też wariant. Przygody dzielnego herosa to jednak swoisty ewenement na naszym rynku.
Idea całego akapitu jest jednak taka, by pokazać, iż warianty okładkowe komiksów z DC Odrodzenie, to zasadniczo nic nowego.

nie lubie takich tępych skoków na kasę.
Tutaj niektórzy powinni przeczytać to na siedząco, bo mogą doznać szoku. Nie, wydawanie komiksów to nie czynność charytatywna i absolutnie każde wydawnictwo jest nastawione na to, by zarobić. I tak, pomysł publikowania specjalnych wariantów dostępnych tylko w jednej sieci, to skok na naszą kasę. Tylko w zasadzie co z tego?

Jasna sprawa, pomysł z wariantami skierowany jest także do osób, które z kolekcjonerskiego obowiązku będą chciały mieć także tę ”rzadszą” wersję okładkową. Napisałem to w cudzysłowie, bo tak naprawdę nie wiemy jaki będzie stosunek nakładów wariantów do wersji podstawowych i może się okazać, że Egmont rzuci ich do Empików tyle, by nikt nie traktował ich jako unikaty. Osoby narzekające na to, jak to ten zły Egmont chce nam wydrzeć hajs z portfeli zdają się jednak nie zauważyć dwóch prostych rzeczy. Pierwszą z nich jest to, że cena wariantów nie będzie się różnić od regularnych okładek, co już samo w sobie mocno sugeruje, że ten ”skok na kasę” jakiś takiś nieprzemyślany do końca. Ale co ja tam wiem? To pewnie zasłona dymna i kolejny krok ku islamizacji Europy.

Aha, macie świadomość tego, moi drodzy narzekacie, że nikt Was nie zmusza do kupowania wariantów? No chyba, że tak naprawdę bardzo chcecie je mieć, ale boli Was inny szczegół.

Wątpię, aby ludzie rzucili się na te okładki, Po pierwsze empik ma okładkowe ceny (…)
No właśnie, ceny okładkowe. Jeśli wlecicie do pierwszego, lepszego salonu, w którym aktualnie nie ma żadnej promocji, faktycznie zapłacicie kwotę widoczną z tyłu okładki. Ale przecież są inne opcje. Kupując przez Internet, można złapać rabat w wysokości około 20%, zaś nowości mają rabat rzędu 25%. Warto tu jednak zaznaczyć, że komiksy czasem w tej kategorii się znajdują, czasem nie. Są również promocje z cyklu ”3 za 2”, gdzie można łatwo złapać coś w całkiem niezłej jak na Empik oczywiście, cenie.
Przypuszczam, że część narzekaczy ma Egmontowi za złe to, że warianty te nie będą dostępne w dyskontach za około 25-27zł, tylko trzeba będzie za nie dać parę złotych więcej. Swoją drogą nie obraziłbym się, gdyby owych wariantów nie można było dostać w sklepie Internetowym. Forumowym hejtem pewnie żywiłbym się przez cały dzień :)

Warto tu zwrócić jednak uwagę także na jedną, prostą rzecz – uwierzcie mi, że kilka setek nazwisk i pseudonimów pojawiających się na forach czy Facebookowych grupach to nie jest ogół czytelników w naszym kraju. Sprzedaż komiksów w Empikach jest dobra, a kupują tam przede wszystkim osoby, którym nawet przez myśl nie przechodzi dołączenie do fandomu.

Tutaj chciałbym pozdrowić moich trzech kumpli, którzy kupili w Internetowym sklepie Empiku trzy egzemplarze książki ”Star Wars: Tarkin” za 92zł, chociaż pokazałem im, że w jednym z dyskontów zapłaciliby za dokładnie to samo 71zł (z dostawą do kiosku Ruchu). Dlaczego? Bo ”tyle czasu już kupują w Empiku, to co teraz będą zmieniać?”.

Logiczne, prawda?

Zamiast puszczać takie rzeczy mogli dać po prostu wariant z empiku w HC/OHC.
Siłą zapowiedzianego wariantu są dwie rzeczy. Dla niezorientowanego czytelnika dobrą rzeczą jest to, że po przyjściu do salonu znajdzie oba warianty w tej samej cenie i jest duża szansa, że ten srebrny jednak bardziej się spodoba. Z kolei na zorientowanego czytelnika pewnego rodzaju pułapką jest fakt, że różnica cenowa pomiędzy standardowym wydaniem z dyskontu i wariantem z Empiku wyniesie zapewne coś około 15zł, może mniej. Jestem święcie przekonany, że wielu osobom przeszło już przez myśl to, co i mnie – że ta różnica nie jest aż tak duża, a w sumie chociaż jeden taki wariant można wyłapać. Coraz bardziej oswajam się z myślą, że przynajmniej spróbuję złapać pierwszy tom SUPERMANA w wariancie Empikowym.

Gdyby Egmont puścił do wspomnianej sieci wersję HC, a takie głosy się pojawiały, musiałby dać zauważalnie wyższą cenę okładkową. Przypuszczam, że oscylowałaby ona w granicach 60zł i powiem szczerze, o ile wydatek wyższy o 15zł mnie nie przeraża, tak już kwestia 35zł wywołałaby szybką decyzję o rezygnacji z zakupu.  Jestem dość mocno przekonany, że wielu klientów Empiku zrobiłoby dokładnie to samo.

Nie mam zielonego pojęcia jak Egmont wyjdzie ma swoim pomyśle wariantów okładkowych dostępnych tylko w Empiku. Wiem jednak na pewno, że nie życzę im porażki. Dla mnie pomysł ten to przede wszystkim oznaka tego, że pomimo ogólnego czarnowidztwa zwiastującego rychły regres, nasz rynek wciąż się rozwija na tyle, by próbować czegoś więcej, niż stopniowe poszerzanie oferty.

10 komentarzy:

  1. Zawsze znajdą sie ludzie którym nie dogodzi.
    ja bardzo sie ciesze na ten ruch egmontu (miekkie okladki; niższa cena).
    Dzieki temu zamierzam kupować dodatkową serie w którą wczesniej nie chcialem sie wpakować ze wzgledu na ograniczenia dotyczace portfela gdyż z gumy to on nie jest. Tak wiec dzieki Egmont za ten ruch ! Robicie dobrą robote!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja osobiście mam wyrąbane po całości na te empikowe warianty. Niech sobie Egmont wydaje, to ich kasa - ich zysk albo strata. Mam wrażenie, że większość ludzi, która tak psioczy na forach i srajbukach po prostu ma ból dupska bo nagle będą musieli, nie dość, że kupić podwójne egzemplarze każdego komiksu (bo wiadomo trzeba, zaszpanować fociami kolekcji na forum) to jeszcze będą płacić pełną okładkową cenę. Zachowują się jak banda rozwydrzonych dzieciaków, które chcą zjeść ciastko i mieć ciastko, a jak nie mogą to zaraz wyk i ryk na całą paszczę, bo ich nie stać, co okazują komentarzami w internecie. Ja tam zamierzam kupować te "gorsze" wydania w moim dyskoncie internetowym. Egmont nie straci na mnie, ale też dodatkowo nie zarobi. Swoją drogą to jestem ciekaw jak się ten pomysł przyjmie i czy za tym ruchem nie stoją jakieś zakulisowe tarcia między Egmontem a Empikiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ktoś wie jak te srebrne okładki beda wyglądać? Czy to juz jest cos co zostało wydane w USA czy jakiś świeży pomysł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja coś podobnego kiedyś widziałem i wygladalo to tak ze tak jakby tło okladki bylo srebrne a np wonder woman ktora na niej byla, byla normalnie w kolorze.okladka byla jakby twardsza ,z grubszego papieru czy jakos tak. Moze to o to chodzi.

      Usuń
  4. Może zadań pytanie, nas które już dawno udzielono odpowiedź, ale naczytałem się a propos Odrodzenia sporo narzekań na temat liczby stron w polskim wydaniu vs wydanie amerykańskie SC. Ktoś orientuje się w temacie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polskie wydania będą chudsze i przez co tańsze niż amerykańskie. Egmont pozbędzie się dodatków,a te w oryginałach zawierają szkice i okładki alternatywne.

      Jeśli zaś pytasz o album otwierający całą inicjatywę, to nasza rodzina wersja deluxe nie powinna się różnić od amerykańskiej. Zawiera ona one-shot (kilkadziesiąt stron) i szkice koncepcyjne kostiumów kilku postaci. Cena w USD i PLN nie różni się.

      A narzekania zawsze będą :P

      Usuń
    2. Dzięki, Damian.

      Ja się tylko obawiałem o treść, czyli np. dodatkowe historię. Bo z brakiem alternatywnych okładek czy szkiców jestem w stanie się pogodzić, biorąc pod uwagę determinant jakim jest cena. 🙂

      Usuń
    3. Spokojnie. Wszystkie historie będą w całości. Czy to numer przewodni czy poszczegolne komiksy danej serii. Bedzie tylko brak szkiców i okladek alternatywnych. Historie beda nietknięte. Nikomu nic nie umknie :-) tak wiec byle do wrzesnia ;-)

      Usuń
    4. Dzięki za informacje, Michał. Czyli w sumie to, czego oczekiwałem tuż przed oficjalną zapowiedzią New 52 w naszym kraju, te cztery lata z okładem temu - miękka okładka, w miarę na bieżąco ze Stanami i "polska cena". Oby sprzedaż podskoczyła odwrotnie proporcjonalne do ceny i za tym szerokość oferty rosła, a opóźnienie względem USA malało.:)

      Usuń
    5. Nie pamiętam dokładnie ile, ale jest jakaś zasada odnośnie opóźnienia wydawania nowości DC w krajach poza US.

      Usuń