Nie
powiem może by na moją głowę posypały się gromy, ale po recenzji poprzedniego tomu
serii HARLEY QUINN mojego autorstwa pojawiło kilka głosów wyrażających
niezadowolenie z faktu, jak nisko oceniłem DO BRONI! Pomyślałem sobie więc, że
może faktycznie nieco przesadziłem, może tamtego dnia humor mi nie dopisywał
lub też po prostu nie odnalazłem geniuszu zawartego na kartach tamtego komiksu.
Nieco wbrew mej woli, przyznaję, kolejna odsłona przygód panny Quinn także
trafiła w moje recenzenckie łapska i jej obrońców ponownie rozczaruję. W moich
oczach nie tylko poprawy nie ma, ale w zasadzie jest nawet gorzej.
Aha, tym
razem zastosowałem nieco inną taktykę i recenzja jest odrobinę spoilerowa.
Zatem czytacie dalszy ciąg na własną odpowiedzialność.
JOKER NIE
ŚMIEJE SIĘ OSTATNI to tom, na który składają się dwie historie. Pierwsza z nich
jest zdecydowanie dłuższa i opowiada o tym, jak Harley stara się uwolnić z
więzienia swojego aktualnego ukochanego – Masona Macabre. Gdy ten zostaje
przeniesiony do Azylu Arkham, nasza bohaterka postanawia włamać się do tej
instytucji, znowu można by rzec, ponieważ to samo robiła w tomie trzecim. I
robi to z pełną świadomością, że jest tam przetrzymywany Joker. Czy ich
spotkanie jest nieuniknione? Oczywiście. Ale co z niego wyniknie?
Strasznie
bawi mnie argument, że na łamach tej serii twórcy pokazali wyzwoloną,
nowoczesną i świadomą swoich atutów kobietę. To, co przeszkadzało mi już przy
okazji DO BRONI!, tutaj pojawia się z podobną siłą. Mam tu na myśli to, że
scenarzyści konsekwentnie starają się nas przekonać, że mamy to ”wyzwolenie”
rozumieć jako notorycznie przewijające się na kartach komiksu, natrętne i
pseudozabawne seksualne aluzje, których celem jest… no w zasadzie nie wiem co,
bo na pewno nie budowanie i rozwijanie charakteru postaci. Quinn w wykonaniu
Conner i Palmiottiego jest niezmiennie przeraźliwie pustą postacią, uderzającą
w możliwie najniższe tony. Raz jeszcze muszę powtórzę to, co napisałem w
poprzedniej recenzji – Harley i Deadpool z Marvela jadą na tym samym wózku.
Dlaczego? Bo wraz z ogromnym wzrostem popularności tych postaci, wydawnictwa
uznały iż najlepsze co można z nimi zrobić, to cofnąć w rozwoju o kilka lat i
regres ten przyozdobić kloacznymi dowcipami rodem z gimnazjum.
Jest w
tym tomie taka scena, w której tytułowa bohaterka naradza się ze swoim gangiem
i jedna z Harleyek siedzi sobie naga od pasa w górę. Zapytania w końcu
dlaczego, odpowiada ”spójrz tylko na nie”, zaś Quinn kwituje, że to dwa słuszne
argumenty. No niech ktoś zatrzyma tę karuzelę śmiechu, bo nie wytrzymam.
Okładka
jak i podtytuł tomu kłamią jak z nut. Komiks ma łącznie 144 strony, Joker
pojawia się dokładnie na 13 z nich, z czego na 3 jest tylko iluzją stworzoną
przez dżina (do tej historii wrócę później), na kolejnej zaś widzimy go na
jednym kadrze. Batman z kolei przewija się na 4 stronach. Nie miałbym z tym
wielkiego kłopotu, wszak okładki bardzo często są mylące, lecz mam ogromny
zarzut do czegoś innego – Księcia Zbrodni w tym komiksie mogłoby wcale nie być
i tom nic by na tym nie stracił, może oprócz jednego spartolonego wątku. Jeśli
wyczekiwaliście mocnej, zaskakującej, niepokojącej oraz pełnej zwrotów akcji
rozgrywki psychologicznej między Harley i Jokerem to cóż… nie tutaj. Conner i
Palmiotti ograniczyli występ tego drugiego jak tylko się dało, a jego spotkanie
z Quinn to kilka wymienionych ciosów, jedno ugryzienie i do widzenia. Aha,
jeśli ktoś dałby radę umieścić wydarzenia z tego tomu w timeline Nowego DC
Comics, wszak seria HARLEY QUINN elseworldem nie jest, proszony jest o kontakt.
Ja niestety nie dałem rady.
Jest w
tym tomie taka scena, w której Harley jest obrażona przez robotników
budowlanych (bo przecież nikt nie rozpoznaje byłej pomocnicy Jokera), więc ta
postanawia wyjąć gnata i ich najzwyczajniej w świecie powystrzelać – taka jest
nowoczesna i wyzwolona. Koniec końców jednak nakłania jakoś stado ptaków, by
obsrało budowlańców. No niech ktoś zatrzyma tę karuzelę śmiechu, bo nie
wytrzymam.
Zanim
jednak dojdziemy do tych wydarzeń, otrzymujemy cztery zeszyty pełne akcji i
tutaj nie mogę dodatkowo narzekać. Dzieje się sporo, momentami nawet ma to
sens, dzięki czemu lektura JOKER NIE ŚMIEJE SIĘ OSTATNI przelatuje szybko i bez
zbędnych dłużyzn.
Nie mogę
też zarzucić niczego rysownikowi. Chad Hardin nie jest może jakimś mistrzem
ołówka, ale posiada wyrazisty, delikatnie kreskówkowy styl, który pasuje do
tego typu komiksów. Należy także wspomnieć o odpowiedzialnym za kolory Alexie Sinclair.
Dobrze dogadywał się on z rysownikiem, podkreślił sprawnie jego prawnie ale
zarazem nie zdominował ich. Jest to sporo jaskrawości i kontrastów, lecz pasuje
to do konwencji komiksu.
Jest w
tym tomie taka scena, w której Harley prosi dżina o powiększenie biustu do
rozmiarów dźwiganych przez Power Girl. Tak się dzieje i obarczona dodatkowymi
kilogramami Quinn upada, gdyż jest z przodu przeciążona. No niech ktoś zatrzyma
tę karuzelę śmiechu, bo nie wytrzymam.
No właśnie,
o dżinie wspomniałem już dwukrotnie i już wyjaśniam o co chodzi. Omawiany dziś
tom HARLEY QUINN zawiera dodatkową historię, w której Harley odnajduje takowego
i mając do dyspozycji nieskończoną ilość życzeń, zaczyna prosić o różna absurdy
z których oczywiście niewiele wychodzi. Jest to niestety jedynie średnio udany
zapychacz, kolejny niewiele wnoszący one-shot, który został odrobinę źle
dobrany. Dlaczego? Jedno z życzeń Harley stoi w totalnej opozycji do tego, co
widzieliśmy pod koniec głównej historii. Jest to mała wada, której pewnie nawet
nie zauważyłbym, gdyby historię umieszczono na przykład w poprzedniej odsłonie
serii. Historia ta rysowana jest przez Amandę Conner, a ponieważ zawsze bardzo
lubiłem styl tej rysowniczki, także i tym razem nie mam nic do zarzucenia.
Żeby
omawiany tom HARLEY QUINN nie był przerażająco cienki, dorzucono do niego
dwadzieścia stron dodatków. Nie jest to nic szczególnie wyszukanego – galeria okładek
i trochę szkiców. Mimo to i tak wyraźnie widać, że na tle innych tomów z Nowego
DC Comics, ten jest wyraźnie cieńszy.
Cały czas
zupełnie nie rozumiem zachwytów, jakimi często obdarza się tę serię. Dla mnie
jest to swoista kwintesencja marnowania papieru na drukowanie bzdur. Komiksów humorystycznych
dla nieco starszego czytelnika na naszym rynku nie ma może zbyt wielu, ale i
tak bez problemów można znaleźć coś, czego najmocniejszą bronią nie są totalnie nieśmieszne,
kiblowo-seksualne żarty oraz obłuda z jaką wmawia się nam, ze czytamy opowieść o nowoczesnej kobiecie wyzwolonej. Nie polecam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Opisywane
wydanie zawiera materiał z komiksów HARLEY QUINN vol. 2 #22-25 oraz HARLEY QUINN: BE CAREFUL WHAT YOU WISH FOR #1
Dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska za udostępnienie egzemplarza do
recenzji.
HARLEY QUINN TOM 5: JOKER NIE ŚMIEJE SIĘ OSTATNI do kupienia w ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz