W moje ręce wpadła ostatnio
pozycja z gatunku tych, których wydania w formie zbiorczej raczej się nie
spodziewałem. Nie ukrywam, że bardzo ucieszyłem się z decyzji DC Comics, aby po
raz drugi zebrać w jednym tomie kilkanaście zeszytów, jakie wprowadzają
czytelnika w zrebootowany świat niezwykłej grupy bohaterów z przyszłości -
Legionu Superbohaterów, który miał miejsce w roku 1994. Napisałem drugi, gdyż w
roku 1999 ukazał się pierwszy trejd związany z tym konkretnym wydarzeniem, ale
był on uboższy o kilka zeszytów w porównaniu z nowszą edycją. Jeśli jakimś
dziwnym trafem nigdy wcześniej nie mieliście przyjemności śledzenia
jakiejkolwiek wersji Legionu, a bardzo chcielibyście dołączyć do grupy miłośników
tej drużyny, to omawiany komiks jest jednym z idealnych wręcz momentów, aby to
zrobić.
W wyniku działań Hala
Jordana/Parallaxa, które opisane zostały szczegółowo na łamach eventu ZERO
HOUR, dotychczasowe wydarzenia z udziałem Legionu Superbohaterów zostały
całkowicie wymazane, wykasowane. Nastąpił zatem pierwszy reboot od czasu
debiutu Legionu, który miał miejsce w ADVENTURE COMICS #247 z roku 1958. ZERO
HOUR stało się okazją do posprzątania nawarstwiającego się przez 36 lat
bałaganu i rozpoczęcia historii drużyny od nowa, ale jednocześnie z zachowaniem
wieloletniej spuścizny. Restart komiksu z tak rozbudowaną historią nie należało
do łatwych zadań, stąd też zadanie to powierzono jednemu z najlepszych w tym
czasie scenarzystów - Markowi Waidowi (który dziesięć lat później ponownie
przemebluje świat Legionu, ale to już temat na inna okazję).
Przyczyny oraz szczegóły
swojej misji Waid przedstawia w dwustronicowym wstępie, który powstał
specjalnie na potrzeby omawianego wydania zbiorczego. Scenarzysta ten dołączył
do ekipy odpowiedzialnej za obie serie z udziałem Legionistów - LEGION OF
SUPER-HEROES VOL. 4 oraz LEGIONNAIRES - na chwilę przed rozpoczęciem historii
"End of An Era" (starcie z Glorith, Mordru oraz Time Trapperem),
która kończyła kilkuletni, obfitujące w różne kontrowersje okres zainicjowany
przez Keitha Giffena i znany powszechnie jako "Five Years Later"
(5YL). W tym czasie istniały jednocześnie dwie wersje Legionu. Pierwsza z nich
to grupa dorosłych Legionistów, którzy porzucili swoje pseudonimy, rzadko
wykorzystywali swoje supermoce i porzucili kolorowe trykoty na rzecz cywilnych
ubrań. Po zniszczeniu planety Ziemia zaczęli oni działać w ukryciu i założyli
nowe, bardziej cudaczne kostiumy (najbardziej żałosny był pod tym względem
Brainiac 5). Druga grupa to młodzi Legioniści, którzy na początku byli uważani
za klony drużyny (tzw. partia SW6) wyhodowane i ukrywane przez Dominatorów. Ich
przygody były zdecydowanie bardziej w klimacie superhero. Otrzymali oni nowe
kostiumy oraz pseudonimy. Dopiski "Boy", "Girl" oraz
"Lad" stały się mało popularne. Przykładowo Lightning Lad, Phantom
Girl oraz Colossal Boy stali się odpowiednio Live Wire, Apparition oraz
Leviathanem. To właśnie ta druga z grup, której perypetie do tej pory ukazywały
się na kartach serii LEGIONNAIRES, posłużyła Waidowi jako podstawa do
wykreowania nowego, świeżego i przystępnego dla każdego czytelnika świata.
Nowy origin Legionu ukazał się
najpierw w LEGION OF SUPER-HEROES #0, a następnie kontynuowany był w
LEGIONNAIRES #0. Później oba tytuły wróciły do swojej poprzedniej numeracji.
Teoretycznie były to dwie różne serie, ale od września 1994 roku tak naprawdę
uważane były jako jeden tytuł ukazujący się raz na dwa tygodnie. Jest to
analogiczna sytuacja do tego, co miało w tym samym czasie miejsce w komiksach z
rodziny Supermana - jedna historia przewijająca się przez cztery serie.
Zmiany zaproponowane przez
Marka Waida wspólnie z Tomem McCrawem oraz Tomem Peyerem były w większości
bardzo drastyczne. Te same kostiumy i pseudonimy to chyba jedyne elementy,
jakie łączą koniec ery 5YL z początkiem rebootu obserwowanego w LOSH vol. 4 #0.
Na początku twórcy przedstawiają w odświeżonej wersji klasyczną sytuację, gdy
trójka młodych ludzi - Rokk Krinn, Garth Ranzz oraz Imra Ardeen ratuje życie
milionera R.J. Brande'a. Od tej pory tworzą oni Legion Superbohaterów
sponsorowany przez Brande'a i popierany przez federację Zjednoczonych Planet
(UP). Grupa bardzo szybko rozrasta się o kolejnych członków, powstaje specjalna
siedziba, stworzone zostają charakterystyczne pierścienie służące do latania i
wzajemnej komunikacji. Każdy przedstawiciel UP wysyła swojego młodego
reprezentanta, który zasila szeregi ekipy i jednocześnie oferuje swoje
nietypowe umiejętności. Siłą Legionu jest to, że współpracują w nim obcy
nastolatkowie pochodzący z zupełnie różnych światów i środowisk, ale łączy ich
jeden wspólny cel - pilnowanie porządku na terenie należącym do federacji
Zjednoczonych Planet. Scenarzyści rozłożyli proces budowania zespołu na kilka
miesięcy, przez co każdy element układanki jest bardzo dopieszczony, dobrze
zintegrowany.
Przy tak dużym nagromadzeniu
się różnych charakterów nieuniknione są oczywiście pewne kłótnie,
nieporozumienia. Na przestrzeni tych kilkunastu zeszytów obserwujemy zarówno
pierwsze zwycięstwa, jak i pierwsze porażki poniesione przez młodych bohaterów.
Tarcia spowodowane wyborem lidera, osobiste dramaty Triad, czy Live Wire,
problem rasizmu, a nawet tragiczna śmierć jednego z nowych członków zespołu. To
tylko niektóre wątki, jakie poruszone zostają w tym komiksie. Dochodzi do tego
fakt, iż nie wszystkim istnienie Legionu jest na rękę i osoby te zrobią
wszystko, aby pozbyć się problemu. W roli złoczyńców pojawiają się między
innymi Mano oraz Tangleweb, a wśród zupełnie nowych Legionistów Kinetix, XS,
czy Gates. Co ciekawe, niektórzy Legioniści zostają przedstawieni w bardzo
oryginalny sposób, jak chociażby Matter-Eater Lad, zaś niektórzy aktualnie
zasilają szeregi konkurencyjnej dla Legionu drużyny Work Force - Karate Kid,
czy Ultra Boy.
Za rysunki w tym zbiorze
odpowiadają przede wszystkim dwaj artyści - Jefrey Moy oraz Lee Moder.
ilustracje są można powiedzieć typowe dla lat 90-tych, także z pewnością mają
swój unikatowy klimat. Warstwa graficzna nie jest jakaś szokująco dobra, ale
według mnie na tyle poprawna, że z pewnością nie przeszkadza emocjonować się
przygodami Cosmic Boya i spółki. Zdecydowanie bardziej podobały mi się
rozdziały wykonane przez Jefreya Moya, ale to oczywiście bardzo subiektywna
ocena.
Mark Waid przeprowadził
Legionistów przez okres zmian, a następnie po kilku miesiącach pozostawił
wszystko w rękach McCrawa oraz Peyera, którzy czerpali radość z pisania przygód
młodych superbohaterów (z późniejszą pomocą Rogera Sterna), aż do nadejścia ery
duetu Dan Abnett/Andy Lanning. Pozostaje mieć nadzieję, że dalsze zeszyty z
tego okresu również doczekają się wydania w postaci zbiorczej. Zwłaszcza, że w
ostatnim czasie zaczęły pojawiać się przedruki różnych starszych przygód
Legionistów. Może to także zwiastować powrót regularnej serii z udziałem
herosów z XXXI wieku już w jubileuszowym dla tej drużyny roku 2018. Gdyby tak
sie okazało, to patrząc pod kątem Legionu, do szczęścia brakowałaby mi jeszcze
tylko zapowiedź publikacji w formie zbiorczej materiału z "Five Years Later",
który dziwnym trafem do tej pory był zawsze pomijany.
Jak wspomniałem na początku
LEGIONNAIRES VOL. 1 to bardzo przyjemny komiks, który nie tylko ucieszy
zagorzałych fanów tematyki związanej z nastoletnimi wybrańcami R.J. Brande'a,
ale również powinien trafić w gusta nowych czytelników, którzy dopiero
zaczynają swoją przygodę z Legionem. Minęło ponad dwadzieścia lat, kreska jest
może już trochę mało zaskakująca, ale treść oraz przesłanie nadal pozostają
uniwersalne i ponadczasowe. Prawie czterysta stron trzymającej w napięciu,
przyjemnej lektury.
Ocena: 5/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów LEGION OF SUPER-HEROES
#0, #62-68 oraz LEGIONNAIRES #0, #19-24.
Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz