Zastanawialiście
się kiedyś dlaczego ludzie w ogóle chcą żyć w Gotham? Przecież można śmiało
sobie pomyśleć, że w mieście tym statystycznie co drugi mieszkaniec to
przestępca i to wcale nie z gatunku takich tylko kradnących torebki. Wpływ na
decyzję o pozostawaniu w mieście mogą mieć też skaczący po dachach liczni
bohaterowie, którymi ”opiekuje” się sam Batman. No, chyba że na radarze pojawi
się ktoś zupełnie nowy. Ten dzień właśnie nastał, a opowiada o nim kolejna
seria spod szyldu DC’s Young Animal. Dziś przyjrzymy się nieco bliżej
pierwszemu wydaniu zbiorczemu MOTHER PANIC.
Violet
Paige ma wszystko, o czym można zamarzyć. Jest młoda, bogata i znana. Co prawda
głównie z tego, że ma najgorszą możliwą reputację wśród celebrytów, no ale
wiadomo – nieważne co się mówi, ważne by mówiono. To jednak tylko fałszywy
image, zaś dziewczyna tak naprawdę skrywa w sobie tragiczny sekret, który nie
tylko mocno rzutuje na jej życie, ale także sprawił, iż przywdziała biały
kostium i jako Mother Panic sieje wśród przestępców strach (oraz liczne
obrażenia ciała). Jaka jest jej prawdziwa misja? Skąd pochodzą jej niezwykłe
zdolności? I ile czasu minie, aż zainteresuje się nią sam Mroczny Rycerz?
Gdy
pojawiły się pierwsze zapowiedzi serii MOTHER PANIC, opis tego komiksu kojarzył
mi się dość jednoznacznie z nieco przerobioną wersją Huntress – dziś nieco
zapomnianą bohaterką, kilkanaście lat temu będącą stałym gościem w komiksach z
tak zwanej bat-rodziny (na pewno bardzo dobrze pamiętają ją przedstawiciele
pokolenia TM-Semic). Na szczęście już od pierwszych stron komiksu łatwo można
było dostrzec, że moje wyobrażenia zupełnie się nie sprawdziły. Jody Houser,
scenarzystka komiksu i współtwórczyni postaci, już w pierwszym rozdziale
nakreśla interesującą i dobrze rozegraną intrygę, która stawia kilka
zaskakujących pytań. Violet Paige nie jest postacią, którą daje się polubić,
ale zarazem nie jest to ktoś, kogo losy czyta się z obojętnością. Houser
dobudowuje wokół niej całą galerię interesujących postaci. Nawet ktoś taki jak
Dominic – złodziejaszek dość prosty na pierwszy rzut oka, z czasem nabiera
ważnej roli, a jego losy i interakcje z Violet oraz jej matką czyta się z
autentycznym zainteresowaniem.
Największą
zaletą MOTHER PANIC były dla mnie dialogi oraz sposób prowadzenia narracji. Te
pierwsze, niezależnie od okoliczności, były bardzo prawdziwe i przekonujące.
Zabrakło tu pustych słów i wielkich, niepotrzebnych przemówień, zaś niemal
każdą rozmowę czytało się dobrze, nawet nie zauważając jak mocno były angażujące.
Strasznie
spodobało mi się to, jak Houser i rysownicy omawianego komiksu przedstawili
Gotham. Miasto jest tutaj jakby żywym, mocno surrealistyczno-psychodelicznym
tworem. Uwielbiam, gdy miejsce akcji w komiksach przedstawiane jest tak żywo i
nietypowo, że zaczyna wydawać się, jakby samo w sobie stanowiło kolejnego
bohatera opowieści. Większość zaprezentowanych lokacji prezentuje się obłędnie.
Twórcom MOTHER PANIC zdecydowanie udało się wnieść coś nowego do tak
wyeksploatowanego miejsca jak Gotham City, nawet pomimo zmiany na stoliku
rysownika w połowie tomu.
Jako że
historia osadzona jest we wspomnianym miejscu, nie mogło na łamach A WORK IN
PROGRESS zabraknąć interakcji Violet z członkami bat-rodziny. Pokuszę się o
stwierdzenie, że były to najsłabsze moment pierwszego tomu MOTHER PANIC. To
właśnie w tych paru scenach komiks niczym nie wyróżniał się na tle regularnej
oferty DC Comics, a wszystko wracało do wysokiego poziomu dopiero w momencie
kończenia gościnnych występów. No właśnie, skoro już o tym mowa, to jest to
kolejny recenzowany przeze mnie komiks, w którym na okładce pojawia się Batman,
zaś w środku jest go tyle, co kot napłakał. Niestety, najsłabsze chwyty
marketingowe nie ominęły pozycji z Young Animal.
Sześć zeszytów
składających się na omawiane wydanie podzielili między sobą dwaj rysownicy. Pierwsze
trzy rozdziały zilustrował Tommy Lee Edwards, zaś pozostałe – Shawn Crystal. Chociaż
łatwo dostrzec można wyraźne różnice między stylami obu artystów, trudno pozbyć
się wrażenia, że są to właściwe osoby na właściwych miejscach. Tytuły z DC’s
Young Animal mają na razie szczęście przy doborze rysowników. Osobiście bardziej
przypadły mi do gustu wysiłki Edwardsa, lecz artysta ten był mi już znany
wcześniej i zdążyłem zapałać do niego sympatią.
Podobnie jak
w przypadku innych tytułów z imprintu zarządzanego przez Gerarda Way’a, tak i
MOTHER PANIC zawiera całkiem sporo dodatków. Jest to standardowe posłowie
pomysłodawcy powstania Young Animal, galeria okładek, profile postaci, parę
szkiców oraz historie back-upowe zatytułowane ”Gotham Radio” autorstwa Jima Krugera
i Phila Hestera z poszczególnych zeszytów. W sumie jest tego kilkanaście stron
i całkowicie usprawiedliwia wydatek rzędu niespełna siedemnastu dolarów.
Pierwszy tom
zbiorczy serii MOTHER PANIC to kolejny powiew świeżości w ofercie DC Comics,
porządny, zaskakujący i bardzo dobrze narysowany komiks. Serce się kraje, gdy
widzi się, jak słabo sprzedają się kolejne zeszytowe odsłony. Na szczęście nie
tylko śmiało możecie, a wręcz powinniście to zrobić, wspomóc ten tytuł kupując
wydanie zbiorcze. Jeśli lubicie klimaty komiksów z Batmanem, tylko z dodaną
sporą dozą oryginalności, nie powinniście nawet przez moment poczuć się zawiedzeni.
-------------------------------------------------------------
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów MOTHER PANIC #1-6
MOTHER PANIC vol. 1: A WORK IN PROGRESS do kupienia w ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz