Piąte wydanie zbiorcze serii SUPERMAN przynosi ze sobą kolejną porcję przygód Człowieka ze Stali i jego rodziny, jakie od początku Odrodzenia w bardzo satysfakcjonujący sposób tworzy duet Peter Tomasi/Patrick Gleason. Omawiany zbiór składa się z trzech dwuczęściowych i w żaden sposób nie powiązanych ze sobą historii. Są to krótkie opowieści, które dotykają kompletnie różnych aspektów działalności eSa, skupiają się na zupełnie innych problemach głównego bohatera. Ważne podkreślenia jest również to, iż jedynie pierwsze dwa zeszyty są napisane przez wspomniany przed chwilą zespół twórców, zaś cztery pozostałe to już dzieło gościnnych scenarzystów, wyręczających sprawdzonych na tym polu artystów. Automatycznie zatem rodzi się obawa, czy taka mieszanka spełni swoje zadanie, a wysoki poziom serii nie zostanie przypadkowo nagle obniżony, kiedy kto inny przejmie na chwilę stery nad kreacją fabuły. Przyjrzyjmy się zatem krótko każdej z trzech części.
BLACK DAWN był jednym dużym
rozdziałem, obfitującym w mroczny, iście horrorowy klimat, a przede wszystkim
kończącym pewien dotychczasowy etap w życiu Clarka, Lois oraz Jona. Teraz
nadszedł czas na kompletną zmianę klimatu, chwilę odpoczynku od walki z
superzłoczyńcami, na zasłużone wakacje, które z inicjatywy Lois przebiegają w
trochę oryginalny i niespodziewany sposób. Cała trójka pakuje się do kampera i
wyrusza w podróż do północno-wschodniej części USA. Zamierzają uczcić Dzień
Niepodległości odwiedzając historyczne miejsca i oddając hołd ludziom, którzy w
przeszłości zasłużyli się dla kraju, walczyli o jego wolność. Na ich trasie
znajduje się Sharon w Massachutsetts, Nowy Jork, Filadelfia oraz Waszyngton.
Nie doświadczymy tutaj zbyt dużo interesującej akcji, a całość ma wydźwięk zdecydowanie
patriotyczny oraz edukacyjny. Jon, a z nim w domyśle autorów również czytelnik,
uczy się historii Stanów Zjednoczonych Ameryki oraz szacunku do poległych na
różnych polach bitwy bohaterów. Oczywiście rozumiem zamierzenie Gleasona oraz
Tomasiego i cel, jaki im przyświecał pisząc tą emocjonalną opowieść, ale
osobiście nie przypadła mi ona do gustu. Zdecydowanie nie jestem targetem
takich emocjonalnych i zbyt przegadanych, męczących scenariuszy, które albo się uwielbia, albo
nienawidzi. Może komuś z Was będzie bliżej do tej pierwszej grupy.
Scott Godlewski ilustruje oba
zeszyty, a jego prace oceniłbym jako poprawne, bez jakichś fajerwerków. Skoro
historia jest bardzo spokojna, to i artystę dobrano stosownie do panującego w
niej klimatu. Już w poprzednim tomie niezbyt pasowała mi jego wizualizacja
postaci Supermana, tutaj nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Środkowa część tego tomu
została napisana przez Keitha Champagne'a, który przez kilka ładnych lat
zaangażowany był w tworzenie komiksów ze świata Zielonych Latarni. Głownie jako
inker, okazjonalnie jako współscenarzysta. Nie powinno zatem dziwić, że właśnie
okołolatarniowy wątek pojawił się w tej historii. Superman bada sprawę
zaginięcia dzieci w Metropolis, a śledztwo to krzyżuje w pewnym momencie jego
drogi z Parallaxem oraz Sinestro. To właśnie Awatar Strachu jest głównym
elementem, wokół którego kręci się ta opowieść. Jest to najlepsza z trzech
umieszczonych w recenzowanym zbiorze historii, która ma nawet kilka ciekawych momentów. Z jednej strony
jest to zamknięta opowieść, zaś z drugiej wątek z ostatnich stron kontynuowany
jest w innym komiksie. Dalsze losy Parallaxa śledzić można na łamach serii HAL
JORDAN & GREEN LANTERN CORPS, gdzie gościnnie pojawi się Człowiek ze Stali
u boku Hala Jordana.
Mocną stroną zeszytów 29-30 są
rysunki, zwłaszcza te wykonane przez Douga Mahnke. Ed Benes z małą pomocą
Tylera Kirkhama oraz Philipa Tana również prezentuje się z dobrej strony, ale
żałuję, że to nie doświadczony w ilustrowaniu serii GREEN LANTERN Mahnke, nie
był w stanie naszkicować całości.
Ostatnia część zbioru
przypadła w udziale scenarzyście Jamesowi Bonny'emu oraz odpowiedzialnemu za
warstwę graficzną, Tylerowi Kirkhamowi. Bonny dostał okazję chwilowego powrotu
do pisania przygód Slade'a Wilsona, nad którym pracował w ramach New 52. Lois
Lane postanawia wytropić słynnego płatnego zabójcę, aby przeprowadzić z nim
ekskluzywny wywiad. Nie trzeba chyba dodawać, że taka misja wiąże się z dużym
ryzykiem i możliwością utraty życia na każdym kroku, a Superman zamieni się w
anioła stróża dla swojej ukochanej. Clark zostaje wystawiony na próbę, której
celem jest ustalenie, jak daleko jest on w stanie się posunąć, aby uratować
bliską mu osobę. Ot, przeciętna historia, której przebieg jest dosyć przewidywalny,
a końcówka wcale nie zaskakuje. Najlepszą robotę wykonał tutaj Tyler Kirkham
oraz nakładający kolory Arif Prianto, dzięki czemu wizualnie jest to najlepsza
w moim odczuciu część całego albumu. Szczególnie przypadło mi do gustu to, jak
urokliwa jest w wykonaniu Kirkhama Lois Lane. Uwielbiam, gdy ten artysta jest w
wysokiej formie.
Po nisko ocenionym przeze mnie
trzecim tomie cieszyłem się, że w czwartym wydaniu zbiorczym poziom znów
poszybował w górę. Tym razem znów notujemy niestety spadek jakości. Trzy bardzo
średnie, momentami słabe historie sprawiły, że miałem nieprzyjemność przeczytać
najsłabszy jak do tej pory tom całej serii. Najdziwniejsze jest to, że bardziej
podobały mi się wypociny zastępczych twórców, niż tych, którzy na co dzień
kierują losami Supermana w jego solowym tytule. HOPES AND FEARS to zlepek
kompletnie niepowiązanych ze sobą, nie zapadających na dłużej w pamięci, nie
mających większego wpływu na wcześniejsze i późniejsze zeszyty historii, które
pełnią rolę zapychaczy przed kolejnym, większym arciem. Śmiało można ten album
pominąć i przejść do lektury następnego, gdyż nic się w ten sposób nie traci.
Ocena: 3/6
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN #27 - 32
Omawiane wydanie zbiorcze możecie nabyć między innymi w sklepie ATOM
Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz