Świeża porcja ciekawostek
dotyczących mniej lub bardziej zamierzchłej historii komiksowego świata DC,
właśnie pojawiły się w postaci kolejnej odsłony Faktów i Mitów. Poniżej
przeczytacie na temat oficjalnego debiutu "mini" Starro, problemach z
nagością Swamp Thinga, drastycznych zmianach w życiu Flasha, niedoszłym
składzie Justice League Eurpe, a także wymuszonych poprawkach do gotowego już
numeru ALL-STAR COMICS. Zapraszam.
Nowa, rozszerzona wersja Starro zadebiutowała na okładce Briana
Bollanda do JUSTICE LEAGUE OF AMERICA #190.
To prawda. Bolland stworzył
gościnnie dwie okładki na potrzeby serii JUSTICE LEAGUE OF AMERICA z początku
lat 80-tych, a konkretnie do numerów 189 i 190. Ta druga należy dzisiaj do
klasyki gatunku. Na obu po raz pierwszy widzimy Starro w formie mniejszych,
"twarzowych przylepiaczy", które od tej pory zawsze kojarzone będą z
tym nietypowym złoczyńcą.
Co ciekawe, Brian jako pierwszą
narysował okładkę do #190, zanim jeszcze powstał jakikolwiek pomysł na zawartą
w tym oraz wcześniejszym zeszycie opowieść. W tamtym czasie była to popularna
praktyka DC, kiedy to scenarzysta musiał nakreślić fabułę do gotowego już
opakowania. Gerry Conway stworzył zatem dwuczęściową historię ze Starro w roli
głównej, w której widzimy, jak wytwarza on mini rozgwiazdy przylepiające się do
twarzy mieszkańców Nowego Jorku. Dopiero potem Bolland zabrał się za namalowanie
okładki do #189, będącego pierwszym rozdziałem tej efektownej opowieści.
Comic Code Authority miała zastrzeżenia odnośnie tego, ze Swamp Thing
jest praktycznie nagi.
Len Wein wyznał kilka lat
temu, że pisząc przygody Potwora z Bagien musiał niejednokrotnie dostosowywać
się do wymogów CCA. Jedną z wymuszoną przez organizację korekt, było zmodyfikowanie
lekko sceny z #1, na jakiej widać ogarniętego przez płomienie Hollanda, który
chwilę wcześniej ucierpiał w wyniku eksplozji chemikaliów. Wymuszono zamianę
płomieni ognia na opary dymu, jakie spowijały ciało biegnącego Aleca.
Inna skarga pochodzi z cyklu
ktoś coś widział/słyszał, ale nie do końca zna szczegóły. Skarga ze strony CCA
wpłynęła, kiedy scenarzysta pracował nad #6 serii. Dopiero wtedy do niektórych
osób dotarło, że główny bohater paraduje sobie po bagnach totalnie nagi, co
było oburzające i niedopuszczalne. Wein oraz edytor Joe Orlando podkreślili
jednak, że pewne partie ciała Swam Thinga są od pierwszego numeru zawsze odpowiednio
tuszowane, stąd reakcja CCA jest bezpodstawna. Dodatkowo Orlando osobiście
pofatygował się do przedstawicieli organizacji, pokazując im każdą stronę z
każdego numeru domagając się, aby powiedzieli mu, gdzie konkretnie widać
kontrowersyjne szczegóły anatomiczne Swampy'ego. Ponieważ żadnych uchybień od panujących
standardów nie zauważono, oddalono skargi i pozwolono twórcom kontynuować swoją
pracę.
Nowy scenarzysta poprosił Mike'a Barona, aby ten przygotował mu grunt,
pozbawiając Flasha pieniędzy oraz mocy.
Pojawiły się takie
przypuszczenia, ale okazały się one nieprawdziwe. W ostatnim numerze FLASHA
autorstwa Mike'a Barona, Vandal Savage wstrzykuje Wally'emu specjalny narkotyk
o nazwie Velocity 9, który powoduje poważne zaburzenia w jego umiejętności super
szybkiego biegania. Pod koniec zeszytu główny bohater traci moce oraz również całą
swoją fortunę, jaką wcześniej zdobył dzięki wygranej na loterii. Wally został
pozbawiony środków do życia, w także był winny pieniądze innym.
Po tych wydarzeniach seria FLASH
dostała się pod skrzydła Williama Messnera-Loebsa, który zajął się stopniową poprawą
sytuacji finansowej Westa, a także powolnym przywróceniem mu supermocy. Minął
ponad rok, zanim wszystko wróciło na właściwe tory, a prywatne oraz
superbohaterskie życie głównego bohatera wróciło do pożądanego stanu. Czy
szokujące rozwiązania Barona, jakie zastosował na zakończenie swojego runu były
wcześniej planowane, czy też wymusił je
rozpoczynający za chwilę swoją pracę Messner-Loebs?
Tak, Mike Baron miał to uwzględnione
w swoich wcześniejszych planach, wiedząc że będzie to pokazane właśnie na
łamach finału jego runu. Messner-Loebs był zaskoczony i rozczarowany taki
obrotem spraw, gdyż podobał mu się dotychczasowy wizerunek Flasha-milionera. Miał
zupełnie inne plany odnośnie ukazania kolejnych przygód Szkarłatnego
Speedstera. Byron skontaktował się nawet z nowym scenarzystą i przeprosił za
wprowadzenie tak znaczących zmian u Wally'ego. Nie widział nawet problemu,
gdyby Meesner-Loebs postanowił naprawić szybko poprzednie wydarzenia, tłumacząc
je magią, halucynacjami, czy ingerencją kosmicznych robotów, gdyby miał taką
ochotę.
Nowy scenarzysta szanował
jednak czytelników i postanowił wykorzystać te trudne i nieoczekiwane
okoliczności, aby w logiczny i ciekawy zarazem sposób odwrócić losy głównego
bohatera. Skupił się na ukazaniu natury superszybkości, a także wpływie i
znaczeniu warunków ekonomicznych, co w konsekwencji okazało się sukcesem.
Niedokończony wątek miał doprowadzić do stworzenia zupełnie innego pod
względem składu, oddziału Ligi Sprawiedliwości w Europie.
W roku 1987 na kartach serii
BLUE BEETLE zadebiutował nowy złoczyńca, dr. Klaus Cornelius, który mocno
namieszał w życiu głównego bohatera, a także drużyny znanej jako Global
Guardians. Przyczynił się między innymi swoimi machinacjami do tego, że ONZ
postanowiło zakończyć wspieranie oraz rozwiązać tą ostatnią drużynę. Wątek
Corneliusa miał zgodnie z pierwotnymi założeniami ciągnąć się przez dłuższy
czas, ale DC zdecydowało inaczej (m.in. skasowano serię BLUE BEETLE) i plany
Jean-Marca Lofficiera nie zostały już zrealizowane. Skorzystano jednak z
pomysłu na utworzenie europejskiego odłamu Ligi Sprawiedliwości, tyle że w
zupełnie innym składzie, wypełniając lukę zrobioną przez GG.
Lofficier proponował, aby
międzynarodowa organizacja znana jako Dome, powołała nową wersję swojego
oddziału do zadań specjalnych - Global Guardians, pod przywództwem Dr. Mista
oraz Belphegor. Nowi członkowie mieliby pochodzić z wybranych krajów
europejskich. W ekipie znaleźli by się Ted Kord (jedyny spoza Europy),
Fleur-De-Lys (Francja), Legionary (Włochy), Ice Maiden (Norwegia), czy też Wild
Huntsman (Niemcy). Głównymi złoczyńcami mieliby zostać Cornelius, Catalyst,
Dekan Drache z Niemiec oraz znany z kart JSA - Wotan.
Czy w takim składzie osobowym
nowa seria cieszyłaby się podobnym zainteresowaniem, co wspólne przygody
Elongated Mana, Metamorpho, Captaina Atoma, Power Girl, Animal Mana, czy Rocket
Reda? Śmiem wątpić.
Historia z udziałem JSA w ramach ALL-STAR COMICS, została narysowana od
nowa, zastępując bohaterów, do których chwilowo utracono prawa.
Na początku lat 40-tych
ubiegłego wieku doszło do nawiązania współpracy pomiędzy All-American Publications
Maxa Gainesa, a National Allied Publications (prekursor DC Comics) pod
kierownictwem Jacka Liebowitza oraz Harry'ego Donefelda. Jeden z owoców tego
połączenia można było zaobserwować na kartach serii komiksowej ALL-STAR COMICS,
która stała się od tego momentu czymś na kształt crossovera, gdzie w głównych
rolach występują zarówno postacie należące do All-American (m.in. Green
Lantern, Flash, Hawkman) oraz te z National (np. Starman, Spectre, Dr. Fate).
All-Star.jpg
Na początku 1945 roku Gaines,
którego relacje z wspólnikami od początku były bardzo burzliwe, postanowił
zerwać umowę i pójść dalej własną drogą. Czas pokazał jednak, że ten etap w
jego życiu nie był zbyt długi i szybko zmienił zdanie, sprzedając całkowicie
All-American Donefeldowi.
Po zerwaniu umowy Gaines
stracił jednak prawa do występu w należącym do niego ALL-STAR COMICS części
postaci, co utrudniło pracę Martinowi Naydalowi. Rysownik ten miał już bowiem
ukończone ilustracje do #25, gdzie ważne role odgrywali Spectre oraz Starman. Naydal
musiał zatem poprawić wszystkie kadry z ich udziałem, wstawiając w ich miejsce wizerunek
Flasha oraz Green Lanterna. Poprawki widać na niektórych kadrach, które były dopasowane
pod konkretne zdolności, czy też atrybuty kojarzone ze Starmanem oraz Spectre.
Na jednym rysunku odlatujący Alan Scott przyjmuje pozę, jakby trzymał w rękach należący
do Starmana charakterystyczny pręt/laskę. Na innym z kolei Flash zalicza
efektowne wejście, wyłaniając się z sufitu, niczym Spectre.
She-Hulk oraz Martian Manhunter mieli zamienić się miejscami/wydawnictwami.
Na koniec ciekawostka odnośnie roszady, nad którą dyskutowano w połowie lat 90-tych. Kiedy rynek komiksowy miał się bardzo źle i próbowano znaleźć sposób na poprawę tej sytuacji, DC oraz Marvel postanowili na krótko połączyć siły i stworzyć kilka zeszytów ze wspólnymi przygodami bohaterów obu największych wydawnictw. Jak się okazuje, co potwierdził Paul Levitz, w tamtym czasie rozważano nawet bardziej szalone rozwiązanie, czyli pójście o krok dalej i tymczasową zamianę wybranych superbohaterów.
Nad pomysłem poważnie myśleli dwaj najbardziej zaangażowani w międzywydawniczy crossover redaktorzy, czyli Mike Carlin z DC oraz Mark Gruenwald z Marvela. W grę wchodziły postacie, za którymi w obu firmach zbytnio by nie płakano, a które mogłyby wnieść sporo świeżości do nowego otoczenia. Najbardziej sensowne wydawała się wtedy roszada pomiędzy She-Hulk oraz J'onnem J'onzzem. Plany miały wejść w poważniejszą fazę, czyli przygotowywania szczegółów takiej wymiany, ale projekt ostatecznie upadł, głównie ze względu na związane z tym zawiłości prawne.
Wykorzystano materiały z Comic Book Legends oraz GamesRadar.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz